Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Czas na zmiany - powiedział głośno, przeszył zszywaczem wizytówkę Grzelki i wykręcił numer. Rozpoznała go od razu, umówili się na siedemnastą w Cavie na rogu Nowego Światu i Foksal. Szacki ciągle słyszał jej niski głos, mówiący, jak mile jest zaskoczona, gdy sięgał po akta rozboju. Nawet, kiedy zobaczył przyklejoną na pierwszej stronie karteczkę z notatką: „Zestawienie wydatków - pamiętaj!”, nie przestał się uśmiechać.

5

W teorii wszystko wygląda lepiej. Ot, umówić się z dziewczyną na kawę. Faceci tak robią, czyż nie? Tymczasem Szacki czuł się jak człowiek, którego nagle w czasie podróży po bezkresie Kazachstanu potwornie rozbolał ząb i który wie, że jedynym ratunkiem jest wizyta u lokalnego dentysty. Lekko drżał, choć nie było aż tak chłodno, w lewym uchu mu szumiało, dłonie miał zimne i wilgotne. Czuł się jak pajac w swoim garniturze i płaszczu, kiedy wszyscy wokół mieli, co najwyżej wiatrówki narzucone na tiszerty.

Coś się musiało stać na mieście, bo w Alejach stał niekończący się sznur tramwajów, a samochody jadące w stronę Pragi tkwiły w korku gigancie. Pomyślał, że Grzelka pewnie się spóźni, bo zatkała się dokładnie ta trasa, którą musiałaby przejechać, aby dotrzeć na Nowy Świat z redakcji „Rzepy”. Nawet lepiej, zawsze w bardziej komfortowej sytuacji jest czekający. Minął starą siedzibę PAP-u, zaczekał na zmianę świateł i przeszedł przez Aleje. Wziął ulotki od kilkorga studentów. Nie potrzebował ich, ale Weronika nauczyła go brać, bo w ten sposób pomaga ludziom, których praca nie należała ani do łatwych, ani popłatnych. Na empiku wisiał plakat zapowiadający premierę nowego, trzeciego już Splinter Cella. Jedna z jego ulubionych gier, chętnie wcieli się po raz kolejny w rolę zgorzkniałego twardziela Sama Fishera.

Minął legendarną Amatorską, przebiegł Nowy Świat w niedozwolonym miejscu i doszedł do Foksal. Pani redaktor Monika Grzelka już czekała w kawiarnianym ogródku. Od razu go zauważyła i zamachała ręką.

- Widzę, że chodzi pan posuwistym krokiem kawalerzysty - powiedziała, gdy podszedł do stolika.

- Ale bez płaszcza z podbiciem koloru krwawnika - podał jej rękę na powitanie.

- Okrutny piąty prokurator Śródmieścia?

- Proszę się nie bać. Myślę, że lud Warszawy będzie wolał uwolnić piękną kobietę niż Barabasza. - Nie mógł uwierzyć, że palnął taką bzdurę.

Roześmiała się szczerze, a Szacki uśmiechnął się półgębkiem, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. A gdyby wybrała jakąś inną powieść? Taką, której nie znał? Zbłaźniłby się jak nic. Usiadł, starając się robić wrażenie pewnego siebie i lekko zblazowanego. Płaszcz przewiesił przez oparcie sąsiedniego krzesła. Patrzył na dziennikarkę i zastanawiał się, czy jego wczorajszy osąd nie był zbyt surowy. Miała w sobie świeżość i energię, która dodawała jej uroku. W koszulowej bluzce, z czarnym kamieniem ozdabiającym dekolt wyglądała uroczo. Miał ochotę ją skomplementować.

- Ładny krawat - powiedziała Grzelka.

- Dziękuję - odparł i pomyślał, że zrewanżuje się, mówiąc, jak ślicznie wygląda w tej bluzce, ale się nie odezwał. Miał wrażenie, że to by zabrzmiało jak „hej, mała, chciałbym cię zerżnąć na stojaka”.

Zamówiła latte i tort kajmakowy, on poprosił o małą czarną, zastanawiał się chwilę nad wyborem ciasta. Chętnie zjadłby tort beżowy, ale bał się, że zrobi z siebie idiotę, kiedy będzie próbował ukroić kawałek, a beza będzie pryskała na wszystkie strony, i w końcu więcej uwagi poświęci jedzeniu niż konwersacji. Wziął sernik. Ale jesteś oryginalny, Teodorze - ochrzanił się w myślach. Jeszcze poproś o kawę zalewajkę i paczkę sobieskich, a będzie z ciebie prokurator Rzeczypospolitej pełną gębą.

