Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ostatnie słowo powiedziała takim tonem, że Szackiemu ciarki przeszły po grzbiecie. Nie chciał kontynuować tej rozmowy, ale nie mógł odpuścić.

- Rozumiem - powiedział grzecznie. - A teraz proszę odpowiedzieć na pytanie.

- Jakie?

- Czy obwiniała pani męża o śmierć córki?

Zapaliła następnego papierosa.

- Nikt nie był jej tak bliski jak on. Nikt jej tak nie znał i nie rozumiał. Jak to możliwe, że nie potrafił temu zapobiec? Często się nad tym zastanawiałam, patrząc, jak klęczy przy jej grobie. Czy to jest odpowiedź na pana pytanie?

- Powiedzmy - zgodził się łaskawie i opowiedział pokrótce o przebiegu terapii na Łazienkowskiej. Kiedy skończył, jej twarz przypominała pośmiertną maskę. Nie widać było na niej żadnej emocji.

- Nie byliśmy idealną i szczęśliwą parą. I często nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby Henryk znalazł sobie kogoś i mnie zostawił. Ale to, o czym pan mówi... cóż, nigdy nie słyszałam równie horrendalnej bzdury. Że córka się zabiła, a syn jest śmiertelnie chory, bo Henryk nie był na pogrzebie swoich rodziców? Czy pan w ogóle siebie słyszy? Że niby ja to wiem i pragnę jego śmierci? I co się dzieje? Kobieta z terapii tak bardzo czuje się mną, że bierze to pańskie „ostre narzędzie” - czyli kuchenny rożen, o czym musiałam dowiedzieć się z prasy - i wbija mu w głowę? Czy pańscy przełożeni wiedzą o tych pana pomysłach?

Znowu zapaliła. Szacki też wyciągnął papierosa. Pierwszego.

- Proszę mnie zrozumieć. Zabójstwo to nie kradzież radia z samochodu. Musimy dokładnie zbadać każdy trop.

- Jakbyście tak samo pochylali się nad kradzieżami radia, to może by ich było mniej.

Szacki w duchu przyznał jej rację. Uznał, że nie ma sensu ciągnąć tematu terapii. Być może później, jak będzie wiedział więcej. Wypytał ją jeszcze ostrożnie o potencjalnych wrogów, ale zaprzeczyła, aby Telak miał jakichkolwiek.

- Był dość bezbarwny, jeśli mam być szczera - powiedziała. - Tacy ludzie rzadko mają wrogów.

Ciekawe. Drugi raz to słyszał i drugi raz miał wrażenie, że jest okłamywany.

- Czy mogę odebrać męża z kostnicy? - zapytała przed wyjściem, już po uważnym przeczytaniu i podpisaniu protokołu. Przedtem musiał dopisać na końcu zwyczajową formułkę, „to wszystko, co mam do zeznania w tej sprawie”, i pomyślał, że niekoniecznie jest to zgodne z prawdą.

- Tak, codziennie między ósmą a piętnastą, trzeba zadzwonić wcześniej i się umówić. Radzę, żeby zleciła to pani zakładowi pogrzebowemu. Proszę wybaczyć szczerość, ale człowiek po sekcji jest, jeśli to możliwe, o wiele bardziej martwy niż przed sekcją. - Przypomniał sobie, jak Kuzniecow powiedział mu kiedyś, że na Oczki nie ma w ogóle atmosfery śmierci, jest jedynie atmosfera trupiarni.

- Lepiej, żeby najpierw fachowcy go ubrali, doprowadzili do ładu i włożyli do trumny. Pani i tak będzie musiała zidentyfikować męża przed zamknięciem trumny i zabraniem jej z prosektorium. Takie są przepisy.

Skinęła mu głową na pożegnanie i wyszła. I choć opuszczała jego pokój jako umęczona kobieta, którą wypełniają jedynie boleść i smutek, Szacki pamiętał, jakimi wyzwiskami obrzuciła pomysły powstałe w jego „popieprzonej urzędniczej głowie”. Gdyby wtedy zaczęła mu grozić - przestraszyłby się.

3

Zerknął na zegarek. Dwunasta. O trzynastej przychodził syn Telaka, na szczęście jego matka nie nalegała, aby być obecną przy przesłuchaniu. Teoretycznie miała takie prawo, w praktyce wykorzystywano je jedynie przy przesłuchaniach dzieci, a nie piętnastoletnich byków. Miał godzinę. Głupia sprawa. Gdyby miał dwie, mógłby napisać plan śledztwa, gdyby miał trzy - akt oskarżenia w sprawie Nidzieckiej. Ale w tej sytuacji nie chciało mu się nic zaczynać. Znowu czuł się zmęczony. A na dodatek nie opuszczało go wrażenie, że przegapił coś istotnego. Że posiada jakąś informację, może nawet już zapisaną w aktach, której nie dostrzega. Powinien przeczytać dokładnie cały zebrany dotychczas materiał. Powinien popytać też, czy ktoś nie zna jakiejś „kuleczkami”, w której mogliby wyprawić Heli urodziny. Swoją drogą, co za popieprzona moda. W jego czasach wszyscy spotykali się na urodzinach u siebie w domach i było okej. Czy naprawdę pomyślał „w moich czasach”? Boże, chyba nie jest aż tak stary?

