Dorota Terakowska - W krainie kota

Здесь есть возможность читать онлайн «Dorota Terakowska - W krainie kota» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W krainie kota: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W krainie kota»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nowoczesna baśń o poszukiwaniu własnej tożsamości i rozumieniu samego siebie. Pomysł fabularny zaczerpnięty z symboliki Tarota, którego znaczenia można śledzić na kartach książki. Opowiedziana historia Ewy, jej trzymiesięcznego synka i uratowanego przez główną bohaterkę kota, który odwdzięcza jej się wyprawami w Krainę Tarota sugeruje, że życie ma swoją drugą stronę – tajemniczą, magiczną.

W krainie kota — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W krainie kota», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Do wieczora daleko – oświadczyłam i zajęłam się przygotowaniem obiadu.

A jednak było bliżej, niż sądziłam, gdyż zaraz po obiedzie zajęliśmy się wiosennymi porządkami w ogrodzie – był już koniec kwietnia! – i czas zleciał nam niezwykle szybko. Jonyk spał sobie w wózeczku, ustawionym w słonecznej plamie na ścieżce, a wokół wózka, też łapiąc pierwsze słoneczne ciepło, łaził Kotyk, z wyprężonym grzbietem i dumnie podniesionym ogonem. Wykarmiony resztkami naszych obiadów i specjalnie dokupywaną wątróbką, Kotyk ważył już chyba z dwanaście kilogramów i był największym kocurem, jakiego kiedykolwiek w życiu widziałam.

– Jak to właściwie było z tym Kotykiem? – spytał mąż, mocno zasapany od przekopywania ziemi. – Przybłąkał się do ogrodu czy jak? Bo już nie pamiętam…

– A wiesz, że ja też nie pamiętam? Chyba wietrzyłam pokój na parterze i on wskoczył przez okno. Był cały mokry, jakby go ktoś topił… Nie, nie… To było inaczej… Psiakrew, nie pamiętam! A może ten Kot zwyczajnie wszedł przez drzwi? I wcale nie był mokry? – stwierdziłam po namyśle, głęboko wierząc w to, co mówię. W tajemniczy sposób bowiem – tak jak wówczas, w tamtą jesienną noc, gdy łapczywie pożerałam wygrzebany z ziemi korzeń – uleciało mi z pamięci wszystko: słowa, które Dziecko wypowiedziało, nie mówiąc, Kot topiący się w beczce z deszczówką, a także fakt, że był świadek tego dziwnego wydarzenia – nasza sąsiadka. Co dowodziło, że jednak miało ono miejsce! Zatem KTOŚ musiał mi powiedzieć, że w beczce topi się kot. Sama z siebie przecież bym nie poleciała do ogrodu! Ale dziwną opowieść sąsiadki Adam wziął za kolejny dowód, że ta kobieta jest wariatką. Tymczasem – przynajmniej tym razem – to ona była normalna. Ona, a nie… A nie kto?

Późnym wieczorem, gdy kładłam do łóżeczka świeżo wykąpanego i wysmarowanego oliwką Jonyka – nagle zaczął się drzeć. Darł się tak długo i tak głośno, że Adam, jedzący coraz bardziej nerwowo kolację, powiedział:

– No nie, on w ogóle nie da mi zasnąć! A ta operacja nie tylko zaczyna się skoro świt, bo o siódmej rano, ale jest w dodatku bardzo poważna! Zlokalizowany tętniak u siedemnastolatka… Od mojej sprawnej ręki zależy życie tego chłopca… Muszę się wyspać, do diabła! Dlaczego wszystkie niemowlaki płaczą zawsze wtedy, gdy nie powinny?

– Śpij spokojnie – uspokoiłam go. – Zamknij drzwi sypialni i dla wygłuszenia wrzasków Jonyka powieś na nich koc. Ja pójdę spać na kanapę w pokoju dziecinnym. Gdy będę przy nim w nocy, to może się uspokoi.

Uspokoił się. Przysunęłam łóżeczko do kanapy i spuściłam z jednej strony odgradzającą nas siatkę. Noc była jasna, księżycowa i przez duże okno dziecinnego pokoju, mimo zasłon, wpadał lunatyczny blask. Gdyby ktoś nam się teraz przypatrzył, musielibyśmy zabawnie wyglądać: tuż koło buzi Jonyka, z prawej strony, leżał ogromny Kot i ponad główką Dziecka łypał w moją stronę zielonym okiem. W środku leżał Jonyk, patrząc w sufit szeroko otwartymi oczami, a z lewej strony leżałam ja.

Bezwiednie wyciągnęłam rękę w stronę Dziecka, zapominając, że dwumiesięczny niemowlak jeszcze nie umie podać swojej. Ale on umiał. Umiał, gdyż nagle na moim serdecznym palcu poczułam zaciskające się malutkie paluszki.

