Z hrabiną było podobnie. Męskie wychowanie dało jej do ręki groźną broń, a kobieca natura uczyniła ją jeszcze bardziej niebezpieczną. Lady Arradale stanowiła zagrożenie nie tylko dla otoczenia, ale i dla siebie samej. Świadczyły o tym rozkazy, które Rothgar otrzymał od króla.
Z królewskiego pisma wynikało, że hrabina upomniała się jako głowa rodu o swoje miejsce w Izbie Lordów. Znajdowało się ono oczywiście poza jej zasięgiem. W całym parlamencie nie zasiadała ani jedna kobieta, a Jerzy III z całą pewnością nie miał zamiaru tego zmieniać.
Co więcej, jako tradycjonalista, wpadł w gniew i kazał Rothgarowi szpiegować lady Arradale. Rozumiał chyba, że dysponuje ona dużą władzą, zwłaszcza tu, na północy, chciał się więc dowiedzieć, jak ją poskromić.
Ta rola nieszczególnie odpowiadała markizowi. Przecież wciąż musiał pamiętać o tym, że ma działać jako poplecznik króla. Na przykład zawody strzeleckie, które uważał za świetną rozrywkę, zaczęły mu się po namyśle jawić jako coś groźnego. Nie będzie dobrze, gdy król dowie się, na przykład, że lady Arradale jest doskonałym strzelcem. To tylko wzmoże jego niechęć.
Powinien więc chyba poprosić członków rodziny, by o tym nie opowiadali.
Po jakimś czasie wszyscy zainteresowani goście zjawili się w salonie, skąd przeszli podcieniami do strzelnicy. Służba przygotowała już cztery pistolety. Odsłonięto też cele, którymi były ludzkie sylwetki. Dwie z nich najwyraźniej kobiece.
– Do licha, mamy strzelać do kobiet? – zaniepokoił się Steen.
– Kobiety też potrafią być groźne – zauważył Rothgar.
– Oczywiście – potwierdziła zdecydowanie Diana. -Gdyby strzelała do pana jakaś kobieta, lordzie Steen, na pewno zdecydowałby się pan na strzał.
– Strzelała? Kobieta? – powtórzył niepewnie Steen.
– Portia oddała do mnie dwa strzały – zauważył Bryght.
– A Elf rzuciła we mnie nożem – dodał Fort.
– To nieprawda – wtrąciła szybko Elf. – Mierzyłam do kartki, którą trzymałeś w dłoni i w nią właśnie trafiłam.
– Tak czy tak, nie było to pewnie zbyt przyjemne – mruknął Rothgar, odwracając się do Diany. – Jak strzelamy, hrabino?
Zagadnięta wskazała sylwetki.
– Strzelamy w zaznaczone serce – odparła. – Im bliżej środka, tym lepiej.
Rothgar spojrzał jeszcze na pistolety.
– Czy to twoje, pani? – Wskazał mniejszą parę. Diana potwierdziła skinięciem głowy.
– Elf też może z nich korzystać – zaproponowała. – Zdaje się, że chciała wziąć udział w zawodach.
– Ale czy wobec tego, my możemy skorzystać ze swoich? – dopytywał się w dalszym ciągu markiz.
– Przywiozłeś, panie, swoje pistolety pojedynkowe?! -Aż otworzyła usta ze zdziwienia.
Rothgar nie wiedząc czemu, odczuł przyjemność, widząc jej zdumienie.
– Nigdy nic nie wiadomo… – bąknął. – Ale nie, mam po prostu moje pistolety podróżne – przyznał w końcu i spojrzał na pozostałych mężczyzn.
Tak, jak się spodziewał, Bryght wziął ze sobą broń. Również Elf po chwili wahania przyznała, że ma pistolety, co niepomiernie zdziwiło jej męża. Teraz stało się jasne, kto w tym gronie należy do Mallorenów, a kto nie.
Natychmiast wysłano służbę do pokojów po broń. Rothgar natomiast rozejrzał się po oczekujących, a następnie zwrócił się do Diany:
– Jaką nagrodę proponujesz, pani? Hrabina spłoszyła się nieco.
– Nie sądzę, żeby ktoś z obecnych chciał grać o pieniądze – rzekła niepewnie.
– Wobec tego gramy o „duszę" – rzuciła lekko Elf.
– Wolałbym o ciało – wymamrotał Rothgar pod nosem, ale na tyle wyraźnie, żeby Diana go usłyszała. Patrzył na nią tak, jakby chciał ją pożreć.
