Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ziarno prawdy
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:2014
- ISBN:9788377473160
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ale taki antysemicki wybryk zasługuje chyba na specjalne traktowanie? – drążyła dziennikarka. – Zwłaszcza w mieście pogromów, w kraju, gdzie ciągle kwitnie antysemityzm i gdzie dochodzi do ksenofobicznych rozruchów?
– Jeśli pani wie o jakichś antysemickich wybrykach, proszę złożyć doniesienie. Mnie nic na ten temat nie wiadomo, na pewno nie ma z tym nic wspólnego śledztwo w sprawie Elżbiety B.
– Ja, proszę pana, ja po prostu chcę napisać prawdę. Polacy zasługują na prawdę o sobie, nie tylko na wypraną i wyprasowaną bohaterszczyznę.
Parę osób zaklaskało, Szackiemu przypomniało się, jak klaskali Lepperowi, gdy ten rechotał, zastanawiając się głośno, czy można zgwałcić prostytutkę. Tak, tamta scena to była esencja prawdy o polskich mediach. Z ostatnią uwagą dziennikarki akurat się zgadzał, niemniej narastało w nim poczucie bezsensu i marnowanego czasu. Spojrzał na Miszczyk i Sobieraj, siedziały przed kamerami bez ruchu, jakby ta heca miała trwać cały dzień.
– Dobrze, proszę pisać prawdę – niestety nie udało mu się ukryć pogardy, widział to na jej twarzy – może przetrze pani szlak kolegom po fachu. Ostatnie pytanie, musimy wracać do pracy.
– Czy jest pan antysemitą, panie prokuratorze?
– Jeśli pani jest Żydówką, to tak, jestem antysemitą.
5
Był wściekły. Po konferencji uciekł do swojego gabinetu, żeby uniknąć rozmowy z Miszczyk. Zamienił parę słów z Sobieraj i zadzwonił do Wilczura, żeby sprawdzić postępy śledztwa, ale żadnych postępów nie było. Świadkowie się nie pojawili, śladów krwi nie znaleziono, przeglądanie nagrań z kolejnych kamer nie przynosiło rezultatu, Budnik siedział w domu. Przesłuchania kolejnych znajomych Elżbiety Budnik potwierdzały jedynie, że była wspaniałą osobą, wesołą i pełną życia społeczniczką. Nie wszyscy oceniali jej małżeństwo wysoko, ale każdy mówił, że „przynajmniej się przyjaźnili”. Im bardziej akta pęczniały, tym bardziej Elżbieta Budnik była spiżowa, tym bardziej nie pojawiał się jakikolwiek motyw, tym bardziej prokurator Teodor Szacki był sfrustrowany. Z trudem powstrzymał się, żeby nie wsiąść w samochód i nie wyjechać na spotkanie Szyllerowi, przesłuchać go na Statoilu w Kozienicach, zrobić cokolwiek, czegokolwiek się dowiedzieć, popchnąć sprawę do przodu.
W poszukiwaniu świeżej myśli i świeżego powietrza wyszedł z prokuratury, minął stadion, gdzie ciągle trwała jakaś afera w obronie budek z ziemniakami, i zaczął iść Staromiejską w stronę kościoła Świętego Pawła, mijając wille sandomierskiej elity i nowoczesny park Piszczele, urządzony w wąwozie o tej samej nazwie. Szacki nie widział tego miejsca przed remontem, ale podobno był to typowy zaułek pod wezwaniem Świętego Jabola, gdzie o każdej porze dnia można stracić dziewictwo wbrew swojej woli. Szedł szybko, energicznie. Było na tyle ciepło, że rozpiął płaszcz, mżawka osiadała na tkaninach ubrania, okrywając Szackiego eteryczną lśniącą zbroją.
Doszedł do kościoła i położonego przy nim malowniczo cmentarza, chmury rozwiały się na tyle, że pięknie było widać wzgórze z sandomierską starówką, od którego Szacki oddzielony był teraz łagodnym wąwozem. Miasto wyglądało stąd jak statek dryfujący po zieleniejących już błoniach. Strzelista sygnaturka katedry znaczyła dziób, kamieniczki wyglądały jak poustawiane na pokładzie kontenery, maszt wieży ratuszowej tkwił dokładnie na środku okrętu, na rufie stała zwalista sylwetka Wieży Opatowskiej. Szacki dokładnie widział stąd charakterystyczny, przysadzisty kształt synagogi i rozciągające się pod nią krzaki, w których znaleziono zwłoki.
Zaczął schodzić w dół, w stronę miasta, mnożąc w myślach możliwe scenariusze wydarzeń. Każdy zaczynał się od kluczowego założenia, że albo zabójcą jest Budnik, albo nie jest nim Budnik. Każdy był tak samo bezsensowny i nieprawdopodobny. Czując narastającą frustrację, szedł coraz szybciej, minął zamek i kiedy w końcu zatrzymał się pod katedrą, był mocno zadyszany.
