– Zamknij się, przeklęta dziewczyno! – wydzierał się jakiś starszy, nobliwie wyglądający pan z baretkami odznaczeń na klapie marynarki.
Chciał uderzyć w twarz naszą podróżniczkę, ale Raoul i ja przeszkodziliśmy mu. Przepychanki przeobraziły się w bitwę uliczną. „My dwaj przeciwko tym imbecylom" – mruczałem do siebie, chcąc dodać sobie odwagi, lecz i tak byłem cały posiniaczony, kiedy wreszcie siły porządkowe postanowiły interweniować.
Prezydent Lucinder złożył nam kolejną wizytę.
– Ostrzegałem was, moi mili! Dyskrecja, przede wszystkim dyskrecja i raz jeszcze dyskrecja. Jeśli chcemy żyć szczęśliwi, żyjmy w ukryciu. Najwyraźniej przeszkadzamy bardzo wielu ludziom. Papież wydał bullę skierowaną przeciwko nam, a władze duchowne różnych wyznań złorzeczą mi.
– Same żałosne palanty! – wykrzykiwała Stefania. – Obawiają się usłyszeć prawdę, boją się dowiedzieć, czym naprawdę jest śmierć i co znajduje się za tymi barierami! Wyobrażacie sobie minę papieża, gdyby tak na końcu pojawił się Bóg, który opowiedziałby się za aborcją i przeciw celibatowi księży?
– Być może, Stefanio, być może. Ale na razie proszę pamiętać, że jeszcze nie spotkaliśmy Boga, a Watykan jest instytucją utworzoną w roku 1377 podczas gdy tanatonautyka ma za sobą zaledwie kilka miesięcy doświadczeń.
Włoszka podniosła się, piękna i odważna, gotowa przeciwstawić się zarówno przyjaciołom, jak i wrogom.
– Ależ panie prezydencie, nie chce nam pan chyba wmówić, że jest pan gotów ulec garstce bigotów!
– W polityce trzeba wiedzieć, kiedy należy pójść na ustępstwa, znaleźć kompromis…
– Żadnych ustępstw, żadnych kompromisów – ucięła twardo Stefania. – Jesteśmy tutaj po to, żeby walczyć z ciemnotą, i będziemy kontynuować nasze poszukiwania. Człowiek nie zna ograniczeń i to jego najważniejsza zaleta!
Prezydent Republiki zmrużył oczy. Po raz pierwszy miał do czynienia ze Stefanią Chichelli. Lepiej teraz rozumiał, jak ważne są nasze osiągnięcia. Konieczna jest przecież niezłomna wola, by spotykać się regularnie ze śmiercią, a ta dziewczyna o krągłych kształtach taką właśnie wolę posiadała. Nikt i nigdy, żadna władza, publiczna, świecka czy religijna, nie zmusi jej do tego, by się cofnęła. Ukłonił się jej z szacunkiem.
Jedynym skutkiem interwencji prezydenta było to, że Stefania stała się rozmowniejsza w kontaktach z dziennikarzami.
Bez wahania opowiadała ze szczegółami o rozkoszach, których zaznała w trzeciej strefie, tam gdzie urzeczywistniały się wszystkie pragnienia i perwersje.
Ruszyła kolejna fala manifestacji. Stolica Apostolska, grożąc ekskomuniką, zakazała tanatonautyki wszystkim sługom rzymskokatolickiego Kościoła apostolskiego. W bulli zatytułowanej „Et mortis mysterium sacrum" papież oficjalnie określił śmierć jako temat tabu. Każda próba wyruszenia przez osobę żyjącą do krainy umarłych przed zgonem była od tej pory uznawana za jeden z grzechów głównych.
„Śmierć heretykom!" – skandowano pod balkonami Watykanu. „Kosztujmy jabłko poznania!" – odpowiadali na to nasi zwolennicy.
Całe to poruszenie było nam właściwie obojętne, chociaż prezydent Lucinder wcale tego nie lekceważył. Kościół nadal posiadał duże wpływy w kraju, a on potrzebował wszystkich możliwych głosów, żeby móc niebawem na kolejną kadencję zasiąść w fotelu prezydenckim.
„Tym lepiej, jeśli śmierć prowadzi do orgazmu – zwierzyła się Stefania dziennikarzowi z „Małego Tanatonauty Ilustrowanego" – i tym gorzej, jeśli tak wielu palantów uważa ją za miejsce rozpusty!". Nasza koleżanka nie przebierała w słowach. A jednak nie byliśmy zbyt pewni siebie.
Ludzie zawsze boją się tego co nowe. Zjawisko zamykania się w samym sobie okazało się nieodwracalne. I tak mieliśmy sporo szczęścia, że udało nam się bez przeszkód dojść aż tak daleko.
