Cizia Zykë - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

" Le safari, commencé dans la joie et le plaisir, se transforma en une gigantesque partie de cache-cache, passionnante, irritante, puis insupportable.
Insidieusement, la résolution de tuer M'Bumba l'éléphant s'installa. C'était lui ou nous. Alors s'amorça une lente descente vers l'horreur et l'irréel: la nature explosait d'une beauté violente, la nuit se faisait cataclysme, des milliers de crocodiles devenus déments massacraient les hommes. Nous étions partis pour la mort. perdus au milieu de quelque chose que je ne comprenais pas, qui n'existait pas, quelque chose qui nous tuait les uns après les autres ".
Fièvres, roman fort, envoûtant, sensuel, nous confirme le grand talent de conteur de Cizia Zykë, révélé dans sa trilogie autobiographique: Oro, Sahara et Parodie.

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I tak pracowaliśmy dzień po dniu. Powoli krąg zamykał się od strony lasu, zasłaniając już połowę krajobrazu. Codziennie solidnie stawialiśmy jakieś trzydzieści pali na odcinku dwudziestu metrów.

Ze swej strony Mała i Montaignes cięli bambus we wszystkich kierunkach. Powstawały pałąki, żerdzie, kołki tajemniczo powiązane między sobą, dookoła schronu było ich pełno. Najpierw zbudowali nam łóżka, proste, ale bardzo wygodne. Cztery nogi, prosto ucięte z grubych kawałków bambusa. Wewnątrz kwadrat tworzący ramę, na której rozpięta była gęsta siatka z lian. Ponadto w budowie był schron przeznaczony na kuchnię.

W ten sposób wkrótce okazało się, że z naszego brzegu wycięliśmy wszystkie bambusy, a rosnące wokół drzewa wypierały z okolicy inne rośliny, toteż teraz po następne trzciny trzeba już było chodzić dosyć daleko. W pobliżu miejsca, gdzie najpierw przybyliśmy niczym zagubione zwierzęta, rosło ich mnóstwo. Stwarzało to okazję do pieszych wycieczek, ale powrót był trudniejszy, jako że trzeba było przenosić gigantyczne trzciny długości ośmiu do dziesięciu metrów i to w ilościach przemysłowych.

Pewnego ranka wybraliśmy się tam wszyscy. Przez większość dnia cięliśmy, ile się dało. Po południu wrzuciliśmy do wody ze trzydzieści pni, powiązaliśmy je razem i tak powstała tratwa, dzięki której można było przetransportować całą resztę. Najpierw trzeba było przenieść ładunek na tę chwiejną i długą platformę. Następnie, idąc na zmianę wzdłuż brzegu w wodzie, przeciągnęliśmy wszystko w pobliże fortu. Wycięcie kolejnych bambusów i transport pni za pomocą naszej nowej barki zajęły nam dwa dni. Ponownie zapanował dobry nastrój. Chlapaliśmy się trochę w wodzie, żartowaliśmy, a dnie spędzone z dala od placu budowy zamieniały się w rodzaj pikniku: były to pierwsze chwile relaksu, na który pozwalaliśmy sobie od dawna, nie licząc okresów ścinki i transportu.

Nieustanna praca weszła nam w krew. Nikt nie musiał się przełamywać, żeby wychodzić rano. Zabieraliśmy się do roboty jak najwcześniej. Praca pozwalała nie myśleć. Las, niebezpieczeństwa, nieznana przyszłość, niepewna sytuacja, o wszystkim można było zapomnieć na placu budowy pod wpływem skupienia i fizycznego zmęczenia. Pracować oznaczało dążyć do jakiegoś celu; był to dla nas jedyny sposób, by przeżyć, by czuć się nadal uczestnikami gry pomimo naszego osamotnienia i, być może, całkowitej przegranej.

***

Staliśmy się nadzwyczaj efektywni, milczący i wytrwali. Zmiany przejmowaliśmy bez słowa, regularnie. Zawsze dwoje pracowało, podczas gdy trzecie z karabinem w garści odpoczywało obserwując jednocześnie okolicę. Broń oczywiście nigdy nie była daleko. Zaliczało się do niej teraz wiele przedmiotów własnej produkcji. Nawet podczas budowy, kiedy byliśmy jeszcze odsłonięci, nic nie miało prawa nas zaskoczyć.

Wewnątrz perymetru dobiegały końca ostatnie prace. Kuchnia była już czynna. Stanowiła ją przyjemna altana, z plecionych palmowych liści wspartych na bambusowym szkielecie osłaniająca dwa paleniska. Kilka pieńków różnej wysokości służyło za stoły i moździerze. Dysponowaliśmy całą baterią naczyń wyrzeźbionych w bambusie, o najbardziej niewiarygodnych kształtach, oraz całą kolekcją brązowych tykw, lakierowanych, całkowicie szczelnych i twardych niczym drewno, wykonanych z łupin ogromnego i niejadalnego owocu, rosnącego nie opodal.

By gromadzić wodę z opadów. Mała rozmieściła rząd takich tykw po drugiej stronie kuchni. Słodka woda była cenionym luksusem. Woda z jeziora, choć nie sprawiała żadnych problemów, miała nieprzyjemny błotnisty smak.

