Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kobieta wstała gwałtownie i zaczęła szybkim krokiem chodzić w kółko po pokoju.
- No, to musi być jakiś zły sen - mówiła do siebie. - To nie może być prawda, no nie może.
Zatrzymała się i spojrzała na Szackiego.
- Trudno mi uwierzyć, że pan nie kłamie. Ale wierzę, no, bo w końcu, jaki pan miałby w tym interes. Proszę zaprotokołować, że świadoma wszelkiej odpowiedzialności karnej, czy jak się to tam mówi, przysięgam i podkreślam z całą mocą, że nie pamiętam, abym stała pod drzwiami Henryka Telaka i udawała jego córkę. Przysięgam. Może mnie pan przebadać wykrywaczem kłamstw, skierować na badanie psychiatryczne, godzę się na wszystko.
Jeśli teraz nie spytasz, co takiego mówiłaś Telakowi przez drzwi, przedstawię ci zarzuty, pomyślał Szacki i otworzył szufladę.
- A przede wszystkim - Kwiatkowska wycelowała palec w prokuratora - żądam, aby mi pan przedstawił to nagranie. Chcę wiedzieć, co mi się zarzuca.
Wyjął z szuflady płytę i włożył do stojącego na parapecie okna starego „jamnika”. Puścił Kwiatkowskiej „rozmowę z duchem”. Już po pierwszych słowach musiał przerwać, ponieważ kobieta dostała ataku histerii. Podał jej wody, położył na podłodze, wsunął pod głowę zwiniętą marynarkę, odprawił kolegów, którzy przyszli zaniepokojeni głośnym płaczem i zastanawiał się, czy można tak dobrze udawać. Po kwadransie Kwiatkowska powiedziała, że czuje się lepiej i chciałaby wysłuchać nagrania do końca.
Była blada, pięści miała kurczowo zaciśnięte, ale już nie płakała.
- Słucham panią - powiedział, wyłączywszy odtwarzacz.
- Rozpoznaję swój głos, ale mam wrażenie, że no, że zaraz ktoś wyskoczy z szafy i krzyknie „mamy cię!”, a pan mi wręczy bukiet kwiatów, który pan trzyma pod biurkiem. Nie potrafię tego wyjaśnić, nie wiem, jak to możliwe, jedyne moje wspomnienie z tego wieczoru, to, że myłam zęby palcem, bo zapomniałam szczoteczki, a potem położyłam się spać. Rozumiem, że może mi pan nie wierzyć, ale to najdziwniejsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Słucham własnych słów, których nigdy nie wypowiedziałam.
Zanotował i podał jej protokół. Przed podpisaniem przeczytała go dwukrotnie, bardzo uważnie.
- Nie przedstawię pani zarzutów, choć mógłbym i nikt by o to do mnie nie miał pretensji - powiedział. – Ale chciałbym, aby pani wiedziała, że na tym etapie śledztwa jest pani - nazwijmy to - najbaczniej obserwowana. Dlatego proszę, żeby pani z nikim o tym nie rozmawiała i nie wyjeżdżała z Warszawy. Jeśli będę miał, choć cień podejrzenia, że utrudnia pani postępowanie, tego samego dnia znajdzie się pani w areszcie. Czy to jasne?
Za Anną Kwiatkowską jeszcze nie zamknęły się drzwi prokuratury, a Teodor Szacki już żałował swojej decyzji. Wiara w intuicję cię zgubi, skonstatował. Trzeba ją było wsadzić i zobaczyć, co dalej.
3
Wydał sekretarce polecenie, aby nie łączyła żadnych telefonów, wyłączył komputer i usiadł wygodnie w fotelu, aby wysłuchać przez włączony interkom rozmowy prowadzonej w pokoju obok. Żałował, że w biurze nie ma zainstalowanych kamer, chciałby zobaczyć, jak misiowaty inspektor przesłuchuje Igora. Gdyby glina podejrzewał choćby setną część tego, o czym wiedział Igor, w co był zamieszany, pewnie nie pojawiłby się tutaj bez armii antyterrorystów. Zachciało mu się śmiać na myśl, że nawet gdyby wpadł na taki pomysł, to on i tak by do tego nie dopuścił. Jednym telefonem.
- Fajny miecz. To samurajski?
- Prezent od jednego z klientów. Autentyczny osiemnastowieczny zabytek z Japonii. Na pana miejscu bym go odłożył, inspektorze. Łatwo się skaleczyć.
