Łagodny, melodyjny głos oznajmia, że Nicea wylądowała, i Alicja podnosi się z krzesła. Paweł każe Marcinowi zaczekać. Sam po prostu wychodzi z Alicją, by poznać jej córkę i wnuki. No i pomóc, bo z pewnością trzeba będzie ogarnąć tonę bagażu, jak to przy dzieciach. Coś jej tam jeszcze klaruje do samych drzwi. Alicja bierze go delikatnie pod rękę.
Właściwie dziwić się tylko należy, że Małgorzata i Marcin nie klaszczą i nie wiwatują głośno nad tym triumfem zdrowego rozsądku nad dumą i uprzedzeniem. Ale Małgorzata też już śpieszy się do domu, a Marcin, biedulek, nic nie rozumie. Z tego wszystkiego zapomniał się obrazić, że Paweł zostawił go tu jak mebel. Nic to. Już posyła wymowne spojrzenie młodziutkiej kelnerce. Byleby tylko nie pytał, czy ma coś wspólnego z modą…
Ola rzuca Aleksandrowi ostatnie spojrzenie zza furtki odprawy paszportowej. Podnosi rękę z eleganckim pierścionkiem na palcu serdecznym, by jeszcze raz pomachać na pożegnanie. Leci teraz do Londynu tylko na kilka dni, żeby na miejscu załatwić część formalności i zobaczyć swoje przyszłe miejsce pracy. Przede wszystkim jednak po to, aby się pokazać i dać poznać. To pomysł Aleksandra. Przekonał Olę, że ta wstępna wizyta będzie jej procentowała przez cały rok stażu. Chociaż wróci do Warszawy dosłownie za kilka dni, Aleksandra już tu nie będzie. Spotkają się we wrześniu, już w Londynie.
Aleksander nie spieszy się z odejściem. Chyba nie ma specjalnej ochoty na drinka w południe. Nawet jeśli dotrze do baru na antresoli, nie zastanie tam już nikogo poza Marcinem. Nie dowie się więc o przyjeździe Moniki, którą ostatni raz widział jako dumną siusiumajtkę.
Za jakieś trzy godziny na innym lotnisku wyjaśni się, czy Ola zabierze z taśmy swoją walizkę, czy przypadkiem nie chwyci w biegu walizki Adama…
Małgorzata z westchnieniem konstatuje, że za wycieraczką czekają na nią jednak pozdrowienia od policji. Przez chwilę rozważa, czy nie pobiec za policjantem oddalającym się ku następnym ofiarom, ale rezygnuje.
Wsiada do samochodu, by ruszyć ku swemu życiu, kolejnej bitwie z myślami i codziennej walce tych, którzy z całego serca marząc o odmianie, bardziej się jej boją niż dotychczasowego trwania.
***
***