Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Nawet wiem, co. Dramat dziecka, które musi spać z rodzicami.

Kuzniecow pokiwał głową, zastanawiając się zapewne, czy on też mógłby ubić interes na szczytujących reklamach, i wyjął notes z kieszeni kamizelki.

- Leszek jest pewny na dziewięćdziesiąt procent, że głos mówiący „tatusiu” należy do Kwiatkowskiej. Warszawski akcent, charakterystyczna intonacja, zbliżona trochę do francuskiej - być może dziewczyna kiedyś we Francji mieszkała - i lekko bezdźwięczne „r”. Na dziewięćdziesiąt procent tylko, dlatego, że materiał porównawczy był roboczy. Telakową wykluczył zdecydowanie, Jarczyk właściwie też, choć tutaj znalazł więcej cech wspólnych. Twierdzi, że obie - Kwiatkowska i Jarczyk - muszą być warszawiankami, co najmniej w drugim pokoleniu, i to ze Śródmieścia. Mają też podobną barwę głosu, dość wysoką.

Szacki podniósł brwi.

- Nie żartuj. Nie wmówisz mi, że można poznać po akcencie, czy ktoś jest z miasta, czy z Pragi.

- Też się dziwiłem. Na pewno nie wtedy, kiedy mieszkasz tu kilka lat, ale jeśli już twoi dziadkowie tu mieszkali - wtedy tak. Niezłe, co nie?

Szacki przytaknął automatycznie, zastanawiając się, czy jego córka mieszkająca od urodzenia na Pradze nabawiła się już proletariackiej wymowy prawej strony Wisły

Porozmawiali jeszcze chwilę o śledztwie, ale Kuzniecow nie miał wiele do powiedzenia. Dopiero dziś spotka się z doradcą finansowym Telaka, wysłał też człowieka, aby odnalazł znajomych Telaka z technikum i politechniki i wypytał o dawne miłości. Pokłócili się na koniec, kiedy Szacki poprosił policjanta o jak najszybsze odnalezienie akt dochodzenia z 1987 roku.

- Nie ma mowy - żachnął się Kuzniecow, jedząc drożdżówkę z budyniem. - Po prostu nie ma, kurwa, mowy.

- Oleg, proszę.

- Napisz pismo do komendanta. Zawsze byłeś upierdliwy, ale w tym śledztwie przechodzisz sam siebie. Spisz sobie na kartce wszystko, czego do tej pory ode mnie zażądałeś i sam zobaczysz. Nie ma mowy. Albo wystosuj podanie do archiwum KSR Za trzy tygodnie wszystko będzie gotowe. Ja się tym zajmować nie będę.

Szacki poprawił mankiety koszuli. Zdawał sobie sprawę, że Kuzniecow miał rację. Lecz intuicja podpowiadała mu, że trzeba to sprawdzić jak najszybciej.

- Ostatni raz, obiecuję - powiedział.

Kuzniecow tylko wzruszył ramionami.

- Masz szczęście, że akurat mój kumpel pracuje w archiwum - mruknął w końcu.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? - pomyślał Szacki.

2

Janina Chorko wyglądała - na szczęście - brzydko jak zwykle. Tym razem umiejętnie podkreśliła totalny brak urody za pomocą czarnych spodni zaprasowanych w kant i szarej dzianej bluzki ozdobionej monstrualnej wielkości broszką ze skóry. Mógł się rozluźnić i patrzeć jej w oczy w czasie rozmowy.

- Czasami odnoszę wrażenie, panie prokuratorze - cedziła beznamiętnie, patrząc na niego jak na odstający kawałek tapety - że pan z kolei odnosi wrażenie, że cieszy się u mnie jakimiś specjalnymi względami. Otóż jest to wrażenie mylne.

Szacki był szczęśliwy. Gdyby znowu postanowiła być zalotna i patrzyła na niego znacząco, musiałby zmienić pracę. Co za ulga.

- Środa - powiedział.

- Niby, dlaczego? - zapytała.

- Z kilku powodów... - zaczął, ale zawiesił głos, bo w gabinecie zabrzmiało pikanie sygnalizujące nadejście SMS-a. Zapomniał wyciszyć telefon.

- Proszę sprawdzić. Może to ktoś przyznał się do winy - wyszczerzyła się złośliwie.

Sprawdził. „Wiem, że to głupie, ale od wczoraj bardzo polubiłam swoje nowe buty. Zgadnij, dlaczego. Kawa? Mo”.

- Prywatne - powiedział, udając, że nie zauważa jej miny. - Po pierwsze, muszę mieć jeszcze dwa dni, żeby pogrzebać w sprawie Telaka, po drugie, muszę się przygotować do procesu Glińskiego, a po trzecie, mam tonę papierkowej roboty.

- Każdy ma, niech mnie pan nie rozśmiesza.

