Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Boniczka podobny był do policjanta jedynie w tym, że obaj wyglądali, jakby o egzaminie maturalnym tylko słyszeli (Nawrocki wbrew pozorom, miał dwa fakultety - z prawa i psychologii). Bardzo szczupły, wręcz chudy, specyficzną chudością człowieka, który pracuje fizycznie i smak używek poznał jeszcze w podstawówce. Rzeczywiście było w nim coś z dozorcy, Szackiemu zdawało się, że czuje od niego zapach potu, środków czyszczących, piwnicy i zbutwiałych liści. Miał bardzo gęste, bardzo czarne wąsy i bardzo czarne włosy z wyraźną łysiną na czubku głowy. Splecione dłonie trzymał na kolanach. Patrzył podejrzliwie to na prokuratora, to na policjanta, który w milczeniu przeglądał akta.

- O co właściwie chodzi? - wychrypiał w końcu Boniczka i odchrząknął. - Dlaczego chcecie ze mną panowie mówić?

- Wyszły na jaw nowe okoliczności zabójstwa pana córki - odparł Nawrocki. Odsunął na bok akta, włączył magnetofon, oparł łokcie na stole i złożył dłonie jak do modlitwy.

- Tak?

Nawrocki nie odpowiadał, patrzył tylko z wyrzutem na Boniczkę.

- Złapaliście ich?

Nawrocki westchnął i cmoknął.

- Czy zdawał pan sobie sprawę, że pańska córka tuż przed zabójstwem została zgwałcona?

Na to pytanie czekał Szacki. Obserwował teraz uważnie Boniczkę spod lekko przymkniętych powiek, starając się rozpoznać emocje na jego twarzy. Mężczyzna lekko podniósł brwi, to wszystko.

- Jak to? Nie rozumiem? I mówicie mi o tym dopiero teraz?

- Sami dowiedzieliśmy się dopiero teraz - odparł policjant i kichnął potężnie, następne kilka chwil zajęło mu czyszczenie nosa. - Przepraszam, mam alergię na kurz. Zupełnie przypadkowo, w czasie śledztwa do innej sprawy, wpadliśmy na trop gwałcicieli.

- I co? Przyznali się, że zabili Sylwię?.

- Nie.

Boniczka patrzył przez chwilę to na policjanta, to na prokuratora.

- Ale chyba im nie wierzycie?

- Wierzymy, nie wierzymy, to nasza sprawa. Najpierw chcieliśmy porozmawiać z panem. Opowiedzieli nam dokładnie, co wydarzyło się tamtego wieczoru.

I Nawrocki zaczął opowiadać. Dwa razy Boniczka bezskutecznie prosił policjanta, aby przestał. Za drugim razem Szacki o mało, co się nie przyłączył do prośby podejrzanego. Komisarz nie oszczędził im żadnego szczegółu. Poczynając od pierwszych chwil, kiedy do przechodzącej Hożą dziewczyny ktoś krzyknął: „Sylwia, zaczekaj, to ja!”, przez szamotaninę na klatce kamienicy, kiedy nie chciała wejść „na chwilę”, przez przekonywanie, że „będzie super”, i rechotanie, że „wszyscy wiedzą, że u każdej dupy «nie» to «tak», a «tak» to «bardzo prosz껄, aż po sceny w mieszkaniu na drugim piętrze.

Prokurator zdawał sobie sprawę, że Nawrocki nie dowiedział się tego od gwałcicieli - o ile to w ogóle byli oni - którzy wszystkiemu zaprzeczyli. Jeśli blefował, to była to ślepa uliczka. Sylwia Boniczka mogła opowiedzieć ojcu dokładnie przebieg tego wieczoru i wtedy ich podejrzany szybko się zorientuje, że tak naprawdę nic nie wiedzą. Jeśli nie blefował, to prawdopodobnie cytował historię opowiedzianą mu przez jasnowidza. Szacki zaklął w myślach. Jasnowidzowie i pokręcone terapie - jego praca coraz bardziej przypominała marny serial o prokuratorze tropiącym zjawiska paranormalne. Nawrocki mógł go uprzedzić.

- Kiedy wyszła, a właściwie, kiedy już wyrzucili ją z mieszkania, grożąc na odchodnym, co się stanie, jeśli opowie komukolwiek o ich - jak się wyrazili - „mokrej bibce”, na początku nie wiedziała, gdzie jest. Wiedziała tylko, że jest jej bardzo zimno. Ruszyła przed siebie, bezwiednie idąc w kierunku domu. Ale kiedy przechodziła koło szkoły, przypomniała sobie o panu. Postała chwilę na dole schodów, potem podeszła do drzwi i zadzwoniła. Zapłakana kilkunastoletnia dziewczyna, w zielonej bluzce, dżinsowej spódnicy z błyszczącymi aplikacjami, ze złamanym obcasem pierwszych w życiu szpilek.

