Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka
Здесь есть возможность читать онлайн «Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 101, Жанр: vers_libre, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Słówka
- Автор:
- Жанр:
- Год:101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Słówka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słówka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Słówka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słówka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
znów na marne: Tak mi dopomóż, Panie Boże!
S z a m b e l a n Ce vieux oszalał. . .
Z i e m o w i t
z rozdrażnieniem
Więc to znaczy, Że mam się oddać w kuratelę, Że dziad mnie dzieckiem zrobić raczy,
Że już sam grać się nie ośmielę? Więc tak już zostać mam wyklętym? Własnego gustu,
weny własnej, Tego, co gracza prawem świętym, Dziad mnie pozbawiasz? !
H r. N a p o l e o n
prosząc
Upór ciasny Zgubi cię! Z i e m i ę miej na względzie.
Z i e m o w i t
gwałtownie
Jeszcze z rozumu nie obranym! Z takich układów nic nie będzie, Ja chcę być mojej
karty panem!
H r. N a p o l e o n
z goryczą i smutkiem
P a n e m? Z n a s k a ż d y k a r t y s ł u g ą! Ona władczyni, ona pani, Ona kieruje
złota strugą, A myśmy wszyscy jej poddani; W tym, dziecko, mądrość tkwi najwyższa,
214 By umieć s ł u c h a ć jej rozkazu,
A wówczas ze swojego spichrza Da ci garść złota raz po razu.
S z a m b e l a n Ma foi, lubię te gadania! I na stryjaszka przyjdzie kolej.
do siebie półgłosem
Nic nie pomogą mu kazania, Gdy wpadnie w pecha, vieux ramolli.
Z i e m o w i t Ja chcę grać sam, mieć swoją wolę; Ja się nie zmienię w piernik stary,
Nie umiem pół dnia gnić przy stole, By w końcu wygnieść trzy talary.
S z a m b e l a n
znudzony
Ah, mon Dieu, te rodzinne kwasy – Gry przecież różne są systema: Ten gra na passy,
ten kontrpassy, Ten woli atak, ten obronę, Powodów tu do kłótni nie ma, „ Tout comprendre,
c' est tout pardonner. ” Mój system jest. . .
H r. N a p o l e o n
do wnuka
Tylko tak dalej Trwoń wszystko, nie miej nic na względzie! Własne pieniądze bij wciąż,
szalej, A w Bodzantowie Prusak siędzie! O, gniew nas boski ciężko mierzy Tobą i podobnymi
tobie: Wy, fryce, dzióbki, wy! fuszerzy! ! Grzebiecie żywą Polskę w grobie!
215
Daje znak ręką i wynoszą go na krześle.
Z i e m o w i t
sam; biegnie za nim
Dziadku! . . . Nie słyszy. . . tylko echa Tej sali słowa me oddźwiękły. . . Zda się,
jakby te mury jękły: „ O, biada temu, co ma pecha! ”
Zegar wydzwania godzinę dwunastą. Światła elektryczne ściemniają się.
Strasznie tu. . . dziwnie. . . Z wichru szumem Wielkie drzwi z trzaskiem się rozwarły.
. . Przebóg! Do sali wchodzą tłumem Postacie rzeszy dawno zmarłej. . . W złocistych
pasach, karabelach, Szyszakach, deliach purpurowych, A każdy trzyma w swych piszczelach
Dwie talie kart – – zupełnie nowych. . . . O! przodków korowodzie święty! . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . Obsiedli z wolna wszystkie stoły. . . Tasują karty. . . Bank zaczęty
–
patrzy przez chwilę z zapartym oddechem
A wnuk wasz patrzy na to – – goły! ! ! – – Poznaję ciebie, , wojewodo, I was poznaję,
kasztelany: Każdy z was swoją siwą brodą Te same tu wycierał ściany. . . Ilu was
tylko było, ilu. . . I ty, Bodzanto, ty, biskupie, Nieraześ zjeżdżał tu w cywilu,
Nie rób min świętych, stary trupie! Pamięta ciebie ten gmach stary I twoje sławne,
długie passy; Za wywiezione stąd talary Wszakżeś zakupił Długolasy! W snach moich
nieraz cię widziałem: Ubrany w alby, komże, stuły, Jak złoto zgarniasz pastorałem,
Jak je ładujesz do infuły! Wejrz dziś na wnuka swego dolę, Odwróć ode mnie rękę czarta,
W zaklętym niech nie błądzę kole,
216 Niech się odmieni wreszcie karta!
Przyklęka, biskup błogosławi go pastorałem, wskutek czego Z i e m o w i t wybiega
czym prędzej szukać pieniędzy. Tymczasem, P a n T h i e d e, zaniepokojony szalonym
szczęściem, jakie stale towarzyszy sędziwemu H r a b i e m u N a p o l e o n o w
i, poczyna się obawiać, iż w ten sposób cała ziemia może powrócić w polskie ręce.
