Joanne Harris - Czekolada

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - Czekolada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czekolada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czekolada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do małej mieściny na francuskiej prowincji, gdzie czas się zatrzymał, przyjeżdża tajemnicza młoda i piękna kobieta z córeczką. Mieszkańcy Lansquenet ze zdumieniem obserwują, jak Vianne z Anouk odnawiają starą piekarnię na rynku, by urządzić tam sklep z czekoladą. W dniu otwarcia właścicielka ofiarowuje zaglądającym do niej ciekawskim takie słodycze, jakie każdy z nich lubi najbardziej, jak gdyby znała ich najskrytsze myśli i pragnienia. Czyżby ta dziwna kobieta była czarownicą?
Dla wielu mieszkańców miasteczka przyjazd Vianne jest prawdziwym darem losu, ale są i tacy, którzy zrobią wszystko, by opuściła Lansquenet. Zbliża się Wielkanoc i Vianne zamierza urządzić dla dzieci "festiwal czekolady", lecz jej wrogowie za wszelką ceną chcą jej w tym przeszkodzić…

Czekolada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czekolada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak przyjemnie spotkać na tej wsi kogoś, kto rozumie. – I uśmiechnęłam się z trudem, jak mogłam najpro-mienniej. -To znaczy, w mieście, gdzie mieszkałyśmy, nikt nie zwracał na nas uwagi. Ale tutaj… – Zdołałam wydać się skruszona i nieugięta jednocześnie. -To znaczy, tu jest absolutnie uroczo i ludzie tacy pomocni… tacy inni na swój miły sposób… Ale to nie Paryż, prawda?

Reynaud zgodził się, prawie nieszyderczo.

– Nie Paryż.

– Rzeczywiście tak jest, jak się mówi o wiejskich społecznościach – ciągnęłam. – Wszyscy tu chcą znać cudze sprawy. Pewnie dlatego, że mają tak mało rozrywek -usprawiedliwiłam plotkarzy łaskawie. -Trzy sklepiki i kościół. To znaczy… – Chichocząc, urwałam. – Ale ksiądz przecież to wie.

Reynaud przytaknął z powagą.

– Może mogłaby mi pani wyjaśnić, mademoiselle…

– Ach, proszę mi mówić Yianne.

– …co sprawiło, że pani zdecydowała się wprowadzić do Lansquenet? – Jego ton był aż śliski od antypatii, wąskie usta jeszcze bardziej niż przedtem zwierały się jak ostryga. – Istotnie trochę tu inaczej niż w Paryżu. – Jego oczy mówiły wyraźnie, że różnica jest zasługą Lansquenet. – Czy sklep taki jak ten – opieszale, obojętnie wskazał dłonią sklep i wszystko w sklepie – taki sklep specjalistyczny chyba byłby bardziej dochodowy… bardziej stosowny… w dużym mieście. Ręczę, że w Tuluzie czy nawet w Agen. – Już wiedziałam, dlaczego nikt nie odważył się przyjść tu dziś rano. Słowo "stosowny" zawierało lodowate potępienie jak klątwa proroka.

Znów z zawziętością wygięłam palce w rogi pod ladą. Trzepnął się w kark, jakby użądlił go jakiś owad.

– Nie sądzę, żeby duże miasta miały monopol na przyjemność – palnęłam. – Każdy potrzebuje odrobiny luksusu i chce trochę sobie dogodzić od czasu do czasu.

Reynaud nie odpowiedział. Przypuszczalnie się nie zgadzał. Sformułowałam to za niego.

– Przypuszczam, że ksiądz głosił doktrynę wprost przeciwną w swoim dzisiejszym kazaniu – zaryzykowałam zuchwale. I kiedy nadal milczał, powiedziałam: – Jednak na pewno w tym miasteczku wystarczy miejsca dla nas obojga. Wolna inicjatywa, prawda? – Zobaczyłam, że zrozumiał wyzwanie. Wytrzymałam jego wzrok przez chwilę. Cofnął się przed moim uśmiechem, jak gdybym plunęła mu w twarz.

– Oczywiście – mruknął.

Och, ja znam takie typy. Widziałyśmy ich dosyć. Matka i ja w naszym pędzie po Europie. Te same grzeczne uśmiechy, lekceważenie, obojętność. Mała moneta rzucona pulchną dłonią jakiejś paniusi przed zatłoczoną katedrą w Rheims, krytyczne spojrzenia gromadki młodych zakonnic, kiedy Yianne dopada do tej monety, ścierając kurz z chodnika gołymi kolanami. Człowiek w czarnej sutannie poważnie, gniewnie rozmawiający z moją matką… matka wybiegła z cienia w kościele blada i długo ściskała mi rękę, aż bolało… Później powiedziała, że chciała się wyspowiadać. Co ją do tego skłoniło? Samotność, być może, potrzeba rozmowy, zwierzenia się komuś, kto nie jest kochankiem, komuś o twarzy świadczącej o zrozumieniu. Ale czyż nie zobaczyła jego twarzy już bez zrozumienia, wykrzywionej bezsilnym gniewem? To grzech, grzech śmiertelny!… Powinna oddać dziecko pod opiekę zacnym ludziom. Jeżeli je kocha… jak tej małej na imię? Annę?

Jeżeli kocha, to musi… musi ponieść taką ofiarę. On zna klasztor, w którym by o jej córkę należycie zadbano. On wie – ujął moją matkę za rękę, za palce bardzo mocno. Czy ona nie kocha swojego dziecka? Nie chce go uchronić? Nie chce? Nie chce?

