Manuela Gretkowska - Polka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki. Za sprawą jej talentu, łączącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoksów współczesności, błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.

Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Siostrzeniec uparł się służyć do rorrratek (zabiegi logopedy nie do końca wyprostowały mu francuskie rrr w słowiańską kluchę). Rodzina broni się przed jego pobożnością, stawiającą dom na nogi o wpół do szóstej rano. Prosimy, przekupujemy. Nieskalana duszyczka trwa przy swoim:

– Ja cichutko się ubiorę na korytarzu, w zsypie – chowa ubranie do torebki i składa w kostkę komżę.

Zabieramy mu budziki. Maltretujemy do północy zabawkami, telewizją. Mały zasypia. W niewyłączonym telewizorze program Święty Ojciec Pio. Gapimy się z przejęciem na stygmaty. Słuchamy o pobożności kilkuletniego świętego.

– Pozwólmy mu na te roratki – pierwsza pęka Siostra.

– Może dręczymy świętego? – podejrzewa Tata. O wpół do szóstej budzimy Siostrzeńca. Zdziwiony, jeszcze przez sen dziękuje. Idę razem z nim do kościoła. Pytam, po co się torturuje wczesnym wstawaniem. Do szkoły z reguły zasypia.

– Lubię służyć do mszy – odpowiada szczerze.

Przy ołtarzu w karmazynowej pelerynce porusza się z gracją kardynała. Służy Bogu, ale przede wszystkim Bogu Ojcu, którego zabrakło po rozwodzie w jego domu.

18 XII

Beata wychodzi po mnie na Centralny. Kupuję gazety z ogłoszeniami. Nieruchomości. Setki chałup. Nie wiem, gdzie jest Brwinów, czy trzydzieści baniek za metr to dużo. Mam się po prostu w tym zorientować przed naszym styczniowym przyjazdem z Piotrem w poszukiwaniu mieszkania. Jeżeli nic nie znajdziemy, w ostateczności wynajmowanie – prowizorka i wścibscy gospodarze.

Beata na komputerze projektuje dla „Elle” karty tarota. Nie są kopią marsylskiego, ale przyzwoite. Plastycznie cacy, graficznie oszczędne.

Nasza przyjaźń zaczęła się chyba w Paryżu od tarocianego bzika. Porozumiewamy się niezrozumiałym dla „niewtajemniczonych” tarotowym slangiem. Przypisujemy znajomym odpowiednie karty. Beata jest tradycjonalistką, została przy rzeczownikach: Dużych Arkanach. Nie ufa gadatliwości czasownikowych Małych Arkanów.

– Pomyślałaś dziesięć lat temu we Francji, że będę rysować tarota dla „Elle”?

– Wszystko do tego prowadziło – śmieję się. – Twoje krakowskie sztuki piękne, nasze spotkanie wtedy na Plantach, później Paryż i wspólny powrót do Polski.

– Skoro tak… – Beata kombinuje przy komputerze, zajmującym trzy kondygnacje biurka. – Zostawimy sobie pamiątkę. Piotr jest eremitą, podpiszemy but dziewiątej karty. Ty… wiadomo, pasuje? – pokazuje napis „Manuela” na mojej karcie. – A Pola… długowłosa blondynka ze „Świata”, najlepsza karta, prezent od chrzestnej.

– Kiedy to wydrukują?

– Mniej więcej na urodziny Poli. Mój pierwszy tarot – chwali się Beata.

– Moje pierwsze dziecko.

19 XII

Z wydawnictwa dzwonię do Flammariona wypytać o prawa autorskie, czy oddadzą. My zdies’ emigranty i Tarota… chcą kupić Rosjanie, Finowie latem chcieliby wydać Kabaret. Nie pamiętam mojej umowy z Francuzami. Wyrzuciłam ją przy którejś przeprowadzce. We Flammarionie nowy agent. Wie, pamięta, pas de probleme. Biadoli, że okładka do francuskiego wydania Tarota… była beznadziejna.

– Powinna być bardziej w stylu Sex and the City. Ktoś się wziął do tego bez głowy – narzeka.

Salonowa rozmowa o filmach, literaturze. Zapomniałam, że przy biznesie można też o sztuce.

Podpisuję umowę na Polkę. Sprzedaję książkę i dziecko, od pierwszej litery, zarodka. Co ona kiedyś pomyśli, czytając te prenatalne wspomnienia? Targuję się o procent. Srebniki zzieleniały, są przeliczalne na dolary. Wydawczyni dziwnie zgodliwa. Po wyjściu sprawdzam procent za ostatnią książkę – taki sam jak za Polkę , a mi się wydawało, że zażądałam olbrzymiej sumy. Ciąża? Konsekwentny kretynizm nieczytania umów i kontraktów?

– Wiecie, kto powinien być patronem wydawców?

– Nie… – ostrożne, podejrzliwe „nie” wydawczyni, słusznie podejrzewającej złośliwość.