140 – PODRĘCZNIK DO HISTORII
JAK POZBYĆ SIĘ STARYCH LUDZI
Dawniej w niektórych kulturach istniała praktyka mająca na celu pozbycie się starych ludzi, którzy nie byli już w stanie funkcjonować w życiu ekonomicznym lub społecznym. U Eskimosów pozbywano się starej babci, pozostawiając ją daleko na kawałku kry, gdzie pożerał ją niedźwiedź. Zazwyczaj odchodziła sama wtedy, gdy uznała, że jest ciężarem dla społeczności. W niektórych rodzinach w Normandii starcy musieli się wspinać po drabinie, a Ostatnie szczeble były podpiłowane. Wypowiadano wtedy rytualne zdanie: „Chodź, babciu, właź na strych". Na strych…
Podręcznik szkolny, kurs podstawowy, 2. rok
Lucinder postanowił tym razem spotkać się z nami na własnym terenie. Sądząc, że u niego będziemy bardziej ulegli, wezwał nas do Pałacu Elizejskiego. W swoim gabinecie nie był tym razem sam. Była tam także kobieta w skromnym komplecie z kroazy.
Głowa państwa wyjaśniła nam, że nie chce wywoływać wojny religijnej.
– Nie macie racji, nie doceniając starej władzy. Nowoczesności nie można narzucić na siłę. Musimy się porozumieć.
Stefania była zupełnie innego zdania.
– Nie wie pan, co ja widziałam, więc nie bardzo rozumiem, w jakiej sprawie mielibyśmy się porozumieć.
Lucinder uśmiechnął się.
– Owszem, nie mieliśmy tego szczęścia, żeby wylądować w Czerwonej krainie, ale powiedzmy, hm, że jesteśmy w stanie wyobrazić sobie to, co pani tam odczuwała.
– Przemądrzalec! Kto może twierdzić, że naprawdę wie, czego pragnie kobieta? – powiedziała głośno Stefania.
Amandine nie była w stanie się powstrzymać i cicho parsknęła śmiechem.
Tak czy inaczej Lucinder nie miał ochoty dać się wciągnąć w prowokację. Jego zdaniem nie było sensu otwarcie przeciwstawiać się religiom. Te bowiem nie są ani dobre, ani złe, a tylko próbują jakoś przetrwać.
Raoul przypomniał, że Darwin zyskał międzynarodową sławę właśnie dzięki temu, że atakował religię, i bez takiej prowokacji darwinizm nie mógłby tak szybko się pojawić. Lamarck, który go nie zrozumiał, zniknął gdzieś zapomniany przez historię.
Lucinder zgodził się z tym argumentem, choć nie rezygnował z chęci zjednoczenia wszystkich, reakcjonistów i zwolenników nowoczesności.
– Jest pewien sposób na to, żeby pogodzić lewe i prawe skrzydło. Trzeba sprowadzić tanatonautykę do wymiaru racjonalnego. Odpowiedzmy religii, odwołując się do nauki. Ostatnich sceptyków trzeba uciszyć. Teraz albo nigdy, stąd mój pomysł, żeby odwołać się do tej oto pani.
Przedstawił nam panią w żakiecie z kroazy.
– Pani profesor Rose Solal jest astrofizykiem i astronomem – wyjaśnił Lucinder. – Od dawna już pracuje nad szczególnym projektem o nazwie „Eden". Projekt „Eden", projekt „Raj", jak sami widzicie, wasze badania są w pewnym sensie podobne, tym bardziej że celem „Edenu" jest odkrycie i precyzyjne umiejscowienie w przestrzeni… raju.
Zlokalizowanie w przestrzeni raju wydało nam się celem co najmniej trudnym do wyobrażenia. Owszem, zawsze mówiliśmy o „kontynencie umarłych", ale był to dla nas pewien skrót myślowy. Uznawaliśmy zaświaty za coś, co istnieje w innym wymiarze, za inną rzeczywistość, do której trafia dusza po opuszczeniu ciała. Coś w rodzaju paralelnego wszechświata. Tak przynajmniej do tego podchodziliśmy.
To, że taka kraina może rzeczywiście istnieć na rozgwieżdżonym niebie, które jest nad nami, nigdy nam nie przyszło na myśl. Owszem, w dawnych czasach wiele ludów było o tym przekonanych, jednakże wszystkie te rakiety, promy, misje kosmiczne, Sputniki i Apollo wysyłane w przestrzeń kosmiczną udowodniły, że niebo jest zapełnione tylko galaktykami i gwiazdami!
Читать дальше