Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Tym razem przyszedł pierwszy. Usiadł w Szpilce na antresoli, przy stoliku pod ścianą. Lepsze miejsca były na małych tapczanikach przy oknach, przez które można było obserwować życie na placu Trzech Krzyży, ale bał się, że Monika usiądzie na tapczaniku obok niego i nie będzie wiedział, jak się zachować. I przypomniało mu się, że Weronika miała iść z Helą do parku Ujazdowskiego. Wolałby, żeby go tutaj nie zobaczyły. Monika przyszła chwilę później. Ubrana w malutkie kolczyki z bursztynami, obcisły czarny top na ramiączkach i długą spódnicę w kwiaty. I sandały na obcasie z rzemyczkiem fantazyjnie oplatającym łydki. Stanęła w drzwiach kawiarni, zdjęła ciemne okulary i mrużąc oczy, rozejrzała się po wnętrzu. Kiedy go dostrzegła na antresoli, uśmiechnęła się i pomachała wesoło ręką. Wydała mu się śliczna i świeża. Automatycznie odpowiedział uśmiechem, znacznie mniej wymuszonym niż ten ćwiczony przed wstecznym lusterkiem, i pomyślał, że od lat jedyną kobietą, która tak się cieszy na jego widok, jest jego córka. Nikt inny.
Wstał, kiedy podeszła do stolika. Przywitała się i cmoknęła go w policzek.
- A teraz proszę wyjaśnić wysokiemu sądowi - powiedziała, marszcząc brwi. - Dlaczego oskarżony wybrał najbardziej depresyjny stolik w najciemniejszym kącie tego poza tym rozświetlonego promieniami czerwcowego słońca lokalu, hm?
Roześmiał się.
- To był impuls, nie wiedziałem, co robię. Kiedy odzyskałem przytomność, już tam siedziałem. Przysięgam, że to nie moja wina. Policja mnie wrobiła.
Usiedli na kanapie przy oknie z pięknym widokiem na kościół Świętego Aleksandra. Chodnikiem przechodziło kilkunastu chłopaków w czarnych koszulkach z napisem „Zakaz pedałowania” i grafiką przedstawiającą przekreślonych dwóch ludzików uprawiających seks od tyłu. Zapewne chodziło o homoseksualistów. Nagle zaczęli skandować:
- Chłopak i dziewczyna, normalna rodzina!
Szacki pomyślał, że sami wyglądają na bandę pedziów - grupa mężczyzn w obcisłych koszulkach podniecających się nawzajem głupawymi hasłami - ale zachował spostrzeżenie dla siebie.
Skłamał, że jadł obfite śniadanie, bojąc się wysokiego rachunku. W końcu zamówił kanapkę z oscypkiem, a ona pierogi ze szpinakiem. Potem dwie kawy. Rozmawiali trochę o pracy i o tym, dlaczego jest taka beznadziejna, uraczył ją kilkoma zabawnymi historyjkami o kolegach z prokuratury. Potem zmusił się, aby powiedzieć komplement. Pochwalił jej buty i od razu skarcił się w myślach, że wychodzi na jakiegoś cholernego fetyszystę. To przez tego Ruska, który raczy mnie w kółko swoimi fantazjami - wytłumaczył sobie.
- Podobają ci się? - zapytała, podnosząc spódnicę i kręcąc stopą na wszystkie strony, aby mógł dokładnie obejrzeć sandały. Potwierdził i pomyślał, że ona ma bardzo zgrabne stopy i że cała scena jest szalenie sexy.
- Szkoda tylko, że nie można ich zrzucić jednym ruchem - westchnęła. - Te rzemyki musiał wymyślić jakiś mężczyzna.
- Mądry facet. Wiedział, co robi wrażenie.
- Dzięki. Cieszę się, że osiągnęłam zamierzony efekt.
Do kawiarni przyszedł Krzysztof Ibisz. Wbiegł na antresolę i rozejrzał się nerwowo. Szacki uznał, że to wstyd rozpoznać Ibisza - co innego Jerzego Pilcha czy Tadeusza Mazowieckiego - więc udawał, że go nie zauważa. Wypytywał Monikę o jej pracę. Nie był tak naprawdę zainteresowany opowieściami o redaktorze z Gorzowa, który wykorzystywał każdy pretekst, aby jej zajrzeć w dekolt, przez co musiała poprawiać artykuły po kilka razy i wysłuchiwać tyrad o osi tekstu. Stwierdził, że lubi jej słuchać. Patrzył, jak gestykuluje, poprawia włosy, oblizuje wargi, bawi się łyżeczką do kawy - miał wrażenie, że usta stanowią mało istotny element komunikacji - dziewczyna zdawała się mówić każdym swoim mięśniem. Przypomniał sobie, że jak mężczyzna patrzy na usta kobiety, oznacza to, iż chce ją pocałować, więc szybko przeniósł uwagę na oczy. Od razu pomyślał, że są jakieś zasady rządzące patrzeniem w oczy. Trzeba patrzeć tylko tak długo, aby okazać uwagę, ale nie zbyt natarczywie. Skąd mu przychodzą do głowy te bzdury?