Musiała powtórzyć sobie parę razy w duchu, że robi to specjalnie po to, żeby ją wytrącić z równowagi. Rzucali kośćmi, żeby ustalić, kto strzela pierwszy i wypadło na Rothgara, który bez najmniejszego wysiłku umieścił dwie kule w kolejnych dwóch sercach. Rodzina nagrodziła go okrzykami i tylko lady Arradale spojrzała na niego chłodno. W jej oczach pojawił się płomień prawdziwego współzawodnictwa.
Następnie strzelała Elf, która okazała się być lepsza od strzelającego po niej Forta. Bryght jednak okazał się równie dobry jak jego brat, chociaż było widać, że strzelanie nie sprawia mu przyjemności.
Kiedy przyszła jej kolej, Diana stanęła pewnie w postawie strzelniczej i jej kule, podobnie jak Rothgara, utkwiły równo w samych środkach serc. Zauważyła, że markiz jest poruszony jej umiejętnościami. Pewnie pomyślał o tym, że gdyby tak strzelała rok temu, Branda nie byłoby już wśród nich.
– Jak miło! Mamy trzech zwycięzców! – ucieszyła się Elf. Hrabina pokręciła głową.
– Nie. Teraz umieścimy za sercami biały papier i będziemy starali się jak najwierniej powtórzyć poprzedni strzał -oznajmiła.
– Na miły Bóg! Przecież to szaleństwo! – obruszył się Steen.
– Raczej niepotrzebna ekstrawagancja – zauważył spokojnie Rothgar. – 2 moich doświadczeń wynika, że nie trzeba nawet trafić w serce, żeby zabić.
Spojrzała na niego i pomyślała, że gdyby grali „o ciało", sama oćwiczyłaby go rózgami. Nagiego.
– Przecież chodzi tylko o sprawdzenie naszych umiejętności – powiedziała z uśmiechem. – To nie musi niczemu służyć. Tak, jak pańskie automaty, markizie.
Rothgar skłonił jej się dwornie.
– Dobrze. Wobec tego sprawdźmy, pani, które z nas jest najlepszą maszyną. Do zabijania – dodał, patrząc jej w oczy.
I znowu zrobił to tylko po to, żeby wyprowadzić ją z równowagi. Diana nie miała zamiaru się poddać. Kazała służącemu umieścić czyste kartki za sercami przypiętymi do sylwetek, a następnie wskazała je Rothgarowi.
– Proszę, panie.
Markiz naładował już wcześniej pistolety i teraz zajął pozycję strzelniczą. Tym razem celował dłużej. Kiedy strzelił, pomyślał, że kula powędrowała trochę w bok. Za drugim razem starał się nie powtórzyć tego błędu, ale znowu trochę przesadził.
Służący szybko przyniósł papierki i serca.
– Na miły Bóg! Dokładne trafienia! – wykrzyknął Steen. Markiz uśmiechnął się pobłażliwie. Lubi szwagra, ale
dokładność nie była jego najmocniejszą stroną.
– Nie, strzały lekko przesunięte – stwierdził. – Pierwszy w prawo, a drugi w lewo. Bryght? – zwrócił się do brata.
– Nie widzę sensu w takiej zabawie – mruknął zagadnięty.
– Potraktuj to jako zadanie matematyczne. Musisz po prostu wytyczyć dwa punkty – kusił go Rothgar.
– Wolę to robić za pomocą linii i cyrkla – powiedział stanowczo Bryght. – Rezygnuję.
Również Elf, która miała na koncie dwa trafienia, jedno nieco oddalone od środka, nie dała się skusić.
– Wiem, że nie potrafię tego zrobić – stwierdziła po prostu.
– Ale ty, pani, chyba nie zrezygnujesz? – markiz zwrócił się do lady Arradale.
Diana już trzymała w ręku pistolet.
– Nie, oczywiście. Przecież to była moja propozycja -przypomniała.
Zajęła pozycję i po chwili oddała pierwszy strzał. Roth-gar widział, że celny, ale z tej odległości trudno mu było ocenić, na ile. Zastanawiał się, kto uczył ją strzelania, gdyż lady Arradale była w tym bardzo dobra. Zdawało mu się tylko, ze brakuje jej tej wewnętrznej dyscypliny, która pozwala zastosować rzeczy wyuczone w praktyce. A może nie. Już nie.
Po drugim strzale przyniesiono tarcze i okazało się, że na kartkach Diany też są przesunięcia.
– Chyba mniejsze – przyznał po oględzinach Rothgar. Hrabina potrząsnęła głową.
Читать дальше