Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka
Здесь есть возможность читать онлайн «Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 101, Жанр: vers_libre, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Słówka
- Автор:
- Жанр:
- Год:101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Słówka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słówka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Słówka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słówka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jest dla mnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . 6
6 Dokończenie tego wiersza dla szczególnych przyczyn nie mogło być zamieszczone;
życzliwy czytelnik znajdzie je w pośmiertnym wydaniu pism poety, którego terminu
nie możemy na razie oznaczyć. Zresztą, westchnienie wyrażone w tym wierszu ziściło
się; po dziesięcioletniej służbie autor jest obecnie emerytowanym lekarzem kolejowym.
( Przyp. wydawcy [ autora ] . )
77 Pisane w r. 1912
78 POCHWAŁA WIEKU DOJRZAŁEGO
Marzę często o tym wieku, Gdy zwierzę ginie w człowieku; Gdy już żadna z ziemskich
chuci Władzy Ducha nie zakłóci. Jak to musi być przyjemnie! Nic poza mną, wszystko
we mnie: Zmysłów swoich gęstą pianę Zbierasz sobie jak śmietanę I rzucasz ( czy to
nie prościej? ) Na ekran Nieskończoności. Oczyszczony duch ulata W harmonijne kręgi
świata, Dokoła człowiek spogląda, Nic nie pragnie, nic nie żąda, W ciągłej ekstazie
na jawie Żyje się – za bezcen prawie.
. A czas! tu dopiero zyski: Żaden ciała popęd niski Roboczego dnia nie kurczy, Nie
zawadza w pracy twórczej; Z pokoju, mocą tajemną, Nie wygania cię w noc ciemną; Gdzież
tam! Z niebiańskim spokojem Siedzisz przy biureczku swojem, Huczy, dymi samowarek,
Ty równiutko jak zegarek, Zawsze z jednaką ochotą, Nizasz myśli nitkę złotą, Uprawiasz
swój interesik Pogodnie jak drugi Esik. Od czasu Ducha narodzin Dzień podwoił liczbę
godzin!
A cóż dopiero w podróży! Żadna chwila się nie dłuży; Ląd czy morze, ty bez przerwy
Zawsze masz spokojne nerwy; Nie zachodzisz nigdy w głowę, Jak blisko miasto portowe;
Nie stajesz calutki w pąsie Przy podejrzanym anonsie; Bez żadnej myśli ubocznej,
Jak prosty świadek naoczny, Badasz sobie obce kraje, Zwyczaje i obyczaje;
79 Oglądasz domy, ulice,
Zwiedzasz śliczne okolice, Bez kłopotów, bez przykrości, Bez dwuznacznych znajomości:
Nie rozumie ta dzicz młoda, Co to za wściekła wygoda.
Cóż to za przesąd, zaiste, Ba, urągowisko czyste, Ta niby- prawda utarta, Że tylko
młodość coś warta! Przypomnij sobie, człowieku: I czym ty byłeś w tym wieku? Ot,
pędziwiatr, dureń młody, Ślepe narzędzie przyrody, Wszędzie gotowe po trosze Wściubić
te swoje trzy grosze; W szaleństwie gorszy od źwirząt: Wprost już nie człowiek, lecz
przyrząd! I co taki wie o świecie, O życiu czy o kobiecie? Czy w tym pustym łbie
się mieści, Co znaczy powab niewieści? Ta harmonia niesłychana Po to od Boga jej
dana, By iść przez świat niby święta, Uwielbiana i nietknięta, Obca wszelkim ziemskim
szałom, Wieść ludzkość ku ideałom! Czy taki młokos to czuje? Czy zrozumie, uszanuje?
On, co żyje jedną chętką: D u ż o, b y l e j a k i p r ę d k o!
Inna rzecz, gdy już w nas cudnie Nieczystość wszelka wychłódnie. Wówczas, ach, wówczas
dopiero Wraz z tą najpiękniejszą erą – Wielu z panów mi to przyzna – Żyć rozpoczyna
mężczyzna: Gdy z płci swojej niewolnika Zmienia się w pana, w zwierzchnika; Gdy wolny
od grubszych robót DUCH zażywa pełni swobód. Czy zrozumie młoda głowa, Co to na przykład
rozmowa? Gdy dwie płcie, zgoła odmienne, Wymieniają myśli cenne;
80 Słowo z słowem igra, skrzy się,
Fruwa jak piłka w tenisie, Czasem leciutko dotyka Misternego dwuznacznika, To paradoksem
się mieni, To liczko wstydem spłomieni; Któż mistrzem w takiej rozmowie? Tylko dojrzali
panowie! A młody? Głupie to, płoche, Tylko pobrudzi pończochę, Bąka coś, pożal się
Boże, To znów kwaśny, nie w humorze, Jedna myśl go ściga wszędzie: Będzie. . . z
tego czy nie będzie. Nigdym pojąć nie był w stanie, Jak to może bawić Panie.
