– Jest moim najlepszym przyjacielem.
– Cóż, uczyniłem wszystko, co mogłem dla tej rodziny. – Histiajos był jeszcze bardziej ponury niż zwykle. – Powiedziałem Wielkiemu Królowi, że powinien wysłać flotę do Aten, zanim wielmoże wezwą armię spartańską, co na pewno zrobią. Lepiej pomóc Hippiaszowi dopóki jeszcze jest tyranem, niż kiedy będzie za późno. Persja powinna teraz przystąpić do dzieła, no ale, niestety… – Histiajos zamilkł. Nie mógł bezpośrednio krytykować Wielkiego Króla. – Zaproponowałem, że wyruszę tam osobiście, jako dowódca floty. Lecz… – Nastąpiła długa pauza. Słuchaliśmy cichego chrapania eunuchów. Lais i ja wiedzieliśmy to, co wiedzieli wszyscy: Dariusz nie ufał Histiajosowi na tyle, żeby go spuścić z oczu.
Dołączył do nas Demokedes, który wszystkim opowiadał, że uczy Lais zasad leczenia. Teraz myślę, że ona uczyła go magii, ale to chyba wychodzi na jedno. Kiedy perski satrapa z Sardes uśmiercił tyrana z Samos, jego lekarz, Demokedes, został niewolnikiem. Później Dariusz po przybyciu do Sardes spadł z konia i naderwał sobie mięśnie w prawej stopie. Wielki Król nie był dobrym jeźdźcem, chociaż spędzał całe niemal życie w polu.
Wezwano egipskich lekarzy. Mimo skomplikowanych zabiegów i śpiewanych modlitw, prawa noga Dariusza całkowicie zesztywniała, co doprowadzało go do szału.
Wtedy ktoś przypomniał sobie, że słynny lekarz Demokedes jest niewolnikiem w Sardes i pracuje w jakimś składzie. Demokedes jednak był człowiekiem równie sprytnym co odważnym. Wiedział, że jeżeli Dariusz dowie się, że jest znakomitym lekarzem, nigdy nie zdoła się wykupić i powrócić do swojego Krotonu na Sycylii. Kiedy więc po niego posłano, zaprzeczył, że zna się na medycynie. – To nie ja – oświadczył – to jakiś inny Demokedes.
Dariusz zarządził przypalanie żelazem i kleszcze. Odwaga szybko ustąpiła miejsca rozsądkowi, i Demokedes zabrał się do dzieła. Uśpił Dariusza na dwa dni. W tym czasie masował mu stopę i stosował różne inne zabiegi. Na trzeci dzień Dariusz był zdrowy i spełniły się najgorsze obawy Demokedesa. Mianowano go nadwornym lekarzem całej rodziny królewskiej. Uzyskał nawet wyjątkowy przywilej odwiedzania pań w haremie w dzień i w nocy bez asysty eunuchów.
To Demokedes uratował życie królowej Atossy. Kiedy na jej piersi zaczął rozwijać się bolesny guz, Demokedes z wielką zręcznością usunął chorą pierś. Ku powszechnemu zdziwieniu Atossa wyzdrowiała. Rozczarowanie egipskich medyków można by było porównać jedynie z rozczarowaniem pozostałych żon Wielkiego Króla.
Utrata piersi wprawdzie zasmuciła Atossę, ale wiedziała, że gdyby zastosowała zwykłe egipskie leki (pasta sporządzona z mleka klaczy, jad węża zmieszany z mieloną kością słoniową przykładane do chorych organów zabijały pacjenta szybciej niż miecz), z pewnością już by nie żyła. Fakt, że miała teraz szansę na długowieczność, zmienił nie tylko moją egzystencję – co jest w końcu mało ważne – lecz także losy świata. Gdyby Atossa wtedy umarła, jej syn Kserkses nie zostałby następcą swego ojca. Nie jest tajemnicą, że wprowadzenie Kserksesa na tron było wyłącznie dziełem jego matki.
Jeszcze jedna ciekawa sprawa. Po stracie piersi na twarzy Atossy pojawił się zarost. Jakkolwiek usuwała go codziennie egipską miksturą, włosy wciąż odrastały. W końcu zaczęła pokrywać twarz warstwą bieli ołowianej, aby ukryć zaczerwienienie skóry wywołane środkiem usuwającym włosy. W rezultacie wyglądała bardzo dziwnie. Moja matka mawiała, że po operacji Atossa była bardziej mężczyzną niż kobietą.
Wkrótce po uratowaniu życia Atossy Demokedes załatwił sobie wyjazd do Italii w jakichś królewskich sprawach. W Tarencie zszedł z okrętu i pośpieszył do swojego rodzinnego miasta Krotony, gdzie ożenił się z córką Milona, najsłynniejszego w greckim świecie zapaśnika i, owszem, jednego ze zwycięzców igrzysk olimpijskich. Ten sam Milo był również dowódcą wojsk, które zburzyły Sybaris.
