Imre Kertész - Los utracony

Здесь есть возможность читать онлайн «Imre Kertész - Los utracony» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Los utracony: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Los utracony»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowieść młodego chłopca, Żyda z Budapesztu, który spędził rok w niemieckich obozach koncentracyjnych, Oświęcimiu i Buchenwaldzie. Pozbawiona patosu relacja piętnastolatka, który z naiwnością stara się przystosować do wymagań swych ciemiężycieli, odsłania mechanizmy kryjące się za zbrodniami ubiegłego stulecia.

Los utracony — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Los utracony», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sam też nie mogłem zrobić nic innego; już nas prowadzili, już popychali do wyjścia. Znaleźliśmy się w licho oświetlonym pomieszczeniu, gdzie jakiś więzień wtykał każdemu do ręki, także mnie, chustkę do nosa – nie, okazało się, że to ręcznik, zwracając uwagę: po użyciu należy mu oddać. Inny zaś posmarował mi płaskim pędzlem głowę, pod pachami i to szczególnie wrażliwe miejsce jakimś płynem o podejrzanym kolorze, który wywoływał uczucie swędzenia, a jego zapach kręcenie w nosie, co świadczyło o tym, że jest to środek dezynfekcyjny, ale zrobił to całkiem niespodziewanie, jakimiś szybkimi i zręcznymi ruchami. Potem następował korytarz z dwoma oświetlonymi oknami po prawej i na końcu z trzecim pomieszczeniem bez drzwi; w każdym z tych pomieszczeń stał jeden więzień i rozdawał odzież. Dostałem – tak samo jak wszyscy – koszulę z czasów mojego dziadka, która niegdyś musiała być niebieska w białe paski, bez guzików i kołnierzyka, podobnie wiekowe kalesony rozcięte na kostkach i wiązane na troczki, zniszczone ubranie, dokładną kopię tych więźniarskich, z płótna i w biało-niebieskie paski – normalny strój więzienny, nic dodać, nic ująć; potem w otwartym pomieszczeniu już sam mogłem sobie poszperać w stosie dziwacznych butów: miały drewniane spody, płócienne wkładki i nie były sznurowane, tylko zapinane z boku na trzy guziki, i wybrać pasujące mniej więcej na moją stopę. I jeszcze, żebym nie zapomniał, dwie szare szmatki, jak mi się wydawało, z pewnością chustki, no i w końcu nieodzowny rekwizyt: miękką, okrągłą, więzienną czapkę w poprzeczne paski. Zawahałem się trochę – ale wśród naglących zewsząd głosów, pospiesznego, gorączkowego ubierania się wokół mnie ja też nie mogłem zwlekać, oczywiście, jeśli nie chciałem zostać w tyle. Spodnie – ponieważ były za szerokie i nie miały paska czy jakichś szelek – byłem zmuszony zawiązać w pośpiechu na węzeł, buty zaś charakteryzowały się tym, czego przedtem nie widziałem, że nie zginają im się spody. Ubierając się, żeby mieć wolne ręce, włożyłem też czapkę na głowę. Także wszystkie chłopaki były już gotowe; tylko patrzyliśmy po sobie, nie wiedząc, śmiać się czy raczej dziwić. Ale nie mieliśmy czasu ani na jedno, ani na drugie: już byliśmy na zewnątrz, znów na powietrzu. Nie wiem, kto tak zarządził ani co się stało – pamiętam tylko, że zwalił się na mnie jakiś napór, jakiś impet niósł mnie i pchał, biegłem, potykając się trochę w nowym obuwiu, wśród tumanów kurzu i docierających z tyłu dziwnych odgłosów, jakby walono kogoś po plecach, wciąż naprzód, ku zacierającej się już w moich oczach i zlewającej w jedno gmatwaninie nowych dziedzińców, otwierających się i zamykających bram z drutu i ogrodzeń z drutu.

5

Sądzę, że nie ma chyba nowego więźnia, który nie byłby z początku trochę zdziwiony swoją sytuacją; także my, na tym podwórzu, na które wyszliśmy z łaźni, najpierw długo przyglądaliśmy się sobie, podziwialiśmy się z przodu i z tyłu. Ale zwróciłem też uwagę na pewnego młodego jeszcze człowieka blisko nas, który długo, z wytężoną uwagą i zarazem jakoś niepewnie oglądał, obmacywał całe ubranie, jakby chciał poznać jakość materiału, z jakiego je uszyto, czy też badał jego autentyczność. Potem podniósł wzrok, jakby miał coś ważnego do powiedzenia, ale ponieważ ujrzał wokół siebie same pasiaki, więc w końcu nic nie powiedział – tak mi się przynajmniej w tamtej chwili wydało, być może się myliłem. W ogolonym na łysą pałę, w za krótkim na jego wysoką postać więziennym stroju, rozpoznałem po kościstej twarzy zakochanego, który mniej więcej przed godziną – bo tyle czasu musiało upłynąć od naszego przyjazdu do przeobrażenia – z takim trudem wypuścił z ramion czarnowłosą dziewczynę. Jednego natomiast bardzo pożałowałem. Pamiętam, że jeszcze w domu zdjąłem na chybił trafił z półki upchaną głębiej i nie wiadomo od jak dawna porastającą kurzem książkę. Autorem był więzień, ale nie przeczytałem jej do końca, bo jakoś nie bardzo mnie pasjonowała, a poza tym postacie miały na ogół po trzy imiona, straszliwie długie i nie nadające się do zapamiętania, no i prawdę mówiąc, więzienne życie budziło we mnie jakąś niechęć: tak oto okazałem się niedoukiem na czas potrzeby. Z całości zostało mi tylko tyle, że ten więzień, autor książki, lepiej pamiętał pierwsze, czyli już dalsze od niego, dni niż późniejsze, czyli bliższe czasu pisania. Wtedy wydawało mi się to nieco wątpliwe, a nawet nieprawdziwe. Ale mam wrażenie, że jednak nie kłamał: ja też najlepiej pamiętam pierwszy dzień, rzeczywiście, jak pomyślę, znacznie dokładniej niż następne.

