Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zakupy zabrały mu dwie godziny, był ledwo żywy ze zmęczenia. Miał wrażenie, że gdyby nie wózek, to by się przewrócił. Wstyd mu było, że wygląda jak wszyscy ci zombi pchający z wysiłkiem swoje sery, mydła, mięsa, zapachy do kibla i książki Dana Browna. Tak bardzo chciałby się od nich różnić, poczuć kimś wyjątkowym, zatracić, zapomnieć, odmienić, zakochać.
Na początek postanowił kupić sobie lody w smakach, których nigdy nie jadł: mango i snickers (jak kulka lodów może kosztować dwa i pół złotego, przecież to prawie dolar!). Oba były obrzydliwe, żałował, że nie wziął swoich ulubionych cytrynowych i truskawkowych.
Zamienił się z Helą, która na szczęście wzięła truskawkowe, i pomyślał, że fajnie jest mieć dzieci.
2
Patrzył na Teodora Szackiego, który stał z boku i uważnie obserwował żałobników. Przystojny mężczyzna, ale on wyglądał lepiej w jego wieku. Ponieważ miał pieniądze. Pieniądze dają luz i pewność siebie. Siłę, która nigdy nie będzie wynikać z urody lub pięknego charakteru.
Podobnie jak prokurator nie przyszedł do kaplicy - a raczej „domu przedpogrzebowego” cmentarza na Wólce, aby żegnać Henryka Telaka. Chciał przyjrzeć się żałobnikom, a przede wszystkim Szackiemu. Postąpił kilka kroków wzdłuż ohydnej betonowej ściany, aby go lepiej widzieć. Czy to był przeciwnik, którego należało się obawiać, czy też kolejny urzędnik, zbyt słaby, aby załapać się na radcostwo lub adwokaturę?
Nie wyglądał na słabego. Był wyprężony jak struna, zadziwiająco dobrze ubrany jak na utrzymanka budżetówki. Czarny klasyczny garnitur musiał być szyty na miarę. Albo jego właściciel idealnie wstrzelił się w asortyment. Szczerze w to wątpił, gdyż na ubraniu prokuratora na pewno były metki Wólczanki i Intermody, nie Bossa i Zegny. A jeszcze się taki nie urodził, który by wpasował się w fason polskich firm, wystarczyło obejrzeć drugoligowych polityków w telewizji. Na dodatek Szacki był dość wysoki, oceniał go na metr osiemdziesiąt pięć, i bardzo szczupły. Takim trudno było znaleźć nawet dżinsy w odpowiednim rozmiarze, a co dopiero dobrać garnitur z asortymentu przeznaczonego przede wszystkim dla małych tłuścioszków. On sam szył sobie garnitury na miarę w Berlinie, miał tam krawca, którego poznał jeszcze w latach osiemdziesiątych.
Do garnituru biała koszula w bardzo delikatne szare prążki i gładki grafitowy krawat. Pomyślał zgryźliwie, że chyba nie żona mu go wybierała, nie podejrzewał prawniczki z Urzędu Miasta o nadmiar gustu, zwłaszcza, że widział na zdjęciach, jak się nosiła. Przyjemna kobieta, ale ktoś jej powinien odradzić zwężające się ku dołowi spodnie przy takiej figurze.
- Był dobrym mężem, kochającym ojcem, prawym obywatelem - deklamował beznamiętnie młody ksiądz. Te słowa sprawiły, że mało nie parsknął śmiechem, musiał odkaszlnąć, aby ukryć gafę. Kilka głów zwróciło się w jego stronę, w tym Szackiego.
Spojrzał mu w oczy i wytrzymał spojrzenie.
Prokurator miał młodą twarz, choć nie można było nazwać jego urody chłopięcą. Raczej delikatnie męską. Łagodność rysów burzyły lekko zmarszczone brwi i nieprzyjemnie chłodne szare oczy. To nie była twarz człowieka, który się często uśmiecha. W lipcu kończył trzydzieści sześć lat, ale wiele osób dałoby mu mniej, gdyby nie gęste, kompletnie siwe włosy. Kontrastowały z czarnymi brwiami, nadając mu surowy i lekko niepokojący wygląd. Był idealnie monochromatyczny. Tylko czerń, szarość i biel, żaden inny kolor nie psuł kompozycji. W końcu, nie mrugając, prokurator odwrócił wolno wzrok, a on pomyślał, że ten urzędnik nie lubi kompromisów.
