Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teodor Szacki spojrzał za okno, aby nie zauważać baraszkujących na dywanie robali. Uśmiechnął się w duchu, ponieważ loggia wyglądała jak przeklejona z innego mieszkania. Czyściutko, barierka i balustrada świeżo pomalowane na błękitny kolor, w zielonych skrzynkach gęsto i równo rosły surfinie. Po bokach na drucianych postumentach stały doniczki z różami. Jak to możliwe? I czy to jego zasługa, czy jej? Był ciekaw, ale wiedział, że o to nie zapyta.

- Przykro mi, nie ma tego wiele - odezwał się w końcu Mamcarz. - Byłem pierwszym oficerem przybyłym na miejsce, pojawiłem się w mieszkaniu na Mokotowskiej, kiedy był tam tylko nieświeży trup, jego siostra w katatonii i dwóch krawężników, którzy powtarzali w kółko, żeby się nie martwiła. Zwłoki wyglądały strasznie. Chłopak leżał w wannie z poderżniętym gardłem. Był nagi, skrępowany - ręce miał związane na plecach i przytroczone do związanych nóg. Mieszkanie przewrócono do góry nogami i, jak się potem dowiedzieliśmy, kiedy przyjechali rodzice denata, dokładnie splądrowano, zaskakująco dokładnie. Zniknęły wszystkie rzeczy wartościowe.

- Dlaczego zaskakująco?

- Zwykle włamywacze działają w pośpiechu. Biorą to, co leży na wierzchu, i to, co można wsadzić do torby. Nikt nie chce ryzykować dłużej, niż musi. Tutaj złodzieje mieli więcej czasu dzięki temu, że zastali kogoś w domu.

Szacki poprosił o wyjaśnienie.

- Myślę, że kiedy włamali się do mieszkania i zastali tam tego chłopaka, Kamila, najpierw byli zaskoczeni, a potem szybko go obezwładnili i związali. Może torturowali dla zabawy. Choć myślę, że na początku nie chcieli go zabić. Dowiedzieli się, że reszta rodziny nie wróci szybciej niż nazajutrz. Mieli czas. Być może siedzieli długo, bo zastanawiali się, co zrobić z więźniem, który ich tak dokładnie obejrzał. Przez ten czas zajrzeli do każdej szuflady, wyciągnęli każdy pierścionek.

- Aż w końcu zabili?

- Aż w końcu zabili.

- Rozważaliście inną możliwość niż napad rabunkowy?

- Nie. Może na początku, ale dość szybko dowiedzieliśmy się na mieście, że jakiś łepek z Gocławia chwalił się, jak to związali i porznęli jednego frajera, kiedy robili kwadrat. Ale trop się urwał, podobno łepek był nietutejszy, tylko pomieszkiwał na Gocławiu. Wszystko prowadziło donikąd, nie było nawet drzazgi, na której moglibyśmy zawiesić śledztwo. Żadnego cynku, żadnego śladu, odcisku palca. Nie minął miesiąc, jak trafiło do szafy. Pamiętam, że byłem nieprzytomnie wściekły. Nie spałem chyba z tydzień.

Szacki pomyślał, że historia dochodzenia prowadzonego przez Mamcarza dziwnie przypomina jego własne śledztwo. Dość już miał tych zbiegów okoliczności.

- Jakie to było mieszkanie?

- Niewielkie, ale pełne książek. Jak dla mnie - onieśmielające. Jestem prostak, speszyłem się, kiedy ich odwiedziłem i podali mi kawę w eleganckiej, cienkiej filiżance. Bałem się, że ją stłukę, jak będę mieszał, więc nie dolałem mleka i nie posłodziłem. Pamiętam ten pokój pełen książek, rodziców Sosnowskiego (córkę odesłali do rodziny na wieś) i smak gorzkiej kawy. Nie miałem im nic do powiedzenia poza tym, że „zawieszamy chwilowo” dochodzenie i że nie jesteśmy w stanie znaleźć sprawców. Patrzyli na mnie, jakbym to ja był jednym z morderców. Wyszedłem, jak tylko dopiłem kawę. Więcej ich nie zobaczyłem.

- Wie pan, kim byli?

- Z zawodu? Nie. Wtedy na pewno wiedziałem, musiałem przecież wypełniać rubryczki w protokołach. Ale nie mogło to być istotne dla sprawy, bo bym zapamiętał.

- Widział pan ich jeszcze kiedyś?

- Nigdy - Mamcarz wstał, poszedł zgarbiony do kąta i przyniósł stamtąd butelkę wina owocowego słodkiego Złoty Kielich. Nalał do dwóch szklanek i podał jedną Szackiemu. Prokurator wypił łyk, dziwiąc się, że choć ma prawie trzydzieści sześć lat, po raz pierwszy pije jabola.

