Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- No?

- Dwudziestego drugiego lipca. Myślisz, że to przypadek? Niektóre aspekty tych mordów - właśnie sposób skrępowania, ważna data - były jak podpis czerwonych zabójców. Kiedy zabili tego twojego Sosnowskiego?

- Siedemnastego września.

- No właśnie, jeszcze jakieś pytania?

Szackiemu zrobiło się sucho w ustach. Poprosił o szklankę wody.

- Dwa razy powtórzyłeś, że to mógł być przypadek. Naprawdę to się zdarzało?

- Tak. Niestety. Pamiętaj, że oficerowie nie chodzili „na robotę”. Czasem przez różnych pośredników wynajmowano pospolitych kryminalistów, aby nie brudzić sobie rąk. A zbir, jak to zbir. A to źle przeczytał adres, a to mieszkania mu się pomyliły, a to oficerowie źle rozpoznali sprawę i wysłali go nie tam, gdzie trzeba. Mamy udokumentowane takie przypadki. Wstrząsające. Tym bardziej wstrząsające, że ci, którzy walczyli, także ich rodziny, wiedzieli, że ryzykują. A tamci nie mieli z tym nic wspólnego, żyli sobie spokojnie. Ale to też oznacza, że w czasach totalitarnych nikt nie może żyć spokojnie. I że zaniechanie walki, chowanie głowy w piasek nie usprawiedliwia ani nie chroni.

Teodor Szacki układał w myślach uzyskane informacje. Można przyjąć, że Sosnowski został zamordowany przez esbecję. Być może ze względu na działalność rodziców, o której nie miał pojęcia. Data jego zamordowania stała się szczęśliwa dla Telaka. Dlaczego? Czy był jakoś zamieszany w morderstwo? A może skorzystał na tej śmierci? Prokurator spytał o to Wenzla.

- A gdzie ten Telak pracował?

- Był dyrektorem w firmie poligraficznej o dźwięcznej nazwie Polgrafeks. Nieźle prosperującej, dowiedzieliśmy się, że odłożył okrągłą sumkę, a ubezpieczony był na niewiele mniej.

Wenzel zaczął się śmiać.

- Wiesz, czyją własnością jest Polgrafeks?

Szacki zaprzeczył.

- Polskich Przedsiębiorstw Hazardowych. Znanych ci może z tego, że mają praktycznie monopol na prowadzenie kasyn w Polsce. Oraz z tego, że żaden prokurator ani inspektor skarbowy nie jest w stanie dobrać im się do dupy. Oraz z tego, że są przesiąknięte funkcjonariuszami. Jeśli zastanawiałeś się, czy Telak był zamieszany w służby PRL, to możesz przestać. Na pewno był. Pytanie, czy był też zamieszany w zabójstwo chłopaka. I czy dlatego został teraz zamordowany. Ale tutaj ci nie pomogę. Mogę spróbować sprawdzić, czy był oficerem SB w latach osiemdziesiątych, ale jeśli pracował w „D”, to wszystko zostało na pewno pięknie wyczyszczone.

- Zniszczone?

- Nie żartuj. Takich rzeczy się nie niszczy. Leżą w sejfie jakiejś willi w Konstancinie.

Szacki spytał, czy może zapalić. Mógł, ale na zewnątrz. Wyszedł na wąski balkonik. Było parno i absolutnie bezwietrznie, wszystko wydawało się lepkie. Niebo zaciągało się atramentowymi chmurami i miał nadzieję, że w końcu będzie porządna burza. Wszyscy czekali na to z utęsknieniem. Czuł spokój. Z każdą myślą kolejny element wskakiwał na swoje miejsce, w kostce Rubika już dwa kolory były ułożone. Co prawda wiele części zespolonych było jego przypuszczeniami, nie poszlakami, o dowodach i faktach nie wspominając, ale i tak czuł, że ta sprawa nie będzie NN-enem na półce. Musiał porozmawiać z Wenzlem o czymś jeszcze.

- Pytali już o mnie - powiedział po powrocie na kanapę.

Wenzel cmoknął.

- To było do przewidzenia. Myślę, że mieli cię na oku od chwili, kiedy się dowiedzieli, że będziesz prowadził śledztwo. Teraz chcą się zbliżyć, żeby w razie, czego błyskawicznie zareagować.

- Ile wiedzą?

- Najlepiej założyć, że wszystko. Nawet, jeśli się pomylisz, to nieznacznie.

Szacki pokiwał głową. Chryste Panie, ciągle nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

- Kim są „oni”? - zapytał.

- Dobre pytanie. Dużo już o nich wiem, ale ciągle niewiele. Czytałeś Akta Odessy Forsytha?

Przytaknął.

