Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Po co? - zapytał automatycznie Szacki, kiedy archiwista przerwał na moment dla zaczerpnięcia oddechu. Choć tak naprawdę nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie.

- Jak to: po co? Po to, że kiedy pojedzie pan na wczasy do Łeby i tam esbecy inwigilujący lokalnego „wroga” dowiedzą się, że jadł pan z nim flądrę z papierowej tacki, to zaraz będą chcieli wiedzieć, kim pan jest. Złożą zapytanie do „C”. Tam ktoś sprawdzi, czy jest pan w KOI, jaki ma numer i czy pańska sprawa jest „otwarta” i znajduje się w gestii na przykład którejś z komend wojewódzkich, czy też leży w archiwum. I udzieli odpowiednich informacji, o ile będzie mógł - bo być może jest pan lub był pan bardzo cennym TW, którego akta oczywiście istnieją, ale udostępnianie informacji tam zawartych obwarowane jest licznymi...

Szackiego kompletnie to nie obchodziło. Wyłączył się i pogrążył w erotycznych fantazjach.

Rozmawiali już godzinę. W tym czasie dowiedział się między innymi, czym się różniły formularze rejestracyjne EO-4 od E0-13-S, a ostatni symbol zapamiętał jedynie dlatego, że skojarzył mu się z aparatami EOS Canona. Chciałby sobie kiedyś taki sprawić. Może na raty? Będzie musiał pogadać o tym z Weroniką, w końcu powinni mieć cyfrowy aparat. Każdy już ma. Nudziła go ta dyskusja o esbeckich karteczkach i formularzach. Miał ochotę potrząsnąć swoim rozmówcą i krzyknąć: „człowieku, ja muszę zamknąć mordercę, a ty mi tu pierdolisz o jakichś fiszkach”.

- Bardzo pana przepraszam, panie Grzegorzu - przerwał mu uprzejmie wywód o tym, że praktyka nie zawsze nadążała za teorią, akta wędrowały, były przetrzymywane, dołączane do innych spraw „na chwilę” i czasami on, archiwista Grzegorz Podolski, miał wrażenie, iż łatwiej byłoby znaleźć Arkę Przymierza i świętego Graala jednego dnia niż pieprzoną esbecką teczkę.

- Ale cały czas je znajdujemy - powiedział, podnosząc palec - więc niech się nie łudzą.

Szacki nawet nie próbował się zastanawiać, kim dla Podolskiego są oni.

- Bardzo przepraszam - wtrącił bardziej zdecydowanie - i bardzo dziękuję za to, że mi pan to wszystko opowiada, ale co z teczką Kamila Sosnowskiego. Jest? Nie ma? Co się takiego stało, że nie mógł mi pan tego powiedzieć przez telefon?

Grzegorz Podolski zachował się, jak człowiek uderzony znienacka w twarz. Schował głowę w ramionach, założył ręce na piersiach i wykrzywił usta w podkówkę. Ale przynajmniej zamilkł.

- Nie ma jej - powiedział po chwili.

Szacki westchnął i zaczął sobie masować skronie kciukiem i palcem wskazującym lewej ręki. Czuł, że zbliża się ból głowy.

- Dziękuję, że się pan pofatygował. Pana wiedza jest imponująca i chętnie porozmawiałbym jeszcze chwilę, ale proszę mnie zrozumieć, mam mnóstwo pracy - najchętniej wykopałby tego nudziarza Podolskiego za drzwi, ale hamował się, ponieważ zaprzyjaźniony mistrz archiwistyki z IPN mógł się jeszcze przydać.

- Nie ma teczki - Podolski najwyraźniej chciał go torturować tą wiedzą. - Ale to nie znaczy, że nie ma informacji. Rozumiem, że jest pan znudzony, ale powiem jeszcze, że przede wszystkim trzeba wiedzieć, w jakim inwentarzu szukać. Monia mówiła mi, że pański figurant był młody, niewiele ponad dwadzieścia lat, więc raczej trudno przypuszczać, żeby był TW lub kandydatem na TW - wówczas byłby ewidencjonowany pod symbolem „I”, który oznaczał OZI, kandydatów na OZI, właścicieli LK i MK...

- Słucham? - Szackiemu nic nie mówiły te skróty.

- Osobowe źródła informacji, lokale kontaktowe i mieszkania konspiracyjne. Myślałem, że to oczywiste - Podolski spojrzał na niego z wyższością. - W każdym razie od razu zacząłem szukać w inwentarzu „II”, gdzie były ewidencjonowane akta rozpracowań operacyjnych.

Szacki podjął męską decyzję, że jednak wyrzuci go za drzwi. Wstał.