Tamtej nocy matka płakała, kołysała mnie w objęciach w lewo i w prawo. Kiedy wyjeżdżałyśmy z Rheims nazajutrz rano, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek przedtem jak złodziejki, tuliła mnie do siebie jak ukradziony skarb i oczy miała pałające i rozbiegane.

Rozumiałam: on ją prawie przekonał, że powinna mnie zostawić. Potem często mnie pytała, czy jestem z nią szczęśliwa, czy nie żałuję, że nie mam koleżanek, domu… Ale chociaż często odpowiadałam tak i nie, nie, chociaż często ją całowałam i zapewniałam, że nie żałuję niczego, niczego, trochę tego jadu zostało. Przez lata uciekałyśmy przed księdzem, Człowiekiem w Czerni. Ilekroć jego twarz powracała w kartach, to znaczyło, że znowu czas uciec, czas ukryć się przed zatrzaśniętą w sercu mojej matki ciemnością, którą on otworzył.

I oto zjawił się ponownie akurat, kiedy myślałam, że znalazłyśmy wreszcie nasze miejsce, Anouk i ja. Stanął w drzwiach jak anioł u wrót.

No, tym razem przysięgam, że nie ucieknę. Cokolwiek on zrobi. W jakikolwiek sposób obróci tutejszych ludzi przeciwko mnie. Jego twarz jest gładka i pewna jak odkryta złowróżbna karta. I już się zdeklarował: jest moim wrogiem, i ja się zdeklarowałam: jestem jego wrogiem -wyraźnie, jakbyśmy powiedzieli to na głos.

– Cieszę się, że się rozumiemy – oświadczyłam rześko i zimno.

– Też się cieszę.

Coś w jego oczach mnie zaniepokoiło, jakieś światełko, którego dotąd nie było. Zdumiewająco bawi go zwieranie szyków przed bitwą, w pancerzu swojej pewności siebie nie dopuściłby myśli, że może nie wygrać.

Pożegnał mnie poprawnym skłonieniem głowy. Właśnie poprawnym. Grzeczna pogarda. Zatruta kolczasta broń sprawiedliwości.

_ Monsieur le cure. – Kiedy na sekundę odwrócił się od drzwi, wcisnęłam mu do rąk owiązany wstążką pakiecik. -Mały prezent dla księdza. – Uśmiechem wykluczyłam odmowę, więc z niejakim zakłopotaniem przyjął podarek. -Cała przyjemność po mojej stronie – dodałam.

Zmarszczył lekko brwi, jak gdyby urażony tym, że może mi być przyjemnie.

– Ach, ja naprawdę nie lubię…

– Bzdura – przerwałam żywo i kategorycznie. – Na pewno te czekoladki będą księdzu smakowały. One tak bardzo mi przypominają księdza.

Chyba się przeraził, mimo że zachował spokój. Z tą białą paczuszką w ręce wyszedł w szary deszcz. Zauważyłam, że nie spieszy się, aby uciec przed deszczem, idzie równym krokiem i moknie, chyba nawet rad z tej małej niedogodności.

Chcę sobie wyobrazić, że on zje te czekoladki. Jednak prawdopodobnie rozda je, ale niechby przynajmniej rozpakował i zobaczył… Chyba mógłby odżałować jeden rzut oka, żeby zaspokoić ciekawość.

Tak bardzo mi przypominają księdza.

Tuzin moich najlepszych huitres de Saint-Malo, małych płaskich pralinek, wyglądających jak szczelnie zamknięte ostrygi.

8

Wtorek, 18 lutego

Piętnaścioro klientów wczoraj. Dzisiaj trzydzieści cztery osoby. Wśród nich Guillaume; kupił rożek florentynek i wypił czekoladę, od czasu do czasu rzucając zwiniętemu posłusznie pod stołkiem Charly'emu kostkę brązowego cukru w wyczekujący nienasycony pysk.

Nie od razu, mówił Guillaume, akceptuje się w Lan-squenet nowo przybyłych. W niedzielę cure Reynaud wygłosił tak zjadliwe kazanie na temat wstrzemięźliwości, że otwarcie La Celeste Praline w ten właśnie poranek wydawało się po prostu prztyczkiem w nos kościoła. Caroline Clairmont, która w poście zaczyna dietę odchudzającą, szczególnie ostro i głośno perorowała swoim przyjaciółkom przed kościołem, że to jest "wręcz gorszące, jak te historie o upadłej moralności w Rzymie, i jeżeli ta kobieta, moje kochane, myśli, że może wtranżolić się do miasta niczym królowa Saby… i tak obrzydliwie afiszuje się swoim nieślubnym dzieckiem… i och, te czekoladki? nic nadzwyczajnego, moje kochane, o wiele za drogie…".

Ogólnie te panie doszły do wniosku, że "to" – czymkolwiek jest – nie przetrwa. Za dwa tygodnie już mnie tu nie będzie. A jednak liczba moich klientów od wczoraj się podwoiła. Przyszło nawet kilka kum madame Clairmont, chociaż z oczami trochę błyszczącymi wstydliwie szeptały między sobą, że tylko przez ciekawość, że tylko chcą zobaczyć na własne oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czekolada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czekolada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - W Tańcu
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «Czekolada»

Обсуждение, отзывы о книге «Czekolada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x