Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Starszy lekarz spojrzał na niego kpiąco, zakładając lateksowe rękawiczki.

- To pan prokurator kazał nam sprawdzać, czy denat sam wbił sobie rożen w oko?

Litości, pomyślał Szacki, tylko nie patolog dowcipas. To zbyt wiele jak na początek dnia.

- Musimy to wiedzieć - odparł spokojnie.

- Bardzo przebiegła teoria - lekarz uśmiechnął się złośliwie i zaczął dokładnie oglądać ciało.

Pomocnik robił notatki.

- Na kończynach oraz tułowiu nie stwierdzono sińców, ran ciętych, kłutych ani szarpanych, ani otworów wlotowych po kulach - dyktował patolog. Ostrożnie podniósł zapadniętą powiekę, pod którą kiedyś było oko Telaka. - Brak prawego oka, fragmenty ciała szklistego i rogówki widoczne na policzku - włożył palec w oczodół i wygrzebał resztki czegoś szarego, Szacki zmrużył powieki, aby stracić ostrość widzenia. - Kość czaszki za prawym oczodołem zgruchotana, wepchnięta do wewnątrz, najprawdopodobniej za pomocą ostrego narzędzia - podniósł i obejrzał dokładnie głowę, rozgarniając włosy. - Poza tym na głowie denata nie stwierdzono śladów innych obrażeń.

- Drżę przed następnym zleceniem - odezwał się do Szackiego chirurg i pewnym ruchem naciął klatkę piersiową i brzuch Telaka w kształcie litery Y, zebrał skórę i zahaczył o jego brodę, w tym czasie jego pomocnik „zdjął skalp” z czaszki. - Pomyślmy, może tak: „Zwracamy się z prośbą o ustalenie, czy denat, znaleziony z odciętą głową pod wagonem tramwajowym, był w stanie odciąć ją sobie scyzorykiem, a następnie położyć się na torach i zaczekać na nadjeżdżający pojazd”.

- Ludzie robią różne rzeczy - prokurator podniósł głos, żeby przekrzyczeć dźwięk mechanicznej piły, którą młodszy patolog kroił czaszkę. Jak zwykle w tym momencie miał ochotę wyjść, nie cierpiał mokrego cmoknięcia, jakie towarzyszyło otwarciu głowy. Odbiło mu się żółcią, kiedy usłyszał znienawidzony dźwięk. Zupełnie taki jak przy próbie odetkania zatkanego zlewu.

Szacki spodziewał się dalszych żartów, ale chirurdzy skupili się na swojej robocie. Młodszy podwiązywał coś w głębi korpusu, starszy wprawnymi ruchami narzędzia do złudzenia przypominającego nóż do chleba wycinał z Telaka narządy wewnętrzne i kładł je na dodatkowym blacie przy nogach trupa, a potem podszedł do otwartej czaszki.

- Dobra, z krojeniem podrobów możemy zaczekać, i tak tam nic nie ma. Zobaczmy, co z tą głową - podsunął do otwartej czaszki niewielki aluminiowy stolik, delikatnie wyjął szaro-czerwony mózg Telaka i położył go na tacce. Zajrzał do wnętrza czaszki. Nagle zmarszczył brwi.

- To musiało być dla niego nie do zniesienia, może rzeczywiście sam się zabił - powiedział poważnie. Szacki podszedł dwa kroki bliżej.

- Co się stało? - zapytał.

Lekarz grzebał dłonią we wnętrzu głowy Telaka, wyraźnie próbując wyciągnąć stamtąd coś, co stawiało opór. Szackiemu stanęły przed oczami sceny z Obcego. Patolog obrócił rękę, jakby chciał przekręcić klucz w zamku, i wolno wysunął dłoń. W palcach trzymał rozwiniętą prezerwatywę.

- Myślę, że miał obsesję. Że nie mógł z tym żyć. Biedny człowiek... - Lekarz pochylił głowę w zadumie, jego pomocnik trząsł się od powstrzymywanego śmiechu, Szacki zagryzł wargi.

- Na pewno zdaje pan sobie sprawę, że w kodeksie jest paragraf dotyczący bezczeszczenia zwłok – powiedział zimno.

