Manuela Gretkowska - Polka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki. Za sprawą jej talentu, łączącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoksów współczesności, błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.

Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Operacja plastyczna? – współczuje redaktorka.

– W pewnym sensie… siódmy miesiąc ciąży.

Według mądrej książki Pola waży kilogram i ma trzydzieści cztery centymetry. Otwiera oczy (w brzuchu, po co? Chyba żeby je zamykać) i jest całkiem gotowa. Teraz będzie się doskonalić. Gdyby się urodziła, przeżyłaby w inkubatorze. Lepiej nie. Ani technika, ani świat nie są jeszcze tak doskonałe na Twoje przyjęcie, jak mój brzuch.

W Polsce pójdziemy na bal karnawałowy. Przymierzam najobszerniejsze sukienki. Bandzioch z przodu nie daje się w nic wcisnąć. Pietuszka uważa, że nie ma co ukrywać bycia misiem koalą.

– Nie rozumiem, w kożuchu przecież nie widać… – nie pójdę na bal w płaszczu zamiast sukienki.

– Zdaje ci się… Nie widziałaś spojrzeń obsługi szwedzkiego lotniska:.Zgroza”. Czy tobie wolno jeszcze latać?

– A boja wiem…

Nie zdawałam sobie sprawy z rozmiarów… Kiedy jestem wyspana, nieobolała, poruszam się dość żwawo, zapominam o ciąży. Dopiero gdy coś mi dolega, brzuch puchnie mi przed oczami.

Nie pośliznąć się, nie pośliznąć. Docieram do sklepu. Z koszyczkiem obchodzę półki. W naszym bez – zapachowym sklepie wykręca mnie odór wódy. Flejtuchowaty pijak wybiera cukierki. Odwracam się ze wstrętem, chyba za ostentacyjnie. Znowu się na niego natykam przy warzywach. I nagle… Prrrr – elegancka dama z koszyczkiem rozpierdza się. Nie mogę powstrzymać nagłej eksplozji. Pijak spogląda na mnie z rozbawieniem. Nie rozepnę kożucha i nie pokażę sprawcy, naciskającego spust gazów. Wstyd okropny.

– Tu dom wariatów – dzwoni Pietuszka z dyżuru – najprawdziwszy dom wariatów. Przychodzę i słucham raportu: Ze spaceru nie wrócił Carlos – Chilijczyk. Lubił sobie poćpać. Zawiadomiono policję. Przywiozła faceta, też Chilijczyka, co prawda nie o imieniu, a o nazwisku Carlos. Personel, leczący go od trzech miesięcy, nie był zgodny, czy przywieziono prawdziwego Carlosa. Ten przywieziony przez policję leczył się kiedyś psychiatrycznie i bardzo mu się spodobało w naszym ośrodku. Nie chciał wracać do domu. Trzeba było go wsadzać na siłę w taksówkę, zaczął się tak pieklić, że w końcu wylądował na izbie przyjęć w szpitalu. Psychiatria produkuje wariatów… a naszego Carlosa nadal nie ma. Śpij dobrze, nie ma tak wariackich snów, jak moja tu „rzeczywistość”.

Kompletne ogłupienie brakiem snu. Leję rano sok do szklanki. Przelewa się, ścieram. Chcę wypić, zęby uderzają o szkło. Nalewałam do szklanki odwróconej dnem do góry.

Jazda do Sztokholmu po dziennikarkę (Małgosię) ze „Stylu”. Długopisem pisze portret, od pierwszej chwili. Ustawianie „realiów” – co z książek, co z życia. Więcej wzdycham, macham łapami, niż mówię. Wieczorem kac, wyplułam z siebie za dużo wspomnień, intymności. Zostaje wstydliwa pustka. Nie da się powiedzieć jednego, przemilczając drugie, życie jest łańcuszkiem (czasem świętego Antoniego, częściej świętego Diabła), nawet jeśli jedne oczka są zasupłane, inne wielkie jak oko opatrzności.

– Tego ci nie wydrukują, zapomnij – przekonuję Małgosię. – Nikt nie chce prawdy, chcą laurkę.

Dopytuje, węszy. Wie dużo więcej, ale musi usłyszeć to ode mnie. Pewne rzeczy nie są publiczne. Przykrywa je warstwa lakieru jak okładki kolorowych pism. Nacisnąć, poskrobać i wyłazi niefotogeniczna prawda o bliźnich.

– Mój mistrz? Pierdnął i się rozpadł. Nazwiska? Nie. Ani to, co piszę, ani co mówię, nie będzie donosem. Najwyżej na mnie samą. Zostaw.

2 II

Do południa poprawianie Polki, po południu Małgosia. Nikt u nas nie bywał codziennie po tyle godzin. Boję się rozkleić i paplać byle co. Chcę jej pomóc dać „mięsa” do reportażu, nie dając głowy i dupy. Z jej pytań zaczynam kumać sens: „Niepokorna pisarka (dekadentka, skandalistka, feministka – wymawiać jednym tchem) zagnieździła się mieszczańsko w Szwecji i dorosła do roli mamuśki”.