Zrobił sobie kawy.

Przejrzał gazetę.

Gówno się dzieje. Kwaśny zaapelował do Cimoszki, żeby wystartował na prezydenta. Po co w ogóle pisać o tych nudach? Szacki uważał, że powinien być zakaz codziennego donoszenia o polityce. Raz w miesiącu sprawozdanie na dwie szpalty i tyle.

Politycy żyli w wyizolowanym świecie, przekonani, że cały czas robią coś szalenie ważnego, o czym koniecznie trzeba opowiedzieć na konferencji prasowej. W przekonaniu o własnej ważności utwierdzali ich podekscytowani sprawozdawcy polityczni, którzy też wierzyli w wagę wydarzeń, zapewne po to, aby zracjonalizować swoją pozbawioną treści pracę. A i tak - mimo wysiłków obu grup i zmasowanego ataku medialnego nieważnych informacji przedstawianych jako istotne - cały naród miał ich w dupie. W zimie Szacki pojechał z Weroniką i Helą na ferie - nie było ich dwa tygodnie. Przez ten czas nie przeczytał żadnej gazety. Wrócił i wszystko było po staremu. Absolutnie nic się nie wydarzyło. Jednak, kiedy przejrzał prasę, okazało się, że codziennie świat się walił, rząd upadał, opozycja rwała włosy z głowy, ABW się kompromitowało, z sondaży, co godzinę wynikały nowe układy, komisje skazywały na śmierć przez zagadanie itede. Efekt: żaden. Weszła Maryla.

- Z Krakowskiego - powiedziała, położyła przed nim pismo i wyszła bez słowa.

Szacki przeczytał, zaklął, wziął kawę i wybiegł z pokoju. Minął szybkim krokiem sekretarkę, która jeszcze nie doczłapała do siebie, zapukał do drzwi Chorko i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka.

- Dzień dobry, panie prokuratorze - spojrzała na niego znad okularów, nie odrywając dłoni od klawiatury komputera.

- Dzień dobry. Trzeci raz odrzucili projekt umorzenia w sprawie zabójstwa Sienkiewicza - powiedział, kładąc przed nią pismo z okręgowej.

- Wiem, panie prokuraturze.

- Nonsens. Jeśli napiszę akt oskarżenia, to sąd nie dość, że ich uniewinni, jeszcze nas wyśmieje. I te gryzipiórki doskonale zdają sobie z tego sprawę. Chodzi im tylko i wyłącznie o statystykę: żeby wystosować akt oskarżenia i mieć to z głowy, a potem niech się sąd martwi. - Szacki próbował zachować zimną krew, ale ton rozgoryczenia w jego głosie był aż nadto słyszalny.

- Wiem, panie prokuratorze - potwierdziła Chorko.

Sprawa zabójstwa Sienkiewicza była typowym meliniarskim śródmiejskim mordem. Pili we trzech, obudzili się we dwóch, trzeciemu poderżnięte gardło uniemożliwiło powrót na jawę. Na nożu były odciski palców całej trójki. Pozostali przy życiu zarzekali się zgodnie, że absolutnie niczego nie pamiętają, zresztą sami zadzwonili na policję. Wiadomo, że któryś jest mordercą, ale nie wiadomo, który - nie ma nawet cienia poszlaki pozwalającej wskazać sprawcę. A dwóch oskarżyć nie można. Sytuacja idiotyczna. Jest morderca i go nie ma.

- Zdaje sobie pani sprawę, że jeśli ich oskarżymy wspólnie, to nawet najgłupszy papuga ich z tego wybroni. Jeśli będziemy ciągnąć zapałki i oskarżymy jednego, to nawet nie będzie potrzebował adwokata. Uniewinnią go na pierwszym terminie.

Chorko zdjęła okulary, których używała tylko do pisania na komputerze, i poprawiła sobie grzywkę. Loczki wyglądały jak przeszczepione od pudla.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Uwiklanie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Major Downar Zastawia Pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Gloger Zygmunt - Dolinami rzek
Gloger Zygmunt
Domańska Antonina - Paziowie króla Zygmunta
Domańska Antonina
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Uwiklanie»

Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x