Ференц Молнар - Chłopcy z Placu Broni

Здесь есть возможность читать онлайн «Ференц Молнар - Chłopcy z Placu Broni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детская проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chłopcy z Placu Broni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłopcy z Placu Broni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chłopcy z Placu Broni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłopcy z Placu Broni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Mieszka na ulicy Rakos — rzekł Boka — pod trójką. Jest bardzo chory.

Delegacja zasalutowała w milczeniu. Sebenicz znów uniósł w górę białą chorągiew, starszy Pastor wydał komendę „Odmaszerować!” i trójka posłów opuściła Plac. Na ulicy usłyszeli sygnał trąbki. To generał wzywał do siebie swoją armię, aby opowiedzieć, co się wydarzyło.

Delegacja czerwonych koszul spiesznym krokiem maszerowała w stronę ulicy Rakos i zatrzymała się dopiero przed domem, w którym mieszkał Nemeczek. Żeby się jeszcze upewnić, zapytali stojącą w bramie dziewczynkę:

— Czy tu mieszka niejaki Nemeczek?

— Tak — odpowiedziała dziewczynka i zaprowadziła chłopców do ubogiego mieszkania na parterze, które zajmowali rodzice Nemeczka. Na drzwiach znajdowała się mała, pomalowana na niebiesko blaszana tabliczka z napisem:,Andrasz Nemeczek, krawiec”.

Chłopcy weszli, ukłonili się i powiedzieli, co ich tu sprowadza. Matka Nemeczka, szczupła, wątła, jasnowłosa kobieta, bardzo podobna do swego syna — albo raczej odwrotnie, do której syn był bardzo podobny — zaprowadziła chłopców do pokoju, w którym leżał szeregowiec. Sebenicz, wchodząc, wysoko podniósł białą chorągiew, a starszy z Pastorów wystąpił krok do przodu.

— Ferenc Acz przesyła pozdrowienia i życzy ci, żebyś jak najszybciej wyzdrowiał.

Mały Nemeczek, blady i wymizerowany, leżał na poduszce ze zmierzwionymi włosami. Słysząc te słowa usiadł na łóżku. Uśmiechnął się radośnie i zapytał:

— Kiedy będzie wojna?

— Jutro!

Nemeczek posmutniał.

— To ja nie będę mógł przyjść — powiedział markotnie.

Posłowie nic nie odpowiedzieli. Po kolei podawali rękę Nemeczkowi, a groźny Pastor, wyraźnie wzruszony, rzekł:

— Nie gniewaj się za tamto.

— Nie gniewam się — powiedział cichutko Nemeczek i zaczął kaszleć. Opadł z powrotem na poduszkę, a Sebenicz poprawił mu ją pod głową. Po czym Pastor zarządził:

— Idziemy!

Chorąży znów uniósł w górę białą chorągiew i wszyscy trzej posłowie wyszli do kuchni. Tam zatrzymała ich z płaczem matka Nemeczka.

— Wy wszyscy… wszyscy jesteście takimi dzielnymi, dobrymi chłopcami… tak kochacie mojego biednego, małego synka… Poczekajcie chwilę… dostaniecie po filiżance czekolady…

Członkowie delegacji spojrzeli na siebie. Filiżanka czekolady była wielce smakowitą rzeczą, ale mimo to starszy Pastor wystąpił krok naprzód i po raz pierwszy nie opuszczając nisko głowy, jak to miał w zwyczaju, z godnością oświadczył:

— Dziękujemy bardzo, ale nie zasługujemy na czekoladę. Naprzód marsz!

I odmaszerowali.

VIII

W dniu bitwy była piękna, wiosenna pogoda. Rano padał wprawdzie deszcz, więc na pauzie chłopcy z przygnębieniem wyglądali przez okna na dwór. Obawiali się, że deszcz pokona obie walczące strony. Ale w południe przestało padać i przejaśniło się. O godzinie pierwszej słońce świeciło już pełnym blaskiem, zrobiło się ciepło i wyschły chodniki. Kiedy chłopcy wracali ze szkoły, od strony wzgórz Budy wiał lekki, wiosenny wiatr. Lepszą pogodę na bitwę trudno było sobie wymarzyć! Piasek nagromadzony w fortecach stał się wilgotny i świetnie nadawał się do lepienia kartaczy.

O godzinie pierwszej w szkole rozpoczęła się nerwowa krzątanina. Wszyscy pędzili do domu i już za kwadrans druga cała armia zebrała się na Placu. Niektórzy wyciągali z kieszeni zabrany z obiadu chleb i dojadali go. Chłopcy byli dziś znacznie spokojniejsi. Wczoraj nie wiedzieli jeszcze, co ich czeka. Pojawienie się posłów wyjaśniło sytuację, przestali się denerwować i w pełnym pogotowiu czekali na bitwę. Wiedzieli już, kiedy nadciągnie wróg i w jaki sposób będą z nim walczyć. Wszyscy płonęli wojennym zapałem i pragnęli jak najszybciej znaleźć się w ogniu walki. W ostatniej chwili w planach wojennych Boki zaszła istotna zmiana. Po przyjściu na Plac chłopcy ze zdumieniem stwierdzili, że przed fortecami numer cztery i pięć wykopano głęboki rów. Co bardziej strachliwi natychmiast pomyśleli, że to nieprzyjaciel przygotował jakąś zasadzkę, i przybiegli do Boki.

