Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Z czego się śmiejesz?
- Andersena? Od razu widać, że nie jesteś z Warszawy.
- Bo?
- Bo powiedziałaś, że mieszkasz na Żoliborzu.
- No dobrze, niech ci będzie, że na Bielanach.
- Bielanach? Dziewczyno, przecież Andersena to prowincja, blokowa Chomiczówka.
- Administracyjnie to gmina Bielany. No i muszę ci powiedzieć, że nie jesteś zbyt miły.
- A jak przywiozę pączki do kawy?
- Może ci przebaczę. Zastanowię się.
Dochodziła szósta. Stał w korku na placu Bankowym i słuchał radia. Wycieraczki pracowały na najwyższych obrotach, pioruny waliły w samo centrum miasta, zdawało
mu się, że co drugi trafiał w antenę citroena. Na siedzeniu pasażera leżało zawiniątko z ciastkami. Niedawno wymiotował, a teraz wydawało mu się, że mógłby zjeść je wszystkie i zagryźć golonką. Obok paczki leżał kupiony po drodze do samochodu miętowy płyn do płukania ust. Użył go raz na parkingu, żeby zatrzeć smak rzygowin. Wypłukał usta jeszcze raz, uchylił drzwi i wypluł płyn na mokry asfalt. Ludzie na przystanku spojrzeli na niego ze zdumieniem.
Szósta. Podgłośnił radio i przełączył z Antyradia na Zetkę, żeby posłuchać wiadomości.
- Zaczynamy od tragedii w Warszawie – powiedział radośnie spiker, a Szacki pomyślał, czy Zetka płaci niższe podatki, skoro zatrudnia upośledzonych, i czy ma status zakładu pracy chronionej. - W centrum miasta, w otoczeniu wysokich bloków i drzew, piorun zabił kobietę, która szła odebrać z przedszkola siedmioletnią córeczkę. Na Pradze Północ jest nasz reporter.
Teodor Szacki poczuł, że przestaje istnieć. Był tylko słuchem, rozpaczą i nadzieją, że to nie ona. Zjechał do zatoczki autobusowej i wyłączył silnik.
- Huk był ogromny. W życiu czegoś takiego nie słyszałem - relacjonował podeskcytowany starszy pan. – Staliśmy z żoną w oknie i obserwowaliśmy błyskawice, oboje bardzo to lubimy. Widzieliśmy tę panią, jak biegła, przeskakiwała jakby od drzewa do drzewa, żeby jak najmniej zmoknąć, ale i tak była cała przemoczona.
Widział w wyobraźni tę scenę. Widział Weronikę, w dżinsach, japonkach, mokrej koszulce przylepionej do ciała, pociemniałymi od wody włosami, kroplami na okularach.
- Nagle błysnęło i huknęło jednocześnie, myślałem, że już po mnie, całe podwórko się rozświetliło, oślepiony byłem, ona chyba nawet nie krzyknęła. Jak zacząłem znowu widzieć, to zobaczyłem, że leży.
Reporter: - To był pan Władysław, mieszkaniec ulicy Szymanowskiego. Pogotowie przyjechało błyskawicznie, niestety, akcja reanimacyjna nie była w stanie uratować kobiety. Jej córka znajduje się obecnie pod opieką policyjnych psychologów. Z warszawskiej Pragi dla Radia Zet Marek Kartaszewski.
Spiker: - Do sprawy powrócimy w wiadomościach o dziewiętnastej, gościem Radia Zet będzie profesor z Politechniki Warszawskiej, specjalista od wyładowań atmosferycznych. Marszałek Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył dziś na konferencji prasowej...
Szacki nie słuchał. Po raz piąty wykręcił numer do Weroniki i po raz piąty zgłaszała się poczta. Półprzytomny skontaktował się z biurem numerów, dostał telefon do przedszkola Helci na Szymanowskiego i zadzwonił. Było zajęte. Wykręcał na zmianę oba numery. Pierwszy nie odpowiada, drugi zajęty. Miał już dzwonić do Olega, kiedy usłyszał sygnał oczekiwania. Nie wiedział, który numer.
- Przedszkole, słucham.
- Dzień dobry, Teodor Szacki, moja córka jest u państwa w IV grupie. Chciałem się dowiedzieć, czy żona już ją odebrała.
Był pewien, że kobieta odpowie: „Jak to, to pan o niczym nie wie?”. Nieomalże słyszał te słowa i miał ochotę się rozłączyć, żeby odwlec moment, kiedy stanie się pewne, że jego żona leży martwa na asfalcie praskiego podwórka, on jest wdowcem, a jego najukochańsza na świecie córka została sierotką.
