Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kuzniecow się skrzywił.

- Ja też wątpię - Szacki odpowiedział podobnym grymasem i wypił resztkę soku pomidorowego. Dopiero teraz przypomniał sobie, że najbardziej lubi sok z solą i pieprzem.

Tylko raz widział twarz Henryka Telaka i robił wszystko, aby widzieć ją jak najkrócej, a mimo to mógł stwierdzić, że córka była do niego niesłychanie podobna. Te same gęste brwi zrastające się delikatnie nad nosem, ten sam nos o grubej nasadzie. Ani jedno, ani drugie nigdy nie uczyniło żadnej kobiety piękniejszą, więc dziewczyna patrząca na niego ze zdjęcia sprawiała wrażenie pospolitej. A także prowincjonalnej, co bez wątpienia zawdzięczała topornym rysom odziedziczonym po ojcu. Syn Telaka wyglądał za to jak adoptowany. Szacki nie był w stanie wskazać cech, które łączyłyby jego efebowaty wygląd z ojcem oraz siostrą. Nie był też szczególnie podobny do matki, która nie sprawiała wrażenia zwiewnej i przezroczystej, a z fotografii można było wywnioskować, że to są główne cechy jej syna. Zaskakujące, jak bardzo niepodobne mogą być dzieci do swoich rodziców.

Dziewczyna i chłopak nie uśmiechali się, choć nie były to zdjęcia paszportowe, lecz dwa wycinki rodzinnej fotografii znad morza, w tle widać było fale. Fotografia była przecięta na pół, a przez część przedstawiającą Kasię przebiegała czarna aksamitna wstążka. Szacki zastanawiał się, dlaczego Telak przeciął fotografię. Pewnie bał się, żeby żałoba nie oznaczała, że dwójka jego dzieci nie żyje.

Poza tym w portfelu był dowód osobisty i prawo jazdy, z których wynikało, że Henryk Telak urodził się w maju 1959 roku w Ciechanowie oraz że umiał jeździć motocyklem. Kilka kart kredytowych, dwie z nadrukiem „business”, zapewne do kont firmowych. Recepta na duo-mox, antybiotyk na anginę, o ile Szacki dobrze kojarzył. Mandat za przekroczenie prędkości - dwieście złotych. Znaczek pocztowy przedstawiający Adama Małysza.

- Szacki był zaskoczony, że w ogóle taki wydano. Karta do wypożyczalni Beverly Hills Video na Powiślu. Karta do zbierania punktów na BR Karta z sieci kawiarni Coffee Heaven, prawie w całości zapełniona. Jeszcze jedna wizyta i następną kawę Telak dostałby za darmo. Kilka wyblakłych i nieczytelnych paragonów. Szacki robił tak samo. Kupował coś, brał paragon, żeby mieć gwarancję, ekspedientka radziła życzliwie, żeby go skserował, bo inaczej wyblaknie, on przytakiwał, wsadzał paragon do portfela i zapominał. Dwa kupony lotto - dowody zawarcia zakładów i dwa wypełnione własnoręcznie blankiety. Widocznie Telak wierzył w magię cyfr bardziej niż w chybił trafił. Miał też swoje szczęśliwe numery. Na każdym kuponie i blankiecie jeden zestaw był identyczny: 7, 8, 9, 17, 19, 22. Szacki zapisał te cyfry, a po chwili zastanowienia zanotował wszystkie zakłady wytypowane do sobotniego losowania. Nikt przecież tego nie sprawdził w poniedziałkowej gazecie, a kto wie - może Telak trafił szóstkę. Szacki zawstydził się na myśl, że mógłby zatrzymać kupony dla siebie zamiast oddać je wdowie. Naprawdę mógłby? Oczywiście, że nie. A może jednak? Okrągły milion, może więcej, przez resztę życia nie musiałby pracować. Często zastanawiał się, czy to prawda, że każdy ma swoją cenę. Za ile na przykład on byłby w stanie umorzyć śledztwo? Sto tysięcy, dwieście tysięcy? Ciekawe, przy jakiej kwocie zacząłby się zastanawiać, zamiast po prostu powiedzieć „nie”.

