Ференц Молнар - Chłopcy z Placu Broni
Здесь есть возможность читать онлайн «Ференц Молнар - Chłopcy z Placu Broni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детская проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Chłopcy z Placu Broni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3.17 / 5. Голосов: 6
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Chłopcy z Placu Broni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłopcy z Placu Broni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Chłopcy z Placu Broni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłopcy z Placu Broni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Barabasz za każdym razem wykrzykiwał:
— A masz, bratku!
Piasek zasypywał Pastorowi oczy i usta. Pastor otrząsał się i wściekle prychał.
— Czekajcie, ja wam pokażę! - ryczał ze złością.
— Chodź, chodź, czekamy! — krzyczał Barabasz, celował i rzucał. Za każdym razem trafiał i chłopiec w czerwonej koszuli znów miał usta i oczy pełne piasku. Załogi fortec entuzjastycznie krzyczały.
— A najedz się tego piasku! — wołał rozogniony Barabasz i już dwiema rękami rzucał kartacze, wszystkie w stronę Pastora. Nie próżnowali również pozostali bombardierzy. Narożna forteca pracowała z takim zapałem, że aż przyjemnie było patrzeć. Natomiast ukryta w wozowni i budce piechota ciągle czekała na sygnał do ataku. Wojsko w czerwonych koszulach podeszło już pod fortece i znalazło się w samym ogniu walki. Pastor wydał kolejny rozkaz:
— W górę! Na sągi!
— Puff! — krzyknął Barabasz i trafił kartaczem w sam nos dowódcy.
— Puff! — okrzyk Barabasza podjęły załogi pozostałych fortec i na głowy wspinających się wrogów runęła istna lawina piasku.
Boka chwycił swego adiutanta za ramię.
— Słuchaj, piasek im się kończy — powiedział. - Nawet Barabasz rzuca już tylko jedną ręką, chociaż w narożnej fortecy było trzy razy tyle piasku…
Rzeczywiście bombardowanie zaczynało słabnąć.
— Co się teraz stanie? — zapytał Kolnay.
Ale Boka był już całkiem spokojny.
— Zwyciężymy! — powiedział.
W tym samym momencie forteca numer dwa przerwała ogień. Zapewne zabrakło jej piasku.
— No, teraz! — krzyknął Boka. - Pędź do wozowni. Niech nacierają.
A sam pobiegł do budki. Jednym szarpnięciem otworzył drzwi i krzyknął:
— Do ataku!
I w tym momencie oba bataliony rozpoczęły atak, jeden z wozowni, drugi z budki. Odsiecz przybywała w samą porę. Pastor jedną nogą był już w fortecy. Ktoś uczepił się jego drugiej nogi i ściągnął na dół. Czerwone koszule ogarnął popłoch. Byli przekonani, że uciekające przed nimi oddziały schroniły się za sągami i że fortece miały powstrzymać ich przed wdarciem się w głąb umocnień. I oto nagle zaatakowali ich od tyłu ci sami chłopcy, którzy niedawno przed nimi uciekali…
Poważni korespondenci wojenni, którzy brali udział w prawdziwych bitwach, powiadają, że największym niebezpieczeństwem w czasie bitwy jest zamieszanie. Wodzowie bardziej boją się choćby małego zamieszania, które w ciągu kilku sekund może przerodzić się w panikę, niż setek armat. A skoro zamęt może osłabić prawdziwą, uzbrojoną w karabiny i armaty armię, to jakże mogła uniknąć tego garstka ubranych w czerwone koszule piechurów?
Nie zrozumieli, co się stało. W pierwszej chwili nie zorientowali się nawet, czy zaatakowali ich ci sami chłopcy, którzy przed nimi uciekali, czy też jacyś inni. Dopiero po chwili, kiedy rozpoznali niektórych chłopców, pojęli, że walczą z tym samym przeciwnikiem.
— Skąd, u licha, oni się tu wzięli? Spod ziemi? — krzyknął Pastor, kiedy dwie silne dłonie chwyciły go za nogę i ściągnęły z fortecy.
Boka też walczył. Wypatrzył sobie przeciwnika w czerwonej koszuli i zaczął się z nim mocować. W czasie walki powoli i sprytnie spychał go w stronę budy. Przeciwnik, który zorientował się, że nie da rady Boce, podciął mu w pewnej chwili podstępnie nogę. Chłopcy, obserwujący bacznie ten pojedynek ze szczytu fortec, głośno zaprotestowali:
— To świństwo!
— Podstawił mu nogę!
Boka upadł na ziemię, ale błyskawicznie się poderwał. Krzyknął do nieprzyjaciela:
— Podstawiłeś mi nogę! To wbrew regułom!