- I znalazłem. Pański figurant, Kamil Sosnowski, był rozpracowywany informacyjnie przez warszawską SB. Został zarejestrowany w KOI pod sygnaturą 17875/11. Akta założono w 1985 roku, dwa lata przed jego śmiercią. Miał wtedy dwadzieścia lat. Musiał być dość aktywny w organizacjach studenckich lub jego rodzice byli opozycjonistami – rzadko zakładano teczki tak bardzo młodym ludziom.

Szacki usiadł.

- Udało się panu dowiedzieć czegoś więcej?

- Z inwentarza można się dowiedzieć jedynie tego, jak wędrowały akta - kto kiedy je wziął, kiedy zwrócił. Nic ponadto.

- A te wędrowały?

Grzegorz Podolski założył jedną chudą nogę w niemodnych spodniach na drugą i odchylił się na krześle.

- No? - ponaglił Szacki.

- Z repetytorium wynika, że w lipcu osiemdziesiątego ósmego zostały zabrane przez departament „D”.

- Czyli? To kolejny rodzaj archiwum?

- Nie, raczej nie. Nic o nich nie wiem. To znaczy, wiem trochę, trochę się domyślam. Nie chcę o tym mówić.

- Bo?

- Bo nie, nie chcę. Nie wiem, nie znam się, jestem tylko archiwistą. Mogę panu dać namiary na osobę, która się tym zajmuje. To prawdziwy pies na esbeków, niczego się nie boi. Kawaler, bezdzietny, rodzice mu umarli, niektórzy mówią, że ma raka. Taki to może ryzykować.

Ostatnie zdanie Podolski powiedział z wyraźną zazdrością, co Szackiemu wydało się dziwne.

- Wolałby pan być umierający i samotny, żeby móc tropić esbeków? - wyrwało mu się.

- Nie, oczywiście, że nie. Ale gdyby pan widział, co jest w tych teczkach... Gdyby pan wiedział tyle, co ja, oglądał zdjęcia, czytał donosy, wertował pokwitowania. I to cały czas ze świadomością, że pewnie nikt nigdy tego nie obejrzy, że prawda nie wyjdzie na jaw, że wszystko zostanie zamiecione pod dywan w imię spokojnego snu establishmentu wszelkiej proweniencji... Niby Wildstein wyniósł tę listę, ale co to dało? Widział pan film Fight Club? Albo może czytał książkę Palahniuka?

Szacki nie widział i nie czytał. Zrobiło mu się wstyd, bo tytuł kojarzył jako dość głośny.

- Tam zwykli ludzie skrzyknęli się, żeby wysadzić w powietrze ten świat obłudy, kłamstwa i kasy. Marzę czasami, jak by to było fajnie zmontować taką organizację, opanować archiwa IPN, zeskanować wszystko w tydzień i postawić na jakimś serwerze w naprawdę demokratycznym kraju. Oj, by się działo.

- Nie wszystkie tajemnice powinny wyjść na jaw. Czasami cena krzywdy jest zbyt wysoka – powiedział ostrożnie Szacki.

Podolski parsknął śmiechem i wstał, zbierając się do wyjścia. Podał prokuratorowi kartkę z imieniem i nazwiskiem „psa na esbeków”. Karol Wenzel.

- Kurwa mać - powiedział, stojąc przy drzwiach.

- I takie słowa wypowiedział prokurator Rzeczypospolitej? To ja w takim razie emigruję do brata do Londynu. No żeż kurwa mać. Jak pan mógł? Przecież nawet lektura komentarzy Piotra Stasińskiego nie powinna zabić w prokuratorze żądzy ustalenia prawdy za wszelką cenę. Od tego pan jest - żeby nie patrzeć na bilans strat i krzywd, tylko ustalać prawdę. Kurwa mać, no po prostu nie wierzę.

Pokręcił głową i wyszedł, zanim Szacki zdołał cokolwiek odpowiedzieć. Powinien zadzwonić od razu do Karola Wenzla, ale zamiast tego sprawdził pocztę, ciekaw, czy Monika przysłała już swoją niespodziankę.

Przysłała. Zdjęcie znad morza, zrobione w tej samej sukience, którą miała na sobie wczoraj. Musiało być zrobione przed rokiem - była bardziej opalona, z krótszymi włosami. Brodziła boso w płytkiej wodzie, cały dół sukienki był przemoczony. Uśmiechała się zalotnie do obiektywu. Czy do mężczyzny? Szacki poczuł ukłucie zazdrości. Irracjonalnej zazdrości, biorąc pod uwagę fakt, że to on miał dziecko i żonę, z którą ostatnio wyjątkowo regularnie sypiał, nie ona.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x