Manuela Gretkowska - Polka
Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Polka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Polka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dziecko może sobie rozciąć główkę.
– Normalne dziecko nie wali głową w ścianę – szepcze do niej Pietuszka, który jedyny wie, o co mi naprawdę chodzi z tą kanciastą kolumną.
Widzę siebie z boku. Wariatka. Przekonuję trzech dorosłych mężczyzn do tego, żeby kwadratowe było okrągłe. Kiwają ze zdziwieniem głowami.
– Jest kancik – wąsaty robotnik z dumą wali w bok na wpół wybudowanej kolumny. – Nie ma być kancika?
Nie mogę im wyjawić moich prawdziwych motywów. Dziecko z rozciętą czaszką działa na ich wyobraźnię, ale w życiu nie zaokrąglą kancików dla chińskiej bzdury feng shui… Subtelne drgania energii, tnącej przestrzeń… to se pani może o kant d…, za przeproszeniem, potłuc.
W końcu kierownik budowy obiecuje zaokrąglić pod warunkiem znalezienia tego tamtego, zaokrąglającego.
My o drobiazgach, a tu brakuje pół podłogi. Kupiliśmy za mało.
– Co z progiem? – pyta groźnie kierownik. – Jaki próg?
– Różnica poziomów między podłogą w salonie i kafelkami w kuchni, nie mówiąc o różnicy między nową podłogą w salonie a standardową w sypialniach.
– Progi w mieszkaniu? – pyta pogardliwie robotnik.
– Lepiej byłoby taką samą podłogę dać wszędzie? – upewnia się Pietuszka.
– Noooo.
– Dokupimy.
– Zara, zara – budowlaniec ogląda deski. – Na co to się klei? Na papier, gąbkę? Nie sprzedali podkładu?
– Nie – otwiera się przede mną metafizyczna przepaść pod podłogą. Co z czego i na czym. Deska na podkładzie, betonie, wspornikach. My nic nie wiemy o fundamentach budownictwa. Po prostu kupiliśmy gotowe, urządzone mieszkanie. Nie zdążyliśmy posiąść technicznych tajników.
– Dokupimy – Pietuszka męsko ucina mnożenie bytów, klejów i wydatków ponad potrzebę.
Upojny wieczór w magazynie budowlanym. Czy ja jestem w ósmym miesiącu? Skąd mam kondycję do biegania? Dla sinego ze zmęczenia Piotra wyjaśnienie jest proste:
– Pola daje ci siłę, hormony.
– Przytyj nagle dziesięć kilo i ponoś z przodu garb, pogadamy – drepczę za nim od kasy do kasy. Opuchniętymi palcami przekładam pieniądze w coraz cieńszym portfelu.
Jazdy metrem. Moja ulubiona stacja – Racławicka. Spiker (pan Jasieński, czytający w telewizji filmy?) zapowiada Politechnikę, Pole Mokotowskie, rzeczowo i beznamiętnie. Przy „Racławickiej” drży mu z podniecenia głos. Uroczyste echo zwycięskiej bitwy pod Racławicami.
Stacja Służew: po wyjściu z metra spękany chodnik, połatany asfalt. Bloki, od nowości pobrużdżone na betonowe płyty. Ludzie z popękanymi twarzami i życiorysami.
Pietuszka barykaduje się w pokoju. Dopadła go Polska.
– Jestem chłopak z Warszawy, zawsze będę… To wyłazi ze mnie jak wszy. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć…
Ja jestem z Łodzi. Wychowałam się w dawnym getcie. Został mi stamtąd sentymentalizm, żółte światło, rozmazane wieczorem na szybach drewnianych chałup, kocie łby, rynsztoki. Wysztafirowana Piotrkowska i otaczające ją kamienice, coraz mniejsze, poszczerbione domki, wiejskie chaty. Łódź jest secesyjnym salonem na wsi. Nie wiadomo, gdzie zaczynają się przedmieścia. Centrum otoczone wioską. Może dlatego ludzie nie są tam tak wielkomiejsko chamscy.
11 II
W brzuchu rozpycha mi się czas. Puchnie, rośnie. Kilka miesięcy temu był skulony w embrion. Na – sionko czasu. Kołysane każdym moim oddechem.
Patrzę na głęboko śpiącego Piotra. Ma urodziny. Ułożyłam mu na poduszce prezenty i wychodzę cicho na poranną mszę do świętego Jacka. O czwartej wracamy do Szwecji.
Nadaję Siostrzeńcowi w Łodzi SMS: KTO RANO WSTAJE TEMU PAN BOG DAJE. PODPISANE PAN BOG.
Mały wrócił z porannej mszy i odpisuje jako jedyny w domu umiejący posługiwać się komórką:
– CIOCIA TO TY? Odpisuję:
KTO RANO WSTAJE TEMU PAN BOG W DUPĘ DAJE. NADAL PAN BOG – sądzę, że po tym nie ma wątpliwości, kto jest nadawcą. Natychmiast telefon:
– Ciocia, ty czy nie ty? Bo… – nie kończy, Mama wyrywa mu słuchawkę:
– Już?! Komplikacje? – Co już?
