Na czym stanąłem? W połowie drogi pomiędzy Baktrą a Suzą. Pomiędzy nowym i starym życiem.
Była noc. Pamiętam żywo tę scenę. Właśnie wszedłem do namiotu Hystaspesa, satrapy Baktrii i Partii. Uważałem wtedy Hystaspesa za równie sędziwego jak mój dziadek, chociaż nie mógł mieć więcej niż pięćdziesiąt pięć lat. Niski, krępy, bardzo energiczny, miał bezwładne lewe ramię. W młodości w czasie bitwy przecięto mu mięśnie ręki do samej kości.
Hystaspes siedział na podróżnym kufrze. Po obu stronach płonęły pochodnie. Kiedy padłem przed nim na twarz, sięgnął po mnie zdrową ręką i posadził obok siebie na stołku.
– Czym chciałbyś zostać, kiedy dorośniesz? – Przemawiał do dzieci, przynajmniej do mnie, w ten sam bezpośredni sposób, jak do wszystkich innych, nie wyłączając swojego syna, Wielkiego Króla.
– Myślę, że wojownikiem. – Nie zastanawiałem się jeszcze nigdy poważnie nad swoją przyszłością. Wiedziałem tylko, że nie będę kapłanem. Pamiętaj: kapłanem, nie magiem. Chociaż wszyscy magowie rodzą się kapłanami, nie wszyscy kapłani są magami. My, Spitamowie, nie jesteśmy magami. Muszę także wspomnieć, że od dzieciństwa nudziły mnie wszelkie ceremonie religijne i że od ciągłego wkuwania na pamięć świętych tekstów bolała mnie głowa. Czasami miałem wrażenie, że moja głowa zamienia się w dzban przepełniony po brzegi modlitwami mojego dziadka. Nawiasem mówiąc, mieszkańcy Państwa Środka twierdzą, że dusza czy też rozum człowieka znajduje się nie w głowie, lecz w żołądku. To wyjaśnia niewątpliwie, dlaczego tak wiele starań poświęcają przygotowaniu i podawaniu posiłków. Może to dlatego mają znacznie lepszą pamięć niż my. Wiadomości gromadzą nie w ograniczonej rozmiarami głowie, tylko w rozciągliwym żołądku.
– Wojownikiem? Dlaczegóż by nie? Umieścimy cię w pałacowej szkole wraz z innymi chłopcami w twoim wieku. I jeżeli będziesz dobry w strzelaniu z haku i tak dalej… – Hystaspes zamilkł. Bardzo łatwo gubił wątek. Byłem przyzwyczajony do tego, że urywa w pół słowa i że milczy godzinami.
Czekając, by znów podjął rozmowę, wpatrywałem się bezmyślnie w jedną z pochodni. Hystaspes uznał to za wróżbę.
– Widzisz? Nie możesz odwrócić oczu od syna Mądrego Pana! To naturalne.
Szybko spuściłem wzrok. Nawet w wieku siedmiu lat wiedziałem, co będzie dalej. I nie omyliłem się.
– Jesteś wnukiem największego człowieka, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Czyż nie pragniesz iść jego śladem?
– Tak. Chciałbym to zrobić. Spróbuję. – Wiedziałem, jak grać rolę chłopca-kapłana. – Ale chciałbym również służyć Wielkiemu Królowi.
– Nie ma na świecie wznioślejszego zadania dla nikogo, z wyjątkiem ciebie. Jesteś inny. Byłeś tam. W świątyni. Słyszałeś głos Mądrego Pana. – Miałem szczęście, jeżeli można to tak określić, znajdować się obok Zoroastra, kiedy został zamordowany, co uczyniło mnie przedmiotem stałego zainteresowania tych wszystkich, którzy podążają za Prawdą i odrzucają Kłamstwo. Czasami myślę, że moje życie mogło być znacznie mniej skomplikowane, gdybym się urodził w zwykłej perskiej rodzinie szlacheckiej, gdybym nie był naznaczony boskością. Mówiąc szczerze, zawsze czułem się jak oszust, ilekroć któryś z magów całował mnie w rękę i prosił, abym raz jeszcze powtórzył słowa Mądrego Pana. Wierzę, rzecz jasna. Ale nie jestem fanatykiem. Poza tym nigdy nie potrafiłem zadowolić się wyjaśnieniem, a raczej brakiem wyjaśnienia, Zoroastra w kwestii stworzenia samego Mądrego Pana i tego, co istniało przed Mądrym Panem? Przemierzyłem całą ziemię w poszukiwaniu odpowiedzi na to najważniejsze pytanie. Demokryt pyta, czy ją znalazłem. Poczekaj.