- Po czwarte, nie sądzę, żeby przy tej sprawie musiało pracować tyle osób - powiedział, starając się, aby zabrzmiało to możliwie najdelikatniej.

Chorko spojrzała za okno, wydęła górną wargę i pyknęła cicho.

- Udam, że tego nie słyszałam - oświadczyła, nie patrząc na niego - inaczej musiałabym uznać, że kwestionuje pan sposób, w jaki kieruję pracą prokuratury. Lub też, że podaje pan w wątpliwość kompetencje swoich kolegów. A przecież nie to miał pan na myśli?

Nie odpowiedział.

Uśmiechnęła się.

- Niech będzie środa. I ani godziny dłużej.

Barbara Jarczyk pojawiła się w jego pokoju puntuałnie o jedenastej. Zamrugał oczami, znowu coś go zaswędziało w głowie. Deja vu. Barbara Jarczyk wyglądała idealnie tak samo jak przed tygodniem. Z kolczykami włącznie. Pomyślał, że być może codziennie ubiera się inaczej, ale trzyma się tygodniowego cyklu.

Zadał kilka rutynowych pytań. Czy coś się wydarzyło, czy przypomniała sobie jakieś fakty, o których nie powiedziała wcześniej, czy miała kontakt z Kaimem, Kwiatkowską lub terapeutą Rudzkim. Na wszystkie pytania odpowiadała krótkim „nie”. Wspomniała jedynie, że w czwartek w błahej sprawie odwiedził ją ktoś z policji. Nie zrozumiała celu tej wizyty.

- Policja bierze pod uwagę wszystkie tropy, było to zapewne rutynowe sprawdzenie - skłamał, uznając, że nie musi wiedzieć o badaniach fonoskopijnych. - Niestety, musi się pani pogodzić, że do czasu zakończenia śledztwa takie wizyty mogą się zdarzać nawet dość często.

Skinęła głową. Bez entuzjazmu, ale ze zrozumieniem.

- Czy używa pani środków nasennych? - zapytał.

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się zapewne, dlaczego chce to wiedzieć.

- Czasami - odpowiedziała po chwili. - Teraz dość rzadko, ale kiedyś byłam praktycznie uzależniona, musiałam łykać pastylkę, co noc.

- Uzależniona?

- Nie w takim sensie jak od narkotyków. Miałam problemy, nie mogłam spać, lekarze dawali mi te proszki. W końcu ich branie stało się tak naturalne jak mycie zębów przed snem. Przestraszyłam się, kiedy to sobie uświadomiłam. Między innymi z tego powodu trafiłam na tę terapię.

- Ale ciągle zdarza się pani wziąć pastylkę?

- Nie częściej niż raz na kilka dni, raz na tydzień. Czasami nawet rzadziej.

- Jakiego leku pani obecnie używa?

- Trankiloxilu. To francuski lek.

- Mocny?

- Dość. Na receptę. Mimo wszystko zbyt długo brałam pigułki, teraz byle, co na mnie nie działa.

- Kiedy ostatnio brała pani trankiloxil?

Zaczerwieniła się.

- Wczoraj - odpowiedziała. - Ostatnio nie sypiam najlepiej.

- Wie pani, dlaczego pytam?

- Prawdę mówiąc, nie.

Zwlekał z następnym pytaniem. Czy to możliwe, żeby Telak ukradł jej pastylki? W takim przypadku powinna zauważyć ich brak.

- W pokoju pana Telaka w klasztorze na Łazienkowskiej znaleziono pustą buteleczkę po trankiloxilu. Patolog stwierdził, że pan Telak - zanim został zamordowany - zażył ich dużą ilość, a potem zwymiotował. Na buteleczce są odciski palców pana Telaka i pani. Czy potrafi pani to wyjaśnić?

Jarczyk dla odmiany zbladła. Patrzyła na niego przestraszonymi oczami. I nie odpowiadała.

- Słucham - ponaglił.

- Ja, ja, o mój Boże, ja dopiero teraz sobie przypomniałam - wyrzuciła z siebie. - Pan chyba nie myśli, że ja, o mój Boże...

Rozpłakała się.

- Ja tak bardzo pana przepraszam - mówiła, szukając chusteczek w torebce. Szacki chciałby jej podać swoje, ale jak na złość nie miał. W końcu znalazła, wytarła oczy i wysmarkała się.

- Ja tak bardzo pana przepraszam - powtórzyła cicho, cały czas nie patrząc na niego. - Ale jak to można wszystko zapamiętać, kiedy ta terapia i to morderstwo, i ten trup, i to w ogóle. Policja i prokuratura. Ja przez to cały czas czuję się oskarżona i nie mogę spać. I nawet do swojego terapeuty boję się zadzwonić, bo kto to może wiedzieć, czy on jakoś nie jest w to zamieszany. No i zapomniałam.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x