– Jak rozumiem, jest to ostrzeżenie przed… flirtem. -Uniosła głowę i spojrzała na siostrę Rothgara. – Jednak w twoim wypadku wszystko skończyło się dobrze.
– Ale mogło też dojść do katastrofy. – Wzięła Dianę za rękę. – Przepraszam, że może zabrzmi to, jak impertynencja… Znamy się tak krótko… Uważaj, Diano. Jak słyszałaś, znam niebezpieczeństwa, na które jesteś narażona. Gdybym miała ci coś polecić, to tylko małżeństwo.
Hrabina cofnęła natychmiast swoją dłoń.
– Jestem przekonana, że małżeństwo to wspaniała rzecz -stwierdziła chłodno. – Jednak cena, którą musiałabym za nie zapłacić, jest zbyt wysoka.
Elf westchnęła ciężko. Być może niepotrzebnie rozmawiała z Dianą na ten temat. Osoba tak chłodna i wyniosła jak ona, z całą pewnością poradzi sobie ze swymi słabościami.
– Utrzymałabyś przecież hrabiowski tytuł – podjęła dyskusję.
– Ale w oczach świata byłabym tylko żoną swego męża. Utraciłabym prawo zasiadania w Izbie Lordów i reprezentowania swojej rodziny. Nie oddam władzy, która mi się słusznie należy!
Z kolei Elf spojrzała na hrabinę ze zdziwieniem. Nie znała jej od tej strony. Nie wiedziała, że Diana tak bardzo ceni sobie władzę. Cóż, jeśli okaże się, że nie potrafi powściągnąć swych kobiecych instynktów, może stracić jeszcze więcej. Skandal zniszczyłby jej karierę.
Elf miała wrażenie, że stoi na wysokim wzgórzu i widzi Amazonkę jadącą galopem po zboczu. Na dole jest głęboki dół, ale kobieta na koniu go nie widzi, a ona nie może krzyknąć tak głośno, żeby ją ostrzec.
– Jeśli tak, to obawiam się, że rozmowa nic nie pomoże – westchnęła Elf i wstała ze swego miejsca. – Ale mogę spróbować ci pomóc. Prześlę to przez moją służącą.
Diana również podniosła się z szezlonga. Elf milczała chwilę, zastanawiając się, czy poruszyć kolejny temat.
– Najgorsze jest to, że my, kobiety, nie potrafimy oddzielić uczucia od spraw płci – rzekła w końcu. – Zwłaszcza, jeśli jest to pierwszy raz.
Diana skinęła głową na znak, że rozumie.
– Tak właśnie było z Rosą. Do końca zarzekała się, że nie kocha Branda.
Elf uśmiechnęła się pobłażliwie.
– Okłamywała samą siebie. – Z tymi słowami wyszła z mrocznego, męskiego pokoju lady Arradale.
Kiedy znalazła się u siebie, zajrzała do swoich papierów. Nie bez trudu odnalazła ulotkę, którą wydały anonimowo z Safo-ną i rozdawały znajomym damom. Były to informacje na temat sposobów zmniejszenia prawdopodobieństwa zajścia w ciążę. Elf owinęła ją w czysty papier i przesłała do Diany.
Oczywiście Bey wiedział o tym wszystkim. Sam zresztą był orędownikiem podobnych praktyk. Uważał, że to kobiety powinny decydować, czy chcą mieć dziecko, czy nie. Jednak Elf przypuszczała, że to nie on wprowadzi Dianę w świat kobiecych rozkoszy. Zostało mu półtora dnia. To za krótko, żeby uwieść damę. Obawiała się, że hrabina tak czy tak będzie w końcu musiała skorzystać z ulotki.
Tej nocy Diana powróciła do swej sypialni jednocześnie zirytowana i sfrustrowana. Co prawda nie sądziła, że markiz będzie chciał ją uwieść, ale spodziewała się, że ponownie nawiąże z nią flirt. Może nawet ją pocałuje.
Tymczasem Rothgar przez cały wieczór traktował hrabinę z chłodną uprzejmością. Kiedy chciała, to z nią tańczył, kiedy prosiła o lemoniadę, przynosił ją natychmiast, lecz nie było w tym żadnego uczucia. Poza tym niewiele mówił i odpowiadał jedynie na pytania. Tak, jakby przestała go nagle interesować.
