Papadopulos jest znanym autorem. Wydał kilka książek: Wszystko o naszych przyjaciołach aniołach, Anioły są wśród nas oraz Porozmawiajcie z waszym aniołem bez obaw. Święty Raoul i ja okazał się bestsellerowym tytułem. Siedząc w poczekalni, przeglądam powyższe dzieła. W przeszklonej szafce wiszą koszulki z postacią świętego Raoula, do nabycia przez zainteresowanych. Są też plakaty ze świętym Raoulem niszczącym peruwiańskie złe moce. Święty Raoul zdaje się być tutaj uznanym produktem lokalnym.
– Zapraszam, pani Sheridan – mówi recepcjonistka.
Wchodzę do salonu, którego ściany zdobią namalowane chmury, zapewne mające nawiązywać do atmosfery panującej w raju. Pośrodku stoi ciężki stół. W pomieszczeniu znajduje się około dziesięciu kobiet i tylko jeden mężczyzna, mag Papadopulos, jak podejrzewam. Odziany jest w długą białą suknię, a z jego twarzy bije blask natchnienia.
Większość kobiet jest posunięta w latach i obwieszona biżuterią. Zapewne z braku innych zajęć spędzają dni na rozmowach z aniołami. Czuję się jak na prezentacji Amwaya, z tą różnicą, że nie rozmawia się tu o środkach czystości, tylko o zaświatach. Przez chwilę mam ochotę wziąć nogi za pas, ale recepcjonistka przyjęła już moje pieniądze, poza tym ciekawość bierze we mnie górę. Siadam na wolnym krześle i mag Papadopulos, były mnich, rozpoczyna inkantację po łacinie, z której wyłapuję tylko słowa misterium, aeternam i doloris.
Mnich prosi nas następnie, byśmy chwyciły się za ręce, tworząc łańcuch modlitwy.
– O święty Raoulu, Ty, który zawsze jesteś gotów mnie wysłuchać, zstąp do nas i w imię miłości, którą mnie darzysz, przynieś ukojenie w bólu naszym przyjaciołom śmiertelnikom.
Papadopulos kontynuuje swój rytuał. Zamyka oczy i mruczy modlitwę, w której imię Raoul powraca bardzo często, po czym oznajmia, że seans może się rozpocząć.
Wysoka koścista kobieta, ubrana zgodnie z najnowszą modą, zabiera głos pierwsza. Chce wiedzieć, czy powinna wykupić kolejny sklep, żeby uzupełnić swoją gamę ubrań. Usta Papadopulosa drżą, po chwili zaś mnich oznajmia, że owszem, powinna go kupić, gdyż dzięki temu stanie się jeszcze bogatsza. Nie robi to na mnie specjalnego wrażenia. Wiadomą rzeczą jest, że zamożni wzbogacają się bez większych trudności, prorokowanie sukcesu w tym wypadku nie pociąga za sobą dużego ryzyka. Jeśli tylko tyle wystarczy, żeby zarobić tysiąc dolarów, chętnie i ja się przekwalifikuję. Poza tym jako doświadczona aktorka poradzę sobie o wiele lepiej z interpretowaniem mediów niż ten brodaty typ.
To naprawdę Venus Sheridan we własnej osobie. Jakie to szczęście, że media są teraz takie modne. Podobno 80 procent ludzi radzi się „jasnowidzów": astrologów, wróżbiarzy, czarowników, księży itp. Prawdopodobnie z powodu zaniepokojenia przyszłością i złożonością świata. Dla nas, wędrujących dusz, to wspaniała okazja do oddziaływania na żywą materię. Będę mógł zwrócić się bezpośrednio do idolki mojej młodości, nie będąc jednocześnie ograniczonym barierą językową.
Venus wciąż czeka na swoją kolej. Na razie pewna starsza pani pyta Papadopulosa, czy powinna sprzedać rodzinną rezydencję, tak ukochaną przez jej męża, który niestety zginął, rozjechany przez pijanego kierowcę.
Mmm… Venus nie wygląda na przekonaną wysiłkami maga. Muszę przywrócić jej nadzieję. Ruszam na poszukiwanie wspomnianego zmarłego, który na szczęście pozostał na Ziemi, dręcząc swego mordercę. Zadaję mu pytanie wdowy.
– Nie – odpowiada tamten – nie może sprzedać domu, bo w piwnicy ukryłem spore pieniądze, za komodą w stylu Ludwika XV. Wystarczy ją odsunąć. Zaraz za figurką hipopotama.
Wracam czym prędzej i przekazuję informację medium. Robi to pewne wrażenie wśród zebranych. Wszyscy są oczarowani precyzją odpowiedzi. Bełkocząc z przejęcia, zainteresowana przyznaje, że istotnie w piwnicy znajduje się komoda i figurka hipopotama. Skąd Papadopulos mógł o tym wiedzieć?
