Przebywałem w niewoli przez sześć miesięcy. Ludzi z mojej świty sprzedano, skonfiskowano naszą rudę żelazną. Zdołałem ocalić życie przekonawszy Huana, że tylko ja jeden znam proces przetapiania rudy. Bo też istotnie dowiedziałem się dużo o wyrobie żelaza przyglądając się wytapiaczom, których sprowadziłem do Magadhy. W owym czasie Persja w dziedzinie wytapiania żelaza wyprzedzała wszystkie narody. Chińczycy byli na samym końcu. Teraz, dzięki mnie. Chińczycy są doświadczonymi wytapiaczami.
Traktowano mnie raczej dobrze. Często obiadowałem sam na sam z Huanem. Od czasu do czasu towarzyszyłem mu, kiedy odwiedzał innych wielmożów. Księciu jednak nie zostałem przedstawiony.
Odkąd uznałem, że nie zagraża mi bezpośrednie niebezpieczeństwo, zacząłem zadawać Huanowi niemal tyle pytań, ile on zadawał mnie. Bawiło go to, co uważał za moją barbarzyńską naiwność. Lecz nie zawsze bawiły go moje pytania.
– Dlaczego księcia nie zastąpił ktoś inny? Przecież on wcale nie rządzi.
– Ależ to potworne. – Huan wyglądał na wstrząśniętego. Szybko nakreślił jakieś magiczne znaki na brzegu maty, na której siedział. Znajdowaliśmy się w niskim pomieszczeniu, wychodzącym na ogród, gdzie widać było rzędy śliw, całych w bladych, wonnych kwiatach. – To już zbyt barbarzyńskie! Naprawdę zbyt barbarzyńskie! Nawet jak na kogoś z tamtej strony pustyni.
– Racz mi wybaczyć, panie. – Pokornie wbiłem wzrok w polerowaną drewnianą podłogę.
– To straszne przeżycie usłyszeć taką myśl wypowiedzianą, że wzdrygam się cały i, och, jakże boli mnie dusza. – Przycisnął żołądek, który według chińskich wierzeń jest siedzibą duszy. – Nasz książę jest święty, albowiem pochodzi od cesarza Wu. On i tylko on posiada mandat Nieba. Nawet barbarzyńca powinien to wiedzieć.
– Wiem, panie. Ale, jak sam powiedziałeś, Państwo Środka na razie do niego nie należy. Równowaga między niebem a ziemią, ten wielki miech, jak nazywają to wasi mędrcy, nie została jeszcze osiągnięta.
– Prawda. Prawda. Lecz została osiągnięta. – Dokładnie tak właśnie powiedział. Nigdy nie udało mi się oswoić ze sposobem, w jaki Chińczycy mieszają przeszłość, przyszłość i teraźniejszość w swym języku bez czasów.
Huan zdawał się twierdzić, że książę P’ing ma już mandat Nieba. Faktycznie oznajmił, że pewnego dnia będzie go miał, ponieważ już go miał i nadal ma, skoro jest tym, kim jest. Język chiński obfituje w subtelności i jest nieskończenie zagmatwany.
– Ale na razie jest cesarz w Lojangu.
– On n i c jest cesarzem. To książę panujący w Czou.
– Pochodzi przecież od Wena, ojca Wu. I Lojang jest świętą stolicą Królestwa Środka.
– Mimo to jest on po prostu jednym z piętnastu książąt Państwa Środka. A z tych piętnastu tylko jedenastu pochodzi od tego czy innego z dwudziestu pięciu synów Żółtego Cesarza, który wynalazł ogień, którego potomek ocalił świat od potopu, po czym od Nieba otrzymał wielki plan z dziewięcioma podziałami, a plan ten w końcu stał się własnością jego potomka, cesarza Wu, i przechodząc z pokolenia na pokolenie dotarł do niego, do tego, który patrzy na południe. – Huan skłonił się z szacunkiem w kierunku rezydencji księcia. Wyrażenia „Ten, kto patrzy na południe” używa się w odniesieniu do cesarza obdarzonego mandatem Nieba. Nie wiem, dlaczego. Astrolog niewątpliwie mógłby to wyjaśnić. Snułem przypuszczenia, że może to mieć coś wspólnego z Arjami lub z gwiazdą północną. W każdym razie występując publicznie cesarz zawsze stoi na północ od swoich poddanych.