No i w całej kuchni, pozawieszane pod dachem albo ułożone w piramidki, pojawiły się kolorowe owoce i warzywa nazbierane przez. Małą. Była to jeszcze jedna oznaka życia, podobnie jak unoszące się dookoła zapachy pieczeni z dziczyzny i potraw duszonych w naszym jedynym garnku.

Mała w kuchni prześcigała samą siebie, czerpiąc z tego nowe przyjemości. Montaignes odkrył w sobie niezwykły talent do polowań z ukrycia i sam jeden zapełniał nam spiżarnię wypuszczając się codziennie na dwie-trzy godziny.

Na moją prośbę posiłki były obfite. Oznaczało to całe kilogramy owoców, które Mała musiała nazbierać. Gotowała pełne garnki ignamów, ciężkich i pysznych, bogatych w skrobię warzyw, które zjadaliśmy podlane litrami mięsnego sosu. W krótkim czasie zamieniliśmy się w atletów. Dużo jedzenia i ciągłe ćwiczenia fizyczne, najlepsza recepta. Paulo, po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna, to znaczy od kiedy przez pięćdziesiąt dni oblegany był na szczycie laotańskiego wzgórza przez neokomunistycznych wojowników, stracił swój mały brzuszek. Swoje "jajko kolonialne" albo "odcisk od kontuaru", jak zwykł mawiać. Sylwetka Montaignes'a zmieniała się, twardniała. Smukłe i wyraźne mięśnie zarysowywały się na jego ciele. Coraz częściej obywał się bez swojej przepaski z okularem. Mała była niesamowicie piękna.

Ja sam odzyskiwałem pełnię sił. Były nieliczne okresy w moim życiu, w różnych okolicznościach, kiedy osiągałem szczyt swoich fizycznych możliwości. Jestem mocno zbudowany, raczej krępy i nabity w wyniku uprawiania boksu, a intensywne ćwiczenie mięśni oraz wytrzymałości i energii, czyli formy, może doprowadzić do tego, że staję się bardzo potężną maszyną o niszczycielskich wręcz możliwościach, które zadziwiają mnie samego. Właśnie osiągałem to stadium.

Wybudowaliśmy dwie chaty, oddalone od siebie o dwadzieścia metrów, nadal w wypróbowanym systemie bambusa i plecionych palmowych liści. W jednej mieszkali Montaignes i Paulo. Drugą zajmowałem wspólnie z Małą, zgodnie z nowym układem w naszym życiu. Ponadto postawiliśmy mały hangar i złożyliśmy w nim drewno, licząc na składowanie tam również innych bogactw. Jego budowa zajęła nam zaledwie dwie godziny. W oddali, obok palisady, zamknięty kwadrat z palmowych liści osłaniał toaletę w postaci dziury o rekordowej głębokości, nad którą Montaignes ustawił wspaniały bambusowy tron o starannie opracowanym kształcie. Całość była składana i nadawała się do szybkiego przeniesienia, na wypadek gdyby, nasz pobyt miał się rzeczywiście przedłużyć.

***

Pewnego dnia palisada została ukończona.

Kosztowało nas to wiele dni prac budowlanych, kiedy pokryci błotem aż po czubek głowy ubijaliśmy i utwardzaliśmy podstawę każdego pala. Tysiąc osiemset bambusów, wszystkie dokładnie wycięte, jakby opiłowane, o zaostrzonych końcach, wystawało z ziemi na cztery metry w górę. Przez całe czterysta metrów, z pętlą zadzierzgniętą na każdym palu, przebiegało osiem rzędów lian, poziomo, w odstępach pięćdziesięciocentymetrowych. Na wysokości jakichś trzech metrów drzewa łączyły poziome deski, przywiązywane do pni ogromnymi węzłami z lian w kształcie krzyża. Ponadto, powbijane w ziemię w nieregularnych odstępach, bambusowe żerdzie o różnej długości wznosiły się ukośnie i przechodziły na drugą stronę palisady.

Docenić to można było dopiero z drugiej strony ogrodzenia. Pośrodku rozpoczynającej się w bałaganie dżungli wznosił się nagle ten patężny mur grubych czterometrowych słupów, wzmocniony grubymi węzłami lian i najeżony dziesiątkami ogromnych szpiców, sterczących na różnych wysokościach, zgrupowanych po dwa lub trzy bądź wystających samotnie, z częstotliwością mniej więcej jednego na dwa metry kwadratowe. Przypominało to gigantyczną bransoletę najeżoną gwoździami. Prymitywne, proste, solidne i agresywne. Podobało mi się szalenie. Był to mur obozu barbarzyńców.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Norman - Kajira von Gor
John Norman
John Norman - Die Jäger von Gor
John Norman
Margit Sandemo - Gorączka
Margit Sandemo
Elizabeth Lowell - Gorączka zmysłów
Elizabeth Lowell
Jeffrey Deaver - Dar języków
Jeffrey Deaver
Джон Норман - Tarnsman of Gor
Джон Норман
Cizia Zykë - Sahara
Cizia Zykë
Анджей Пилипюк - Czerwona gorączka
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x