Katarzyna Leżeńska - Z całego serca

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Leżeńska - Z całego serca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Z całego serca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Z całego serca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To był maj, Warszawa, niedziela. Małgośka zbierała siły, by przetrwać rodzinną uroczystość i przełknąć kolejne kłamstwa męża. Alicja, bogata wdowa z Saskiej Kępy, umawiała się na mecz tenisa. Paweł, wzięty kardiolog, wprowadzał się do wynajętego mieszkania, a jego brat, Marcin, miał regularnego kaca. Ola schodziła właśnie z nocnego dyżuru. Na Okęciu lądował Aleksander Kranach, który… Co łączy tych ludzi? Niewiele, poza tym, że wszyscy z całego serca marzą o odmianie dotychczasowego życia. Kilka niedzielnych zdarzeń rozpoczyna serię zupełnie nieoczekiwanych, a jakże utęsknionych zmian…

Z całego serca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Z całego serca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pani mi ją da, bo zaraz pani padnie, a dwóch nie doniosę.

– Dozorca dogania Małgorzatę i nie czekając na odpowiedź, po prostu wyjmuje Maję z rąk matki.

Na szczęście korytarz poradni dziecięcej jest pusty. Na widok dozorcy wnoszącego dziecko rejestratorka natychmiast podrywa się od popołudniowej kawy.

– Ulica?

– Na Uboczu cztery, mieszkania sto jedenaście, Rusznikowska – rzuca zdyszana Małgorzata. – Chyba złamana ręka!

– Pani doktor! – woła rejestratorka na stronę dzieci zdrowych. – Skierowanie na rentgen!

Pięć minut później Maja znika za drzwiami pracowni. Małgorzata nie jest w stanie usiedzieć na metalowym krześle w poczekalni. Miota się nerwowo od drzwi do drzwi.

– Małgosiu! -Teściowa niemal biegnie długim korytarzem.

– Nie dodzwoniłam się do niego. Nie odbiera tej swojej komórki.

– A stacjonarny?

– Nie znam numeru. Masz, przyniosłam twoją torebkę. Małgorzata wyjmuje telefon i wybiera szybko numer. Czeka.

Po dłuższej chwili odzywa się w końcu jakiś kobiecy głos.

– Dzień dobry, mówi Małgorzata Rusznikowska, czy mogę mówić z mężem?

– Dzień dobry pani. Ja tu teraz sprzątam, a pan Artur to wyszedł razem z panią Elą jakieś pół godziny temu. Ale chyba tu jeszcze wróci, bo teczkę i o, komórkę też zostawił. Wyłączę ją, co ma się rozładowywać. Czy coś przekazać?

– Nie. Dziękuję pani – bąka Małgorzata, rozłącza się i wybucha płaczem ku przerażeniu teściowej.

– Boże, coś z Arturem? – Z Arturem? – Małgorzata nie ma już siły dłużej się hamować. – Artur ma się świetnie. Znowu mi wmówił, że będzie pracował do wieczora, a po prostu poszedł gdzieś z tą swoją zdzirą. Od pół roku to samo! Mam dość tych upokorzeń i kłamstw! Nie mam już siły, nie mam…

Matka Artura osuwa się na krzesło jak ogłuszona. Mimo wzburzenia Małgorzata zauważa, że nawet nie próbuje swoim zwyczajem dyskutować, wiedzieć lepiej, obrażać się. Po prostu siedzi jak przygnieciona ciężarem ponad siły. Małgorzata siada przy niej.

– Boże, a tak się starałam! Tak się starałam, żeby nie był taki jak ojciec! – Matka Artura ociera łzy wierzchem dłoni. – Taki nasz los, dziewczyno. Musisz zacisnąć zęby i wytrwać. Nie ma rady. Najważniejsze to wytrwać.

Małgorzata chyba pierwszy, no, może drugi raz w życiu patrzy na swoją teściową jak na człowieka. Nawet nie ma ochoty na ciętą odzywkę, choć sama się ciśnie na usta.

– Mamo, babciu, ja wcale nie płakałam, a wy płaczecie? – pyta z potępieniem Maja wychodząca z prześwietlenia. – Jesteście mięczaki! Przestańcie!

– Rozkaz – uśmiecha się Małgorzata.

Po chwili z pracowni wychodzi pielęgniarka ze zdjęciem i opisem: złamanie podokostnowe kości przedramienia.

– Będzie gips? – pyta Maja z nadzieją.

– Raczej szyna – odpowiada pielęgniarka. – Jak się pospieszycie, to jeszcze zdążycie na Romera.

– Dobra. Dziękuję. – Małgorzata zamawia taksówkę na już.

– Jadę z wami. – Matka Artura zrywa się z krzesła. Jest równie blada jak Maja, ale znowu energiczna.

– Może lepiej, żeby ktoś został w domu – proponuje Małgorzata. – Majeczko, robimy uroczystą kolację z okazji założenia szyny, chcesz?

– Chcę, ale z okazji nadzwyczajnej dzielności super-Mai

Rusznikowskiej.

– A co przygotujemy na tę wyjątkową okazję, super-Maju?

– To, co lubię najbardziej?

– Moje placuszki! – cieszy się matka Artura.

– Babciu, zamówimy peperoni z podwójnym serem i dużą pepsi – tłumaczy Maja jak dziecku.