Pracownicy zakładu pogrzebowego, wyglądający mimo garniturów i rękawiczek na groźnych recydywistów, podnieśli energicznie trumnę i wynieśli z domu przedpogrzebowego. Mało, kto lubił to miejsce. Bezososobowe, lodowate, brzydkie charakterystyczną brzydotą współczesnej architektury. Jemu się podobało, ponieważ nie czuć tu było smrodu żadnej religii. Tylko komunalna śmierć, żadnych obietnic bez pokrycia. Odpowiadało mu to. Kiedyś myślał, że tak jak inni nawróci się na stare lata. Mylił się. We wszystko był w stanie uwierzyć, życie codziennie go zaskakiwało. Ale w Boga - nigdy.
Żałobnicy - nie więcej niż czterdzieści osób - odwrócili się w kierunku przejścia pośrodku pomieszczenia, czekając, aż wyjdzie rodzina. Za trumną ruszyli Jadwiga Telak z synem, poważni, ale niesprawiający wrażenia złamanych rozpaczą. Potem jacyś krewni, których nie rozpoznawał.
Dalsi, Henryk Telak był jedynakiem. Paru przyjaciół, wśród nich pracownicy Polgrafeksu oraz Igor, który spojrzał na niego i delikatnie skinął głową.
Kondukt zamykały osoby, które były dla niego najbardziej interesujące. Świadkowie śmierci Telaka, i nie tylko świadkowie, ponieważ był pewien, że jedno z nich było mordercą. Terapeuta Cezary Rudzki szedł obok Barbary Jarczyk, za nimi podążali Anna Kwiatkowska i Euzebiusz Kaim. Z drugiej strony przejścia całą czwórkę uważnie obserwował Teodor Szacki. Kiedy go minęli, prokurator dołączył do konduktu. Stanął obok niego i ramię w ramię wyszli z domu przedpogrzebowego. Uśmiechnął się. Kto by pomyślał, że spotkamy się wszyscy przy trumnie Henryka Telaka. Los jednak potrafi być dowcipny. Ciekawe, czy prokurator Teodor Szacki dowie się o żałobnikach tego samego, co on. Sądził, że nie. Miał nadzieję, że nie.
3
Zmarnowany czas. Czego się spodziewał po tym pogrzebie? Że jedno z nich przyjdzie w czerwonej koszulce z napisem „TO JA!”? Szacki wiedział, że to niezbyt grzecznie, ale po wyjściu z kaplicy pożegnał się szybko z wdową, obrzucił zimnym spojrzeniem czwórkę podejrzanych i uciekł na parking. Idąc betonową ścieżką, ciągle czuł na sobie spojrzenie starszego mężczyzny, który nie spuszczał go z oka przez całą ceremonię. Pewnie jakiś krewny, zastanawiający się, kim jestem, pomyślał.
Wsiadł do samochodu, włożył kluczyk do stacyjki, ale nie zapalił silnika. Znowu miał wrażenie, że coś mu umknęło. Przez ułamek chwili tam, w kaplicy, wydawało mu się, że widzi coś ważnego. Czuł coś bardzo nieokreślonego, delikatne łaskotanie w tyle głowy. W którym momencie mu się to zdarzyło? Pod koniec, zaraz po wyniesieniu trumny. Stał i był zaabsorbowany obserwującym go mężczyzną, który sprawiał wrażenie, jakby walczył ze sobą, aby się nie uśmiechnąć. Musiał mieć koło siedemdziesiątki, ale Szacki chciałby w jego wieku tak wyglądać - jak przystojniejszy brat Roberta Redforda - i móc pozwolić sobie na takie garnitury. Patrzył ukosem na mężczyznę, ludzie wychodzili z ławek i szli wolno środkiem - nazwijmy to - nawy. I wtedy coś zobaczył. Coś ważnego.
Zamknął oczy i oparł czoło o kierownicę, próbując wyobrazić sobie ten moment. Zimna sala, nierozpoznawalna dla niego muzyka poważna, ludzie idący noga za nogą. Rudzki obok Jarczyk, za nimi Kwiatkowska i Kaim. I to dziwne uczucie, jak deja vu, nagłe wyładowanie w neuronach. Dlaczego?
Nic. Nie miał pojęcia.
Wyjechał z parkingu przypominającego wielkością ten przed supermarketem, skręcił w Wóycickiego, a zaraz potem zatrzymał się obok Lasku Młocińskiego. Zamienił pogrzebowy garnitur na dżinsy i lnianą koszulę, nalał wody mineralnej na dłoń i potargał sobie trochę włosy. Spróbował uśmiechnąć się szelmowsko do bocznego lusterka. Tragedia. Jak Niemiec udający, że go śmieszy polski humor. Po chwili zastanowienia wrzucił do bagażnika fotelik Helci z tylnego siedzenia, zgarnął kilogram okruszków, słomkę od soczku w kartoniku i papierek po batoniku Milky Way. Wszystko z myślą o tym, że być może będzie ją potem musiał odwieźć do domu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.