Norman Davies - Boże Igrzysko. Tom II
Здесь есть возможность читать онлайн «Norman Davies - Boże Igrzysko. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1999, Издательство: Znak, Жанр: История, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Boże Igrzysko. Tom II
- Автор:
- Издательство:Znak
- Жанр:
- Год:1999
- Город:Kraków
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Boże Igrzysko. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boże Igrzysko. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Boże Igrzysko. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boże Igrzysko. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Upychano ich na stojąco w zapieczętowanych, pozbawionych okien i nie ogrzewanych bydlęcych wagonach, w których mieli w środku zimy przebyć dystans pięciu, sześciu, siedmiu, ośmiu lub nawet dziewięciu tysięcy kilometrów. Jedynym widokiem na świat był skrawek nieba w wąskiej szczelinie pod dachem wagonu, przez którą także usuwano ekskrementy i ciała zmarłych. Zdarzały się przypadki szaleństwa, poważnych odmrożeń, śmierci głodowej, dzieciobójstwa, a nawet kanibalizmu. Ci, którzy przeżyli pociąg, często mieli przed sobą dalszą podróż pod pokładem rzecznych statków lub w skrzyniach odkrytych ciężarówek, które wiozły ich w najodleglejsze zakątki sowieckich pustkowi. Jednym z tych, co przeżyli i przekazali swą opowieść, był pewien działacz związkowy, górnik, któremu starczyło sił do przetrwania rygorów życia w obozie położonym w pobliżu bieguna zimna w północno-wschodniej Syberii:
27 września 1939 roku otrzymałem od władz politycznych sowieckiej administracji polecenie (…) zwołania zebrania wszystkich organizacji robotniczych, a następnie ich rozwiązania. Podczas tego spotkania obecni przedstawiciele NKWD wręczyli mi tekst rezolucji, która miała być przedłożona delegatom organizacji robotniczych, a następnie przez nich przyjęta.
Na mocy tej rezolucji robotnicy mieli dać wyraz swemu zadowoleniu z włączenia prowincji wschodniej do ZSRR. Ponieważ odmówiłem przekazania rezolucji, zostałem natychmiast aresztowany i osadzony w więzieniu w Drohobyczu. W czasie przesłuchań, które potem nastąpiły, zostałem oskarżony o zdradę interesów robotników, o podejmowanie akcji wrogich wobec Stalina, o udzielanie poparcia Trockiemu i innym zdrajcom ZSRR i tak dalej. 15 grudnia 1939 roku zostałem skazany przez sąd wojskowy na dziesięć lat ciężkich robót w obozie. Do 10 stycznia trzymano mnie w więzieniu w Drohobyczu, po czym przeniesiono do więzienia we Lwowie, a następnie ze Lwowa do Odessy.
W Odessie trzymano mnie w więzieniu od l lutego do 7 marca tegoż roku. Więzienie w Odessie było pełne Polaków. Przebywałem wraz z trzynastoma innymi osobami w celi przeznaczonej dla dwóch osób. Od 7 marca do 17 kwietnia odbywałem podróż z konwojem jadącym do Władywostoku. Podczas podróży więźniowie otrzymywali od czasu do czasu kawałek chleba, ale na ogół nie jedli i nie pili nic poza małą ilością śledzi z puszki i wrzątku. We Władywostoku znajdował się ogromny punkt rozdzielczy, z którego rozsyłano więźniów do obozów w prowincji Chabarowsk (…). Pod otwartym niebem biwakowało tam około 25 000 więźniów (…). 20 maja, wraz z ogromnym transportem innych więźniów, zostałem przewieziony przez Morze Japońskie do Magadanu, stamtąd zaś ciężarówką do jakiegoś innego punktu rozdzielczego. Stamtąd udaliśmy się w dalszą drogę do miejscowości Maldiak oddalonej o 1700 kilometrów, nad rzeką Kołymą. Przybyliśmy do Maldiaka 26 czerwca 1940 roku. Były tam cztery obozy, każdy na 2500 osób; mieszkaliśmy w barakach pokrytych brezentem, po stu więźniów w każdym. Spaliśmy na gołych pryczach, zrobionych nie z desek, lecz z bali (…).
Pod koniec września śniegu było po kolana. W Magadanie dano nam zimowe kurtki, w obozie zaś nieliczni otrzymali filcowe ochraniacze na nogi, a także ciepłe okrycia zwane buszłakami.
Cała okolica wokół obozu była zupełnie niezamieszkana (…). Gdy Sowieci robili kolejny krok posuwając się w głąb kraju, mieszkańcy okolic wycofywali się coraz głębiej w tajgę (…).