– Judasz, on wydał najlepiej.

Obydwie wiemy, o co chodzi, zwyczajny układ. Słynny przedwojenny wydawca Bronisław Natanson, stawiający sobie za punkt honoru godziwe opłacanie pisarzy, skończył w zakładzie dla obłąkanych.

Odwiedzam Jagę w jej salonie fryzjerskim na Burakowskiej. Wycięty z brzydoty Warszawy dziewiętnastowieczny zakątek. Ceglaną fabrykę – pałacyk obsiadły trendowe studia fotograficzne, modowe. Antosia – córeczka Jagi, w koszyczku na recepcji pod opieką położnej, taty, recepcjonistki. Jaga spokojnie zajmuje się klientkami. Zaglądam do koszyczka i… w ryk. Nie Antosia, aleja chlipię, nie mogąc się uspokoić. Nie było jej, schowana parę miesięcy temu w Jadze, jest. Po prostu cud bycia z łapkami, palcami. Odbiło mi. Gdybym tak szlochała nad Księgą Gamma Arystotelesa, opisującą byt… Nie da się wzruszyć nad formą wypatroszoną z materii. A tu forma przylega ściśle do różowiutkiej materii, pieluszki do dupki.

Wydzwaniam po ogłoszeniach. Pytam o prawdziwą cenę mieszkania. Jest zazwyczaj dwa razy wyższa od podanej w gazecie: dochodzi garaż (trzydzieści tysięcy), grunt i tak dalej… Stać nas będzie na dziuplę z obowiązkowym garażem.

Beata najadła się w kinie popcornu i umiera. Tłumaczę jej, od czego:

– Tłuszcz zostaje na wątrobie.

– Wątroba jest po prawej, mnie tłucze pod żebrami!

Przypadkiem trafiam w kolorowym piśmie na reportaż z awangardowej wystawy o trupach. Pokazuję Beacie rozległość krwistej wątroby.

– Zgadza się, dokładnie tutaj – porównuje obolałe miejsce z fotografią.

– Żebym ja tobie, zawodowej rzeźbiarce, pokazywała wątrobę, i to z czego… – patrzę na okładkę – z „Vanity Fair”.

– Rzeźbiarce primo voto, teraz stylistce. „Vanity Fair”, wszystko się zgadza.

20 XII

W gdańskiej „Wyborczej” dali zdjęcie z sopockiego spotkania autorskiego, bez pytania o zgodę, po wyproszeniu z sali fotografów. Twarz zasłonięta włosami, odwrócona bokiem. Podpis: „Mój wizerunek należy do mnie – mówiła Gretkowska podczas spotkania, nie zgadzając się na zdjęcie”. To się nazywa dziennikarstwo, co jest więc prasą brukową?

Spotkanie w prywatnej szkole dziennikarskiej. Przede mną byli z wykładem Piskorski i Głowacki. Nie mam pomysłu na wykład. Nie mam też zamiaru wymądrzać się na fascynująco nudny temat. Wolę pytania.

– Bardzo się cieszę z pani przyjazdu. Przyda się im odrobina pikanterii – rektor podejmuje mnie herbatą. – Proszę trochę ich zgorszyć. – Namawia mnie na deprawację dzieci?

– Nie jestem zawodowym pornografem… piszę także o innych rzeczach. Pańscy studenci… czemu wybrali tę szkołę?

– Pochodzą z dość zamożnych rodzin, studia kosztują. Po trzecim roku i licencjacie mogą przejść na normalne studia uniwersyteckie. Musieliśmy zmienić program, wprowadzić więcej historii, kultury ogólnej… mało który student wiedział, kim był Piłsudski.

– Co ich interesuje?

– Młodzieżowe tematy… Kino, koncerty. Namawiam na pisanie o czymś poważniejszym… wie pani, pisanie o filmach rezerwują sobie stare wygi albo naczelni tygodników, łatwy chleb. Do kina każdy lubi chodzić. Moi studenci mi na to:

– My, panie rektorze, nie musimy dużo zarabiać, my nie jesteśmy yuppiesi. Mamy forsę z domu, my jesteśmy postmodemiści.

– Genialna definicja postmodernizmu… tylko nie każdego na nią stać.

– Czegoś mocniejszego przed występem? – rektor szarmancko podsuwa kieliszek.

– Nie za bardzo… jestem w ciąży – wypinam widoczny już brzuch.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frédéric Dard - San-Antonio polka
Frédéric Dard
Manuela Gretkowska - My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Europejka
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Namiętnik
Manuela Gretkowska
Manuela Kistenpfennig - Hemmungslos durchgevögelt
Manuela Kistenpfennig
Manuela Tietsch - Im Bann des Bernsteins
Manuela Tietsch
Ralph Stüwe - Petticoat-Polka
Ralph Stüwe
Frank Zander - Disco Polka
Frank Zander
Willibald Winkler - Alberliner Polka
Willibald Winkler
Отзывы о книге «Polka»

Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x