– Nie rodzisz? – do telefonu dorwała się spanikowana Siostra. – My tu z nerwów umieramy, że ty rano…
– I potem komplikacje?
– Jezu, to był żart. Do głowy mi nie przyszło…
– Myśleliśmy, że wcześniak – są trochę rozczarowani? – Ty też byłaś dwa miesiące przed terminem…
Grafik skończył okładkę. Niezła. Plakat. Zmysłowe ciało z jedną okrągłą, drugą zaostrzoną piersią, pikującą w widza. Białawe ciało larwy, zrzucającej z siebie krwawy kokon. Zakryta kontuszem, wyrywająca się Nike albo niewolnica. Ciekawe, co spieprzą w druku.
Samolot krąży pół godziny nad Sztokholmem – śnieżyca. Pietuszka wyjmuje prezenty z pudełek.
– Pod oczy? – pyta niepewnie.
– Pod oczy.
– Po myciu, przed goleniem – wyjmuje kosmetyki z innego pudełka. Niełatwo mu rozbić tę klasyczną rzeźbę męskiego ciała na części. Monolit piękna. To kobiety dzielą się na podroby: krem do oczu, ust, biustu, nóg, pupy, dłoni.
Najbardziej ucieszył się z pudełka melatoniny. Przyda mu się po nocnych dyżurach. Gdzie tam… prezent jest prezent. Od razu męski krem pod oczy i połyka tabletkę, prosząc stewardesę o szklankę wody.
– Buju, buju – przemawiam do brzucha. – Śpij, Półeczko, śpij. Nie bój się.
Samolot już dawno powinien wylądować, chociażby w niebie.
12 II
– Działa! Naprawdę działa! – Piotr rozgląda się po ścianach. – Widzę kolory jak po koksie, jaskrawe.
– Eeee… Pietuszka, to nie melatonina, to nasz dom po warszawskich szarościach.
– Muszę odczadzieć z Polski – idzie do łazienki. Z kranu płynie źródlana woda. Na podwórku wiosenny świergot ptaków, dzioby odtajały im z mrozu.
Przygnębienie francuskich lekarzy. Rok temu przyszyli facetowi nową rękę. Wielogodzinna operacja, światowy sukces, fotki, uśmiechy, wdzięczność pacjenta. Przedwczoraj złośliwe uśmiechy, słane przez kanał La Manche od angielskich chirurgów. Francuski pacjent przyjechał do Londynu odciąć sobie przyszytą łapę. Nie mógł się do niej przyzwyczaić. Woli być jednoręki, niż nosić ze sobą kawałek ożywionego trupa z bransoletą blizny wokół łokcia.
Nie porównuję swoich palców do tej frankensteinowskiej ręki. Jednak od tygodnia nie są moje. Grube, niesprawne paluchy. Muszę wbijać w nie paznokcie, by coś poczuć. Nie pomagają nocne spacery do kibla po pięć, sześć razy. Palce się „nie odwadniają”. Koniec z malowaniem. Pędzelek wrzyna się w dłoń, zamiast kłaść plamy, podpiera się o jedwab. I na dodatek zsuwają się mi majtki. Krzywizna brzucha przekroczyła krytyczną. Doszyć do majtek szelki? Założyć pantalony pod szyję?
Odkurzam w sypialni reprodukcję Rothko White and Greens in Blue. Zgodnie z jego wolą traktuję obraz jako drzwi, nie dekorację. Omiatam więc ścierką reprodukcję drzwi: zielone i białe prostokąty na niebieskim tle. Rothko malował najbardziej przekonywające Przejście na Drugą Stronę.
„Interesuje mnie wyłącznie wyrażanie elementarnych emocji – pisał – rozpaczy, ekstazy, rezygnacji wobec nieuchronności przeznaczenia, a fakt, iż wiele osób załamuje się i płacze, patrząc na moje obrazy, dowodzi, że udaje mi się te emocje przekazać”.
To prawda, rąbnął mnie boleśnie tymi swoimi abstrakcyjnymi drzwiami obrazów. Są sentymentalne, na ile sentymentalne potrafią być prostokąty barw. Promieniują poezją sztetla, ale nie tak przegadaną i kiczowatą jak chagallowska. (Chagall, Rothko, Soutine uciekli ze wschodnioeuropejskich sztetli na Zachód). Paryż nie zrobił Chagallowi dobrze, mieszając żydowską poetyckość z tamtejszą lekkością. Za dużo u niego latających panien młodych napompowanych francuską miłością. Soutine też uciekł ze swojego białoruskiego sztetla na Zachód. Nie dał się jednak porwać wspomnieniom, dziecinnie kolorującym przeszłość. Trzymał się ziemi, łapiąc za martwe cielska bydła, rozwieszonego w atelier. Pracowicie malował mięso bez osocza poezji i jej słodkawych aluzji, unoszących trupy do raju.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Polka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.