11.05,
Bogu niech będą dzięki za Patchouli. Kiedy wyszłam z toalety, psy Richarda ciągnęły ją korytarzem.
– Wszystko gra? – spytała. – Wyglądasz na spanikowaną.
– Nie, nie, wszystko w porządku – odparłam.
– Na pewno? – Popatrzyła na mnie chwilę. – Słuchaj, chyba jarzysz, że nie chodziło mu o Isabellę Rossellini? Miał na myśli Elenę Rossini.
Dzięki Bogu i wszystkim jego aniołom w niebie. Elena Rossini to opiekunka do dzieci oskarżona o zabicie swojego pracodawcy, który przez półtora roku więził ją w domu i wielokrotnie gwałcił. Złapałam parę gazet, żeby dokształcić się po drodze, i poleciałam do taksówki.
3 popołudniu.
Nie mogę uwierzyć, co się wydarzyło. Sterczałam pod sądem z moją ekipą i całą bandą reporterów czekających jak my na koniec procesu. W sumie była to świetna zabawa. Zaczęłam nawet dostrzegać plusy zostania zrobioną w jajo przez Pana Chodzący Ideał Darcy'ego. W pewnym momencie skończyły mi się papierosy, więc spytałam kamerzystę, który był bardzo miły, czy sądzi, że mogę wyskoczyć na pięć minut do sklepu. Odparł, że tak, bo woźni zawsze uprzedzają, kiedy ktoś ma wyjść, więc w razie czego zdąży mnie zawołać. Inni reporterzy usłyszeli, że idę do sklepu, i zaczęli mnie prosić, żebym kupiła im fajki i słodycze, i zbieranie zamówień trochę potrwało. Kiedy stałam już przy ladzie, starając się nie pomieszać pieniędzy, do sklepu wszedł w pośpiechu jakiś facet i powiedział: „Mogę prosić pudełko Ouality Street?”, jakby mnie tam nie było. Biedny sprzedawca popatrzył na mnie, nie wiedząc, co ma zrobić.
– Przepraszam, czy zna pan słowo „kolejka”? – zapytałam jadowicie, odwracając się, żeby na tupeciarza spojrzeć. Był to Mark Darcy w adwokackiej todze. Wydałam z siebie dziwny dźwięk, a on po swojemu utkwił we mnie wzrok.
– Gdzie, do licha ciężkiego, byłeś we wtorek wieczorem? – odezwałam się w końcu.
– Mógłbym cię spytać o to samo – odparł lodowatym tonem.
W tym momencie do sklepu wpadł pomocnik kamerzysty.
– Bridget! – wrzasnął. – Nici z wywiadu. Elena Rossini wyszła i odjechała. Kupiłaś mi Minstrele?
Oniemiała, złapałam się lady, żeby nie upaść.
– Nici? -jęknęłam, odzyskawszy głos. – Nici? O Boże. To była moja ostatnia szansa po tym strażackim słupie i zmarnowałam ją przez głupie fajki. Richard mnie wyleje. Czy innym udało się z nią porozmawiać?
– Nikt z nią nie porozmawiał – powiedział Mark Darcy.
– Nie? – powtórzyłam, patrząc na niego z rozpaczą. – Skąd wiesz?
– Bo to ja ją broniłem i kazałem jej nie udzielać wywiadów – odparł niedbałym tonem. – Spójrz, siedzi w moim samochodzie. Kiedy się odwróciłam, Elena Rossini wystawiła głowę z okna samochodu i zawołała z obcym akcentem: – Mark, przepraszam. Kup mi Dairy Box zamiast Ouality Street, dobrze?
W tym momencie podjechał nasz wóz transmisyjny.
– Derek! – krzyknął kamerzysta. – Kup nam Twixa i Liona, dobrze?
– No więc gdzie byłaś we wtorek? – zapytał Mark Darcy.
– W moim cholernym domu – wycedziłam przez zęby.
– Co, pięć po ósmej? Dzwoniłem do drzwi dwanaście razy.
– Tak, właśnie… – urwałam, porażona pierwszym przebłyskiem zrozumienia-…suszyłam włosy.
– Wielką suszarką?
– 1600 V, marki Salon Selectives – odparłam z dumą. – Bo co?
– Powinnaś sobie kupić cichszą suszarkę albo zaczynać toaletę trochę wcześniej. Mniejsza o to, chodź – powiedział ze śmiechem. – Zawołaj swojego kamerzystę, zobaczę, co da się zrobić.
O Boże! Co za wstyd. Jestem kompletną idiotką.
9 wieczorem.
