Chcę wyjść poza siebie.
Napada mnie co jakiś czas – raz mocniej, raz słabiej. Jak się bronić? Uciekam do ludzi i opowiadam bzdury, by się zagłuszyć, albo w samotność i zamykam się jak w starym pudełku z nie naoliwionym zamkiem, którego nikt nie chce otwierać, ale wzbudza pewną ciekawość, jak każda tajemnica.
Oni o niczym nie wiedzą, nie domyślają się, co noszę w sobie, jakie śmierci, zagłady, poniewierki, samotności, pragnienia.
To może kiedyś ponownie eksplodować.
Mam „trzęsienie ziemi” w skroniach. Boję się, lękam się. Jestem osaczona. Otchłań okrąża łóżko, toczy z serca krew, wyżera mózg, pochłania mnie.
Nie ma mnie, boję się.
Zjadam się.
Zabijam się.
Zmartwychwstaję.
Iwona czeka na mój powrót.
Pierwsza kłótnia z Justyną. To moja wina. Nie potrafię jeszcze odnaleźć się z drugim człowiekiem. Narasta coś we mnie, co wybucha w zaskakujący sposób.
Czas mija na oczekiwaniu czegoś, co nigdy się spełnić nie może. Szukam własnego czasu, bo nie starczyło miejsca w małej, szklanej kuli.
Co mnie czeka? Co nas czeka? Gubię się w tym kraju i jego sprawach. Inni także, mimo że świadomie przeżyli ostatnie lata. A może właśnie dlatego tak się miotają.
Spotkałam cień z przeszłości. Wyszedł z więzienia i dalej go toczy wirus narkomanii. Uciekałam jak przed zjawą, upiorem, zagrożeniem…
Gnębi mnie przeziębienie, ciągle kaszlę. Wystarczyłaby jedna dawka… Nie mam odporności, gdyż zabijałam ją w sobie przez lata.
Po studiach będę pracować ze schizofrenikami. Odkryłam to dzisiaj w sobie.
Nie możemy zaliczyć testu z fizjologii zmysłów. Po nocach śnię połączenia wzroku, smaku, węchu i słuchu. Wiem o tym wszystko, co tylko możliwe.
O Boże, skończę ten rok studiów i żadna siła mnie nie powstrzyma. Chyba że sama zniszczę swoje życie. Choć nie pytam dlaczego. Pogubiłabym się w tym wszystkim jak małe dziecko, nieświadome jeszcze tylu spraw.
Muszę być silna, by ocenić tamte lata.
Zostałam zaproszona na jakąś imprezę w akademiku, lecz zostawiłam wszystko i wyjechałam, uciekłam przed ludźmi. A może przed sobą?
List od Anny. Czy Anna wierzy we mnie? Nigdy jej o to nie pytałam. Szklana kula zawisła w próżni. Jest cicho i spokojnie. Czasami przelatują ptaki i potrącają ją skrzydłami
Mój psychiatra jest bardzo zabawny. Chciałby, by mocz nawet oddawano do psychoanalizy.
No właśnie, chcę się powiesić i coś mnie powstrzymuje, chyba nie mam czasu. Po której stronie jestem?
Rozpaczam, że żyję. Błogosławię, że żyję.
To zniewolenie przez własne JA. Czas, aby się wyzwolić. Wybrałam życie, więc trzeba być konsekwentnym.
Tyle we mnie niepokoju, można z nim chyba coś zrobić – zniszczyć lub zbudować.
Niedługo sesja, a co potem? Co zrobię z pierwszymi wakacjami bez ćpania?
Serce w końcu zbuntowało się. Za mocno trenowałam. W domu cały czas leżę, dając mu odpoczynek. Cezar nie wie, dlaczego nie mam siły na spacer.
Choruję na śmierć. W żyłach lęk krąży zamiast krwi. Psychiatrzy zadają ból każdym pytaniem, tną bez znieczulenia pokłady mojego JA i zostawiają otwarte rany, nie troszcząc się o ich zagojenie. Są zadowoleni z władzy nade mną.
