Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Nie. Ale podał jeszcze kilka informacji. Bardzo ciekawych i, moim skromnym zdaniem, wymagających sprawdzenia - kontynuował monotonnie Nawrocki. - Otóż powiedział, że to nie gwałciciele ją zabili. Że po fakcie poszła do ojca i że to on ją zabił i zakopał na placu zabaw. Że nie mógł znieść wstydu. Że nie chciał, żeby ludzie się dowiedzieli.
Teodor Szacki poczuł, że drętwieje mu skóra na karku i ramionach.
- Panie prokuratorze, czy pan pamięta, kim był ojciec Boniczki? - zapytał Nawrocki.
- Był woźnym w szkole - odparł prokurator.
- No właśnie. Więc może by pan wyjął akta z szafy?
- Oczywiście. Proszę mi tylko przysłać telefonogram z tej rozmowy. Niech pan spróbuje odnaleźć wszystkich drugorocznych z równoległych klas i odpowiednio ich przyciśnie, a ja potem przesłucham ojca.
- Sam go mogę przesłuchać, panie prokuratorze - zasugerował Nawrocki.
Szacki się zawahał. Miał mnóstwo spraw, w tym górę papierkowej roboty, ale nie chciał popuścić Nawrockiemu.
- Zobaczymy - próbował odwlec decyzję. – Najpierw sprawdźmy teorię o gwałcie. I jeszcze jedno, panie komisarzu - zawiesił głos, ale z drugiej strony nie dobiegło nawet chrząknięcie. - Mam wrażenie, że nie mówi mi pan wszystkiego.
Cisza.
- Przecież możecie teraz dość szybko i łatwo namierzyć dzwoniących na 997. Na pewno pan nie wie, kto dzwonił?
- A obieca mi pan, że to nie będzie miało wpływu na pana decyzję?
- Obiecuję.
- No, więc namierzyliśmy człowieka, okazało się, że jest z Łodzi, nawet pojechałem, żeby z nim pogadać. - Nawrocki zamilkł, a Szacki już miał powiedzieć „i...”, ale się powstrzymał.
- I okazało się, że to bardzo miły starszy pan. Jasnowidz. Przeczytał kiedyś w gazecie o sprawie i przyśniło mu się, jak to wyglądało. Trochę się wahał, ale w końcu zadzwonił. Wiem, co pan może sądzić, ale przyzna pan, że to się trzyma kupy.
Szacki przytaknął niechętnie. Ufał swojej intuicji, ale dzwoniącym anonimowo na policję emerytowanym jasnowidzom - nie. Tyle tylko, że tym razem wizje emeryta pokrywały się z jedną z jego teorii. Zawsze mu się wydawało, że nie jest przypadkiem, iż dziewczynę zakopano na terenie przedszkola tuż obok szkoły, w której pracował jej ojciec. Tylko nigdy nie miał choćby cienia haczyka, żeby to pociągnąć. Poza tym bał się, że teoria może okazać się prawdziwa.
Nawrocki rozłączył się, a on zapisał: „Boniczka - akta, ojciec, czekaj na I.N.”. Powinien się teraz zabrać do pisania aktu oskarżenia w sprawie Nidzieckiej, ale nie czuł natchnienia. Powinien napisać projekt decyzji o umorzeniu w dwóch śledztwach, ale mu się nie chciało. Powinien ponumerować akta w sprawie jednego rozboju, ale nie chciało mu się tym bardziej - akta miały cztery tomy. Beznadziejna papierkowa robota. Powinien zadzwonić do Grzelki, ale nie miał odwagi.
Wziął do ręki zszywacz, podstawowe narzędzie pracy każdego prokuratora, i położył go przed sobą na biurku. Zgarnął papiery na bok, żeby zrobić trochę miejsca. Dobra, pomyślał, załóżmy, że to jestem ja. A to Weronika - wyjął z teczki jabłko, nadgryzł je w jednym miejscu i ustawił naprzeciwko zszywacza. A to Hela - postawił komórkę obok zszywacza. I moi starzy - dwa plastikowe kubki wylądowały z boku, też wyraźnie patrzyły w stronę zszywacza.
Jaki z tego wniosek? - zapytał siebie Szacki. Taki, że każdy się na mnie gapi i każdy ode mnie czegoś chce. Taki, że nie mam przed sobą żadnej przestrzeni. Taki, że jestem więźniem własnej rodziny, hakiem, na którym wisi cały ten popieprzony układ. Czy raczej system, jak nazywał to Rudzki.