– Aha – śmieje się Małgorzata. Biedna babcia, jednym ruchem rozwiało się kolejne złudzenie, to o wyjątkowym przywiązaniu Mai do jej placków z jabłkami. – A na deser?

Maja zastanawia się chwilę.

– Wiem. Babciu, umiesz jeszcze robić ciasto z truskawkami?

– Jeszcze umiem, córeczko. – Matka Artura w końcu się uśmiecha. – Jeszcze umiem.

– No to już – podsumowuje z powagą Maja. – Peperoni i ciasto z truskawkami. Tylko zadzwoń, babciu, do taty. Koniecznie.

Na rondzie Waszyngtona pustki, jacyś działkowicze z kwiatami owiniętymi w gazety i kilogramami czereśni czekają na pierwszy nocny. Paweł szybkim krokiem idzie przez most. Nie chce mu się wracać do domu. Nie chce mu się gadać z Marcinem.

Już na dole, po drugiej stronie Wisły, z trudem przebija się przez rozbawiony tłum. Skąd taki tłum? Który dzisiaj? Spogląda na wyświetlacz komórki, no tak, dwudziesty trzeci, wigilia nocy świętojańskiej. Z obu brzegów Wisły suną kawalkady wianków.

Kupuje piwo. Radiolog w szpitalu mówił, że bardzo chrzczone. Ale co innego można tu wypić. Herbatę w plastikowym kubku? Tuż przy małej estradzie dostrzega wolną ławkę.

Na Wisłostradzie wieczorny ruch. Nad brzegiem rzeki trochę rodzin z dziećmi i przytulone pary. Grupa młodych dziewcząt tworzy taneczny krąg wokół ogniska, jak przystało na rytuał letniego przesilenia. Nie mają powiewnych sukien, ale w świetle kolorowych żarówek z estrady ich ciała rzucają dziwne cienie. Przy estradzie rozkładają się bębniarze. Zaczynają ostro. To niezła muzyka do świętojańskich wróżb i czarów. Do tanecznego kręgu dołączają coraz nowi chętni. Ktoś, pokrzykując, tworzy drugi, wewnętrzny i już dwa kręgi suną rytmicznie w przeciwne strony. Lekki, rześki wiatr od rzeki rozpryskuje wesołe iskry.

Więc tak się bawią ludzie. Paweł wstaje i z rękami w kieszeniach rusza wzdłuż rzeki, zupełnie jak tego wieczoru, kiedy okradli go w Paryżu. Spacerował wtedy wzdłuż Sekwany z puszką piwa, miał może dwadzieścia franków w kieszeni i czuł, że jest wolnym człowiekiem.

Co mu się, u diabła, przypomina? To było dwadzieścia pięć lat temu, podczas pierwszych studenckich wakacji za granicą. Jest w Warszawie, ma trochę więcej forsy w kieszeni i nic nie musi sobie uświadamiać. Ani na chwilę nie zapomina, że jest wolny do bólu.

Kupuje kolejne piwo. Nie dopija do końca. Z czego ci ludzie tak się cieszą? Z powitania lata? Święta miłości i płodności?

Właściwie co złego w tym, że ktoś ma wnuki, zastanawia się Paweł. Teraz już może przyznać się sam przed sobą, że zachował się jak żałosny idiota, pozwalając, by Alicja narzuciła mu swój denny nastrój. Bo przecież o to chodziło w jej nieznośnie ironicznych uśmieszkach i uwagach. O to, że rodzina zwala jej się na kark prawie bez uprzedzenia, a ona może tylko przyjąć to do wiadomości. Przecież poznał ją już na tyle, by wiedzieć, że broni się ironią zawsze wtedy, gdy traci kontrolę nad sytuacją. Nie o niego chodziło, nie o jego zachowanie, spojrzenie, słowa, nie przez niego była wściekła i rozżalona. Tak mu się jednak wydawało, bo… bo egocentryzm to naprawdę ciężka przypadłość.

Noc przesilenia! Fajnie. No to się przesiliło. Pierwsza kobieta od nie wiadomo kiedy, o której miał chęć myśleć, nawet gdy już zeszła mu z oczu. I przecież wiedział, że trochę jej jednak zależy. Skąd inaczej wzięłaby te pokłady cierpliwości dla jego rączych wędrówek: dwa kroki do przodu i zaraz potem cztery do tyłu. To jasne. Bo sama też to robiła. Jak on w lewo, to ona w prawo, i na odwrót. Dopiero teraz uświadamia sobie, jak bardzo są w tym podobni. On i Alicja.

A o co mu naprawdę chodziło, że wyleciał stamtąd jak oparzony? O te wnuki? Bo co, bo sam jeszcze nie ma nawet dzieci?

Przecież zawsze był przeciwnikiem zaludniania świata kolejnymi pokoleniami Radczyńskich. Wielki problem – wnuki.

Skręca przy Karowej, wspina się ślimakiem na Krakowskie Przedmieście i pod „Europejskim" zatrzymuje taksówkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Z całego serca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Z całego serca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Katarzyna Leżeńska - Kamień W Sercu
Katarzyna Leżeńska
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Redik Kuluev - Ego. What is ego
Redik Kuluev
Отзывы о книге «Z całego serca»

Обсуждение, отзывы о книге «Z całego serca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x