Nawrocki zawiesił głos. Boniczka kiwał się w przód i w tył. Szacki mnożył w myślach trzycyfrowe liczby, aby zabić pojawiające się w jego wyobraźni sceny gwałtu. Zbrodni, która - jego zdaniem - powinna być karana na równi z zabójstwem. Gwałt był zabójstwem, nawet, jeśli zwłoki chodziły potem przez wiele lat po ulicach.

- Nie miała złamanego obcasa - wyszeptał nagle Boniczka, nie przerywając rytmicznego kiwania.

- Słucham?

- Nie miała złamanego obcasa, przyszła boso.

- Skąd pan to może wiedzieć, skoro nie dotarła do pana?

- Dotarła, dotarła - wymruczał Boniczka. - Wie pan, że buty wyrzuciła sama po drodze? Śmieszne, ale strasznie ich żałowała. Co chwila powtarzała, że to były takie wspaniałe buty, tak jej się podobały. Jak złamał jej się obcas, kiedy szła Hożą, to uznała, że lepiej je wyrzucić, ale zaraz potem zaczęła żałować. Pytała, czy mogę iść i przynieść jej te buty, bo ona się boi. W końcu o niczym innym nie mówiła, tylko o tych butach. Buty, buty, przynieś mi, tato, buty, na pewno jeszcze tam są.

Szacki starał się tego nie słuchać. Myślał cały czas o tym, że być może powinien wziąć rodzinę, a przynajmniej córkę, i wyjechać jak najdalej z tego miasta. Jak on nienawidził tego miejsca.

- Przyniósł pan? - zapytał Nawrocki.

Olgierd Boniczka przytaknął. Zwykłe czarne pantofle z paseczkiem wokół kostki. Gdyby niezłamany obcas, wyglądałyby jak prosto z pudełka. Pierwszy raz miała je na sobie na ulicy, wcześniej tylko w domu ćwiczyła chodzenie.

- I co się wydarzyło potem?

- Jak wróciłem, to próbowała się powiesić na kablu od kuchenki elektrycznej. Nie protestowała, kiedy jej go zabrałem. Ucieszyła się, że przyniosłem buty. Założyła je i znowu zaczęła opowiadać, jak się bała, że się przewróci, i przez to uciekł jej tramwaj, bo nie mogła podbiec, a w tamtą stronę to szły z koleżanką pod rękę. I tak bez przerwy. O niczym innym. A potem poprosiła, żebym ją zabił.

Boniczka umilkł. Szacki z Nawrockim wstrzymali oddech. Szmer silniczka magnetofonu stał się nagle doskonale słyszalny.

- Zastanawiające, jak bardzo dzieci potrafią być niepodobne do swoich rodziców - powiedział Boniczka, a Szacki mimowolnie drgnął. Miał wrażenie, że ktoś mu to ostatnio mówił. Kto? Nie pamiętał.

- Wszyscy zawsze mówili, jaka Sylwia jest do mnie podobna. Te same brwi, te same oczy, te same włosy. Wykapany tata. A ona nie była moją córką. W jej żyłach nie płynęła ani kropla mojej krwi.

- Jak to? - zapytał Nawrocki.

- Iza, moja żona, została zgwałcona miesiąc po ślubie. Wracała wieczorem ze stacji do domu moich rodziców, w którym wtedy mieszkaliśmy. Sylwia była córką gwałciciela. Jak Iza wróciła do domu, cały czas opowiadała tylko o bzie. To był koniec maja, faktycznie wszędzie pachniało bzem, a przy stacji było go najwięcej. Aż mdliło, gdy człowiek przechodził. I ona tak cały czas o tym bzie. A potem przestała. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Ani o gwałcie, ani o bzie, udawaliśmy, że Sylwia jest naszą córką. To małe miasteczko, do głowy nam nawet nie przyszło, żeby pójść z tym na policję. Tylko, że Iza nigdy już nie stała się na powrót kobietą, z którą się ożeniłem. Była pusta. Chodziła do pracy, opiekowała się dzieckiem, gotowała, sprzątała, w sobotę piekła ciasto, Przestała chodzić do kościoła, z trudem ją namówiłem, żebyśmy ochrzcili Sylwię. Nie przyszła na jej pierwszą komunię, ponieważ cały kościół był ozdobiony bzem. Zobaczyła to z daleka i wróciła do domu. Sylwia płakała. Ale wtedy też nie rozmawialiśmy.

Boniczka znowu zamilkł. Na długo. Nic nie wskazywało na to, aby miał wrócić do wątku, który najbardziej ich interesował.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x