Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

4

Lubił to miejsce. W czasie studiów zawsze wolał przychodzić tutaj, niż szukać miejsca w wiecznie zatłoczonym BUW-ie. Fantastyczna była główna sala czytelni, przypominająca salę balową klasycystycznego pałacu. Wysoka na dwa piętra, zdobiona pilastrami i stiukami, światło wpadało ze strony Koszykowej przez dwa rzędy okien. Było tu coś z atmosfery świątyni. Tylko zamiast chłodu kamiennych murów i zapachu kadzidła czuło się aromat dębowej posadzki i orzechowy zapach starego papieru. Wypełniające salę stoliki przypominały mu kościelne ławki, a stojące przy nich krzesełka były jak kościelne ławki niewygodne. Jednak o niepowtarzalnej atmosferze tego miejsca stanowiły mosiężne lampki o abażurach z zielonego szkła, oświetlające każdy stolik. W listopadowy wieczór czytelnia głównej miejskiej biblioteki była bez wątpienia najbardziej magicznym miejscem w stolicy.

Cieszył się na ten nastrój, kiedy parkował na dole, ale okazało się, że czytelnia czasopism znajduje się w bezosobowym pomieszczeniu na czwartym piętrze, królestwie laminowanych stolików, jarzeniówek i tapicerowanych brązową tkaniną krzeseł.

Znalazł w komputerze sygnatury „Życia Warszawy” i „Ekspressu Wieczornego”, wypełnił rewersy na wrześniowe zszywki z lat 1978 i 1987 - i czekał. Patrzył przez chwilę na bibliotekarkę wypełniającą jakieś papiery. Miała wygląd archetypiczny. Długie czarne włosy z przedziałkiem pośrodku, niemodne duże okulary, zielony golf z długim rękawem i karykaturalnie duże piersi przy szczupłej figurze. Musiała wyczuć jego wzrok, bo przerwała pracę i spojrzała na niego. Odwrócił się.

Nie mógł przestać myśleć o spotkaniu w Szpilce. Przypominał sobie każde słowo, zastanawiając się, co ona miała na myśli i jak rozumiała to, co mówił. Czy nie powiedział czegoś, co mogła zrozumieć opacznie? Czy nie za bardzo wyśmiewał się ze swoich kolegów z pracy? Mogła pomyśleć, że jest mizantropem i bufonem jednocześnie. I czy ona w ogóle jest ładna? Słodka, to fakt, nawet bardzo słodka, ale ładna? Ramiona trochę za szerokie, piersi za drobne, tyłek za nisko, na dodatek nogi chyba jej się ciut rozjeżdżają.

Od myślenia o jej ciele, nawet, jeśli wyszukiwał w nim niedoskonałości, nabrał ogromnej ochoty na seks. Cały czas widział scenę, jak lekko skrzywiona, ze spódnicą podwiniętą do połowy ud, prezentuje nowe buty. Wyobraził sobie, jak podwija spódnicę jeszcze wyżej. Aż go skręcało. Zamknął oczy i wyobraził sobie to jeszcze dokładniej. Nie w kawiarni, tylko u niej na kanapie.

Nie mogę, myślał, nie mogę tego zrobić. Mam trzydzieści pięć lat, prawie trzydzieści sześć. Nie mogę pójść do toalety w głównej czytelni miasta, żeby tam się onanizować, myśląc o jakiejś podfruwajce z krzywymi nogami.

Ale poszedł.

Kiedy wrócił, gazety już na niego czekały.

Zaczął od „Życia Warszawy” z 1978 roku, chociaż nie sądził, żeby sprawa sięgała aż tak daleko. Henryk Telak miał wówczas dziewiętnaście lat, jego rodzice już nie żyli, siedemnasty września wypadał w niedzielę. Przerzucał kolumny. Mija najchłodniejsze lato dziesięciolecia, sprawny przebieg końcowej fazy żniw, wystawa lotnicza na placu Zwycięstwa z okazji trzydziestopięciolecia Ludowego

Wojska Polskiego. Nudy. Zmarł pisarz Zenon Kosidowski i wybitny okulista Witold Starkiewicz, w Tatrach jeden turysta zszedł na atak serca, a taternik odpadł od Mnicha. Czy to możliwe, aby chodziło o kogoś z nich? Nie. Co ciekawe, „Życie Warszawy” publikuje cykl tekstów przed sześćdziesiątą rocznicą odzyskania niepodległości. Dziwne, był pewien, że w PRL świętowano 22 lipca jako Dzień Niepodległości. Co nie było takie głupie, świętowanie czegokolwiek w połowie listopada nie ma sensu. Zawsze jest zimno, leje i nikomu się nawet parady oglądać nie chce. Uważnie czytał wszystkie drobne doniesienia, zwłaszcza ze stolicy, poszukując informacji o wypadku drogowym lub zabójstwie. Zamiast tego znalazł rozważania o tym, że „komputery zrobiły zawrotną karierę. Ich ekspansja budzi nawet czasami niepokój”. Odruchowo sprawdził, co leciało w telewizji wieczorem siedemnastego września. Pierwszy odcinek Lalki z Kamasem i Braunek, a na dwójce Żołnierska miłość - film produkcji jugosłowiańskiej.