Patolog wrzucił prezerwatywę do kosza i spojrzał na Szackiego wzrokiem, jakim dzieci w klasie patrzą na najlepszego ucznia i pupilka wychowawczyni.

- Jak wy to robicie, że jesteście takimi drętwymi urzędasami? - zapytał. - Są jakieś specjalne szkolenia?

- Mamy testy psychologiczne na studiach – odparł Szacki. - Może pan kontynuować, czy mam zadzwonić do biura i poprosić o dwa dni urlopu?

Lekarz nic nie powiedział. Bez słowa obejrzał wnętrze czaszki i - bardzo dokładnie - mózg, potem pokroił w plasterki narządy wewnętrzne. Szacki rozpoznał serce, płuca, wątrobę i nerki. Starał się przygotować na najgorsze - jelita i żołądek. Znowu mu się odbiło. Trzeba było rano wypić herbatę zamiast kawy, pomyślał. W końcu chirurg zajrzał do żołądka; powietrze wypełnił kwaskowaty odór.

- Pański klient wymiotował niedługo przed śmiercią - powiedział lekarz do prokuratora. - I to porządnie.

Szacki od razu pomyślał o pustej fiolce po lekach nasennych, którą znaleziono w jego pokoju.

- Możemy sprawdzić, czym? - zapytał.

- W sensie: czy marchewka, czy kotlecik? - patolog nie mógł sobie odmówić ironii.

- W sensie: toksykologia.

- Jasne, że możemy, tylko potrzebujemy zlecenia. Mamy sprawdzić wszystko, czy na obecność jakiejś konkretnej substancji?

- Konkretnej.

- A wie pan, jakiej? Od ręki byśmy wypisali kwit do toksykologii. Będzie szybciej.

Szacki odparł, że się dowie, jak będą zaszywać.

- Okej - powiedział patolog. - Klient był zdrowy, nie ma żadnych zmian chorobowych w narządach wewnętrznych. Serce w porządku, płuca niepalącego, raka nie ma, wrzodów nie ma. Chciałbym być w takim stanie, jak będę miał pięćdziesiątkę. Przyczyna śmierci oczywista, czyli uszkodzenie mózgu przy pomocy ostrego narzędzia. Rożen przeszył ciało ciemne i rdzeń przedłużony, najstarsze części mózgu odpowiedzialne za podstawowe procesy życiowe. Idealne pchnięcie. Zginął błyskawicznie. Strzał w skroń to przy tym śmierć długa i bolesna. Rożen przeszedł przez mózg i zatrzymał się na kości potylicznej, widać ślad od środka. Czyli że uderzenie było dość mocne, ale nie na tyle potężne, żeby przedziurawić czaszkę.

- Kobieta mogłaby zadać taki cios? - zapytał Szacki.

- Spokojnie. Kość czaszki w oczodole jest cienka, nie trzeba wielkiej siły, aby ją przebić, a dalej już tylko galaretka. Trudno mi się wypowiadać na temat wzrostu napastnika, uprzedzając pańskie następne pytanie, ale sądzę, że nie mógł być ani bardzo niski, ani bardzo wysoki. Na siedemdziesiąt procent był tego samego wzrostu, co ofiara, ale to tylko do pana wiadomości, nie mogę tego napisać w opinii.

- Mógł to zrobić sam?

Lekarz zastanawiał się przez chwilę. Z tyłu drugi chirurg pakował bezceremonialnie narządy do rozkrojonego Telaka, wypełniając puste miejsca zgniecionymi w kulę gazetami.

- Wątpię. Po pierwsze, byłby to pierwszy znany mi przypadek, żeby ktoś popełnił samobójstwo w ten sposób. I nie chodzi mi tu o rożen, tylko o sam fakt wbicia sobie czegoś do mózgu przez oko. Wyobraża pan sobie coś takiego? Bo ja nie. Po drugie, byłoby to trudne technicznie - rożen jest długi, trudno go złapać, trudno przyłożyć siłę. Ale oczywiście wykonalne. W stu procentach wykluczyć tego nie mogę.