Muszę zrobić ze sobą cokolwiek, co nie jest ćpaniem ani łajdactwem. Inaczej oszaleję. Nie potrafię teraz przetrzymać siebie.
Za dużo wypiłam alkoholu. Straciłam przytomność i Justyna wezwała pogotowie. Po kilku godzinach odzyskałam świadomość w klinice. Byłam pobudzona i lekarze nie mogli mnie uspokoić. Zostałam spacyfikowana.
Badają mnie i oglądają jak rzadki przypadek… Domagam się wypisu na własne żądanie. Wezwali psychiatrę na konsultację, ale przekonałam go, że jestem normalna. Nie wiem, jak mi się to udało.
To śmierć drażni się ze mną, zamiast zabrać mnie w krainę doskonałości.
Jestem w bardzo złym stanie. Mogę zrobić malutką dziurkę w szklanej kuli, by wpuścić trochę poezji o misterium umierania. Spałam przez cały dzień. Psychiatra wmawiał mi, że chciałam popełnić samobójstwo.
Rosiek, ty skończona idiotko, mogli cię nie odratować. A jednak jesteś spokojniejsza, może to efekt leków, którymi cię nafaszerowano.
Spokojnie, teraz zaliczysz sesję, weźmiesz się w garść, za siebie, i przejdziesz przez to, jakby nic się nie wydarzyło. Jaka bywa cena spokoju? Rozmowy ze śmiercią? Powitanie jej na łożu szpitalnym po to, by się przekonać, że chcesz dalej żyć. Następnym razem zapytaj siebie w bezpieczniejszy sposób.
Rozniosło się po uczelni, że byłam w szpitalu. Justyna milczy, nie odpowiada ludziom na pytania.
Dałam z siebie wszystko. Stan absolutnej koncentracji. Po trzech godzinach układów ćwiczeń, kata i walk mam szóste kyu w karate. To było morderstwo dla serca. Nie miałam wyboru. Musiałam to wygrać właśnie teraz.
Liżę rany po walkach na full contact . Mam kontuzję ścięgna stopy i kuleję. Czuję się bardzo szczęśliwa. Ten ból jest cudowny, piękny. To prawdziwa ekstaza życia.
Zaczynają mi sprawiać radość drobiazgi, z pozoru nic nie znaczące szczegóły, gesty, uśmiechy innych, znajome twarze, wspólne wyjście do kina. Dostrzegam życie wokół siebie, wiosnę w katowickim smogu i betonie. A znowu chciałaś to utracić…
Wystarczy gest, słowo, by zranić tak boleśnie, zniszczyć szansę, cienką nić porozumienia. Dlaczego w ludziach tyle zawiści? A może to lęk wyrażony agresją?
Ostro zabrałam się za naukę. Po rocznym treningu mózg przyswaja lepiej. Mam pewne kłopoty z pamięcią, ale na to nic się już nie poradzi. Skutki ćpania będą jeszcze wychodzić latami jak złośliwe insekty. Atakować pamięć, powodować drżenie rąk w najmniej odpowiednich chwilach, wyzwalać lawiny lęku przed nieznanym, przed sobą. Będą mi zabierać spokój w chwilach szczęścia, przypominać koszmary w snach. Cena jest nie do zapłacenia.
Udoskonalić ciało i umysł. To takie realne. To takie namacalne.
Coraz głośniej mówi się o narkomanii w Polsce, o konieczności zapobiegania, pomocy zagrożonym i leczeniu uzależnionych. Teraz… kiedy to trwa ponad dziesięć lat.
Trzeba tylko pokochać siebie, wyzbyć się nienawiści do świata.
Zamykałam się przez Sezony w czarnych dziurach nieznanych galaktyk, a teraz nie potrafię zrozumieć prostych praw rzeczywistości.
Zdałam egzamin z fizjologii i anatomii. Okazuje się, że jest to do przejścia po nieprzespanej nocy. Kto wymyślił egzaminy? Zapewne ludzie. A może wcześniej Bóg?
Читать дальше