Pobudka była o piątej. Przed wyjściem do pracy więźniowie otrzymywali po kawałku chleba i porcję kaszy. Potem czwórkami maszerowaliśmy na swoje stanowiska pracy w kopalniach. Kopano w nich złoto. Po drodze do pracy czasem grała orkiestra. Praca na powierzchni polegała na wykopywaniu ziemi, często zmieszanej ze żwirem. Kopaliśmy kilofami, łomami i łopatami, a w zimie, kiedy ziemia była zamarznięta — oskardami. Była to naprawdę praca skazańca. Dzienna norma wynosiła 125 taczek ziemi, które następnie trzeba było przepchać na odległość 300 do 400 metrów. Pod ziemią kopalnie schodziły na 15—40 metrów w dół; nagminnie zdarzały się nieszczęśliwe wypadki (…). Nieszczęsne ofiary wyciągano na powierzchnię, odcinano im dłonie, które następnie przedkładano władzom na dowód ich śmierci, ciała zaś zagrzebywano w poszyciu tajgi. 012.30 była półgodzinna przerwa, i dostawaliśmy obiad złożony ze 150 gramów chleba i porcji cienkiej zupy; czasem kawałek ryby. Potem pracowaliśmy bez przerwy do 8 wieczorem. Ci, którzy do tego czasu nie zdołali wyrobić normy, musieli pracować jeszcze przez następne dwie godziny (…).
Więźniowie pochodzili ze wszystkich warstw społecznych (…) i wszystkich narodowości Związku Radzieckiego oraz z sąsiadujących z nim krajów.
Gdy więźniowie pracowali, często grała orkiestra. Przy akompaniamencie tej muzyki strażnicy wywoływali więźniów, których praca była szczególnie mało wydajna, i rozstrzeliwali ich na miejscu. Strzały rozbrzmiewały jeden po drugim (…). Pewien Żyd ze Lwowa, który pracował obok mnie, był tak wyczerpany, że raz za razem mdlał podczas pracy. Strażnik kazał mu wyjść z szeregu, odprowadził go do pobliskiej szopy i tam zastrzelił. Słyszałem strzał, a w parę minut później zobaczyłem martwe ciało. Ten sam los spotykał więźniów za najdrobniejsze wykroczenie przeciwko obowiązującym przepisom, zwłaszcza za oddalenie się choćby o parę kroków od wyznaczonego miejsca pracy albo za wyłamywanie się z kolumny w czasie marszu.
Każdy więzień padał w momencie przyjazdu do obozu ofiarą bezlitosnej grabieży, wszyscy zaś byli zdemoralizowani do szpiku kości (…).
W wyniku dwunaste- czy nawet czternastogodzinnego dnia pracy przez cały tydzień, bez ani jednego dnia wypoczynku, więźniowie już po krótkim okresie są całkowicie wyczerpani, łatwo padają ofiarą chorób. Ale więzień dostaje zwolnienie lekarskie dopiero wtedy, kiedy ma 40 stopni temperatury, a i to tylko pod warunkiem, że dzienna porcja zwolnień nie została jeszcze wyczerpana (…). W obozie liczącym około 10000 ludzi rocznie umiera jakieś 2000
(…). Co rano pewnej liczby więźniów nie dało się dobudzić, ponieważ umarli w ciągu nocy.
Podczas pierwszych dwóch i pół miesiąca mojego pobytu nad Kołymą z dwudziestu Polaków znajdujących się w mojej grupie zmarło szesnastu. Czterem, łącznie ze mną, udało się przeżyć.
W zimie trzeba pracować nawet przy 65-stopniowym mrozie. Ubrania szybko się niszczą przy pracy w kopalni. Chodziliśmy zawinięci w szmaty, których prawie nigdy z siebie nie zdejmowaliśmy (…). Jedynym marzeniem więźnia było dostać się do szpitala (…). Samookaleczenia były powszechną praktyką. Więzień chętnie odrąbywał sobie palec w nadziei, że tą metodą zostanie przyjęty do szpitala. Ja sam, wraz z drugim Polakiem, byłem gotów na krótko przed uwolnieniem obciąć sobie palce u rąk i nóg. Byliśmy u kresu wytrzymałości.
Pod koniec kilkumiesięcznego pobytu przeniesiono mnie z Maldiaka do Berliacha, gdzie pracowałem jako spawacz w warsztatach samochodowych. Tam przez całe trzy i pół miesiąca ani razu nie skosztowaliśmy chleba. Żyliśmy wyłącznie śledziami. Moje wynagrodzenie wynosiło trzydzieści dwa ruble miesięcznie, ale żeby tę sumę zarobić, musiałem wykonać 100% normy.
Po wybuchu wojny Polaków przeniesiono do tajgi i użyto do pracy przy wyrębie drzew (…). Pracując w lesie, przez czysty przypadek dowiedziałem się o polsko-sowieckim pakcie i o „amnestii” mającej objąć wszystkich polskich więźniów. Poszedłem do komendanta, aby o to zapytać. W odpowiedzi zostałem surowo ukarany: musiałem przez dwadzieścia cztery godziny stać na dworze bez jedzenia.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Boże Igrzysko. Tom II»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boże Igrzysko. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Boże Igrzysko. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.