Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szacki się nie roześmiał.

3

W telefonie Jerzego Szyllera elegancki niski głos informował po polsku i niemiecku, że właściciel uprzejmie prosi o pozostawienie wiadomości. Szacki nagrał się bez większego przekonania, ale niespełna kwadrans później Szyller oddzwonił, przepraszając, że nie mógł odebrać. Kiedy Szacki zaczął tłumaczyć, w jakiej sprawie dzwoni, przerwał mu uprzejmie, ale stanowczo.

– Oczywiście rozumiem, w pewien sposób spodziewałem się tego telefonu, zarówno państwo Budnikowie, jak i ja jesteśmy w Sandomierzu osobami publicznymi, utrzymywaliśmy – prawie niedostrzegalnie zawiesił głos – chcąc nie chcąc, kontakty. Przyznaję, że specjalnie odwołałem wyjazd do Niemiec, przewidując, że mogę być potrzebny wymiarowi sprawiedliwości.

– W takim razie proszę przyjść na Koseły.

– Cóż, niestety nie jestem aż tak idealnym obywatelem. Odwołałem wyjazd do Niemiec, ale skorzystałem z okazji, żeby pozałatwiać sprawy w Warszawie. Jeszcze jestem w stolicy – Szackiemu spodobało się, że użył tego słowa – zaczyna się piątkowy szczyt, zanim wyjadę… Czy to byłby wielki problem, gdybyśmy się spotkali jutro? Proszę wybaczyć moją bezczelność, oczywiście mogę w każdej chwili wsiąść w samochód, ale boję się, że wtedy i tak nie będę wcześniej jak około dwudziestej.

Doświadczenie uczyło Szackiego, że z każdą godziną mijającą od czasu znalezienia zwłok sprawa się rozmywa, a szanse na znalezienie sprawcy maleją. Już chciał ostro zareagować, ale wytłumaczył sobie, że te parę nocnych godzin nie ma żadnego znaczenia.

– Dobrze, spotkajmy się jutro.

– O której mam pojawić się w prokuraturze?

– Ja pojawię się u pana o piętnastej. – Szacki nie miał pojęcia, dlaczego tak odpowiedział, to był impuls, zadziałał śledczy szósty zmysł.

– Oczywiście. W takim razie do zobaczenia?

– Do zobaczenia – odparł Szacki i odłożył słuchawkę, zastanawiając się, dlaczego Szyller zakończył pytaniem. Kindersztuba nie pozwoliła mu zakończyć rozmowy, której nie zaczął? Czy dopuszczał do siebie myśl, że jednak się nie zobaczą?

Do pokoju zajrzała sekretarka szefowej.

4

Prokurator Teodor Szacki był człowiekiem światłym, znał podstawy psychologii i wiedział, że negatywna identyfikacja to ślepa uliczka. Że człowiek powinien określać siebie przez dobre emocje, przez to, co lubi, co go uszczęśliwia, sprawia mu radość. Że budowanie tożsamości na tym, co go drażni i wkurwia, to wstęp na równię pochyłą zgorzknienia, po której zjeżdża się coraz szybciej, aby na końcu stać się ziejącym nienawiścią frustratem.

Wiedział o tym, starał się z tym walczyć, jak umiał, ale zdarzały się momenty, kiedy zwyczajnie się nie dało. To był jeden z tych momentów. Prokurator Teodor Szacki w swoim nienagannym garniturze i dopasowanym krawacie, wyprostowany, z idealną, szlachetną bielą gęstych włosów i srogim spojrzeniem wyglądał za zaimprowizowanym prezydialnym stołem jak ucieleśnienie wymiaru sprawiedliwości. Patrzył na zgromadzoną po drugiej stronie grupkę kilkunastu dziennikarzy i koncentrował się na swoim oddechu, powstrzymując próbujące pojawiać się na jego twarzy grymasy pogardy, które mogłyby uchwycić kamery.

