Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra

Здесь есть возможность читать онлайн «Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Obfite piersi, pełne biodra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Obfite piersi, pełne biodra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Obfitymi piersiami i pełnymi biodrami natura obdarza kobiety z rodziny Shangguan, mieszkającej w małej chińskiej wiosce, w prowincji Shandong. Od obfitych piersi i matczynego mleka uzależniony jest narrator powieści, długo wyczekiwany syn, brat ośmiu starszych sióstr. Losy rodziny ukazane są na tle wydarzeń historycznych, począwszy od Powstania Bokserów w 1900 roku, poprzez upadek dynastii Qing, inwazję japońską, walki Kuomintangu z komunistami, „rewolucję kulturalną”, aż do reform gospodarczych. Na prowincji życie toczy się jednak obok wielkich przemian, rządzą tam najprostsze instynkty, a podstawową wartością jest przetrwanie.
W powieści Obfite piersi, pełne biodra wszystko jest trochę oderwane od rzeczywistości, pełne makabrycznych zdarzeń i wynaturzonych postaci, ocierające się o magię – a jednocześnie opisane prostym, niezwykle obrazowym językiem, przesycone ironią i czarnym humorem. Zręczność stylistyczna i wybujała fantazja Mo Yana powodują, że lektura wciąga na długo – jest to jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, mimo że ogłuszają, wyprowadzają z równowagi.

Obfite piersi, pełne biodra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Obfite piersi, pełne biodra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

50

Pod koniec lat osiemdziesiątych należące do Miejskiego Urzędu Kultury Biuro Zarządzania Zabytkami postanowiło zbudować wielki park rozrywki na wzgórzu, gdzie stała pagoda. Grupa składająca się z czerwonego spychacza, kilkunastu tymczasowo oddelegowanych milicjantów, uzbrojonych w pałki, notariusza z Urzędu Notarialnego, reportera z miejskiej telewizji i dziennikarza z miejskiej gazety, na czele z dyrektorem Biura Zarządzania Zabytkami, otoczyła domek przy pagodzie. Dyrektor odczytał na głos matce rodziny Shangguan oficjalną decyzję:

– Na podstawie dochodzenia ustalono, że dom przy pagodzie jest własnością państwową, należącą do powiatu Północno-Wschodniego Gaomi, a nie prywatną własnością Shangguan Lu i jej syna Shangguana Jintonga. Należący do nich dom został sprzedany za odpowiednią cenę i przeszedł na własność ich krewnego Hana Papugi. Shangguan Lu i jej syn bezprawnie zajmują wyżej wymienioną nieruchomość w pobliżu pagody i mają opuścić ją w ciągu sześciu godzin. Jeśli tego nie uczynią, zostaną zgodnie z prawem pociągnięci do odpowiedzialności za nielegalne zajmowanie własności państwowej. Shangguan Lu, czy rozumie pani, co pani usłyszała? – zagrzmiał dyrektor.

Siedząca na kangu, nieporuszona jak skała Shangguan Lu rzekła:

– Wasze buldożery będą musiały przejechać po mnie!

– Panie Shangguan – zwrócił się dyrektor do Jintonga – pańska matka straciła rozum. Proszę spróbować ją przekonać. Prawdziwy mędrzec dostosowuje się do okoliczności. Nie warto robić sobie wroga z władz!

Jintong, który spędził trzy lata w szpitalu psychiatrycznym z powodu rozbicia wystawy sklepowej i zniszczenia manekina, pokręcił głową obojętnie. Na jego czole świeciła wielka blizna, apatyczne spojrzenie świadczyło o totalnym skretynieniu. Gdy dyrektor wyjął telefon komórkowy, Jintong padł na kolana, chwycił się rękoma za głowę i jęknął:

– Jestem psychicznie chory… Proszę, bez elektrowstrząsów… Jestem psychicznie chory… Bez elektrowstrząsów…

Dyrektor spojrzał zmieszany na notariusza.

– Stara straciła rozum, młody psychiczny… Co teraz?

– Mamy nagranie, to będzie nasz dowód. Trzeba ich stąd wyprowadzić siłą!