„To jest tylko nieuświadomiony odruch” – przypomniałam sobie wykłady mego męża na temat rozwoju niemowlaków. Niemowlęta, gdy im się podaje jakiś przedmiot, bezwiednie zaciskają na nim rączkę. Teraz tym przedmiotem był mój palec. Uniosłam głowę i zobaczyłam, że druga piąstka Jonyka zaciska się na grubej łapie Kotyka. Już chciałam się roześmiać, gdy nagle usłyszałam, jak Jonyk mówi:

– NO TO LECIMY…

Rozdział trzeci

Lecieliśmy. Ja, Jonyk i Kotyk, trzymając się mocno za ręce… za ręce? Dziecko malutką piąstką obejmowało z całej siły mój serdeczny palec, a drugą ściskało grubą łapę Kotyka. I naprawdę lecieliśmy, bo czułam to po ruchu powietrza. Nie, to był potężny, mocny wir! Huragan! Cyklon! I na jego skrzydłach, w mrocznej, groźnej ciemności, lecieliśmy w nieokreśloną przestrzeń. Tak, gdyż skądś wiedziałam, że wokół nas rozciąga się potężna, nieskończona przestrzeń.

„Wszechświat?” – pomyślałam.

Gęsty mrok wokół, gdy już oswoiłam się z tym, że naprawdę lecimy, okazał się nie aż tak strasznie mroczny. Teraz dostrzegłam, lecąc, że mijamy ciemniejsze i jaśniejsze punkty. Te jaśniejsze przypominały gwiazdy, za to niektóre z ciemnych miały czerń tak niewyobrażalnie głęboką, że musiały to być przeczuwane przez astronomów, choć nigdy nie dostrzeżone, sławne czarne dziury.

„Wessą nas i zatrzymają na zawsze” – pomyślałam z lękiem, lecz Dziecko uspokajająco ścisnęło mój palec.

Nie wiem, jak wyglądałam, lecąc, ale Jonyk sprawiał wrażenie, że płynie, tyle że nie w wodzie, lecz w próżni. Za to Kotyk prezentował się wprost fantastycznie: jego gęste futro falowało, ogonem zaś poruszał jak żaglem na wietrze. I chyba urósł. Gdyby stanął na tylnych łapach, byłby równy mi wzrostem. Podejrzewałam też, że tylko on zna drogę…

… drogę? Przecież tu nie było żadnej drogi! A jednak… Bardzo wyraźnie czułam, że lecimy KU CZEMUŚ i że to coś jest coraz bliżej. Gnający nas huragan zaczął słabnąć i wydało mi się, że wraz z nim łagodnie skręcamy w jakimś określonym kierunku. I rzeczywiście: po chwili wpłynęliśmy do wąskiego, czarnego jak bezgwiezdna noc tunelu, który po kilkunastu minutach – a może godzinach?! – wprowadził nas do niewielkiej sali.

Sala miała nie więcej niż pięćdziesiąt metrów kwadratowych, prawie tyle, ile nasz living room, lecz jej sufit znajdował się tak wysoko, że w ogóle go nie widziałam. A może go nie było? W komnacie nie było też żadnych mebli, jej cztery ściany zaś były czterema gigantycznymi, kryształowo czystymi lustrami.

Teraz Kotyk uwolnił swoją łapę z piąstki Dziecka i zaczął obchodzić lustra, uważnie im się przyglądając. Dziecko zaś pływało – tańczyło? – po komnacie, interesując się wszystkim naraz i całkowicie zdając się na Kotyka. Ja stałam na środku tego tajemniczego pomieszczenia i z niepokojem obserwowałam poczynania zwierzaka. Już wiedziałam, że to on jest naszym przewodnikiem i – opiekunem. Od niego zależy, co się z nami stanie w tym nieznanym miejscu.

Kotyk wolno, lecz czujnie obchodził wszystkie ściany komnaty. Cztery lustra wydawały się być zwyczajnymi, choć ogromnymi zwierciadłami. Odbijały po prostu nas: tańczące Dziecko, mnie śledzącą Kotyka i samego Kotyka, łażącego pozornie bez celu wzdłuż zwierciadlanych ścian.

Nagle jedno z luster rozjarzyło się i obraz uległ zmianie. Już nie był odbiciem komnaty, lecz ukazywał jakąś bezkresną przestrzeń. W tej przestrzeni migotały jasne plamy różnej wielkości i ciemniały mroczne, gęste punkty. Zrozumiałam, że lustro pokazuje kosmos. A w każdym razie tę samą przestrzeń, z której wpłynęliśmy do tunelu. Kotyk, zniechęcony, spojrzał leniwie na obraz i minął go, kierując się ku kolejnej lustrzanej ścianie.

Po chwili rozjarzyła się i ona. Zobaczyłam, że Dziecko utkwiło w niej zaciekawione niebieskie oko, bo tym zielonym spoglądało już na ścianę trzecią. Trzecia była jednak ciągle martwa. Za to w tej drugiej rysował się jakiś kształt. Powoli, niesłychanie wolno, jakby walcząc z niepojętymi przeszkodami, ów kształt przybierał znajomy mi zarys. Wpatrzyłam się – i pomyślałam, że chyba widzę gigantycznego, świetlistego Ptaka. My w trójkę byliśmy najwyżej wielkości jego jednego pazura…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W krainie kota»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W krainie kota» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - Z Cezarem w krainie cieni
Robert Silverberg
Dorota Terakowska - Lustro Pana Grymsa
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Dobry adres to człowiek
Dorota Terakowska
Dorota Masłowska - Paw królowej
Dorota Masłowska
Dorota Terakowska - Poczwarka
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Tam, gdzie spadają anioły
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Samotność bogów
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Ono
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Córka Czarownic
Dorota Terakowska
Trish Morey - Kita moteris
Trish Morey
Отзывы о книге «W krainie kota»

Обсуждение, отзывы о книге «W krainie kota» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x