Marek Hemerling - Diabelska Maskarada

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Hemerling - Diabelska Maskarada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Diabelska Maskarada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Maskarada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza kontynentu falowała jakby stanowiła ją nie skalista równina, lecz powierzchnia wzburzonego oceanu. Jakaś potworna siła napierała od wewnątrz, rozdymając zastygłe od wieków formy geologiczne. Ruchy te miały swoje centrum, w którym upiorny taniec osiągał maksymalne natężenie. Wreszcie kamienna skorupa nie wytrzymała zmiennych naprężeń i poddała się uwalniając gigantyczny gejzer rozgrzanych do czerwoności głazów. Różnica temperatur powodowała, że w zetknięciu z lodowatą atmosferą Gelwony pękały niczym świąteczne fajerwerki.
(fragment książki)

Diabelska Maskarada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Maskarada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
Marek Hemerling Diabelska Maskarada Moim Rodzicom 0 Tom Edgins zjawił - фото 1

Marek Hemerling

Diabelska Maskarada

Moim Rodzicom

0.

Tom Edgins zjawił się na Ziemi po zakończeniu zwycięskiej kampanii Związku Solarnego przeciwko Planetom Rindu. Uznany za zaginionego spędził długi czas w niewoli i dopiero rozejm, na mocy którego przeprowadzono wymianę jeńców wojennych, pozwolił mu wrócić do opuszczonego przed trzema laty domu. Zastał w nim swoją żonę Iris i obcego mężczyznę – bardzo zdziwionych i niezadowolonych z przybycia nieżyjącego przecież bohatera. Nie chcieli go nawet wpuścić za próg, zaryglował więc od zewnątrz wszystkie wyjścia, a następnie podpalił budynek i czekał. Parterowy modułowiec spłonął doszczętnie wraz z dwojgiem zamkniętych w środku ludzi.

Tom Edgins został skazany na śmierć za zbrodnię najwyższego formatu: w czasie pożaru ogień strawił rosnącą w pobliżu domu kępę rachitycznego bzu – jedyną roślinę w promieniu tysiąca metrów. Trybunał Miejski z przysługującego mu prawa łaski nie skorzystał.

1.

W kilkanaście godzin po ogłoszeniu wyroku skazaniec został wprowadzony do kopuły straceń. Oczekiwało go tam pięciu biało odzianych egzekutorów, którzy mieli nadzorować przebieg ceremonii. Jeden z nich wystąpił krok do przodu i nie zdejmując zasłaniającej twarz maski powiedział:

– Tomaszu Edgins. Zgodnie z obowiązującym prawem możesz wyrazić swoje ostatnie życzenie, bądź powierzyć nam słowa, które chciałbyś komuś przekazać.

Skazaniec podniósł wzrok i milczał przez chwilę, zastanawiając się nad sensem tego, co usłyszał. Nie miał nikomu nic do przekazania. Już nie miał. Własnymi rękami obrócił w popiół to, co stanowiło jedyną treść jego życia. A życzenie? Jakie życzenie może mieć człowiek idący na śmierć? Nic mu nie przychodziło do głowy.

– Mam pytanie – odezwał się wreszcie stłumionym głosem.

– Słucham.

– Czy… Czy nie ma już żadnej szansy, to znaczy… Czy możliwe jest… – zawahał się – cofnięcie lub zmiana wyroku?

– W świetle obowiązującego prawa nie ma takiej możliwości.

– A więc załatwmy to jak najszybciej i niech szlag trafi was i wasze pieprzone prawa.

Postać w masce uniosła rękę, dając swoim asystentom sygnał do rozpoczęcia ceremonii. W centralnym punkcie kopuły straceń, na okrągłym cokole, umocowany był fotel, do którego podprowadzono skazańca. Z delikatnym szczękiem metalowe klamry unieruchomiły przeguby rąk i nóg, objęły ramiona i skronie. Milczące sylwetki egzekutorów cofnęły się pod ścianę kopuły, a fotel wraz z cokołem drgnął i uniesiony od spodu kolumną dźwigara rozpoczął powolną wędrówkę w stronę sufitu. Oczekujący tam kolisty otwór sygnalizowała ciemna plama w jednostajnej bieli sklepienia.

– Co za kretyński koniec – pomyślał Tom.

Nigdy bym nie uwierzył…

Wpatrywał się w coraz bliższy otwór, który nagle zapłonął błękitną poświatą, ukazując środek ślepego cylindra. Po krótkiej chwili fotel dotarł na odpowiednią wysokość, a okrągły wlot został szczelnie wypełniony przez uniesiony cokół. Światło zaczęło pulsować zmiennym rytmem, to jaśniejąc, to znów pogrążając w ciemnościach wnętrze pomieszczenia.

Skazaniec czekał. Czekał, aż ktoś znajdujący się na zewnątrz błękitnego cylindra dotknie małego przycisku, uwalniając w ten sposób wiązkę śmiertelnych infradźwięków. W doskonałej ciszy coraz głośniej biło serce, coraz wyraźniejszy był szum krwi pulsującej w skroniach.