Tak, białowłosy heros Temidy nienawidził mediów szczerze. Z wielu różnych względów. Na pewno dlatego, że były niemiłosiernie, boleśnie, do krwawych torsji nudne i przewidywalne. Na pewno dlatego, że w żywe oczy kłamały i konfabulowały w zależności od potrzeby chwili, żonglując faktami tak, aby pasowały do z góry założonej tezy. Na pewno dlatego, że wypaczały obraz świata, nadając każdemu marginalnemu ekstremum cechy normy i trendu, bo tylko wtedy margines zyskiwał rangę, która usprawiedliwiała międlenie czegoś nieistotnego dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Ale to wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, pod warunkiem że włożyło się media do szufladki z rozrywkami dla zaburzonych emocjonalnie. Ktoś lubi oglądać mecze piłki nożnej, ktoś inny pornosy ze zwierzętami, a ktoś TVN24 – ot, różni ludzie, różne pasje. I gdyby Teodor Szacki nie był prokuratorem, pewnie skatalogowałby dziennikarzy obok miłośników dogadzania labradorom i zapomniał o sprawie. Niestety tyle razy w jego śledztwach namieszali debile krzyczący o prawie obywatela do informacji, tyle razy rozdmuchiwanie najbardziej sensacyjnych i krwawych aspektów sprawy mieszało świadkom w głowach, tyle razy mimo próśb i błagań publikowano fakty, które cofały śledztwa o tygodnie lub miesiące – że gdyby dobry Bóg zwrócił się do Szackiego z pytaniem, która grupa zawodowa ma znienacka wyparować, nie wahałby się ani chwili.

A teraz, proszę, okazało się, że może i cyrk nie jego, ale małpy jak najbardziej.

– Czy wytypowali państwo już jakichś oskarżonych?

– Na razie śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko. To oznacza, że badamy różne tropy, przesłuchujemy różne osoby, ale nikomu nie postawiliśmy zarzutów. – Misia odpowiadała gładko, ani na chwilę nie zdejmując z twarzy matczynego uśmiechu. Było to już któreś z rzędu głupie, niekompetentne pytanie i Szacki ze zgrozą skonstatował, że na prowincji pismacy byli głupsi od tych w Warszawie.

– Jak państwo skomentują fakt, że ofiara została brutalnie zamordowana nożem do rytualnego koszernego uboju?

Na sali zapanowała cisza. Po obu stronach stołu. Szacki już otwierał usta, kiedy zabrzmiał dźwięczny, w przyjemny sposób wysoki głos Sobieraj.

– Proszę państwa, niestety mam wrażenie, że ktoś próbuje utrudniać śledztwo, rozpuszczając nieprawdziwe plotki, a państwo podążacie za nimi jak owce na rzeź, niekoniecznie rytualną. Faktem jest, że ofiarę pozbawiono życia poprzez przecięcie tętnicy szyjnej, w bardzo nieprzyjemny sposób. Faktem jest, że posłużyło do tego bardzo ostre narzędzie. Ale nic nam nie wiadomo o rytualnym uboju. Ani koszernym, ani halal, ani żadnym innym.

– Czyli w końcu mówimy o rytuale żydowskim czy arabskim?

– Proszę pana – wtrącił się Szacki – nie mówimy o żadnym rytuale. Powtórzę: żadnym. Skąd państwo w ogóle bierzecie te pomysły? Czy ja coś przegapiłem? Czy teraz u was jest jakaś moda, żeby zabójstwa nazywać mordami rytualnymi? Stała się tragedia, kobieta została pozbawiona życia, wszyscy działamy na pełnych obrotach, żeby wyjaśnić sprawę i doprowadzić do ujęcia sprawcy. Okoliczności zabójstwa nie są w żaden sposób bardziej niezwykłe niż dziesiątki zabójstw, z którymi miałem do czynienia wcześniej, a spędziłem piętnaście lat w śródmiejskiej prokuraturze w Warszawie. I wiele widziałem, proszę mi wierzyć.

Miszczyk spojrzała na niego z uznaniem, wyjątkowo bez matczynej aprobaty. Wstała jakaś brzydka dziennikarka w zielonym golfie, oczywiście się nie przedstawiła, pewnie wszyscy powinni ją znać.

– Czy ofiara była Żydówką?

– To nie ma znaczenia dla śledztwa – odpowiedział Szacki.

– Rozumiem, że gdyby ofiarą był na przykład homoseksualista, też by to dla pana nie miało znaczenia? – Z jakiegoś powodu brzydka dziennikarka sprawiała wrażenie obrażonej.

– Miałoby takie samo jak fakt, że grywała w szachy albo chodziła na ryby…

– Orientacja seksualna to dla pana rodzaj hobby?

Salwa śmiechu. Szacki odczekał.

– Wszystko, co dotyczy ofiary i podejrzanych, ma dla śledztwa znaczenie i wszystko jest sprawdzane. Ale doświadczenie uczy, że rzadko w preferencjach religijnych bądź innych leżą motywy zabójstw.

– A gdzie? – krzyknął ktoś z sali.

– Alkohol. Pieniądze. Stosunki rodzinne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x