Przypuszczam, że cząstka jońskiej krwi odziedziczona po Lais przydała mi więcej sceptycyzmu w sprawach religijnych niż go żywią normalnie Persowie, a zwłaszcza członkowie świętego rodu Spitamidów. A jednak ze wszystkich Jonów ci z Abdery są najmniej skłonni do sceptycyzmu. Istnieje nawet stare porzekadło, że nie leży w ludzkiej mocy być głupszym od mieszkańca Abdery. Najprawdopodobniej trackie powietrze rozrzedziło olej w głowie greckich kolonistów, którzy byli moimi i Demokryta przodkami.
Demokryt przypomina mi, że najznakomitszy z greckich sofistów pochodzi z Abdery i jest naszym kuzynem. Abdera szczyci się również największym z żyjących malarzy, Polignotasem, który ozdobił malowidłami długą kolumnadę naszego rynku, czyli agory. Nie zobaczę ich już nigdy.
Hystaspes zapewnił mnie znowu o swojej czci dla mojego dziadka. Mówiąc masował sobie kalekie ramię.
– Byłem tym, który wybawił go od magów. Chociaż nie. Nie jest to pełna prawda. Mądry Pan uratował Zoroastra. Ja byłem tylko jego narzędziem. – Hystaspes zapuścił się teraz w opowieść, która go nigdy nie nudziła i której ja nigdy nie słuchałem. – Wielki Król Cyrus właśnie mianował mnie satrapą Baktrii. Byłem młody i wierzyłem we wszystko, czego nauczyli mnie magowie. Oddawałem cześć dewom, a szczególnie Anahicie i Mitrze. Pijałem często haomę, ale dla przyjemności, nie z pobożności i nigdy nie złożyłem odpowiedniej ofiary Mądremu Panu, ponieważ nie wiedziałem, kim jest. Wtedy do Baktry przybył Zoroaster. Wypędzono go z rodzinnego Rages. Udał się na wschód, idąc z miasta do miasta. Gdziekolwiek jednak zaczynał głosić Prawdę, magowie zmuszali go, by szedł dalej. Wreszcie dotarł do Baktry. Margowie błagali mnie, abym go wypędził. Ale ja byłem ciekawy. Kazałem im dyskutować w mojej obecności z Zoroastrem. Mówił przez siedem dni. Obalił jeden po drugim wszystkie ich argumenty. Zdemaskował ich bogów jako szatanów, jako wysłanników Kłamstwa. Udowodnił, że istnieje tylko jeden stwórca – Mądry Pan, ale także Areimanios, wcielenie zła, Kłamstwo, z którym Prawda musi się zawsze liczyć…
Patrząc wstecz zdaję sobie sprawę, że Hystaspes był z temperamentu urodzonym magiem, czyli kapłanem. To o n powinien być wnukiem albo synem Zoroastra. I był nim duchowo. Kiedy Hystaspes przyjął nauki mojego dziadka, rozkazał, by magowie Baktrii również to uczynili. Oficjalnie go usłuchali. Prywatnie po dziś dzień większość z nich nadal oddaje cześć demonom.
Pojawienie się na scenie Zoroastra można przyrównać tylko do trzęsienia ziemi, takiego, jakie niedawno zniszczyło Spartę. Oświadczył magom, że bogowie, do których się modlą, są w rzeczywistości demonami. Uznał również, że sposób, w jaki dokonują różnych czynności rytualnych – w szczególności składania ofiar – jest nie tylko bezbożny, lecz wręcz skandaliczny. Oskarżył ich o oddawanie się orgiom pod płaszczykiem religii. Zarzynali na przykład wołu popijając przy tym świętą haomę. Następnie sami jedli te części zwierzęcia, które należały się z prawa Mądremu Panu. Magowie, rzecz jasna, znienawidzili Zoroastra. Ale dzięki Hystaspesowi w Baktrze zmuszeni zostali do zniesienia wielu swoich obrzędów.
Kiedy przypominam sobie scenę w namiocie Hystaspesa, zaczynam rozumieć, jakie nadzieje, a także lęki, odczuwał w związku z moim pobytem na dworze Wielkiego Króla.
Kilka lat wcześniej Dariusz przyjął bardzo uroczyście wiarę Mądrego Pana i jego proroka Zoroastra. Kiedy mojego dziadka zamordowano, Hystaspes postanowił wysłać mnie do Dariusza, bym stał się tam stałym i widocznym przypomnieniem Zoroastra. Miałem otrzymać takie wykształcenie, jakie należało się dzieciom Sześciu Rodów, które pomogły zdobyć tron Dariuszowi.
– Znajdziesz tam w Suzie wielu wrogów. – Hystaspes mówił do mnie, jak gdybym nie był dzieckiem, lecz mężem stanu. – Większość magów to czciciele demonów. Zwłaszcza ci ze starej Medii.
Читать дальше