– A jednak się boję – stwierdził Tom z goryczą. – Boję się, chociaż nie zostawiłem za sobą nic, do czego bym pragnął wrócić. Jakie to śmieszne.

Gdyby nie krępujące go klamry, z pewnością wzruszyłby ramionami. Mógł jednak tylko zamknąć oczy i czekać.

– Strasznie długo – wymruczał po chwili. – Czy oni tego nie rozumieją? Hej tam, do ciężkiej cholery! – wrzasnął. – Czy wy tego nie rozumiecie?! Banda skurwieli – dodał już ciszej, jakby na własny użytek.

Okropnie powoli mija czas.

Pomiędzy pojedynczymi uderzeniami tętna jest miejsce na retrospekcyjne obrazy z kończącego się życia długie projekcje zastygłych w bezruchu twarzy, zapamiętanych krajobrazów, drobnych, pozornie bezużytecznych przedmiotów, których widok dławi krtań uczuciem niepojętego wzruszenia. Koniec. To wszystko należy już do przeszłości, a chwila teraźniejsza wyklucza możliwość zaistnienia przyszłości.

– Szybciej. Na wszystkie świętości Nieba i Ziemi, nie każcie mi dłużej czekać – błagalny szept wypełnia wnętrze zamkniętego cylindra.

Okropnie powoli mija czas.

Lecz przecież mija.

Błękitne światło zmieniło swoją barwę i twarz skazańca pogrążyła się w upiornej zieleni. Jednocześnie Tom poczuł, jak przez jego ciało przelatuje ledwie zauważalna fala ciepła. Zaraz potem ośrodek równowagi zasygnalizował utratę orientacji przestrzennej i… wszystko wróciło do normy.

– Umarłem?

Stłumiony chichot narastał powoli, przeobrażając się w atak histerycznego śmiechu.

– Koniec, kanalie! Słyszeliście?! Koniec! Tom Edgins jest już trupem, któremu możecie nagwizdać! Zgodnie z literą prawa i sumie…! – dziki okrzyk urwał się jak ucięty nożem.

Ściana cylindra przeszła niezrozumiałą metamorfozę – stała się zupełnie przezroczysta, a po jej drugiej stronie widać było fragment amfiteatralnie ułożonych schodów, których szczyt ginął w półmroku. Kierowany odruchem Tom skręcił głowę w bok, zapominając o krępujących ciało uchwytach. Lecz klamry nie stawiły żadnego oporu! Nie tracąc czasu na niepotrzebne dociekania uwolnił się z objęć fotela i oparł plecami o niewidoczną ścianę cylindra. Serce łomotało rytmem rozbudzonej nadziei.

Dopiero teraz zauważył, że schody są tylko z jednej strony, natomiast z drugiej znajdował się wylot szerokiego tunelu o łukowatym sklepieniu.

– Jakaś awaria – przebiegło mu przez głowę. – Może uda mi się stąd wydostać.

Błyskawicznie obmacał wklęsłą taflę przezroczystej klatki, lecz dłonie wszędzie napotykały litą powierzchnię. Wskoczył na oparcie fotela, by stwierdzić, że od góry wyjście też jest zamknięte niewidzialną pokrywą. Spróbował ją poruszyć, ale spocone dłonie ślizgały się tylko, nie znajdując punktu zaczepienia. W odruchu bezsilnej wściekłości uderzył pięścią w przejrzystą zaporę. Zadźwięczała głucho, nie ustępując ani na milimetr.

– Musi być jakiś sposób – mamrotał Tom. Chaotyczne spojrzenia lustrowały otoczenie, myśli wirowały pod czaszką, analizując w jednej sekundzie tysiące szalonych wariantów ocalenia. Na próżno. Desperacki atak na ścianę cylindra był już tylko ostatnim atakiem skrajnej rozpaczy, która opanowała umysł skazańca. Osunął się bezwładnie i znieruchomiał z twarzą rozpłaszczoną na przezroczystej barierze. Płakał.

Po zewnętrznej stronie cylindra ktoś stał. Tom poczuł na sobie natarczywe spojrzenie i podnosząc głowę ujrzał podkute, sięgające kolan buty, oddalone o metr od jego oczu. Wzrok powędrował wyżej, rejestrując po drodze szczegóły ciemnowiśniowego stroju, ze zdobiącymi naramienniki emblematami borta, by na koniec oprzeć się na twarzy krótko ostrzyżonej kobiety. Była wysoka, na pewno wyższa od Edginsa. W ręku trzymała kształtny kask zwieńczony fantazyjnym pióropuszem. Śmiała się.

Tom nie wytrzymał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabelska Maskarada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Maskarada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Robert Sheckley - Diabelska maszyna
Robert Sheckley
Terry Pratchett - Maskarada
Terry Pratchett
Jo Beverley - Diabelska intryga
Jo Beverley
libcat.ru: книга без обложки
Ireneusz Kamiński
Martin Kat - Diabelska wygrana
Martin Kat
Stephanie James - Diabelska cena
Stephanie James
Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Frederick Forsyth
Marek Huberath - Miasta Pod Skałą
Marek Huberath
Отзывы о книге «Diabelska Maskarada»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Maskarada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x