4

Henryk Telak nie trafił nawet trójki. Szacki wygrzebał w sekretariacie prokuratury wczorajszą gazetę i sprawdził numery. Trzy dwójki, a ze „szczęśliwych liczb” trafione było tylko 22. Wziął też „Rzeczpospolitą” i przeczytał tekst Grzelki o zabójstwie, utwierdzając się w przekonaniu, że ta gazeta z każdej sprawy jest w stanie zrobić sensację na miarę pojawienia się w sklepach nowego rodzaju margaryny. Nudy, nudy, nudy. Mimo to ciągle było mu przykro na myśl o tym, jak wczoraj potraktował dziennikarkę. Ciągle też pamiętał jej uśmiech, kiedy powiedziała: „jest pan bardzo niegrzecznym prokuratorem”. Może i nie była w jego typie, ale ten uśmiech. Zadzwonić? W sumie, czemu nie, raz się żyje, za dwadzieścia lat młode dziennikarki nie będą już chciały chodzić z nim na kawę. Od dziesięciu lat jest wierny jak pies i jakoś nie czuje się szczególnie dumny z tego powodu. Wręcz przeciwnie, cały czas ma wrażenie, że życie płynie, a on rezygnuje z jego najlepszej strony.

Wyciągnął z szuflady wizytówkę Grzelki, chwilę obracał ją w palcach, podjął decyzję, położył rękę na słuchawce telefonu i wtedy telefon zadzwonił.

- Dzień dobry, Ireneusz Nawrocki z tej strony.

- Dzień dobry, panie komisarzu - odpowiedział Szacki, nie bez ulgi odkładając na bok wizytówkę.

Nawrocki był policjantem z KSP być może największym oryginałem wśród stołecznych glin. Szacki go cenił, ale nie lubił. Dwa razy pracowali razem i za każdym razem próba wyciągnięcia z Nawrockiego informacji o tym, co robi, co zrobił i co zamierza zrobić, sama w sobie przypominała śledztwo. Nawrocki chadzał własnymi ścieżkami, a żadna z nich nie przebiegała obok prokuratury i mało, komu przeszkadzało to tak jak Szackiemu, który chciał dokładnie kontrolować wszystkie etapy postępowania. Ale oba ich śledztwa zakończyły się sukcesem i Szacki musiał przyznać, że dzięki materiałowi zebranemu przez policjanta napisał wyjątkowo mocny akt oskarżenia.

- Pamięta pan tego trupa, co go odkopali na przedszkolu?

Szacki potwierdził. Głośna sprawa. Remontowali plac zabaw w przedszkolu na Kruczej, żeby zamienić antyczne huśtawki na małpi gaj, boisko do gry i tak dalej. Rozkopali teren i znaleźli zwłoki. Stare, wszyscy myśleli, że to może nawet jakaś wojenna sprawa, powstania. Ale szybko okazało się, że to uczennica z ósmej klasy, ze szkoły sąsiadującej z przedszkolem, która zaginęła w 1993 roku. Znaleźli wszystkich kolegów z klasy, nauczycieli, kupa roboty. Oczywiście, wszystko psu na budę, mało, kto pamięta, co robił w nocy z tego na tamtego dziesięć lat temu. Mieli akta dochodzenia w sprawie zaginięcia, ale takie sprawy prowadzi się zupełnie inaczej, pewnych pytań się nie zadaje. W końcu zawiesił śledztwo, bo nie udało się ustalić adresów kilku znajomych dziewczyny. Policja ich szuka, ale niezbyt natrętnie. Wiedział, że Nawrocki ciągle coś grzebie przy tej sprawie, ale odpuścił sobie błaganie go o informację. Wiedział, że jak tamten coś znajdzie, i tak będzie musiał poprosić o odwieszenie śledztwa.

- No, więc zadzwonił na 997 pewien pan, anonimowo - relacjonował Nawrocki monotonnym głosem, który przywodził Szackiemu na myśl akademickiego wykładowcę - i opowiedział bardzo ciekawą historię.

- No? - Szacki nie wierzył w anonimowe historie.

- Opowiedział, że Boniczkę - tak nazywała się dziewczyna, Sylwia Boniczka - zgwałciło trzech kolegów z równoległej klasy, w tym jeden drugoroczny. Pamięta pan, jak to było. Wyszła późno od koleżanki z Poznańskiej i do domu nie wróciła. Idąc do siebie, musiała przechodzić koło szkoły. A przed szkołą zawsze wystają różne typki, o każdej porze dnia i nocy, sam pan wie. Może nie teraz, ale kiedyś tak było.

Szacki się zastanawiał. Faktycznie nie przesłuchali ludzi z równoległych i innych klas, zdali się tylko na akta dochodzenia, z których nic nie wynikało. Patolog nie był w stanie stwierdzić, czy dziewczynę zgwałcono, więc cały czas prowadzili to jak sprawę morderstwa, a nie gwałtu. Z tego, co pamiętał, Boniczka nie miała kontaktów z dzieciakami z innych klas. Wówczas by to sprawdzili.

- Ten „pan, co dzwonił anonimo”, podał jakieś nazwiska? - Szacki nie starał się ukryć drwiny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x