Szacki podziękował i wyszedł na chwilę, żeby zadzwonić do Olega i dowiedzieć się o nazwę leku.

- Trankiloxil, substancja czynna: alfazolam, tabletki po dwa miligramy - odczytał policjant ze swoich notatek. - Przy okazji: zrobiliśmy daktyloskopię.

- I? - zapytał Szacki.

- Na fiolce są odciski Telaka i Jarczyk. Żadnych innych.

2

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA. Jadwiga Telak, ur. 20 listopada 1962, zamieszkała przy ul. Karłowicza w Warszawie, wykształcenie wyższe, nie pracuje. Stosunek do stron: żona Henryka Telaka (ofiara), niekarana za składanie fałszywych zeznań.

Uprzedzona o odpowiedzialności karnej z art. 233 kk zeznaje, co następuje:

Od 1988 roku byłam żoną Henryka Telaka, z którego to związku urodziła się dwójka dzieci: Katarzyna w roku 1988 i Bartosz w roku 1991. Córka popełniła samobójstwo we wrześniu 2003 roku. Do tego czasu moje stosunki z mężem były poprawne, choć oczywiście zdarzały się lepsze i gorsze chwile. Jednak po śmierci córki bardzo oddaliliśmy się od siebie. Staraliśmy się udawać, że wszystko jest w porządku, sądziliśmy, że tak będzie lepiej dla Bartka, który miał wówczas 12 lat. Ale to było tylko udawanie. Rozmawialiśmy już o tym, jak się rozstać w sposób cywilizowany, i wtedy Bartek zachorował. To znaczy, już wcześniej był chory, ale wtedy zasłabł i po zrobieniu badań okazało się, że ma śmiertelną wadę serca. O ile nie zdarzy się cud albo nie dostaniemy organu do transplantacji, umrze w ciągu dwóch lat - tak nam powiedzieli. To była straszna wiadomość, która paradoksalnie bardzo nas do siebie zbliżyła. Razem walczyliśmy o jak najlepszych lekarzy i kliniki. Kosztowało nas to majątek, ale mąż kierował firmą poligraficzną i byliśmy ludźmi zamożnymi. Dzięki chorobie syna nie mieliśmy nawet czasu, aby rozpamiętywać śmierć córki, i to było dobre. Ale Henryk czuł się tym wszystkim przytłoczony. Nie mógł spać, zrywał się z krzykiem, brał środki uspokajające. Pił, ale się nie upijał. Jesienią ubiegłego roku spotkał Cezarego Rudzkiego i zaczął uczęszczać do niego na terapię. Nie pamiętam, jak się poznali, pan Rudzki coś załatwiał w Polgrafeksie, o ile dobrze pamiętam. Na początku terapia nie przynosiła poprawy, ale po jakimś czasie, mniej więcej po trzech miesiącach, mąż uspokoił się trochę. Nadal był smutny, ale już nie miewał ataków paniki. W tym samym czasie, dzięki pobytowi w klinice w Niemczech, stan syna trochę się poprawił i mieliśmy nadzieję, że będzie mógł dłużej czekać na serce. To był luty. Mąż cały czas uczęszczał na terapię, dlatego nie zdziwiło mnie, kiedy powiedział, że chce wziąć udział w dwudniowej terapii grupowej. Nawet trochę się ucieszyłam, że pobędę dwa dni sama. Nie jestem pewna, ale w niedzielę przed terapią mąż chyba miał z panem Rudzkim jakieś spotkanie. W czwartek nie miał już swojej cotygodniowej terapii, a w piątek prosto z pracy pojechał na Łazienkowską. Dzwonił wieczorem, że musi wyłączyć telefon i nie będzie mógł do mnie dzwonić, i że zobaczymy się w niedzielę. Powiedziałam, że trzymam kciuki. W niedzielę rano zadzwoniła policja. W sobotę wieczorem razem z synem siedzieliśmy w domu. Bartek najpierw miał wyjść do przyjaciół, ale rozbolała go głowa i został. Ja do późna, do północy, oglądałam w telewizji kryminał na TVN, Bartek grał na komputerze w wyścigi samochodowe.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x