Nagle przerwała.
- Powiem ci coś - wskazała na niego łyżeczką do latte i wygrzebała z wysokiej szklanki resztkę piany. - Tylko się nie śmiej. Albo nie, przecież ja cię w ogóle nie znam. Albo tak, w końcu to w pewien sposób dotyczy ciebie. Sama nie wiem.
- Chcesz, żebym cię przesłuchał?
Znowu mało nie spalił się ze wstydu, a ona znowu się roześmiała.
- Widzisz, chciałabym napisać książkę. Powieść.
- Zdarza się w najlepszej rodzinie.
- Ha, ha. Zdarza się każdemu absolwentowi i prawie absolwentowi polonistyki. Ale mniejsza. Chciałabym napisać książkę o prokuratorze.
- Kryminał?
- Właśnie nie, obyczajowa. Tylko bohaterem byłby prokurator. Kiedyś mi to przyszło do głowy, ale jak się ostatnio spotkaliśmy, to pomyślałam, że to naprawdę niezły pomysł. Co ty na to?
Nie miał pojęcia, co powiedzieć.
- I ten prokurator...
- Oj - machnęła ręką. - To długa historia.
Spojrzał dyskretnie na komórkę. Chryste! Siedział tutaj już półtorej godziny. Jeśli ich znajomość się rozwinie, będzie musiał, co trzy dni kogoś mordować, aby jakoś uzasadnić wobec Weroniki te nieobecności. Obiecał Monice, że z chęcią wysłucha fabuły i równie chętnie pozwoli się wykorzystać. Opowie o wszystkim, co będzie chciała wiedzieć. Ale nie dziś.
Kiedy kelnerka przyniosła rachunek, sięgnął po portfel, ale powstrzymała go.
- Daj spokój. To miłe, ale ty płaciłeś ostatnio, a ja jestem feministką, pracuję w prawie prywatnej firmie za prawie godziwe pieniądze, no i muszę cię trochę skorumpować, żebyś był chętny do współpracy.
Chciał zapytać, jaki rodzaj współpracy konkretnie ma na myśli, ale zrezygnował.
Najwidoczniej nie był mistrzem śmiałego flirtu.
- To krępujące - powiedział.
Położyła pieniądze na stole.
- To krępujące, że ty jesteś wykształconym człowiekiem, który Bóg wie, jakim kosztem ugania się za bandytami, a ja mam rozgrzebane studia, piszę kiepskie teksty i zarabiam więcej od ciebie. Nie bądź taki macho, przecież to nie ma znaczenia.
- Ma ogromne.
- Niby, jakie?
- Gdybym wiedział, że zapłacisz, zamówiłbym jeszcze zupę i deser.
Zeznała, że mieszka na Żoliborzu, ale nie chciała, aby ją odwiózł. Miała zamiar jeszcze pokręcić się po empiku, poszukać czegoś ciekawego. Bardzo dużo mówiła, a jemu bardzo to odpowiadało. Kiedyś czytał, że wszystko, co najbardziej nam się podoba na początku znajomości, potem najbardziej nas irytuje. Szczera prawda. Kiedyś uwielbiał patrzeć, jak Weronika, co wieczór przekręca odrobinę wszystkie doniczki - żeby były równo doświetlone - teraz szlag go trafiał, gdy codziennie słyszał zgrzyt donicy przekręcanej na terakocie w kuchni.
Ledwo zniknęła za rogiem Nowego Światu, kiedy zadzwoniła komórka. Kotek.
- Gdzie jesteś?
- W samochodzie - skłamał. - Jadę z Wólki na Koszykową, muszę coś sprawdzić w bibliotece.
- To ile trwał ten pogrzeb? Trzy godziny?
- Później się zaczął, dłużej trwał, chciałem wszystko zobaczyć dokładnie, wiesz, jak to jest.
- Oczywiście, że wiem. Zdarza mi się to trzy razy w tygodniu. Nic, tylko pogrzeby i pogrzeby. Zabierzesz nas z Ujazdowskiego za dwie godziny?
- Nie wiem, czy się wyrobię.
- Spróbuj. Twoja córka wspominała, że chciałaby przypomnieć sobie, jak wygląda jej ojciec.
- Okej - powiedział, zastanawiając się, czemu dopiero teraz wpadł na to, aby pojechać do czytelni.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.