Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teodor Szacki żałował, że w protokołach przesłuchań nie ma dwóch dodatkowych rubryk. Zawarte w nich informacje nie mogłyby stanowić dowodów czy poszlak w sprawie, ale dla ludzi kontynuujących lub wznawiających śledztwo byłyby bezcenne. Po pierwsze - opis osoby przesłuchiwanej, po drugie - subiektywna ocena przesłuchującego.

Naprzeciwko Szackiego siedziała kobieta, która miała czterdzieści trzy lata. Która była zadbana, szczupła, wysoka i klasycznie piękna. A mimo to sprawiała wrażenie starej i znękanej. Czy to przez śmierć, która tak gwałtownie wdarła się do jej domu? Najpierw córka, potem mąż, wkrótce zapewne syn. Jak długo potrwa, zanim sama odejdzie? O swoich tragediach opowiadała tonem absolutnie wypranym z emocji, jakby relacjonowała odcinek serialu, a nie własne życie. Gdzie ta nienawiść, którą widział na kasecie u Rudzkiego? O której opowiadali mu uczestnicy terapii? Nienawiść, która w magiczny sposób mogła pchnąć obcą osobę do morderstwa? Czy możliwe, żeby ból doprowadził ją do takiego stanu? I czy możliwe, aby w ogóle pojawił się jakiś ból, skoro tak silnie nienawidziła męża i tak silnie pragnęła jego śmierci?

- Zna pani osobiście Cezarego Rudzkiego? - zapytał.

Zaprzeczyła ruchem głowy.

- Proszę odpowiadać pełnymi zdaniami.

- Nie, nie znam pana Rudzkiego. Nigdy go nie widziałam. Nie licząc zdjęcia na skrzydełku poradnika psychologicznego, który mam w domu.

- A czy zna pani Elżbietę Jarczyk, Hannę Kwiatkowską lub Euzebiusza Kaima?

- Nic mi nie mówią te nazwiska - odpowiedziała.

Pokazał jej zdjęcia, ale nie rozpoznała nikogo z nich.

Puste spojrzenie, zero emocji. Szacki szukał sposobu, żeby ją z tego wytrącić. Jeśli gra, nie będzie prosto.

- Dlaczego córka popełniła samobójstwo?

- Czy to jest konieczne?

- Proszę wybaczyć, ale to nie jest towarzyska rozmowa, lecz przesłuchanie świadka w sprawie zabójstwa.

Pokiwała głową.

- Pyta pan: dlaczego. Nikt tego nie wie. Dlaczego piętnastoletnia dziewczyna postanawia nałykać się prochów? Nie sądzę, żeby sam Bóg potrafił odpowiedzieć panu na to pytanie. Kiedy syn ją znalazł... - głos jej się załamał, zamilkła. - Kiedy syn ją znalazł - powiedziała po chwili - myśleliśmy, że to wypadek. To było rano, nie przyszła na śniadanie. Krzyczałam, żeby już wstała, bo spóźni się do szkoły. Wściekła byłam, bo umówiłam się z przyjaciółką, która przyjechała z Poznania. Nie chciałam, żeby czekała. Powiedziałam Bartkowi, żeby ją pogonił. Oczywiście robił miny, że niby się nim wysługuję. Ale poszedł. Słyszałam, jak idzie po schodach i śpiewa: „Wstawaj, wstawaj, głupka nie udawaj...”. Robiłam im kanapki i majonez chlapnął mi na spodnie. Mało mnie szlag nie trafił, bo to były spodnie, w których chciałam wyjść, a gdybym założyła inne, to bluzka by nie pasowała, takie tam babskie problemy. Chciałam zetrzeć plamę wodą i wysuszyć spodnie suszarką do włosów. Naprawdę było późno. Właśnie tarłam pochlapane miejsce zmoczonym papierowym ręcznikiem, kiedy przyszedł Bartek. Spojrzałam na niego i o nic nie pytałam, tylko pobiegłam na górę.

Zamknęła oczy. Szacki miał sucho w ustach, jego pokój zrobił się mały i ciemny. Hela miała siedem lat. Czy wyobrażał sobie, że ma piętnaście i nie schodzi na śniadanie, a on idzie wściekły, żeby ją wyciągnąć z łóżka, bo nie chce spóźnić się na sekcję? Tak, wyobrażał to sobie. Tak samo jak często widział ją siną i martwą - ofiarę idioty lub po prostu zbiegu okoliczności. Albo leżącą na stole sekcyjnym na Oczki - jej czaszka otwiera się z głośnym cmoknięciem. „No dobra, podroby pokroimy później”.

Zabrakło mu tchu. Wstał i nalał niegazowanej wody do dwóch szklanek, jedną postawił przed Telakową. Spojrzała na niego.

- Też mam córkę - powiedział.