Venus pozostaje sceptyczna. Myśli, że to ukartowana scenka. Tym lepiej. Jakież będzie jej zaskoczenie…
No i proszę. Venus zabiera głos. Pyta, co zrobić, żeby uwolnić się od dokuczliwych migren. Przenikam jej czaszkę, żeby zanalizować ten przypadek. Brat… nęka ją od wewnątrz!
Ktoś musi opowiedzieć jej o bracie. Szybko, tajna narada z wędrującymi duszami specjalizującymi się w tych problemach. Pewien samobójca podaje mi nazwisko lekarza, który długo borykał się z podobnymi objawami, zanim wreszcie udało mu się odkryć tajemnicę brata bliźniaka. Nazywa się Raymond Lewis. Wracam więc w te pędy do salonu Papadopulosa i dyktuję mu moją radę.
– Venus, istnieje… pewien człowiek, który będzie umiał wszystko ci wyjaśnić i cię wyleczyć. Miał kiedyś… podobny problem… i rozwiązał go. Nazywa się… Lewis.
Venus krzywi się.
– Istnieją tysiące Lewisów.
– Ten Lewis jest… lekarzem położnikiem.
– Lewisów położników zapewne też można liczyć na pęczki – złości się Venus. – Jak ma na imię?
– Proszę poczekać, R… R… Ramon Lewis.
Wspaniale, trafiłem na przygłuche medium. Wrzeszczę niemal:
– Nie Ramon, nie Ramon! Raymond, Raymond!
– Nie Ramon, nie Ramon… Edmond – poprawia się Papadopulos.
To nie do wiary. Jest głuchy jak pień!
– Raymond. Niezbyt popularne imię, ale tak właśnie się nazywa.
Papadopulos zamyka oczy i koncentruje się:
– R… R… Raymond. Niezbyt popularne imię, ale tak właśnie się nazywa.
– No i co dalej? – pyta Venus coraz bardziej zniecierpliwiona.
Muszę się pospieszyć, bo w przeciwnym razie gotowa jest wstać i trzasnąć drzwiami, zanim uda mi się jej pomóc. Szepczę do nadwyrężonej małżowiny usznej:
– Raymond Lewis ma ten sam problem, co ty. Jeszcze przed narodzinami utracił brata bliźniaka. Ta strata była u niego przyczyną migren. Łącząc się, uzupełnicie wasz brak rodzeństwa, a dusze waszych bliźniąt odzyskają wolność.
Medium tłumaczy jako tako główny sens mojej wiadomości. Venus zastyga w bezruchu. Tylko prawda może wprawić ludzi w takie osłupienie.
Papadopulos zdaje się najbardziej ze wszystkich obecnych poruszony moją interwencją. Od tak dawna nie otrzymał żadnego sygnału z zaświatów. Zbulwersowany wpada w panikę. Cóż za brak profesjonalizmu!
Podobno anioły nazywają śmiertelników klientami. My, duchy, używamy innej ksywki: „mięso". Lubię oddziaływać na „mięso".
CYKL SIEDMIOLETNI (PIERWSZY KWADRAT 4 x 7): Ludzkie przeznaczenie ewoluuje cyklami siedmioletnimi. Każdy taki cykl kończy się kryzysem, który pozwala na przejście do następnego etapu.
Od 0 do 7 lat. Silny związek z matką. Horyzontalne postrzeganie świata. Rozwój zmysłów. Zapach matki, mleko matki, głos matki, ciepło matki i pocałunki matki to pierwsze punkty odniesienia. Okres ten kończy się zazwyczaj w chwili pęknięcia matczynego kokonu ochronnego i mniej lub bardziej ostrożnego odkrycia zewnętrznego świata.
Od 7 do 14 lat. Silny związek z ojcem. Pionowe postrzeganie świata. Konstrukcja osobowości. Ojciec staje się nowym, uprzywilejowanym partnerem w poznawaniu świata poza rodzinnym kokonem. Ojciec powiększa rodzinny kokon ochronny i staje się wzorem dla dziecka. Matka będzie kochana, ojciec zaś musi być podziwiany.
Od 14 do 21 lat. Bunt przeciwko społeczeństwu. Poznawanie materii. Rozwój intelektualny. Kryzys wieku młodzieńczego. Przychodzi ochota na zmienianie świata i niszczenie istniejących struktur. Młody człowiek porywa się wpierw na rodzinny kokon, a następnie na całe społeczeństwo. Nastolatka pociąga wszystko, co „buntownicze": ostra muzyka, postawa romantyczna, pragnienie niezależności, ucieczka, kontakty z gangami młodocianych, utożsamianie się z wartościami anarchistycznymi, systematyczne krytykowanie dawnych wartości. Okres ten kończy się opuszczeniem rodzinnego kokonu.
Читать дальше