Pobyt w rodzinnym mieście wkrótce jednak znudził Demokedesa. Przecież większą część życia spędził na wspaniałych dworach. Służył Pizystratesowi w Atenach, Polikratesowi na Samos i samemu Wielkiemu Królowi w Suzie. Przyzwyczaił się do pałacowego życia. Nie mógł znieść prowincjonalnej nudy. Pokornie poprosił Dariusza, aby mógł wraz z małżonką powrócić do Suzy. Wielki Król chętnie mu wybaczył i Demokedes zjawił się na powrót w Persji, gdzie wszyscy, z wyjątkiem Atossy, jego starej przyjaciółki, przyjęli go z honorami. Dziwna rzecz, Atossa nie cierpiała żony Demokedesa. Nie mogła przecież zbytnio nudzić królowej, ponieważ nie nauczyła się nigdy więcej niż kilku słów po persku. Lais uważa, że Atossa była zazdrosna. Jeżeli istotnie tak się rzecz miała, to plotki o romansie z lekarzem, który usunął jej pierś, musiały być prawdziwe.
Demokedes skłonił się nisko byłemu tyranowi Miletu, potem pocałowali się w usta, co w Persji robią na znak powitania równi sobie rangą przyjaciele. Przyjaciel niższej rangi musi zadowolić się pocałunkiem w policzek. Prawdę mówiąc, Histiajos powinien był nastawić policzek, gdyż jako tyran Miletu miał wyższą rangę od Demokedesa. Ale Grecy, goście Wielkiego Króla, nie zwracają uwagi na tego rodzaju różnice.
Demokedes był również gorącym zwolennikiem Hippiasza.
– Znałem go jeszcze jako chłopca i to chłopca bardzo niezwykłego. Jest inteligentny i sprawiedliwy zarazem, rzadka kombinacja cech u tyrana. – Demokedes uśmiechnął się bezzębnymi ustami. – Dzisiaj tylko chyba Ateny i Milet są zadowolone ze swoich tyranów.
– Były zadowolone. – Histiajos przypominał czarną, deszczową chmurę. – Czy rozmawiałeś z Wielkim Królem o Hippiaszu?
– Próbowałem. Ale Grecja go nie interesuje. Wciąż mówi o Indiach i o krajach na wschód od Wschodu.
– Indie są światem dalekim od Persji. – Histiajos dolał wody do wina, którym poczęstowała go Lais. – A Ateny leżą tuż po drugiej stronie morza, naprzeciwko Miletu.
Demokedes skinął głową.
– A Italia jest tuż, po drugiej stronie morza, naprzeciwko Grecji.
Jak każdy wie, wysłano mnie do Krotony, żebym utorował drogę Wielkiemu Królowi. Ale on nie przyjechał, powróciłem więc do domu. – To był nonsens, lecz Demokedes nie mógł się przyznać do tego, że po prostu uciekł ze służby Wielkiego Króla. Oficjalnie jego ucieczka określana była zawsze jako nader tajna misja dyplomatyczna zlecona przez drugą izbę kancelarii. – Wielki Król nie ma żadnych planów co do zachodu. – Demokedes długo kaszlał, zasłaniając usta kawałkiem płótna. Rzadko spotykałem dobrego lekarza, który by stale nie chorował.
– Z wyjątkiem Samos – powiedział Histiajos. Kiedy uniósł brwi, z jego twarzy zniknął na krótko ponury wyraz. – Samos to grecka wyspa właśnie na zachodzie.
– Polikrates jest trudnym człowiekiem. – Demokedes przyglądał się płótnu, szukając śladów krwi. Ja też na nie spojrzałem, podobnie jak wszyscy. Krwi nie było, co lekko rozczarowało obecnych, z wyjątkiem Demokedesa. – Znałem go. Większość ludzi uważała go…
– Za zdradliwego, próżnego i głupiego – dokończyła Lais.
– Wciąż zapominam, że ty, pani, też byłaś na dworze w Samos – uśmiechnął się Demokedes. W dolnej szczęce miał tylko trzy zęby tkwiące w bladych dziąsłach; w górnej ani jednego. Zanim zaczął jeść, wsuwał do ust kawałek drewna, tak wycyzelowany, że przylegał do podniebienia. Wtedy mógł powoli żuć wszystko z wyjątkiem łykowatego mięsa i twardego chleba. Dziś, kiedy jestem stary, dużo myślę o uzębieniu i o tym, jakie są konsekwencje jego braku. – Tak, tak, pamiętam cię, pani, jako dziecko, i twojego ojca też. Pochodzicie z Tracji, nieprawdaż? Ależ oczywiście, twój ojciec to bogacz Megakreont. Kopalnie srebra. No tak.
Читать дальше