Postanawia zatem imieniem komisji kolonizacyjnej wykupić całe Monte Carlo, aby się
pozbyć starego, a równocześnie dosięgnąć szlachtę polską w jej ostatniej ostoi.
P a n T h i e d e
Wchodzi
Verflucht, znów wygrał alter szlachcitz; Odegrałby, wenn' s weiter geht, Ganzes Posnanckie
– na, , doch macht nichts; Czas skończyć to, sonst wird' s zu spät. Also, ostatnie
słowo: płacę Hundert Millionen, letztes Wort. Mein werden wszystkie te pałace, Potem
szlachcitzen za drzwi, fort! Kann Dramen schreiben polska szelma, Nicht grosser z
tego będzie zysk! Wy macie Ridla – my Wilhelma:
:
z bezprzykładną arogancją
Na – welcher hat ein lepszy pysk? ? ! Was hat erobert Friedrich Wielki, Nie odda
Niemiec ani cal – A z wasze polnische jaselki To ja sze bardzo grubo szmial!
Wchodzi A g e n t k o l o n i z a c j i.
T h i e d e Nun, was ist' s?
A g e n t Heute, u rejenta Akt podpisany.
217 T h i e d e
Endlich, gut! Służba! Hinaus jetzt ta przeklęta Polakenbande! ( do A g e n t a )
Sie, mein Hut!
Kładzie na głowę kapelusz. Wpada Z i e m o w i t z plikiem banknotów w ręce;
Z i e m o w i t Pieniądze zesłał szczęśliwy traf! Wspieraj, biskupie! Jetzt frisch
ans Werk! Drżyj, Monte Carlo!
T h i e d e
zastępując mu drogę, z urąganiem
Wie? Panje Graf? Nix Monte Carlo, hier ist K a r l s b e r g!
Na znak T h i e d e g o służba wyrzuca Z i e m o w i t a za drzwi – zasłona spada.
.
Pisane w r. 1906
218
Z tryumfalnych dni śp. „ polskiego kabaretu ”
Niedawne to czasy, kiedy podniosła idea „ kabaretu polskiego ” przeciągała w tryumfalnym
pochodzie przez miasta, miasteczka, niemal przez ciche wioski. Nieliczne zamknięte
wieczory krakowskiej „ Jamy Michalikowej ” stały się mimo woli początkowym ogniskiem
istnej epidemii. Od „ kabaretów ” arystokratycznych w najwykwintniejszych salonach
aż do „ kabaretu artystycznego ” w stowarzyszeniu robotniczym „ Spójnia ” w Podgórzu
kabaretowało wszystko. Rozpleniły się po naszej ziemi, jak grzyby po deszczu, przeróżne,
mniej lub więcej wesołe Jamy, Budy, Jaskinie, Ule, Pasieki, Obory etc. Niektóre z
tych przybytków, rozrzuconych po rozmaitych naszych stolicach, miałem sposobność
poznać. Muszę się pochwalić, że przyjmowano mnie wszędzie bardzo życzliwie i godnie,
przy dźwiękach tuszów i „ potrójnych kabaretowych ” , z kwiatami i przemówieniami,
w których nadawano mi godność niemal ojca ojczyzny, co ( przyznaję się do tej słabości)
sprawiało mi wielką przyjemność. Przez wdzięczność pilnie wchłaniałem w siebie to,
co widziałem i słyszałem, i za powrotem do domu utrwalałem na piśmie doznane wrażenia.
Ponieważ z natury słabo jestem obdarzony pamięcią, nieraz w notatkach moich zdarzało
mi się luki w rekonstrukcji tekstu wypełniać moim własnym, przy czym starałem się
jednak o ścisłe zachowanie charakteru utworów. Pozwolę sobie tutaj, w bardzo zwięzłych
ramach, podzielić się mymi spostrzeżeniami. Jak wiadomo, głównym filarem takiego
przybytku poświęconego chronicznej wesołości o stałej godzinie jest tzw. conférencier
lub, jak chcą inni, conferencieur. Nazwa ta nie ma swego odpowiednika w języku polskim
– chybaby ją zastąpić ( bardzo niedoskonale) rodzimym słowem: pyskacz. Zadania conférenciera
są bardzo wielostronne. Jemu przypada obowiązek oznajmiania w lekkich a dowcipnych
słowach zjawiających się na estradzie wykonawców i utworów; przypominania co jakiś
czas p. t. publiczności, że jest bydłem, zaledwie zasługującym na dopuszczenie do
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Słówka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słówka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Słówka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.