Cizia Zykë - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

" Le safari, commencé dans la joie et le plaisir, se transforma en une gigantesque partie de cache-cache, passionnante, irritante, puis insupportable.
Insidieusement, la résolution de tuer M'Bumba l'éléphant s'installa. C'était lui ou nous. Alors s'amorça une lente descente vers l'horreur et l'irréel: la nature explosait d'une beauté violente, la nuit se faisait cataclysme, des milliers de crocodiles devenus déments massacraient les hommes. Nous étions partis pour la mort. perdus au milieu de quelque chose que je ne comprenais pas, qui n'existait pas, quelque chose qui nous tuait les uns après les autres ".
Fièvres, roman fort, envoûtant, sensuel, nous confirme le grand talent de conteur de Cizia Zykë, révélé dans sa trilogie autobiographique: Oro, Sahara et Parodie.

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wspiąłem się na jeden z sereczników, żeby lepiej obejrzeć polanę. Nadawała się doskonale. Oczywiście, było wiele do zrobienia, ale niczego lepszego nie można już było znaleźć. Oparłem się plecami o pień, siedząc okrakiem na gałęzi, żeby w spokoju odpocząć po marszu, i zacząłem wyobrażać sobie dom, który zbuduję na swojej nowej posiadłości.

Pozostaniemy tu na dłużej. Bóg jeden wiedział, kiedy uda nam się wrócić! Zapewne wiedział też, kiedy ktoś przez pomyłkę zabłąka się w okolicy, ale mnie na ten temat nic nie było wiadomo. Trzeba było zająć całą powierzchnię, która mi się trafiła. Stanowiła zbyt doskonałe miejsce, by tego nie wykorzystać albo wykorzystać tylko jej część. Byliśmy w nieprzyjaznym środowisku. Las już nam to udowodnił. No i był jeszcze ten słoń, ciągle nieobecny, ale na którego postanowiliśmy tutaj czekać. Po to tutaj byłem. Potrzebowałem więc obszaru ogrodzonego, tak by żaden atak z zewnątrz nie mógł zagrozić naszemu życiu.

Wokół niezbędne były umocnienia. Widziałem już tę palisadę! Bardzo wysoką, na jakieś cztery metry. Będzie przebiegać między drzewami, które posłużą za wsporniki. Ogrodzenie, od drzewa do drzewa, utworzy jakby nieregularne koło. Poza tym będzie chronione fosą, wykopaną na całym obwodzie, nie licząc innych pomysłów obronnych, które przyjdą mi do głowy. Czyli, powiedzmy… czterysta metrów palisady osłoni wewnętrzną przestrzeń o średnicy około sześćdziesięciu metrów.

Mały fort, fort pionierów, oto co musiałem wybudować. Było to jedyne rozwiązanie, żeby przeżyć. Dopóki nie będzie stał, dopóty nikt z nas nie będzie w pełni bezpieczny.

***

Najpierw zrobiłem próbę z trzciną. Większość stanowiły ogromne zielone rury, o pniach grubych niczym młode drzewa, przeciętych co pewien czas grubymi zdrewniałymi pierścieniami. Miały od ośmiu do dziesięciu metrów wysokości. Kora lekko ustąpiła pod ciosami maczety. Pięcioma uderzeniami zwaliłem taką jedną, wybraną spośród najgrubszych, prostym i czystym nacięciem.

Była pusta w środku, z niewielką zawartością białej, nieco kruchej substancji, z pewnością jadalnej. Mocnymi kopnięciami waliłem w pień. Bambus zatańczył, bardzo giętki, wydając melodyjne puste odgłosy, ale ani jedno włókno nie puściło. Moje marzenie było więc wykonalne.

Pociąłem wówczas drewno na kawałki, robiąc słupy i dzidę z najwyższej części, która była najcieńsza. Zapewne szpic jej wymagał jeszcze utwardzenia w ogniu, ale byłem przekonany, że nabywszy nieco wprawy – będę w stanie wyrabiać całkiem niezłe oszczepy. Potem pociąłem bambus na pałeczki, wzdłuż włókna. Można było z tego robić prymitywne łopaty, rynny, miski itd. Zostawiłem pociętą trzcinę na ziemi i wróciłem na polanę.

Trzeba było karczować. Rosło tu dwieście albo trzysta krzaków, małe palmy, jakieś kolczaste krzewy i inne kaktusy, które należało zlikwidować. Chciałem, żeby został tylko puszysty trawiasty dywan, a i to nie na całej powierzchni. Zrobiłem, co mogłem natychmiast, nie ścinając pni. Inaczej zawsze zostałyby jakieś małe pieńki, które przeszkadzałyby nam i o które potykalibyśmy się, kiedy życie w forcie już się unormuje.

Klęcząc kopałem w ziemi, dookoła pnia, mocnymi uderzeniami głęboko wbijając maczetę. Kiedy rozryłem już ziemię dookoła, wstawałem, chwytałem za krzak jak tylko to było możliwe i ze wszystkich sił ciągnąłem, by wyrwać go z korzeniami.

– Eeej!

Świństwa opierały się. Ciepły pot ściekał ze mnie w strugach deszczu, ale kiedy tylko wyrwałem jeden, rzucałem się na kolana przy następnym. Ta robota sprawiała mi prawdziwą radość. Za każdym razem, kiedy korzenie pękały i w końcu całe drzewko wychodziło z ziemi, odczuwałem gdzieś w środku niezwykłą radość. Nie miałem zupełnie ochoty przestać.