Wyobraził sobie, jak mieszka sam z Helą, jak wracają do pustego mieszkania. Czy po czymś takim tajemniczy esbek dalej by mu groził? Czy Monika chciałaby się z nim spotykać? Czy Hela by ją polubiła? Był na siebie wściekły za te idiotyczne myśli.
- Momencik, zaraz sprawdzę - powiedziała przedszkolanka i odłożyła słuchawkę na bok.
Pomyślał, że na pewno poszła po policjanta. Bała się powiedzieć mu to sama. Ktoś podniósł słuchawkę.
- Cześć, Teo - usłyszał męski głos i miał ochotę zacząć wyć. Łzy płynęły mu ciurkiem po twarzy. – Konrad Chojnacki, teraz Praga Północ, kiedyś KSR Pracowaliśmy razem rok temu przy sprawie złomiarza, pamiętasz?
- Kurwa, po prostu mi to powiedz - wychrypiał.
- Co ci mam powiedzieć?
- Prawdę, kurwa, a co - zaczął łkać w słuchawkę. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa więcej. Chciał to w końcu usłyszeć.
- Boże, Teo, co ci jest? Zaczekaj, dam ci żonę.
Żonę? Czyją żonę? O czym on mówi? Usłyszał jakieś szepty w tle.
- Pan Szacki? - ten sam damski głos, co przedtem. - Helci już nie ma, mama zabrała ją pół godziny temu.
Nic z tego nie rozumiał.
- A piorun? - zapytał, ciągle płacząc.
- Ach tak, straszna historia. Konrad mi opowiadał. Boże drogi, jak sobie pomyślę, że to mogło być w naszym przedszkolu, że mogło zabić mamę naszemu dziecku. Płakać mi się chce. Taka tragedia. Ale dam panu jeszcze Konrada.
Szacki rozłączył się. Nie chciał teraz rozmawiać ze starym kumplem, który pojawił się w najgorszym miejscu o najgorszym czasie. Oparł głowę o kierownicę i płakał, ile tylko miał sił, tym razem z ulgi. Zadzwonił telefon.
- No cześć, co się tak do mnie dobijasz? Coś się stało?
Byłyśmy w sklepie, nie słyszałam telefonu.
Wziął głęboki oddech. Miał ochotę wyznać jej wszystko, ale zamiast tego skłamał.
- Wiesz, że czasami zajmuję się sprawami, o których nawet tobie nie mogę powiedzieć.
- Taka praca. Też bym wyleciała za relacjonowanie ci niektórych procesów.
- Niestety, muszę dziś zostać do późna i nie za bardzo mogę to wytłumaczyć.
- Jak późna?
- Nie wiem. Będę w KSR Przyślę ci SMS-a, jak będę mógł.
- No trudno, Helcia się zmartwi. Pamiętaj tylko, żebyś zjadł coś normalnego, a nie żywił się colą i batonikami.
Bęben ci urośnie, a ja nie lubię facetów z brzuszkiem. Okej?
Solennie obiecał, że zje sałatkę, powiedział, że ją kocha i że w weekend jakoś wynagrodzi to Helci. Po czym uruchomił silnik i wpłynął w strumień samochodów jadących na Żoliborz.
Blok na Chomiczówce był wielki i obrzydliwy - jak to bloki na Chomiczówce - ale mieszkanie całkiem ładne, choć niskie. I zadziwiająco duże, jak na jedną osobę. Chyba z sześćdziesiąt metrów. Trzymał w ręku szklankę białego wina z lodem i pozwalał się oprowadzać. Zagracony książkami salon z przedpotopowym telewizorem i wielką, miękką kanapą w roli głównej, w dwóch mniejszych pokojach Monika urządziła sypialnię i garderobo-graciarnię. Widać było, że to wynajmowane mieszkanie, umeblowanie kuchni oraz szafy i regały mówiły do każdego „cześć, wyprodukowano nas w latach siedemdziesiątych, kiedy jeszcze nie było Ikei”. Przedpokój obito - jakżeby inaczej - sosnową boazerią.
Wszędzie były zdjęcia. Poprzyklejane, przymocowane pinezkami, wiszące w antyramach. Pocztówki, zdjęcia z podróży, zdjęcia z imprez, zdjęcia z gazet. Większość jednak prywatnych. Monika jako dziecko z nadmuchiwanym słoniem, Monika na wielbłądzie, Monika śpiąca na podłodze, z czyimiś (swoimi?) majtkami na głowie, Monika na nartach, Monika nad morzem, Monika czytająca nago książkę na trawie. Było też zdjęcie, które mu przysłała - w białej sukience nad brzegiem morza. Patrzył, jaka jest młoda i świeża na tych zdjęciach, i poczuł się cholernie stary. Jak wujek odwiedzający siostrzenicę. Co on tutaj robi?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.