Dyrektor skinął ręką. Kilkunastu milicjantów wdarło się do domu i wyciągnęło Shangguan Lu i Shangguana Jintonga na zewnątrz. Shangguan Lu walczyła jak lew o posiwiałej grzywie, Shangguan Jintong tylko błagał o litość:

– Proszę, bez elektrowstrząsów… Jestem psychicznie chory… Proszę, bez elektrowstrząsów…

Gdy matka próbowała uciec w kierunku pobliskich krytych strzechą chat, milicjanci związali jej ręce i spętali nogi. Z wściekłości toczyła pianę z ust; w końcu straciła przytomność.

Milicjanci wyrzucili na zewnątrz kilka starych zrujnowanych mebli i trochę pościeli. Czerwony spychacz uniósł gigantyczną łyżkę z rzędem wielkich stalowych zębisk i plując kłębami dymu z blaszanego komina, wgryzł się w domek pod pagodą. Shangguan Jintong miał wrażenie, że ten czerwony potwór za chwilę zgniecie jego samego. Przerażony skulił się pod zimnym murem pagody i z wytrzeszczonymi oczyma czekał na śmierć.

W tej krytycznej chwili z nieba spadł niewidziany od wielu lat Sima Liang.

Już jakiś kwadrans wcześniej zobaczyłem na niebie ponad Dalanem trawiastozielony helikopter. Jego sylwetka, podobna do gigantycznej ważki, obniżała się z dużą szybkością. Był coraz bliżej ziemi; parę razy o mało nie zadrapał sobie obwisłego brzucha o spiczasty wierzchołek pagody. Zadzierał zadek wysoko w górę, a szybko kręcące się śmigła na jego łbie wzbudzały silny podmuch i wydawały buczący odgłos, od którego kręciło mi się w głowie. W kokpicie, na oślepiającym tle nieba, dojrzałem okrągłą głowę, która wychylała się na zewnątrz i patrzyła w dół. Zanim zdążyłem przyjrzeć się twarzy, głowa zniknęła mi z pola widzenia. Czerwony spychacz, z rykiem i szczękiem gąsienic, niczym dziwaczny potwór z epoki dinozaurów, zbliżał się do naszego domu, unosząc wysoko ogromną stalową łyżkę. Stary taoista, mistrz Men, ukazał się jak cień u stóp pagody, odziany w swoją tradycyjną czarną szatę; po chwili znikł bez śladu. Nie mogłem powstrzymać krzyku:

– Proszę, bez elektrowstrząsów… Jestem psychicznie chory… Czy to wam nie wystarczy?

Trawiasty helikopter wrócił. Pochylał się w jedną stronę, plując kłębami żółtego dymu. Z kokpitu wyjrzała jakaś kobieta. Krzyczała coś, lecz w ogłuszającym huku helikoptera dało się dosłyszeć tylko:

– Wstrzymać!… Nie burzyć… Zabytek… Qiu Wujin…

Qiu Wujin był wnukiem starego pana Qina Drugiego, który uczył Simę Ku i mnie. Kierował Biurem Zarządzania Zabytkami, jednak nie zajmował się ochroną zabytków, lecz raczej ich eksploatacją. Właśnie trzymał w ręku misę z seledynowej porcelany, która należała do naszej rodziny i przyglądał jej się bardzo dokładnie. Oczy mu błyszczały, tłuste policzki drgały; krzyki rozlegające się od strony helikoptera nagle wyrwały go z zamyślenia. Gdy spojrzał w górę, helikopter zawrócił i spowił go obłokiem żółtego dymu.