Nie do wiary, jak cudownie wszystko się ułożyło. Właśnie po raz piąty puściłam sobie czołówkę Good Afternoon! „Good Afternoon! – mówi spiker – jedyny program telewizyjny, w którym zobaczycie wywiad z Eleną Rossini, przeprowadzony dosłownie kilka minut po jej dzisiejszym uniewinnieniu. Przed państwem nasza specjalna wysłanniczka, Bridget Jones”. Uwielbiam ten kawałek: „Przed państwem nasza specjalna wysłanniczka, Bridget Jones”. Puszczę go sobie jeszcze raz, a potem już naprawdę schowam kasetę.
6 października, piątek
57 kg (szukanie pociechy w jedzeniu), jedn. alkoholu 6 (problem alkoholowy), zdrapki 6 (szukanie pociechy w hazardzie), telefony pod 1471, żeby sprawdzić, czy dzwonił Mark Darcy: 21 (z czystej ciekawości), oglądanie kasety 9 razy (lepiej).
9 wieczorem.
Grr! Wczoraj zostawiłam mamie wiadomość o moim sukcesie, więc kiedy dziś wieczór zadzwoniła, sądziłam, że chce mi pogratulować, ale nie, nawijała o przyjęciu. Una i Geoffrey to, Brian i Mavis tamto, jaki wspaniały jest Mark, dlaczego z nim nie porozmawiałam itd., itd. Czułam pokusę, żeby powiedzieć, co zaszło, ale udało mi sieją odpędzić, kiedy wyobraziłam sobie konsekwencje: ekstatyczny wrzask radości na wiadomość o randce i brutalne zabójstwo jedynej córki, kiedy mama usłyszy, co z tej randki wyszło. Mam nadzieję, że mimo tej afery z suszarką Mark zadzwoni i umówi się ze mną jeszcze raz. Może powinnam napisać do niego list z podziękowaniem za wywiad i przeprosinami za suszarkę. Nie żeby mi się podobał, po prostu tak wypada.
12 października, czwartek
57,5 kg (źle), jedn. alkoholu 3 (zdrowe i normalne), papierosy 13, jedn. tłuszczu 17 (ciekawe, czy można obliczyć zawartość jedn. tłuszczu w całym ciele? Oby nie!), zdrapki 3 (w porządku), telefony pod 1471, żeby sprawdzić, czy dzwonił Mark Darcy: 12 (lepiej).
Grr! Wkurzona protekcjonalnym artykułem autorstwa szczęśliwej małżonki, zatytułowanym, z ironią subtelną jak seksualne aluzje Frankiego Howerda, Radości samotnego życia. „Są młodzi, ambitni i bogaci, ale ich życic kryje bolesną pustkę… Gdy wyjdą z pracy, otwiera się przed nimi ziejąca emocjonalna luka… Ci samotni niewolnicy mody szukają pociechy w gotowych daniach, jakie kiedyś robiły ich matki”. Co za tupet. Skąd Pani Szczęśliwa Małżonka od dwudziestego drugiego roku życia może to wiedzieć, się pytam? Zamierzam napisać artykuł oparty na „dziesiątkach rozmów” ze szczęśliwymi małżonkami: „Gdy wychodzą z pracy, wybuchają płaczem, bo chociaż są wykończone, muszą obierać ziemniaki i nastawiać pranie, podczas gdy ich obleśni brzuchaci mężowie oglądają mecz, domagając się frytek. W inne wieczory, ubrane w niegustowne fartuchy, wpadają w wielkie czarne dziury, bo mężowie zadzwonili, żeby im powiedzieć, że znów zostają dłużej w pracy, a w tle słychać było skrzypienie skóry i chichot seksownych samotniczek”. Po pracy spotkałam się z Jude, Sharon i Tomem. Tom też pracował nad wściekłym wyimaginowanym artykułem o „ziejących lukach emocjonalnych” szczęśliwych małżeństw. „Mają przesadny wpływ na to, jakie domy się buduje i jakie produkty zalegają półki supermarketów”, miał dowodzić artykuł oburzonego Toma. „Wszędzie widzimy sklepy Annę Summers zaopatrujące gospodynie domowe, które żałośnie próbują naśladować odjazdowy seks wolnych strzelców, a u Marksa i Spencera przybywa egzotycznych dań dla zmęczonych małżeństw, które starają się udawać, że jak wolni strzelcy są w uroczej restauracji i nie muszą zmywać naczyń”.
– Mam powyżej uszu tego aroganckiego załamywania rąk nad życiem wolnych strzelców! – ryknęła Sharon.
– Tak jest! – wykrzyknęłam.
– Zapominacie o popapraniu – beknęła Jude. – Zawsze mamy jeszcze popapranie. – A poza tym, wcale nie jesteśmy samotni. Mamy wielkie rodziny w formie sieci przyjaciół połączonych telefonami – stwierdził Tom.
Читать дальше
Конец ознакомительного отрывка
Купить книгу