Katedra była taka sobie, ani ładna, ani brzydka, dość duża, ceglana gotycka bryła z doklejonymi barokowymi elementami na fasadzie. Na pewno każdy przewodnik lał na kościół miód i lukier, rozwodząc się nad jego najstarszymi dziejami, na Szackim budowla nie robiła specjalnego wrażenia, zwłaszcza odkąd dowiedział się, że najładniejsza część, czyli strzelista sygnaturka, to efekt neogotyckiej przebudowy pod koniec XIX wieku. Podszedł do bocznego wejścia, wisiała tam świeżutka, zapewne dziś powieszona kartka z napisem „Absolutny zakaz filmowania i fotografowania!!!”. Widać media już się dały księżulom we znaki.
Wszedł do środka.
Jak na wielkanocną porę, świątynia była zaskakująco pusta. Jedna osoba o wyglądzie turysty kręciła się po wnętrzu, w ławkach nie było nikogo. Koło chóru mężczyzna i kobieta bliźniaczym gestem zmywali kamienną posadzkę. Szacki odetchnął niepowtarzalnym, nie dającym się z niczym pomylić zapachem starego kościoła, poczekał chwilę, aż oczy przyzwyczają się do półmroku, i rozejrzał się. Był tu pierwszy raz. Spodziewał się gotyckiej monumentalnej surowizny, czegoś w rodzaju katedry Świętego Jana w Warszawie, tymczasem sandomierska bazylika nie przytłaczała kościelnym dostojeństwem. Podobało się Szackiemu, że architektoniczny szkielet – kolumny i żebra sklepienia – wykonany był nie z czerwonej cegły, lecz białego kamienia, który nadawał wnętrzu elegancji. Wolnym krokiem, który włączał mu się zawsze w kościołach, przeszedł między ławkami i stanął pośrodku głównej nawy, pod imponującym kryształowym żyrandolem. Z jednej strony miał chór zwieńczony koroną organów, z drugiej ołtarz główny i prezbiterium – wszystko po barokowemu przepyszne. Marmurowa chrzcielnica na pękatej nóżce, złote ramy w bocznych ołtarzach, każdy powywijany ornament, pulchne aniołki i ciemne olejne obrazy krzyczały do widza: hej, zrobili nas w XVIII wieku.
Przechadzał się slalomem między kolumnami, oglądając bez zainteresowania rzeźby i malowidła świętych, zatrzymał się na chwilę przy prezbiterium, które jakiś sandomierski Giotto nawet udanie ozdobił scenami z Nowego Testamentu. Szacki patrzył na Ostatnią Wieczerzę, wskrzeszenie Łazarza, na Piłata, Judasza i Tomasza, zestaw nieśmiertelnych motywów, które podobno dwóm miliardom ludzi ofiarowują poczucie pewności, spokój i świadomość, że mogą robić, co chcą, bo w końcu Bóg i tak najbardziej lubi synów marnotrawnych. Kolejne poronione hobby dla zaburzonych, szlag by was wszystkich trafił. Szacki potarł twarz dłońmi, czuł się śmiertelnie znużony.
Odwrócił się gwałtownie od ołtarza, przecież nie po to przyszedł do katedry, żeby podziwiać drugoligową sztukę europejską. Szybkim krokiem zaczął iść główną nawą, między ławkami, w stronę chóru. Pod żyrandolem próbował wyminąć mężczyznę, który jednostajnym gestem robota zamiatał podłogę. Ruch mopa był jak metronom.
– Nie po mokrym – ostrzegł mężczyzna.
Szacki zatrzymał się. Mężczyzna przerwał i spojrzał mu w oczy. Ziemista cera, smutne spojrzenie, czarna koszula zapięta pod szyję. Trochę z zombie, trochę z menela – prawdziwy katolik, radosny i szczęśliwy, że Bóg rozwinął przed nim świetlisty szlak prosto do nieba. Szacki bez słowa cofnął się o krok i skrawkiem suchej podłogi przeszedł do bocznej nawy. Kroki zagłuszały rytmiczne szuranie mopa, który wznowił działalność.
Nie mogło być wątpliwości, gdzie znajduje się słynny obraz. Na zachodniej ścianie, po obu stronach wejścia do kruchty wisiały cztery wielkie płótna. Pierwsze dwa przedstawiały w naturalistyczny sposób dwie rzezie, sądząc po wyglądzie napastników – jakiś najazd tatarski albo mongolski. Niewierni na pierwszym obrazie rozprawiali się z mieszkańcami Sandomierza, na drugim – z łatwo rozpoznawalnymi po białych habitach dominikanami. Po drugiej stronie wejścia znowu rzeź i płonący zamek, tym razem na Tatarów to nie wyglądało, pewnie potop – nikt nie miał takiej tendencji do palenia i wysadzania jak Szwedzi, prawdziwi pasjonaci materiałów wybuchowych, i to na długo przed Noblem. A czwarte płótno? Prokurator Teodor Szacki stanął przed nim, założył ręce na piersiach. Czy to możliwe, żeby miało ono coś wspólnego z morderstwem Budnikowej? Czy naprawdę należy szukać religijnego szaleńca? Odwrócił się w kierunku ołtarza i w myślach poprosił Boga, żeby to nie był religijny szaleniec. Najgorsze są sprawy z szaleńcami. Szaleniec oznacza metry akt, korowody biegłych, spory o możliwość rozpoznania własnych czynów; męka, a jeśli chodzi o wyrok – loteria, niezależnie od materiału dowodowego.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ziarno prawdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.