- Jestem przywyknięty. Wczoraj się skaleczyłem przy sprawianiu ryby. Ostatni raz kupiłem coś, co nie jest sprasowaną kostką. Wie pan, że kiedyś poproszono dzieci w przedszkolu w Stanach, żeby narysowały rybę, i niektóre narysowały prostokąt? Niezłe, co nie?
- Faktycznie, fascynujące. Tylko, że akurat w tym wpadku skaleczenie może oznaczać utratę palców, a w najlepszym razie połowę ścięgien w dłoni. Proszę usiąść. Będzie panu wygodniej.
- Przez cały dzień siedzę, aż robią mi się odciski na dupie. Będzie panu przeszkadzało, jeśli chwilę się poprzechadzam? Ma pan większy gabinet niż spacerniaki w niejednym polskim więzieniu.
- Trudno mi ocenić, nigdy nie miałem przyjemności.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca, mawiali starożytni Chińczycy. A może Rzymianie, nie jestem pewien. No, ale przejdźmy do rzeczy.
- Chętnie. Nie ukrywam, że mój kalendarz jest raczej zapełniony.
- Proszę mi opowiedzieć o finansach pana Henryka Telaka. Rozumiem, że był pan jego księgowym.
- Doradcą inwestycyjnym. Jesteśmy firmą konsultingową, nie zajmujemy się wypełnianiem PIT-ów.
- Szkoda, to podobno dochodowy interes. Mógłby pan dokupić nożyk do listów, byłby komplet z mieczem.
- Prowadziliśmy rachunek inwestycyjny pana Telaka, zdeponował też u nas swoją polisę na życie.
- Rachunek inwestycyjny. Czyli?
- Mieliśmy pełnomocnictwo, aby zarządzać zgromadzonymi tam pieniędzmi do określonej procentowo kwoty. W tym wypadku pięćdziesięciu procent ze stanu na koniec poprzedniego półrocza, ale nie więcej niż średnia z ostatnich dwóch lat. Co oznacza, że im więcej zarobiliśmy dla pana Telaka, tym więcej mogliśmy zainwestować, ale gdybyśmy nie trafili i pan Telak by stracił, nie moglibyśmy uszczuplić jego rachunku poniżej - nazwijmy to - kwoty bezpieczeństwa.
- Często państwo tracili?
- Nigdy pan Telak nie zarobił rocznie mniej niż dwadzieścia procent zgromadzonych środków. Oczywiście po jego śmierci zaprzestaliśmy nowych inwestycji. Co dalej się stanie z pieniędzmi, zależy od wdowy po panu Telaku. Może zlikwidować rachunek, może wypłacić część pieniędzy, może nam powierzyć dalsze obracanie finansami na dotychczasowych bądź nowych zasadach.
- Ile obecnie jest na rachunku?
- Niecałe pięćset tysięcy złotych w gotówce i sześćset tysięcy w aktywach.
- Słucham?
- Razem około miliona i stu tysięcy. Oczywiście ta kwota codziennie się zmienia, w zależności od kursów akcji, walut i tak dalej. Niektóre inwestycje są długoterminowe, więc gdyby pani Telak chciała jak najszybciej wszystko spieniężyć i wycofać gotówkę, byłoby to zapewne około miliona.
- A polisa?
- Pół miliona.
- Wygląda na to, że wdówka nie będzie musiała pytać w aptece o polskie zamienniki.
- Pan Henryk Telak był naszym klientem, ale też moim wieloletnim przyjacielem. Podobnie jak jego żona. Prosiłbym, aby uważniej dobierał pan słowa.
- Czy ona wiedziała o polisie i rachunku inwestycyjnym?
- Nie.
- Jest pan pewien?
- Chyba, że dowiedziała się od Henryka.
- Czy już państwa odwiedziła?
- Widzieliśmy się na pogrzebie, ale nie rozmawialiśmy o pieniądzach. Obiecała tylko, że wpadnie w przyszłym tygodniu.
- To trochę dziwne, nie uważa pan?
- Nie. O ile mi wiadomo, Jadwidze nie brakuje pieniędzy na bieżące wydatki.
- Rozumiem. Długo pan znał Henryka Telaka?
- Poznaliśmy się jeszcze na studiach na politechnice, to był chyba koniec lat siedemdziesiątych, na pewno jeszcze przed stanem wojennym. Potem nasze drogi się na jakiś czas rozeszły. Ja dostałem trochę po znajomości pracę w jednej z central handlu zagranicznego, zainteresowałem się ekonomią, a on pozostał wierny poligrafii. Spotkaliśmy się przez przypadek już po osiemdziesiątym dziewiątym roku.
- Czyli że to pańska firma?
- Jestem jednym ze wspólników i wiceprezesem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.