- Więc wiesz, że „Odessa” to było stowarzyszenie byłych oficerów SS, którzy po wojnie utworzyli tajną organizację, żeby wspierać byłych towarzyszy broni. Pieniądze, posady, biznes, pomoc w ukrywaniu się, mylenie tropów, lewe papiery, nowe tożsamości, czasem likwidacja tych, którzy zbyt wiele się domyślali. Lub tych, którzy byli zbyt napaleni na odkrycie prawdy. I choć wiem, że ta analogia wielu się może wydać kosmiczna, to my też mamy swoją - nazwijmy ją - „Odesbę”. Być może nawet znacznie lepiej funkcjonującą niż „Odessa”. Nasi oficerowie nie musieli uciekać do Argentyny, nigdy na nich tak naprawdę nie polowano, różne nieśmiałe śledztwa umierały w zarodku. Nawet zleceniodawców mordu na Popiełuszce nie potrafiliśmy wsadzić, nie wspominając o setkach - a kto wie, czy nie tysiącach - mniejszych spraw. Pomyśl tylko: świetnie zorganizowana siatka, mnóstwo informacji z hakami na nieomalże wszystkich, wyciągane w odpowiednim momencie teczki, wielkie pieniądze - zarówno z przeszłości, jak i ze skoku na państwowy majątek, a także z szesnastu lat prowadzonej z powodzeniem działalności biznesowej. Wiesz, jakim słowem się określa taką organizację.

- Mafia.

- Dokładnie. Chyba jedyna, która może się równać z najlepszymi włoskimi wzorcami. I to są właśnie ci „oni”. Jeśli chcesz się, więc w jakikolwiek sposób do nich dobrać, to od razu sobie odpuść. Pomyślisz o tym rano, a wieczorem będziesz płakał przy trupie swojej córki. Skoro bez tego nie będziesz mógł rozwiązać swojej sprawy - odłóż ją na półkę. Szkoda życia.

- A ty?

- Ja jestem jedną z kilku osób, która się zajmuje esbeckimi zbrodniami, tak naprawdę nawet środowisko uważa mnie za szaleńca i pieprzniętego esbekożercę. Nikt mnie nie wspiera, moje badania są ignorowane. Nie dziwię się. IPN to instytucja numer jeden na liście zinfiltrowanych przez „Odesbę”. Pewnie bardziej niż - z całym szacunkiem - urząd prokuratorski. Oczywiście, wiedzą o wszystkim, co robię, ale uważają, że jestem niegroźny. Poza tym jestem śmiertelnie chory - choć teraz trudno to zauważyć – mam przed sobą jeszcze jakieś dwa lata, nie więcej. Sporo wiem, ale zdaję sobie sprawę, że tego za życia nie opublikuję. Może kiedyś, kiedy oni wszyscy wymrą, jakiś historyk wykorzysta to, co zebrałem.

- Przesadzasz - powiedział Szacki. - To nie Sycylia. Mówimy pewnie o kilku gościach, którzy wynajmują pod przykrywką jakieś biuro w Warszawie i tam się bawią w wielkich i strasznych esbeków, bo wynieśli z kartoteki kilka teczek. Ja będę robił swoje. Wenzel się skrzywił.

- Przesadzam? Popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy w osiemdziesiątym dziewiątym roku wybuchła jakaś bomba „K”, która sprawiła, że znienacka wyparowali wszyscy jebani czerwoni aparatczycy, trepy na sowieckich smyczach, esbecy, osobowe źródła informacji, tajni współpracownicy i w ogóle cała ta totalitarna hołota? Powiem ci coś: przekupią cię albo zastraszą. Może nawet jeszcze dzisiaj, jak tylko się dowiedzą, że ze mną rozmawiałeś. Tak na wszelki wypadek.

- Nie znasz mnie.

- Znam tych, którzy byli tu przed tobą. Wszyscy tak samo niezłomni. Wszyscy mówili, że ich nie znam. Od tamtej pory nie słyszałem o nich ani o sprawach, które prowadzili. Nie mam pretensji. Takie po prostu jest życie, że jak się ma prywatnie dużo do zyskania lub dużo do stracenia, łatwo zmienić zdanie.

2

W pracy zaczął od tego, że umówił się na następny dzień z doktorem Jeremiaszem Wróblem. W głowie pojawił mu się szalony pomysł na eksperyment procesowy, ale żeby go przeprowadzić, najpierw musiał ustalić szczegóły z doktorem. Zabawne, ale Wróbel, który tak go irytował okazywaniem wyższości i sztubackimi dowcipami w czasie rozmowy, zapisał się w jego pamięci jako człowiek sympatyczny i godny zaufania. Chętnie spotka się z nim ponownie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x