W ten sposób, nie szczędząc sił, oczyściłem co najmniej jedną trzecią całego terenu. Pod koniec dnia, kiedy zaczynało już się ściemniać, stanąłem przed swoim dziełem na szeroko rozstawionych nogach, z pięściami na biodrach, zadowolony. To dopiero jedna trzecia wstępnej roboty, ale byłem bez tchu, drżałem ze zmęczenia, byłem podrapany, pokaleczony przez kolce, z pęcherzami na dłoniach, które. teraz, kiedy przerwałem pracę, boleśnie piekły, ale nie przeszkadzało mi to delektować się własną radością.

Ruszałem się, mogłem jeszcze, byłem w stanie stawić czoło wszystkim: krokodylom, olbrzymim słoniom, wszelkim świństwom, które dżungla mogła wymyślić. Tutaj było terytorium ludzi i lepiej trzymać się od niego z daleka.

Potem ruszyłem na brzeg jeziora z myślą o znalezieniu jedzenia przed zapadnięciem nocy. Musiałem coś zabić. Z łatwością znalazłem kilka wodopojów, pełnych śladów i odcisków racic. Jak się zdawało, wiele zwierząt przychodziło tu się napić: nie będzie problemu ze zwierzyną, przynajmniej na początku.

Wkrótce znalazłem się nos w nos z małą świnią rzeczną, niezwykłego czarnego koloru. Rodzaj karłowatego dzika o długim ryju. Podszedłem powoli. Zauważyła mnie, ale najwyraźniej nie spłoszyłem jej. Gdy podchodziłem, przyglądała mi się okrągłym, zaciekawionym okiem, tak łagodnym, że powoli odłożyłem karabin.

Mogłem załatwić ją maczetą i zaoszczędzić pocisku. Postępowałem do przodu stopniowo, skulony, ściskając maczetę w dłoni tuż nad ziemią. Bez żadnego objawu strachu, jak zwierzę, które nigdy nie zetknęło się z człowiekiem, pozwoliła mi zbliżyć się na wyciągnięcie ręki, stojąc bez ruchu, tylko lekki dreszcz chwilami wstrząsał jej skórą.

Uniosłem rękę zamaszystym ruchem. Maczetą rozcięła świni pół gardła. Zwierzę rzuciło się do ucieczki, nie panując już nad ruchami. Rzuciłem się na nią, moje dłonie zacisnęły się na szorstkiej sierści jej grzbietu. Podciąłem jej nogę i wrzeszcząc przewróciłem ją. Zwierzę chrząkało z przerażenia, wydając wysokie, cienkie dźwięki. Z arterii na szyi tryskały długie czerwone strugi. Zamierzyłem się, ponownie ciąłem maczetą i tym razem ostatecznie poderżnąłem gardło.

***

Kiedy odnalazłem swoich towarzyszy, potrząsnąłem nimi, żeby rozpalili ogień. Razem z Małą, bez słowa, oprawiliśmy świnię, po czym upiekliśmy ją, a skórę rozwiesiliśmy do suszenia, przewidując możliwość jakiegoś zastosowania jej w przyszłości.

Po raz pierwszy od dawna mieliśmy gorący posiłek, co wywołało doznania, o których już zapomnieliśmy. Od tamtej nocy z krokodylami nie przypominałem sobie, żebym cokolwiek jadł ani też żadnego zbiorowego posiłku. Od tamtego czasu nie rozmawialiśmy też ze sobą. Byliśmy razem, a jednocześnie każdy był sam, pochłonięty własnymi myślami, trzymając się w grupie wyłącznie instynktownie, ze względu na wrogość otoczenia, nie utrzymując z pozostałymi prawdziwego kontaktu.

Ile czasu mógł trwać ten marsz w szoku? Przyglądając się teraz moim towarzyszom, wyzwolony dzięki całodziennemu wysiłkowi i kojony myślą o tym, który mnie czekał nazajutrz, mogłem ogarnąć bezmiar ich upadku. Byli chudzi i wygłodniali. Pożerali swoje porcje mięsa niczym zdziczałe gryzonie, rozszarpując je zębami, bez słowa, i wydając pomruki zadowolenia.

Kiedy się nasycili, bardzo szybko ułożyli się, skuleni, na ziemi, w tym samym miejscu, gdzie jedli.

– Dziękuję, Elias – powiedział Paulo głupawo, ze starczym uśmiechem. – Było bardzo dobre.

I otępiali pogrążyli się w drzemce.

Moja samotność skończyła się dopiero na trzeci dzień.

Wykarczowałem już wszystkie krzewy i rzuciłem je na kupę, na uboczu. Byłem nad brzegiem jeziora, ścinając bambusy i układając je w równy stos, ocierałem pot z czoła i trzymałem nogę na moich trzcinach – było tam dobrych pięćdziesiąt pni – przeklinając deszcz, kiedy zauważyłem przed sobą sylwetkę Paliła…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Norman - Kajira von Gor
John Norman
John Norman - Die Jäger von Gor
John Norman
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Elizabeth Lowell - Gorączka zmysłów
Elizabeth Lowell
Jeffrey Deaver - Dar języków
Jeffrey Deaver
Джон Норман - Tarnsman of Gor
Джон Норман
Cizia Zykë - Sahara
Cizia Zykë
Анджей Пилипюк - Czerwona gorączka
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x