- Tylko pan ma córkę - odparła, napiła się wody i opowiadała dalej: - Nie jestem panu w stanie opowiedzieć, co było później. Pamiętam, że myśleliśmy, że to wypadek. Choroba, zawał, wylew - takie rzeczy przytrafiają się też młodym ludziom, prawda?

Szacki przytaknął. Próbował słuchać, ale przed oczami cały czas miał obraz pokrojonych organów upychanych w brzuchu razem z gazetami lub ligniną.

- Ale lekarz powiedział nam prawdę. A potem znaleźliśmy list. Nic w nim nie ma, przynajmniej jak dla pana. Kilka ogólnikowych zdań, żadnych wyjaśnień, dlaczego postanowiła odejść. Pamiętam kształt każdej litery napisanej na tej kartce wyrwanej z zeszytu do polskiego. Najpierw dużymi ozdobnymi literami „Kochani” i wykrzyknik. Pod spodem: „Nie martwcie się”. Kropka. „Kocham was wszystkich, a Ciebie, Tato, najbardziej”. Kropka. „Ciebie” i „Tato” z dużej litery. Zawijas przypominający znak nieskończoności zrobiony czerwonym flamastrem. I ostatnie zdanie: „Zobaczymy się w Nangijali”. Bez kropki. I na samym końcu: „Warszawa, 17 września 2003 r., godz. 22.00”. Zupełnie jak w urzędowym piśmie. Nawet godzina jest.

- W Nangijali? - zapytał prokurator.

- Baśniowa kraina, do której idzie się po śmierci. To z książki Astrid Lindgren. Jeśli pan nie zna, niech pan kupi i przeczyta córce. Bardzo piękna bajka. Choć osobiście za nią nie przepadam.

- Jak pani mąż to zniósł?

Spojrzała na niego chłodno.

- Rozumiem, że jestem przesłuchiwana jako świadek w sprawie zabójstwa, ale byłabym wdzięczna, gdyby ograniczył pan ilość głupich pytań - wysyczała. - Oczywiście, zniósł to bardzo źle. O mało nie umarł, trafił na dwa tygodnie do szpitala. A pan, co by zrobił? Zabrał żonę na wczasy?

Wyciągnęła papierosa i zapaliła. Podsunął jej filiżankę, żeby miała gdzie strzepywać popiół, i dziękował opatrzności, że wysłała jego współlokatorkę na zwolnienie lekarskie. Pytanie było faktycznie głupie, ale przynajmniej coś się zaczęło dziać.

- Czy czuł się winny? - zapytał.

- Oczywiście - wzruszyła ramionami. - I ja też czułam się winna. Ciągle się czuję. Codziennie myślę, ile rzeczy musieliśmy zrobić źle, że do tego doszło. Wiele razy dziennie myślę.

- A czy obwiniała pani męża o śmierć córki?

- Cóż to za pytanie?

- Proste pytanie. W liście napisała, że szczególnie kocha ojca. Może ich stosunki były bliższe, może w nim doszukiwała się pani przyczyn jej samobójstwa?

Zgasiła papierosa, przymknęła powieki i odetchnęła głęboko. Kiedy znów spojrzała na Szackiego, o mało co nie odchylił się na krześle, aby uciec od tego wzroku.

- Przepraszam za słowa, ale co pan, do kurwy nędzy, insynuuje? Co pan myśli w tej swojej popieprzonej, urzędniczej, źle opłacanej głowie, kiedy mówi pan „bliższe stosunki”? I bardzo proszę, żeby pan słowo w słowo zaprotokołował to, co teraz mówimy. Inaczej nie podpiszę się nawet na tej stronie, gdzie są moje dane osobowe.

- Bardzo chętnie - zamiast się cofnąć, nachylił się jeszcze bardziej nad biurkiem, nie spuszczając wzroku z jej oczu, zimnych jak Bałtyk w czerwcu. - Tylko proszę odpowiedzieć najpierw na pytanie, zamiast obrzucać mnie wyzwiskami.

- Mój nieżyjący mąż i moja nieżyjąca córka doskonale się rozumieli. Lepiej niż ktokolwiek inny w tej rodzinie. Czasami byłam zazdrosna, czułam się wykluczona. To było niesamowite, potrafili wręcz czytać sobie w myślach. Kiedy wyjeżdżali razem na żagle, tylko przysyłali pocztówkę. Kiedy ja wyjeżdżałam z dziećmi na wczasy, Kasia codziennie kazała dzwonić do taty. Wie pan, jak to jest. Zawsze się mówi, że wszystkie dzieci kocha się tak samo, a dzieci też powtarzają, że rodziców kochają tak samo. Ale to nieprawda. W naszej rodzinie Kasia najbardziej kochała Henryka, a Henryk Kasię. I kiedy ona popełniła samobójstwo, połowa Henryka umarła. Zabójca nie tyle go zabił, co dobił. Jak go już pan jakimś cudem dorwie, to może pan wnioskować o niższy wymiar kary, ponieważ zamordował nie człowieka, lecz półtrupa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x