Na Ochocie samochód potrącił dwie osoby, jedna zmarła. Pieczołowicie wynotowywał nazwiska wszystkich denatów. W tym profesora Sylwestra Kaliskiego, ministra nauki, szkolnictwa wyższego i techniki, członka PZPR, posła na sejm PRL.

Sport. W konkursie skoków narciarskich na igielicie szóste miejsce zajął Tadeusz Tajner. Czyżby krewny Apoloniusza? Podopieczni Jacka Gmocha szykują się do następnego meczu w eliminacjach piłkarskich mistrzostw Europy. Z Islandią już wygrali, teraz zmierzą się ze Szwajcarią, w kolejce czekają Holandia i NRD. Redaktor tekstu nie mógł wiedzieć tego, co wiedział w 2005 roku Szacki - że Polska nie zagra ani w tych mistrzostwach Europy, ani w żadnych następnych.

Szukał dalej, przepisując treść nekrologów dotyczących wszystkich osób, które zmarły siedemnastego września. Większość z nich w sile wieku albo po prostu „odeszła”, albo „po ciężkiej chorobie”. Pomyślał, że to pocieszające, iż tak niewiele osób ginie w wypadkach. Wygląda na to, że statystycznie także on ma szansę dociągnąć spokojnie do siedemdziesiątki. W wydaniu z dwudziestego września w końcu znalazł coś interesującego: „Dnia 17 września zmarli tragicznie Marian Kruk, lat 52, oraz Zdzisław Kruk, lat 26”. Dwa identycznych rozmiarów i identycznej treści nekrologi różniły się tylko podpisami. W pierwszym „najukochańszego męża i syna” żegnali „żona, matka i rodzina”, a w drugim „najukochańszego męża i teścia” „żona, synowa i rodzina”. Czyli razem zginęli ojciec i syn. Jeden wypadek, dwie śmierci, wielka rodzinna tragedia. Trzęsienie ziemi w systemie. Zakreślił na czerwono ich nazwiska w notatniku. Trzeba będzie sprawdzić okoliczności tego zdarzenia.

Z nadzieją sięgnął po „Express Wieczorny”, spodziewając się mięsistych kryminałków i krwawych opisów tragicznych wypadków, ale się rozczarował. Z ekspresiaka wiało potworną nudą, nie rozumiał, dlaczego legenda tej gazety przetrwała tyle lat. Chyba, że miał pecha i trafił na nieudane numery. Jedyna informacja, która przykuła jego uwagę, to ta, że Wajda rozpoczął ekranizację Panien z Wilka, a w głównej roli obsadził Daniela Olbrychskiego. Kiedyś to się robiło filmy, pomyślał.

W „Życiu Warszawy” z siedemnastego września 1987 roku, tym razem był to czwartek, nie zająknięto się na temat rocznicy inwazji radzieckiej na Polskę. Podobnie jak dziewięć lat wcześniej i jak co roku. Był za to obszerny tekst o rocznicy zbombardowania Zamku Królewskiego przez hitlerowców. I o Wojciechu Jaruzelskim, który rozmawiał z Honeckerem w czasie roboczej wizyty w NRD. Długo to już nie potrwa, skurwiele, pomyślał mściwie Szacki. Półtora roku i wszyscy pójdziecie w odstawkę.

W telewizji angielski serial kryminalny Zasłoń jej twarz, MŚ w gimnastyce artystycznej, program „Wódko, pozwól żyć” i Międzynarodowy Kongres Towarzystw Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wyglądało na to, że siedemnastego września 1987 wystarczyło kilka godzin obcowania z telewizją, żeby z nudów podciąć sobie żyły. Część Śródmieścia bez gazu. Awaria sieci cieplnej. Szacki przelatywał beznamiętnie oczami po nagłówkach. Jesienią spotkanie na szczycie Gorbaczow - Reagan. Mimo wyjątkowo trudnych żniw zbiory zbóż sięgną dwudziestu pięciu milionów ton. Morderca nie przyznaje się do winy. Zatrzymał się. To było warszawskie morderstwo. Z siedemnastego września.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x