Powiedziałbym, że z początku czułem się właściwie gościem w tej niewoli – było to całkiem zrozumiałe i w gruncie rzeczy wynikało z tego, że my wszyscy, cały rodzaj ludzki, lubimy się łudzić. Podwórze, ten wypalony słońcem plac, wydawało się nieco pustynne, nigdzie ani śladu boiska, warzywnika, trawników czy kwiatów. Stał tu jedynie prosty, przypominający z wyglądu wielką szopę drewniany budynek, zapewne nasz dom. Wejść do środka, dowiedziałem się, można dopiero na czas nocnego spoczynku. Przed nim i za nim długi, bezkresny rząd podobnych szop, po lewej stronie dokładnie taki sam, w regularnych odstępach, z przodu, z tyłu, z boku. Za nim ta szeroka, olśniewająca szosa – albo taka sama szosa, bo po drodze z łaźni tożsamość dróg, placów i jednakowych budynków na tym ogromnym, płaskim terenie stała się już niezbyt jasna, przynajmniej dla mnie. Tam gdzie owa droga mogłaby się spotkać z poprzeczną, która biegła wśród szop, zamykał przejście bardzo ładny, wyglądający jak zabawka czerwono-biały szlaban. Po prawej stronie natomiast dobrze już znane ogrodzenie z drutu kolczastego, jak się zdumiony dowiedziałem, pod prądem, i rzeczywiście, dopiero wtedy zauważyłem na betonowych słupach liczne porcelanowe izolatory, jak w domu na słupach elektrycznych i telegraficznych. Uderzenie prądu, zapewniano, jest śmiertelne; nawiasem mówiąc, wystarczy tylko stanąć na miałkim piasku wąskiej ścieżki przy ogrodzeniu, aby z wieży wartowniczej (pokazali mi ją i to było to, co ze stacji wydało mi się myśliwską amboną) bez słowa, bez ostrzeżenia zastrzelili człowieka – powtarzali ze wszystkich stron, gorliwie i udając ważnych ci, którzy byli lepiej poinformowani. Wkrótce z wielkim brzękiem zjawili się też ochotnicy, uginający się pod ciężarem ceglastoczerwonych kotłów. Już przedtem mianowicie rozeszła się pogłoska, którą zaraz zaczęto omawiać i powtarzać na całym podwórzu: – Za chwilę dostaniemy gorącą zupę! – Nie ma co, ja też uznałem, że najwyższa pora, choć te wszystkie promienne twarze, ta wdzięczność, ta specyficzna, niemal dziecięca radość, z jaką przekazywano ową wieść, nieco mnie jednak zdziwiła: może dlatego wydało mi się, że odnosiła się nie tyle do zupy, co raczej przede wszystkim do samej dbałości o nas, nareszcie, po tylu pierwszych niespodziankach – przynajmniej takie miałem wrażenie. Było też prawdopodobne, że informacja pochodzi od tego mężczyzny, tego więźnia, który wydał nam się od razu przodownikiem, żeby nie powiedzieć: gospodarzem. On także, jak więzień z łaźni, nosił dopasowany pasiak, już całkiem niezwykłe w moich oczach włosy, na nich beret z grubego granatowego sukna, na nogach ładne, żółte półbuty, a czerwona opaska na ramieniu świadczyła o jego władzy i doszedłem do wniosku, że muszę uaktualnić pewną ideę, wpojoną mi jeszcze w domu, według której „nie strój czyni człowieka”. Miał też na piersi czerwony trójkąt – a to od razu mówiło wszystkim, że znalazł się tu nie z powodu krwi, lecz tylko swoich poglądów, jak się wkrótce dowiedziałem. Wobec nas, mimo że odrobinę sztywny i małomówny, był przyjacielski, chętnie tłumaczył wszystko, co trzeba, i w tym też nie widziałem wtedy nic osobliwego, przecież w końcu on jest tu dłużej, myślałem. Był wysoki, raczej chudy, o nieco zmiętej, zniszczonej, ale sympatycznej twarzy. Zauważyłem jeszcze, że często odchodzi na bok, i z oddali dostrzegłem też kilka razy jego zdziwione, nierozumiejące spojrzenie, a w kącikach ust uśmieszek, jakby kręcił głową, jakbyśmy go zaskoczyli, nie wiem dlaczego. Później powiedziano mi, że jest ze Słowacji. Kilku z nas znało ten język i ci często zbijali się wokół niego w niewielkie grupki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Los utracony»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Los utracony» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Los utracony»

Обсуждение, отзывы о книге «Los utracony» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x