Spodziewał się czegoś o smaku domestosa, tymczasem trunek był całkiem znośny. Trochę jak igristoje bez bąbelków. I słodsze. Ale upić tym by się nie chciał.

- To znaczy raz wydawało mi się, że widziałem Sosnowskiego w telewizji. U znajomych - dodał, dostrzegając, że prokurator omiata wzrokiem pokój w poszukiwaniu telewizora.

Szacki wyobraził sobie, jak Mamcarz z przyjaciółką pod rękę i butelką jabola w dłoni maszerują praskimi uliczkami, żeby wpaść z wizytą do „znajomych”. Wersal. Zastanawiał się, czy łatwo przegapić moment, kiedy skręca się na ścieżkę prowadzącą do picia jaboli przy świetle świec, w towarzystwie złej baby i pułku prusaków. Pewnie tak. Zaczyna się od okłamywania żony.

- Co robił w telewizji? - zapytał, dziwnie pewny, że i tym razem nie dowie się niczego konkretnego.

- Nie mam pojęcia. Widziałem go przez chwilę. Jeśli to był on, to bardzo się postarzał. Ale nie mam pewności.

Szacki wypytywał jeszcze Mamcarza o drobiazgi, o ludzi, którzy mogli znać Sosnowskich, dociekał, co się mogło stać z aktami. Bezskutecznie. Emerytowany kapitan milicji pamiętał w gruncie rzeczy niewiele. Po którymś z kolei pytaniu bez odpowiedzi Szacki spojrzał z nienawiścią na butelkę jabola, która razem z towarzyszkami zamieniła przez lata jego osobowe źródło informacji w kogoś, czyj mózg strukturą przypominał pumeks. Pozory twardości, ale w istocie - dziury. Dopiero, kiedy Szacki wychodził, myśląc o tym, że ubranie będzie musiał chyba spalić w podwórkowym śmietniku, zanim wejdzie do domu, Mamcarz powiedział coś, na co on sam powinien wpaść wcześniej.

- Niech się pan spyta o Sosnowskiego swoich kolegów, którzy się grzebią w esbeckich teczkach - powiedział.

- Dlaczego?

- To był studenciak z inteligenckiego domu. Jest szansa, że założyli mu teczkę. Nawet, jeśli wiele nie zebrali, to zawsze może pan znajdzie nazwiska lub adresy. Wiem, jak to jest, kiedy nie ma nawet drzazgi, na której można zawiesić śledztwo.

To musiało być jego ulubione powiedzonko.

Tak jak się spodziewał, przed drzwiami czekała na niego uśmiechnięta fałszywie konkubina Mamcarza. Zmartwił się na myśl, że ta kobieta wróci do kapitana, który ostatecznie wydał mu się sympatycznym, przegranym facetem. Ale „jeśli chodzi o to, kto jest w ustawieniu dobry, a kto zły, prawie zawsze jest odwrotnie”. Czy to ona posadziła kwiaty i pomalowała balustradę?

Oczywiście poprosiła go o drobną przysługę. Była gotowa długo tłumaczyć mu swoje potrzeby, ale machnął ręką, żeby przestała, i sięgnął do kieszeni po drobne. Dał jej dychę. Dziękowała mu wylewnie, kiedy otworzyły się drzwi, za którymi wcześniej zniknęło spotkane na dole rodzeństwo. Z mieszkania wyszło dwoje młodych ludzi. Ich sąsiadka, czym prędzej uciekła do swojej nory. Szackiemu przeszła przez głowę obrzydliwa myśl, że u Mamcarza śpiącym ludziom biegają po twarzy prusaki. Wzdrygnął się.

- Karzełek ma mieć zgaszone światło o dziesiątej, a ty nie graj cały czas. My będziemy późno, jakby, co, mam komórkę - instruował kudłatego nastolatka młody mężczyzna, trzymając dłoń na klamce otwartych drzwi.

We trójkę wsiedli do windy. Para spojrzała na Szackiego z politowaniem, jakim on sam obdarzyłby każdego gościa kapitana Mamcarza. Odpowiedział kwaśnym uśmiechem. Oboje wyglądali na dwadzieścia parę lat i Szacki pomyślał, że to niemożliwe, aby mieli tak duże dzieci. A może młodo wyglądali, ponieważ byli szczęśliwi? Bo się kochali? Uprawiali często seks i dużo całowali się w usta? Może też by wyglądał młodziej, gdyby nie góralskie rozdeptane kapcie Weroniki i jej pożółkła pod pachami piżama. Inna sprawa, że on nosił takie same kapcie. I pomyśleć, że kiedyś mówił, iż góralskie kapcie to śmierć mężczyzny. Bardzo lubił ten żart. Któregoś razu przywiózł im takie kapcie z Krupówek - ot tak, dla zgrywy. I noszą je codziennie. Nawet wygodne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x