W końcu trawiasta maszyna wylądowała przed pagodą. Dygotała jeszcze przez dłuższą chwilę; płaskie skrzydła śmigła, przypominające nosidło, na którym Stary Geng nosił pastę z krewetek, kręciły się bezużytecznie nadal, stopniowo zwalniając; wreszcie zaterkotały po raz ostatni i stanęły. Maszyna siedziała nieruchomo, wytrzeszczając ślepia. W jej brzuchu otwarły się drzwiczki. Po krótkiej drabince zszedł mężczyzna w skórzanym płaszczu, a za nim kobieta w pomarańczowym sztormiaku. Reszta jej ubrania także krzyczała pomarańczową barwą: gdy schodziła po drabince, wiatr podwiewał jej płaszcz, odsłaniając pomarańczową spódnicę w nieco bardziej stonowanym odcieniu. Idąc, mocno napinała mięśnie łydek. W końcu dojrzałem jej twarz. Zgodnie ze swoim zwyczajem, zacząłem jednak od zlustrowania ukrytych pod płaszczem i swetrem piersi. Były bardzo duże. Nie miała na sobie stanika, do brodawek ściśle przylegał obcisły wełniany golf, także pomarańczowy, w kolorze spódnicy. Duży złoty wisiorek krył się w rowku między piersiami. Jej twarz miała dostojny wyraz, na głowie pyszniły się loki – czarne, lśniące i tak gęste, że nie dało się dojrzeć skóry głowy. Rozpoznałem ją: była to Lu Shengli, córka Lu Lirena i mojej siostry Shangguan Pandi, była dyrektorka miejskiego oddziału Banku Przemysłowo-Handlowego, a obecnie burmistrz miasta Dalan. Poprzednia burmistrz, Ji Jadeitowa Gałązka, zeszła z tego świata na skutek wylewu krwi do mózgu, a według niektórych, umarła ze złości. Byłem autentycznie obłąkany, lecz z wielu spraw doskonale zdawałem sobie sprawę; znalem też powód, dla którego Lu Shengli została burmistrzem Dalanu, jednak nie zamierzam go zdradzać. Lu Shengli odziedziczyła ciało po mojej Piątej Siostrze, lecz prezentowała się znacznie godniej i dostojniej, co dowodzi tezy, że następne pokolenia zawsze przewyższają poprzednie. Chodziła wyprostowana, z podniesioną głową i piersią wypiętą jak u doskonałego konia wyścigowego. Za nią z helikoptera wyłonił się mężczyzna w średnim wieku, o dużej głowie. Był w markowym garniturze i szerokim krawacie. Dalej Lu Shengli szła u jego boku i nie mogła w pełni zademonstrować swojego wyścigowego chodu.

Mężczyzna nieco łysiał, lecz miał oczy psotnego chłopca; kryła się w nich jakaś tajemnica. Pod pokaźnym nosem rysowały się kształtne, niewielkie usta o pełnych wargach; dwa duże, mięsiste płatki uszu zwisały ciężko, podobne do indyczych korali. Nigdy przedtem nie widziałem takiej męskiej twarzy, ani, rzecz jasna, kobiecej. Tak szlachetne oblicza zdarzają się tylko u cesarzy i ludzi, którzy cieszą się powodzeniem w miłości. Tacy właśnie miewają po trzy żony, sześć faworyt i siedemdziesiąt dwie konkubiny. Podejrzewałem, że to Sima Liang, ale jednocześnie nie miałem odwagi w to uwierzyć. Na razie jeszcze mnie nie zauważył, co mnie cieszyło – zapewne na mój widok tak samo nie śmiałby uwierzyć w moją tożsamość. Shangguan Jintong był teraz umysłowo chory, cierpiał na miłosną obsesję. Za mężczyzną wyszła druga kobieta – mieszanej rasy, postawniejsza od Lu Shengli. Miała głęboko osadzone oczy i wydatne krwistoczerwone usta, piersi białe jak śnieg, zimne jak szron, gładkie jak jedwab; malutkie, zgrabne brodawki były spiczaste jak pyszczki jeża.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Yan Lianke - Marrow
Yan Lianke
Mo Yan - Radish
Mo Yan
Yan Lianke - The Four Books
Yan Lianke
Mo Yan - Frog
Mo Yan
Mo Yan - Red Sorghum
Mo Yan
Abdulla Divanbəyoğlu - Can yanğısı
Abdulla Divanbəyoğlu
Frank Rudolph - Yan Chi Gong
Frank Rudolph
Owen Jones - Yanılım
Owen Jones
Отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra»

Обсуждение, отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x