Dariusz wyciągnął do połowy ze szkarłatnej pochwy srebrny zakrzywiony sztylet. Jeszcze teraz widzę połyskujące ostrze. Obraz ten przetrwał w tej części mojej pamięci, w której zachowały się rzeczy widzialne.
– Mów, tyranie Aten.
Mimo że Hippiasz musiał zatrzymywać się co minutę lub dwie, by dać Demokedesowi możność przetłumaczenia tego, co powiedział, był nie tylko imponujący, lecz i elokwentny.
– Wielki Królu, jestem wdzięczny za wszystko, co zrobiłeś dla Pizystratydów. Pozwoliłeś nam utrzymać nasze dobra rodzinne w Sigejon. Jesteś najlepszym z monarchów. I jeżeli niebo każe nam być gościem jakiegokolwiek ziemskiego władcy, to cóż za szczęście, że to właśnie twoim.
W czasie przemówienia Hippiasza, Histiajos wpatrywał się w Dariusza z intensywnością właściwą tym indyjskim wężom, które szklistym wzrokiem porażają królika, zanim się na niego rzucą. Ale Dariusz bynajmniej nie był przerażonym królikiem. Mimo dziesięcioletniego pobytu na dworze, Histiajos nigdy nie rozumiał Wielkiego Króla. W przeciwnym przypadku wiedziałby, że z twarzy Dariusza nigdy nic nie można odczytać. W czasie narad Wielki Król upodabniał się do kamiennego posągu.
– Teraz jednak, Wielki Królu, pragniemy powrócić do domu, do miasta, z którego przed siedmiu laty wygnała nas garstka ateńskich arystokratów, zapewniwszy sobie pomoc armii spartańskiej. Na szczęście przymierze pomiędzy naszymi wrogami a Spartą zostało zerwane. Kiedy król Kleomenes zwrócił się do wyroczni na ateńskim Akropolu, odpowiedź brzmiała, że ciężkim błędem było sprzymierzenie się Sparty z wrogami naszej rodziny.
Grecy darzyli wielkim zaufaniem te bałamutne, a czasem i wręcz przekupne wyrocznie. Być może król Sparty rzeczywiście przejął się wyrocznią, która zawsze opowiadała się po stronie rodziny Pizystratesa. Ale wydaje mi się raczej, że uznał za nieodpowiednie ateńskie stronnictwo właścicieli ziemskich, na czele którego stał w owym czasie jeden z owych obłożonych klątwą Alkmeonidów, niejaki Klejstenes, którego entuzjazm dla demokracji nie mógł ucieszyć bardzo konwencjonalnego króla Sparty. W każdym razie Kleomenes zażądał zwołania zgromadzenia przedstawicieli wszystkich państw greckich. Zebrali się w Sparcie. Kleomenes przedstawił zarzuty przeciwko Klejstenesowi. Nawiasem mówiąc, powiedziano mi, że Kleomenes zgodziłby się, by arystokrata Isagoras został tyranem, zgodziłby się na każdego, z wyjątkiem Klejstenesa.
Hippiasz bardzo wymownie przedstawił swoją działalność w Sparcie. Ale nie przekonał innych Greków, którzy odmówili utworzenia ligi przeciwko Atenom, gdyż sami bali się Sparty, nie chcieli więc w Atenach prospartańskiego rządu. Tak to po prostu było. Lecz Grecy rzadko bywają szczerzy. Największym hipokrytą okazał się przedstawiciel Koryntu. W obliczu Hippiasza potępił wszystkich tyranów dobrych i złych. Przegłosowani Spartanie zmuszeni zostali przysiąc, że nie wywołają przewrotu w Atenach.
– W tym momencie, Wielki Królu, oświadczyłem zgromadzeniu, że jako wieloletni badacz wyroczni uważam za swój obowiązek ostrzec Koryntian, że wkrótce miasto ich zostanie zrujnowane przez to samo ateńskie stronnictwo, które teraz popierają.
Przepowiednia Hippiasza się ziściła. Ale przecież każdy, kto zna niespokojne usposobienie Greków, może przyjąć za pewnik, że prędzej czy później sąsiadujące ze sobą miasta skłócą się, że silniejsze zmiażdży słabsze i jeżeli nawet nie zmieni biegu rzeki, by zalać ruiny, co Kroton zrobił Sybaris, to tak oczerni pobite miasto, że prawda o tej wojnie nigdy nie wyjdzie na wierzch. Grecy spontanicznie podążają za Kłamstwem. Taka jest ich natura.
– Wielki Królu, jeżeli pomożesz naszemu rodowi powrócić do władzy, otrzymasz pomoc Spartan. Złamią przysięgę. Pójdą za królem Kleomenesem. A uzurpatorzy, którzy są także twoimi wrogami, zostaną wygnani z miasta, skażonego ich bezbożnością.