Na kolacji były tylko cztery pary, w tym trzy zamężne i ona z markizem. Mogła więc spędzić z nim sporo czasu. Ale kiedy zostawali sami, markiz zaczynał rozmowę o pogodzie! Tego wieczoru dowiedziała się więcej niż kiedykolwiek na temat aberracji pogodowych wokół Wysp Brytyjskich i ich wpływie na gospodarkę i samopoczucie mieszkańców. Kiedy wreszcie skończyli dysputę na tematy związane z klimatem, markiz zaczął omawiać produkcję rolną! Jeśli sądził, że ją tym zainteresuje, to był oczywiście w błędzie.
Diana zacisnęła dłoń w małą piąstkę i uderzyła w stojący przy łóżku stolik. Delikatny mebel aż podskoczył, a ona poczuła gwałtowny ból. Spojrzała na jego blat, na którym w dalszym ciągu spoczywał przywiędnięty już purpurowy mak.
– Dosyć tego! – mruknęła.
Clara obserwowała ją z rosnącym zdziwieniem. Rzadko zdarzało jej się widzieć panią w podobnym nastroju. Szybko też pomogła hrabinie zdjąć piękną satynową suknię z głębokim dekoltem i gorset. Nalała jeszcze wody do miski, żeby Diana mogła przemyć twarz i zabrała się do szczotkowania jej włosów.
Hrabina zaczęła się powoli uspokajać. Czesanie zawsze wpływało kojąco na jej nerwy. Pomyślała, że to koniec z Rothgarem. Bawił się nią w czasie weselnego przyjęcia, a kiedy się skończyło, przestał na nią zwracać uwagę. Przecież znał w Londynie tyle pięknych kobiet. Dlaczego miałby się interesować właśnie nią?
Wciąż jednak czuła się skrzywdzona. Na szczęście nikt, poza Elf, nie odgadł, co tak naprawdę czuje. A co by się stało, gdyby markiz wiedział, że jest gotowa mu ulec? Czy skorzystałby z okazji, a potem potraktował tak obojętnie, jak dziś? Wszystko możliwe. To dobrze, że już pojutrze odjedzie z Arradale.
Diana odesłała Clarę do jej pokoiku i zdjąwszy bieliznę, włożyła lnianą koszulę nocną. Nie miała jeszcze ochoty się kłaść. Nalała sobie wody do szklanki i otworzyła okno, próbując stłumić rozczarowanie. Nad zamkiem wisiał gruby ro-i;al księżyca. Nie, nie osiągnie pełni przed wyjazdem Mallo-rcnów. Nie wzbudzi miłosnego szaleństwa w jej żyłach.
Hrabina uśmiechnęła się gorzko i usiadła na łóżku, vciąż patrząc na księżyc. Czy to prawda, że cały jest ze srebra i że kryje w swym wnętrzu niezmierzone skarby? Księżyc w pełni był jej symbolem, symbolem bogini Diany. Nie powinna więc bać się jego wpływu. Tylko on mógł stac się powiernikiem jej największych tajemnic.
Może taki już jej los, by zawsze uciekać przed zalotnikami. Może wiąże się to jakoś z jej imieniem. Nie, z pewnością w Anglii żyje wiele Dian będących szczęśliwymi żonami i matkami.
Już chciała się położyć, znużona całym dniem, kiedy nagle przypomniała sobie przesyłkę od Elf. Dopiero teraz rozpakowała ją i spojrzała na starannie wydrukowaną ulotkę. Zaczęła czytać, ciekawa, czy jest to jakieś kazanie, czy może traktat na temat wyrzeczeń. Jej policzki powoli nabierały kolorów. Nic podobnego! Wewnątrz znajdował się dokładny, ale prosty opis praktyk, które pozwalają uniknąć ciąży. Niektóre dotyczyły mężczyzn, ale większość kobiet.
Zaszokowana Diana odłożyła broszurkę na biurko. A potem znowu wzięła, żeby dalej czytać przy mdłym świetle lampy. W trakcie lektury na jej ustach pojawił się uśmiech. Jedno było pewne, Elf nie sądziła, że Diana straci cnotę z jej bratem. Markiz z całą pewnością znał techniki opisane w tej ulotce. Odniosła nawet wrażenie, że mógł ją redagować. Wskazywał na to jej prosty, męski styl.
Następnego ranka obudził ją silny powiew wiatru i coś jakby krople deszczu bębniące po parapecie. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła, że deszcz wpada przez otwarte okno do jej sypialni. Wyskoczyła z łóżka i zamknęła je szybko. Spojrzała na szary, zamglony krajobraz.
Natura całkowicie pokrzyżowała jej plany. W taki dzień nie było mowy o jakichkolwiek wyprawach. Znaczyło to, że będzie musiała spędzić z Mallorenami cały dzień w zamku.
Читать дальше