Nie pytała, czemu do niej zadzwonił, ale i tak wytłumaczył, że wstyd mu było za jego wczorajsze zachowanie. Pochwalił jej tekst, na co skrzywiła się tylko, musiała zdawać sobie sprawę, że to nie było mistrzostwo świata.

- Za mało wiedziałam - powiedziała i wzruszyła ramionami.

Potem opowiedziała mu trochę o pracy. Że martwi się, czy sobie poradzi, że czuje tremę wobec przedstawicieli policji, prokuratury, sądów.

- Niektórzy z nich potrafią być opryskliwi – westchnęła w przypływie szczerości i zaczerwieniła się.

Wtedy zadzwoniła jego komórka. Zerknął na wyświetlacz. „Kotek” - czyli Weronika. Boże, czy to możliwe, żeby kobiety miały aż takiego nosa? Przecież dzwonił do niej, że będzie później. Dzwonił? Sam już nie był pewien. Nie odebrał, wyłączył komórkę. Trudno, najwyżej potem coś ściemni.

Grzelka zapytała, czy jest coś nowego w sprawie zabójstwa na Łazienkowskiej, i od razu zastrzegła, że nie pyta zawodowo, tylko z prywatnej ciekawości. Miał ochotę powiedzieć jej prawdę, ale uznał, że byłoby to nieostrożne.

- Jest - powiedział - ale nie mogę o tym mówić. Proszę wybaczyć.

Skinęła głową.

- Mam dla pani coś innego, powiedzmy, że prezent na przeprosiny.

- Myślałam, że kawa jest prezentem.

- Wręcz przeciwnie. Kawa w pani towarzystwie to prezent dla mnie. - Zatrzepotała śmiesznie rzęsami, Szacki uznał, że to urocze. - Piszę teraz akt oskarżenia w sprawie pewnego zabójstwa, w przyszłym tygodniu będziemy go wysyłać do sądu. Bardzo ciekawa sprawa, myślę, że to może być niezły przyczynek do tekstu o przemocy domowej.

- A kto zabił. On czy ona?

- Ona.

- Jakieś szczegóły?

- Wolałbym ich teraz nie opowiadać. Nie przy kawiarnianym stoliku. Dam pani akt oskarżenia, tam wszystko będzie napisane. Potem najwyżej porozmawiamy, jak pani będzie miała jakieś pytania. - Miał wrażenie, że zabrzmiało to tak obojętnie, jak sobie wyobrażał, i że nie usłyszała w jego głosie nuty nadziei.

- To tak można? - zdziwiła się.

- Co można?

- Dać komuś akt oskarżenia?

- Oczywiście, przecież to publiczny dokument sporządzony przez urzędnika państwowego. Od aktu oskarżenia zaczyna się proces, a cały przewód sądowy jest jawny, o ile sąd z jakichś względów nie zadecyduje inaczej.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę o procedurach sądowo-prokuratorskich, Szacki był zdziwiony, że tak ją to interesuje. Dla niego były to żmudne biurokratyczne obciążenia, które zajmowały niepotrzebnie czas. Tak naprawdę każdy prokurator powinien mieć asystenta do zajmowania się tymi bzdetami.

- Czyta pan kryminały? - zapytała znienacka zaraz po tym, jak zamówili jeszcze po lampce wina i poprosili o popielniczkę. Okazało się, że dziewczyna pali i Szacki się ucieszył, że zostały mu jeszcze dwa papierosy.

Czyta, a jakże. Po części ich gusta były rozbieżne - on lubił twardego Lehane'a i Chandlera, ona grających z konwencją Leon i Camilleriego - ale jeśli chodzi o opowieści Rankina i Mankella, spotkali się w stu procentach. Następne pół godziny opowiadali sobie przygody inspektora Rebusa. Kiedy prokurator zerknął na zegarek, besztając się w myślach, że nie powinien tego robić, dochodziła siódma. Zauważyła jego gest.

- Nie wiem, jak pan, ale ja już muszę lecieć - powiedziała.

Skinął głową. Zastanawiał się, kto powinien zaproponować przejście na ty. Z jednej strony, ona jest kobietą, z drugiej, on jest starszy o jakieś dziesięć lat. Głupia sytuacja. Może jak się spotkają następnym razem, to jakoś samo wyjdzie. Sięgnął do kieszeni marynarki po wizytówkę, nabazgrał na niej telefon komórkowy i podał dziewczynie.

- Proszę się nie krępować i dzwonić, kiedy będzie pani miała jakieś pytania.

Uśmiechnęła się łobuzersko.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x