Może być, cokolwiek napisze, nie będzie prawdą. Tłumaczę (bronię się?): zawsze kładłam się spać przed dwudziestą czwartą, nie uchlewałam się, nie paliłam. Jaka cyganeria? U mnie od wielu lat podobnie. Teraz dopiero zaczęła się cyganeria – zarwane noce, pomylone pory dnia. Zresztą – co ma wspólnego opis chałupy, obrazków i lasu do tego, co mam w głowie, do książek? Pewnie znowu redakcja „Stylu” dostanie list: „Po waszym artykule przekonałam się, że Gretkowska jest normalna, i sięgłam po jej książkę”. Ogłupianie głupich. Zamiast dawnego imprimatur Kościoła, zezwalającego na czytanie, przylizane artykuły i recenzje po gazetach.

Nad jeziorem słyszę przetaczający się drewniany wóz. Olbrzymi, kołami miażdżący lód. Jezioro puste, niewidzialny wóz zbliża się, najeżdża na mnie. Cofam się z pomostu. Dopiero gdy przejechał, zrozumiałam, że to huk kruszącego się, pękającego lodu. Moja wiara w halucynację.

Babcia Dondziłło opowiadała o lesie, gdzie przed tamtą wojną widywano wóz – widmo. Przejeżdżał bezszelestnie wśród drzew. Właściwie to była kareta, cztery czarne konie, dźwięczące upiornie szybki i herb na drzwiczkach. Kto zobaczył karetę duchów, tego czekało nieszczęście. Babcia widziała ją dwa razy. Wychowała się na Kresach. Zostało jej stamtąd niewiele poza wspomnieniami, śpiewnymi przestrogami dla wnucząt:

– Pamiętaj, przy stole, podczas jedzenia, nie wolno mówić ani czyścić broni.

Straciła w jadalni dwie najbliższe osoby. Piękną, młodą przyjaciółkę, która udławiła się kluską. Pochowano ją w sukni ślubnej. Wkrótce potem pierwszy mąż Babci nieostrożnie czyścił broń i między drugim daniem a deserem strzelił sobie w serce. Babcia sprzedała majątek, postanowiła zmienić swoje życie – zapomnieć. Wyjechała do Bostonu. Pod koniec wielkiej wojny zatęskniła i wróciła do Polski. Kupiła gospodarstwo nad Wisłą, przy Fordonie. Ogłosiła, że wyjdzie za tego, kto pierwszy poprosi ją o rękę. Z drugiego brzegu Wisły, w wojskowym mundurze, przez zimowe kry tysiąc dziewięćset siedemnastego roku przeszedł młody Gretkowski. Wyszorowany, podstrzyżony na modłę pruską. Zasalutował i oświadczył się śpiewnej Babci. Mezalians musztry z bajką.

Nie mogę utrzymać pędzelka. Spuchnięte palce są nieczułe na precyzję jedwabiu. Małgosia kracze, że będę już miała takie serdelki do porodu. Masakra.

Pietuszka pokazuje dzisiejszą gazetę. Przepełnione porodówki. Rodzące kobiety odsyła się do domów.

– W Sztokholmie? – Małgosia wierzy w cud szwedzkiego socjalizmu. – Jak to możliwe, z najlepszą na świecie służbą zdrowia?

– Był niż demograficzny, pozamykali oddziały. Otwierać nowe – nieopłacalne. – Pietuszka szykuje się do opisywania upadku państwowych szpitali, czego sam jest ofiarą i świadkiem. Nie czuję się „na tle problemu medycznego”, mój wypychający się co dzień pępek jest najważniejszy.

– Piotr, nie pozwolisz, żeby nas odesłali… ja muszę mieć znieczulenie!

– Najlepiej siłami natury – wtrąca się Małgosia.

– Siłami natury to mi wyrywali ząb bez znieczulenia, dziękuję, nie – jestem spanikowana. Małgosia ma z tego materiał do reportażu, a ja dostaję fioła. Odcisnąć twarz na kartce gazety.

Przyszpiliło mnie do krzesła, ból z pleców. Maszynka, poruszająca nogi, zacięła się. Doczołguję się do szafy, wyciągam kule. Zostały po wakacyjnych odwiedzinach Siostry. Dwa lata temu w pierwszy dzień po przyjeździe do Szwecji, nikogo nie pytając, wzięła z komórki rower bez hamulców. Zjechała z prawie pionowej góry. Emeryci, wygrzewający się na ławeczkach, zobaczyli kaskaderkę w pełnym makijażu, zalotnie turkoczącej sukni w kwiaty, bez kasku (tutaj nawet dzieci bawiące się w piaskownicy noszą kask, a co dopiero rowerzyści), szarżującą na krzaki i metalowe słupki. Po skończonym wyczynie podnieśli ją z betonu i zapytali, gdzie zanieść. Siostra w szoku zapomniała adresu, wyszeptała:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frédéric Dard - San-Antonio polka
Frédéric Dard
Manuela Gretkowska - My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Europejka
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Namiętnik
Manuela Gretkowska
Manuela Kistenpfennig - Hemmungslos durchgevögelt
Manuela Kistenpfennig
Manuela Tietsch - Im Bann des Bernsteins
Manuela Tietsch
Ralph Stüwe - Petticoat-Polka
Ralph Stüwe
Frank Zander - Disco Polka
Frank Zander
Willibald Winkler - Alberliner Polka
Willibald Winkler
Отзывы о книге «Polka»

Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x