— Widziałeś ten rów?

— Widziałem.

— Kto go wykopał?

— Jano, dziś o świcie, na moją prośbę.

— Po co?

— Bo zmieniłem częściowo nasz plan wojenny.

Boka zajrzał do notatek, przywołał dowódców batalionów A i B i zapytał:

— Widzicie ten rów?

— Widzimy.

— Wiecie, co to jest szaniec?

Tak dokładnie to nie wiedzieli.

— Szaniec jest potrzebny po to — tłumaczył Boka — żeby wojsko mogło ukryć się przed nieprzyjacielem i dopiero we właściwym momencie ruszyć do walki. Plan wojenny zmienia się o tyle, że wasze bataliony nie będą stały przy furtce od ulicy Pawła. Doszedłem do wniosku, że to nie byłoby dobre. Wy obaj, razem ze swoimi batalionami, ukryjecie się w okopie. Kiedy jedna z armii nieprzyjaciela wejdzie przez furtkę od ulicy Pawła, załogi fortec natychmiast rozpoczną bombardowanie. Nieprzyjaciel ruszy w stronę fortec, nie wiedząc, co się kryje za szańcem. Dopiero gdy czerwoni znajdą się pięć metrów od rowu, wystawicie głowy i nagle obrzucicie ich piaskiem. Potem bombardowanie będzie nadal prowadzone tylko z fortec, a wy rzucicie się na wroga. Ale nie będziecie spychali go w stronę furtki, lecz zaczekacie, aż my skończymy z wrogiem od strony ulicy Marii. Dopiero gdy na dany znak trąbka wezwie was do ataku, wówczas zaczniecie wypędzać ich z Placu. Kiedy już weźmiemy do niewoli i zamkniemy w budzie tych, którzy wejdą od ulicy Marii, wtedy załogi fortec numer jeden i dwa oraz bataliony od ulicy Marii przyjdą wam z odsieczą. A więc waszym zadaniem jest zatrzymanie wroga. Zrozumiano?

— Tak jest!

— A ja dopiero wtedy dam sygnał do ataku, kiedy już pokonamy tamtych. Będziemy wtedy mieli dwukrotną przewagę, bo połowa ich armii zostanie już zamknięta w chacie Słowaka. Według przyjętych reguł walki w czasie natarcia może być przewaga liczebna jednej ze stron. Tylko w indywidualnej walce dwóch nie może atakować jednego.

W czasie tej rozmowy Jano podszedł do szańca, poprawił go kilkoma cięciami szpadla. I jeszcze dosypał taczkę piasku.

Reszta chłopców, stanowiąca załogi fortec, usilnie pracowała na szczytach sągów. Fortece zostały wzmocnione w taki sposób, że zza ostatniego rzędu kłód wystawały tylko głowy chłopców. Głowy niknęły i po chwili znów się ukazywały. Chłopcy schylali się i lepili bomby z piasku. Na zrębie każdej fortecy powiewała mała czerwono — zielona chorągiewka i tylko na narożnej fortecy numer trzy nie było proporca. To właśnie z tej fortecy Feri Acz zabrał chorągiew. Chłopcy nie zatknęli na jej miejsce żadnej innej chorągwi, pragnęli odzyskać w boju tamtą utraconą.

Ba, ale jak wiadomo, ta chorągiew, która przeszła już najrozmaitsze koleje losu, znalazła się ostatnio u Gereba. Naprzód zabrał ją Feri Acz i czerwone koszule schowały ją w swoim arsenale w ruinach zamku w Ogrodzie Botanicznym. Stamtąd wykradł ją Nemeczek, którego ślady drobnych stóp znaleziono na piasku. Było to owego pamiętnego wieczoru, kiedy malec zeskoczył z drzewa w sam środek czerwonych. Pastorowie wyrwali mu wówczas chorągiew z ręki i znów znalazła się ona w arsenale czerwonych koszul, między tomahawkami i włóczniami nieprzyjaciela. Przyniósł ją stamtąd Gereb, żeby przysłużyć się chłopcom z Placu Broni. Ale Boka już wtedy oznajmił, że nie weźmie ukradzionej chorągwi. Chce ją odzyskać w honorowej walce.

Gdy więc wczoraj posłowie czerwonych koszul opuścili ich państwo, natychmiast wyruszyła do Ogrodu Botanicznego delegacja chłopców z Placu Broni zabierając ze sobą wspomnianą chorągiew.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chłopcy z Placu Broni»

Обсуждение, отзывы о книге «Chłopcy z Placu Broni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x