Słowem, nie przesadzę wcale: W podróży czy w kryminale, Przy pracy czy przy zabawie,
W każdej sytuacji prawie, Czy przy politycznej misji, Czy w teatralnej komisji, Wiek
dojrzały ma, bez blagi, Tak oczywiste przewagi, Że życzę wam, bracia mili, Byście
go rychło dożyli.
81 ZDARZENIE PRAWDZIWE
Siedząc żałośnie nad bakiem Dumałem o życiu takiem: Żeby to tak było można, By każda
chęć płocha, zdrożna Była ode mnie odległa, By myśl moja zawsze biegła Ku zacności,
ku dobremu I służyła tylko jemu. I wciąż bym się doskonalił, Tak żeby mnie każdy
chwalił. Ale, jak to zwykle bywa, Że krótko trwa chęć poczciwa, Jakoś mi to potem
przeszło I, co gorsza, się obeszło.
Pisane w r. 1911
82 W KARLSBADZIE
Marzyło mi się we śnie, Że byłem ptaszkiem małym: Wstawałem bardzo wcześnie, Zarówno
z dzionkiem białym;
W czyściutkim, jasnym zdroju Pluskałem dzióbek potem I w adamowym stroju Grzałem
się w słonku złotem.
Robaczków drobnych kilka, To było me śniadanko, A potem – szczęścia chwilka Z samiczką,
mą kochanką.
I żyłem rad ogromnie Wśród lubych tych igraszek, I każdy mówił o mnie: Cóż to za
miły ptaszek!
Tak mi się w nocy śniło, Nim sen mi umknął z powiek, I bardzo mi niemiło Zbudzić
się jako człowiek. . .
* * * Jeszcze na dworze szaro, A już jak dobra wróżka Dziewczę niemiecką gwarą Za
łeb mnie ciągnie z łóżka.
Herr Doktor! schon ist sechse –
Mówi ściągając koce;
Hol' Teuf' l dich, alte Hexe –
Z wdzięczności jej mamrocę. O, biedne moje kości, Zgiąć was się próżno silę; O, biedna
ty, ludzkości, I za cóż cierpisz tyle!
Gdzieżeś jest, gdzieś, niebogo, Młodości ma kochana, Gdym władał każdą nogą Już od
samego rana!
83 Gdym stąpał lewą, prawą
I myślał w mym obłędzie, Że to me święte prawo, Że to tak zawsze będzie! . . .
* * * Słoneczko pierwsze cienie Ledwie na ziemi kładzie, A ja już me cierpienie Wlokę
po promenadzie.
Cóż tu za masa ludzi! Cóż za zgiełk! Boże święty! Jak tu się nikt nie nudzi, Jak
każdy jest zajęty!
Mężczyźni w sile wieku Z minami tęgich zuchów: Ach, pociesz się, człowieku, Patrząc
na tylu druhów!
Ten, ów, na lasce wsparty, Każdy przy swoim kubku, I kroczą w ciżbie zwartej Półdupek
przy półdupku. . .
Jak wszystkim jedno w głowie, Jedną myśl każden pieści: I niechże mi kto powie, Że
życiu braknie treści!
Jak tutaj się ocenia, Jak tu się staje jasne, Ze celem wszechstworzenia Jest chronić
zdrowie własne!
I z łezką rzewną w oku Pokornie staję w rzędzie, Ślubując, iż co roku Odtąd tak zawsze
będzie. . .
* * * O, czysty, jasny zdroju, Łagodnie alkaliczny, O, źródło ty pokoju, Nektarze
ty mistyczny,
84 O, boski darze nieba,
Co wabisz nas rokrocznie, Ileż nabłądzić trzeba, Nim się przy tobie spocznie!
Kto w tobie usta zmacza, Ten czuje w tym momencie, Jak mu się przeinacza Wszechziemskich
spraw objęcie;
Wraz w piersi jego wzbiera Zaświatów jakieś tchnienie I życia rytm zamiera Na jedno
oka mgnienie. . .
Kształt bliski w dal ucieka, Kolorów tęcze bledną, Opuszcza duch człowieka Ziemi
skorupę biedną.
Na mgławej płynąc fali W obrazy senne patrzy, Co gdzieś się topią w dali, W cień
jakiś coraz bladszy. . .
Tak u mühlbruńskich zdroi, Wmieszany w ciżbę gwarną, Zgłębiam tajń duszy mojej Wieczności
tchem ciężarną;
I choć dzieweczka młoda Dłoń mi podsuwa z kubkiem, Dziwno mi, że ta woda Mocno smakuje
trupkiem. . .
W Karlsbadzie, we wrześniu 1911 r.
85 POLAŁY SIĘ ŁZY ME CZYSTE, RZĘSISTE . . .
Chce mi się pisać wiersze, Jak psipsi dziecku chce się; Słóweczko rzucam pierwsze,
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Słówka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słówka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Słówka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.