Hippiasz zamilkł, Dariusz skinął głową. Hippiasz usiadł. Dariusz przywołał Datisa. Wódz był dobrze przygotowany. Mówił szybko, a Demokedes równie szybko tłumaczył Hippiaszowi perszczyznę Datisa o wybitnie medyjskim akcencie.
– Tyranie – mówił Datis – zgodnie z prawami Sparty rządzi tam zawsze dwóch królów. Mają równą rangę. Jeden z obecnych królów Sparty jest za twoim powrotem, drugi nie. Przed wyprawą wojenną królowie ciągną losy, który z nich stanie na czele wojsk. Co będzie, jeżeli tym razem dowództwo przypadnie nie twojemu sprzymierzeńcowi, królowi Kleomenesowi, lecz wrogowi, królowi Demaratosowi?
Hippiasz miał równie dobrze przygotowaną odpowiedź.
– Mówisz nam, wodzu, że w Sparcie panują dwaj królowie. Jeden mnie popiera. Drugi nie. Ten, który mnie nie popiera, wkrótce przestanie być królem. Tak orzekła wyrocznia delficka.
W czasie tłumaczenia tych słów Hippiasz wpatrywał się w podłogę. Dariusz nadal zachowywał kamienny spokój. Podobnie jak my wszyscy nie przykładał dużej wagi do greckich wyroczni. W swoim czasie często je kupował.
Hippiasz sięgnął po bardziej racjonalne argumenty.
– Demaratos straci tron Sparty, ponieważ pochodzi z nieprawego łoża. Sam Kleomenes powiedział mi, że ma na to dowody.
Kiedy Dariuszowi przełożono te słowa, uśmiechnął się po raz pierwszy.
– Interesowałoby mnie, gdybym się mógł dowiedzieć – powiedział łagodnie – w jaki sposób można to udowodnić w trzydzieści lat po poczęciu.
Tłumaczenie Demokedesa złagodziło nieco dowcip Dariusza. Ale, o dziwo, okazało się, że Hippiasz miał rację. Udowodniono, że Demaratos pochodzi z nieprawego łoża, i zdetronizowano go. Wtedy szybko pojechał do Suzy, gdzie bardzo lojalnie służył Wielkiemu Królowi – i Lais. Wkrótce potem Kleomenes oszalał i zmarł. Nie mógł się powstrzymać od gryzienia samego siebie i umarł z upływu krwi. Demaratos zawsze z przyjemnością opisywał osobliwy koniec swojego rywala.
Dariusz klasnął w dłonie i podczaszy przyniósł srebrny dzban z przegotowaną wodą z rzeki płynącej pod murami Suzy. Wielki Król niezależnie od tego, gdzie przebywa, pije wyłącznie wodę z rzeki Choaspes, ale nie częstuje nią nikogo. Pije wyłącznie wino z Helbonu, je tylko pszenicę z Assos i używa soli z oazy Ammona w Egipcie. Nie mam pojęcia, skąd wzięły się te zwyczaje. Pochodzą chyba jeszcze z czasów królów medyjskich, których Achemenidzi naśladują w wielu dziedzinach.
Zauważyłem, że podczas gdy Dariusz pił, Demokedes starannie obserwował swojego pacjenta. Stałe pragnienie jest objawem gorączki. Dariusz zawsze pił duże ilości wody i często miewał gorączkę. Był jednak krzepkim mężczyzną zdolnym do znoszenia rozmaitych trudów w polu. Jednakże dwory całego świata nęka dręczące, ale nigdy nie stawiane na głos pytanie: jak długo jeszcze będzie żył monarcha? Licząc od tego zimowego dnia w myśliwskim pałacyku na drodze do Pasargady, Dariusz miał przed sobą jeszcze trzynaście lat życia i nie było powodu, żeby się specjalnie zajmować ilością wody, jaką wypijał.
Dariusz wytarł sobie brodę wierzchem grubej, dużej, pełnej blizn ręki.
– Tyranie Aten – zaczął. I przerwał. Demokedes zaczął tłumaczyć i także zamilkł. Dariusz przemówił po grecku.
Spojrzał w górę, na cedrowe belki podtrzymujące popękany sufit. Zimny wiatr hulał w budynku. Chociaż pochodząca z górskich terenów arystokracja perska nie powinna była cierpieć z powodu surowości klimatu, wszyscy obecni w sieni drżeli z zimna, z wyjątkiem ciepło odzianego Dariusza.
Wielki Król zaczął improwizować. Nigdy nie byłem tego świadkiem, gdyż widywałem go wyłącznie przy ceremonialnych okazjach, kiedy pytania i odpowiedzi są zrytualizowane.
Читать дальше