Po otrzymaniu mandatu cesarz staje się żywym odbiciem niebios, tej upiornej siedziby szeregu cesarzy ciągnącego się wstecz aż do Żółtego Cesarza, twórcy wszechrzeczy, który rozdzielił kosmiczne jajo tak, że jego górna połowa stała się niebem dolna zaś ziemią. Tylko dzięki błagalnym ofiarom, jakie człowiek składa niebu, może być zachowana harmonia między dwiema połówkami podzielonej całości. Obrzędy religijne mają, rzecz jasna, dla Chińczyków ogromne znaczenie. Jak wiele prymitywnych ludów wierzą oni, że nie będzie jesiennych zbiorów, jeśli na przykład niewłaściwie odegrano wiosenne widowisko tarasowe; a jest to wielce skomplikowany ceremoniał, uczestniczy w nim mnóstwo aktorów, tancerzy, śpiewaków i muzykantów oraz władca, który jeden jedyny mówić może do królewskich przodków, gdy patrzą na niego oraz na wszystkie jego uczynki i uśmiechają się lub marszczą brwi.
– Więc książę P’ing otrzymał już mandat Niebios. – Skłoniłem bardzo nisko głowę wymieniając imię księcia i jeszcze niżej mówiąc o Niebiosach.
– Tak, tak. – Huan uśmiechał się. Lecz oczywiście książę P’ing nie otrzymał mandatu, tak samo jak obecny pretendent w Lojangu. Na tym polega długotrwały kryzys w Chinach. W rezultacie nie ma chińskiego władcy, który by nie marzył o zdobyciu hegemonii i mandatu Niebios, w tej właśnie kolejności. Wydaje się całkiem nieprawdopodobne, żeby któryś z nich zdołał kiedykolwiek podbić swoich sąsiadów, tak jak to zrobił Cyrus czy nawet Adźataśatru.
O ile wiem, Państwo Środka jest rozleglejsze niż dolina Gangesu, choć mniejsze niż imperium perskie. Sto lat temu północne państwo C’in niemal osiągnęło hegemonię; potem południowe państwo Cz’u stało się równie potężne jak C’in, toteż nikomu nie przyznano mandatu Nieba. Tak sprawy się miały, kiedy przebywałem w Chinach, i wątpię, czy cokolwiek się potem zmieniło. Wbrew uroczystym zapewnieniom żaden władca nie pragnie zjednoczenia Państwa Środka, jeśli to nie on je zjednoczy. Tak wygląda chińska równowaga sił czy może brak równowagi.
We wczesnym okresie mojej niewoli udało mi się wysłać wiadomość do Fan Cz’y w Lu. W nim jednym pokładać mogłem nadzieję, że kiedyś powrócę do rodzimej Persji, nie miałem jednak pojęcia, czy uwolnienie mnie leży w jego mocy, bo nikt mi nie powiedział, jaka właściwie jest moja sytuacja. Gdybym był niewolnikiem, mógłby mnie wykupić. Ale kiedy napomykałem Huanowi, że może za mnie otrzymać okup, odpowiadał:
– Jesteś wszak moim czcigodnym gościem.
Po czym klaskał w dłonie i odprowadzano mnie z powrotem do celi, której drzwi nigdy nie zamykano, gdyż i tak nie mógłbym uciec. Rzucałem się tutaj każdemu w oczy, tak jak czarny człowiek w Suzie. Nawet bardziej. W Suzie są setki czarnych ludzi, podczas gdy ja, o ile wiem, byłem jedynym białym człowiekiem w C’in.
Kiedy porozumiewałem się już dość swobodnie w ich języku, Huan zaczął mnie wypytywać szczegółowo o system rządów w Persji. Nie okazywał wprawdzie zainteresowania Wielkim Królem, lecz gdy chodziło o takie sprawy jak ustalanie cen rynkowych, wysokość oprocentowania pożyczek, nadzorowanie ludności przez policję i tajną służbę, skwapliwie słuchał moich opowieści o Persji i o królestwach Indii.
Pamiętam takie przyjęcie, na którym Huan traktował mnie jako honorowego gościa – zawsze lubił popisywać się mną wobec innych dostojników. Tym razem obecna była większość członków rady państwa. Przyklękliśmy na matach, a służący wśliznęli się do komnaty ze stołkami, które ustawili obok każdego biesiadnika. Zawsze miałem ochotę usiąść na stołku, ale tego właśnie nie wolno robić podczas oficjalnego chińskiego przyjęcia. Na stołku można się tylko oprzeć. Ponieważ nawet Chińczyków męczy wielogodzinne klęczenie, stołek pozwala ulżyć nieco zmęczonym kolanom.
Przed każdym gościem w zwartym szyku stały półmiski i czarki. Minister ma prawo do ośmiu dań, mnie przysługiwało sześć. Po lewej stronie stoi potrawa z mięsa i miseczka ryżu, po prawej potrawa z pokrajanego mięsa i miseczka z zupą. Tego porządku nie wolno zmieniać. Dookoła rozstawione są inne potrawy: siekane i pieczone mięso, duszona cebula, marynaty i różne inne przysmaki. Gotowaną rybę podaje się zimą brzuchem obróconą na prawo od gospodarza, latem na lewo. Suszone mięso zwinięte jest lewostronnie. Dzbanki stoją dziobkiem na wprost gospodarza. I tak dalej, i tak dalej.
Читать дальше