Przywołał Kolnaya i w mgnieniu oka wepchnęli wierzgającego przeciwnika do budy. Boka zamknął drzwi na klucz i ciężko dysząc powiedział:
— To głupiec. Gdyby normalnie walczył, nie dałbym mu rady, traciłem już siły. A tak mieliśmy prawo zaatakować go we dwóch…
I znów rzucił się do boju. Chłopcy walczyli teraz pojedynczo, każdy znalazł sobie przeciwnika i usiłował go powalić. Bombardierzy sypali z fortec resztki piasku na nieprzyjaciela. Fortece od strony Pawła ciągle milczały. Czekały na atak wroga.
Kolnay chciał właśnie włączyć się do zapasów, ale Boka przywołał go do porządku:
— Nie mieszaj się! Biegnij z rozkazem! Każ załogom pierwszej i drugiej fortecy wzmocnić czwartą i piątą!
Kolnay przebił się przez pierwszą linię walki i pobiegł z rozkazem. Po chwili z dwóch pierwszych fortec zniknęły chorągiewki, gdyż chłopcy zabrali je ze sobą na nową linię frontu.
Na polu walki raz po raz rozlegały się gromkie okrzyki triumfu. Największy ryk zaś wybuchł wtedy, gdy Czonakosz złapał wpół strasznego i niepokonanego dotąd Pastora i zaniósł go w ten sposób do budki. Jedna chwila i Pastor z bezsilną złością walił w drzwi, tyle tylko, że od wewnątrz…
Podniósł się okropny hałas. Oddział czerwonych koszul poczuł, że przegrywa. Ostatecznie stracili głowę wówczas, kiedy z ich szeregów nagle zniknął dowódca. Teraz wierzyli już tylko w to, że armia Feriego Acza nadrobi poniesione straty. A tymczasem obrońcy zamykali do budki jednego po drugim chłopców w czerwonych koszulach. Towarzyszyły temu kolejne okrzyki triumfu, które dobiegały do stojących nieruchomo przed furtką przy ulicy Pawła szeregów.
Feri Acz z dumnym uśmiechem przechadzał się przed frontem swej armii.
— Słyszycie? — powiedział. - Zaraz otrzymamy sygnał do walki.
Czerwone koszule umówiły się, że kiedy armia Pastora odniesie zwycięstwo przy ulicy Marii, wówczas rozlegnie się sygnał trąbki i wtedy, wraz z armią Acza, jednocześnie przystąpią do ataku na ostatni bastion obronny chłopców z Placu Broni. Ale sygnału nie było, gdyż mały Wendauer, który był trębaczem Pastora, siedział zamknięty w budzie i bił pięściami o ścianę. A jego trąbka, zatkana piaskiem, spoczywała sobie spokojnie w trzeciej fortecy wśród wojennych zdobyczy…
W tym samym momencie, kiedy armia Pastora przegrywała bój pod tartakiem i budką Słowaka, Feri Acz spokojnie zapewniał swoich ludzi:
— Cierpliwości! Zaraz usłyszymy sygnał do ataku!
Czekali i czekali, ale sygnału nie było. A wrzaski i krzyki zaczynały cichnąć i jakby dobiegały z zamkniętego pomieszczenia… Kiedy oba bataliony w czerwono — zielonych czapkach wepchnęły do budki już ostatniego z czerwonych, wówczas rozległ się najdonioślejszy okrzyk, jaki kiedykolwiek zabrzmiał na Placu. Wtedy też stojący dotąd karnie w szeregu żołnierze Feriego Acza zaczęli się niepokoić. Młodszy Pastor wystąpił krok naprzód.
— Zdaje mi się — powiedział — że tam stało się coś złego.
— A niby dlaczego?
— Bo to nie są głosy naszych chłopaków, tylko całkiem obce.
Rzeczywiście, Feri Acz też słyszał same obce głosy. Starannie ukrywał jednak swój niepokój.
— Nic złego im się nie mogło stać — powiedział — oni walczą w milczeniu. To krzyczą tamci, bo są w tarapatach.
W tej samej chwili, jakby na przekór temu, co mówił Feri Acz, od strony ulicy Marii dobiegły głośne krzyki: „Niech żyje!”
— O rany — powiedział Feri Acz. - Oni wiwatują!
Młodszy Pastor bardzo się zdenerwował:
— Jak ktoś jest w tarapatach, to nie wiwatuje! Chyba nie należało tak ślepo wierzyć w to, że armia mojego brata zwycięży…
Feri Acz był mądrym chłopcem i zrozumiał natychmiast, że się przeliczył. Ba, przeczuwał, że bitwa została już właściwie przegrana, gdyż teraz on sam tylko ze swoją armią będzie musiał podjąć walkę z wszystkimi oddziałami chłopców z Placu Broni. Jego ostatnią nadzieją był sygnał trąbki, ale trąbka milczała…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Chłopcy z Placu Broni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.