Coś nie dawało mu spokoju w przedmiotach porozrzucanych na biurku. Miał wrażenie, że nie wszystkich ustawił. Dorzucił jeszcze brata w postaci pojemnika na spinacze, ale brat stał z boku i raczej nie miał żadnego znaczenia. Śmierć, pomyślał Szacki, poszukaj śmierci. Znajdź kogoś, po kim mogła zostać żałoba. Dziadkowie? Niespecjalnie, wszyscy umarli w podeszłym wieku, zdążyli się pożegnać ze wszystkimi. Może jacyś krewni? Matka Szackiego miała siostrę we Wrocławiu, ale ciotka cieszyła się dobrym zdrowiem. Ojciec miał młodszego brata, który mieszkał na Żoliborzu. Moment, moment. Szackiemu przypomniało się, że ojciec miał też drugiego młodszego brata, który umarł, mając zaledwie dwa lata. Ile miał wówczas jego ojciec? Cztery, może pięć. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, chwilę pomyślał i postawił ją obok swojego ojca, nieomal dokładnie naprzeciwko Szackiego. Co ciekawe, zmarły stryj patrzył prosto na niego. Szackiemu zrobiło się nieswojo. Zawsze myślał, że ma imiona po obojgu dziadkach - Teodor po ojcu ojca i Wiktor po ojcu matki. Teraz zdał sobie sprawę, że także zmarły brat ojca miał na imię Wiktor. Dziwne. Czyli ojciec nadał mu imiona po swoim ojcu i zmarłym bracie? Może, dlatego ich stosunki były i nadal są takie zagmatwane. I dlaczego ten cholerny zmarły stryj się na niego gapi? I czy to ma jakieś konsekwencje dla niego? Lub dla jego córki? Hela też patrzyła w stronę stryja. Szacki wypił łyk wody, nagle strasznie zaschło mu w ustach.
- Cześć, jak chcesz, to możemy się zrzucić na klocki dla ciebie - z drzwi wystawała głowa prokuratora Jerzego Bińczyka. Od dwóch lat, bo tyle się znali, Bińczyk stanowił dla Szackiego zagadkę. Jak można być leniem i karierowiczem jednocześnie? - zastanawiał się za każdym razem, kiedy widział Bińczyka, jego zakola, wygniecioną marynarkę i krawat z tajemniczego chińskiego materiału. Czy można wyprodukować tak cienkie PCW żeby dało się zawiązać w węzeł?
- W zimie to musiało być u was ciężko? - powiedział Szacki ze współczuciem.
- Że co? - Bińczyk zmarszczył brwi.
- Bo jak żeście drzwi snopkiem zastawiali, to pewnie wiało jak cholera.
Bińczyk spurpurowiał. Wściekły wsunął rękę do środka i z całej siły zapukał w drzwi pokoju Szackiego.
- Lepiej? Wychowałem się na Hożej, więc sobie daruj.
- Taaa? To w Nowym Dworze też jest Hoża? - Szacki miał ochotę się na kimś wyżyć.
Bińczyk przewrócił oczami.
- Słyszałem, że z nami pracujesz nad towarem z Centralnego.
- Być może od poniedziałku.
- Super, to może byś przejrzał w tym tygodniu akta, znalazł biegłego, żeby oszacował wartość rynkową narkotyków, i napisał postanowienie o zasięgnięciu opinii.
- W tym tygodniu już był poniedziałek. Mówiłem o przyszłym poniedziałku.
- Bądź człowiekiem, Teo. Jesteśmy zawaleni robotą, nie wyrabiamy się, niedługo mija termin aresztu, nadzór naciska.
A więc tu cię boli, pomyślał Szacki. Boisz się, że nie zabłyśniesz na Krakowskim, że cię nie zapamiętają jako tego zdolnego, który przydałby się w pezetach, tylko jako tego, co nie potrafi zamknąć śledztwa w terminie. No cóż, może trzeba będzie zostać ze dwa razy do siedemnastej. Przeżyjesz, chłopie. Twój kumpel tak samo. Pieprzeni leserzy, a potem najgłośniej się dziwią, że prokuratura ma złą prasę.
- Nie dam rady, wybacz. Być może nawet w przyszłym tygodniu nie dam rady - powiedział.
- Weź nie żartuj - Bińczyk miał minę zepsutego dziecka. - Wiedźma podobno cię powiadomiła.
- Wspominała, że istnieje taka ewentualność.
- Czy mówiłem ci już, że praca z tobą to koszmar?
- Nie martw się. Mają mnie przenieść. Będziesz miał spokój.
- Tak, a gdzie? - Bińczyk wyraźnie się ożywił.
- Na Krakowskie do nadzoru. Mówią, że chcą mieć kogoś, żeby pilnował śledztw w Śródmieściu. Mamy coraz gorsze wyniki.
Bińczyk wystawił tylko środkowy palec i wyszedł. Szacki odpowiedział mu tym samym gestem, ale dopiero jak drzwi się zamknęły. Spojrzał na poustawiane na biurku przedmioty, wyjął z ustawienia siebie, czyli zszywacz, i położył na parapecie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.