– Wiem, że to trudne. – Wzruszył ramionami. – Muszę zrobić jak najwięcej przed powrotem twojej matki.
– Zanim się dowie, że sprawa z Giovanną jest poważna, tak? Potaknął zmieszany.
– Zdaje mi się, że nie będzie zbyt szczęśliwa. Mnie się też tak zdawało, ale nie w tym rzecz.
– Coś będziemy musieli z tym zrobić – zauważyłam. Korzystając z okazji, próbowałam mu jakoś powiedzieć, że nadszedł czas, żeby podjąć jakieś decyzje. – Robi się tu za ciasno dla nas dwojga i jest… eee… – mówiłam to niechętnie, ale nie było wyjścia. -…Jest pewien problem z prywatnością.
– Właśnie – powiedział, odkładając nóż oraz widelec i patrząc na mnie w skupieniu. – Myślałem o tym.
– Naprawdę? Kiwnął głową.
– Kilka razy wspomniałaś, że nie przepadasz za tym mieszkaniem.
– Zgadza się.
– A ja je lubię. Zastanawiałem się nad podpisaniem umowy o wynajem, gdybyś oczywiście ty chciała z niego zrezygnować.
– Niezły pomysł. – Nabrałam na widelec nieco zbyt wysmażonej jajecznicy, starając się odsunąć na bok przypalone kawałki. – Ale jego realizacja jeszcze potrwa.
Przeniósł spojrzenie w stronę okna. Wyczułam, że zrobiło mu się nieswojo.
– Tymczasem mógłbym je od ciebie podnająć. Odłożyłam widelec i pogrążyłam się w myślach. W końcu zrozumiałam.
– Czyli chcesz, żebym się wyprowadziła?! – Zerknęłam znowu na stertę kartonów. – Więc to dlatego zwoziłeś tutaj wszystkie swoje rzeczy!
– Robisz z igły widły. – Zrobił duży wysiłek, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. – Moim zdaniem, to ma sens.
Wizja eksmisji z własnego mieszkania nie jest przyjemna, chociaż muszę przyznać, że pomysł miał ręce i nogi. Mimo to wciąż byłam nieco wkurzona.
– Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie wyrzucić przed Bożym Narodzeniem?
– Oczywiście, że nie – odparł z wyraźną ulgą. Chyba poszło lepiej, niż się spodziewał. – Na dowód szczerości intencji mam propozycję. Mógłbym wziąć na siebie czynsz od początku tego miesiąca. Co ty na to?
Co ja na to? Jak na lato. Pełen zachwyt.
– Ale mogę zatrzymać swój pokój, dopóki sobie nie znajdę czegoś innego?
– Pewnie. W ogóle się nie spiesz. Spokojnie sobie czegoś szukaj.
Niby wszystko w porządku, ale już zaczynałam się czuć jak gość, który ociąga się z wyjazdem. Jedliśmy dalej w milczeniu, aż tato, najwyraźniej chcąc przerwać ciszę, zapytał mnie, czy mam jakieś plany na dziś.
– Właściwie nie – odpowiedziałam odrobinę markotnie.
– Może ufarbuję sobie włosy. Od dawna myślałam o tym, by zmienić swój wizerunek. Najłatwiej było zacząć od włosów. Tato struchlał.
– Na Boga, czemu?
Wzruszyłam ramionami. I wtedy coś mi się przypomniało.
– Mama nie ma pojęcia, po kim mam takie włosy. – Szarpnęłam swoją kręconą, rudą czuprynę. – Tato, czy w twojej rodzinie ktoś miał taką szopę?
– Nic mi o tym nie wiadomo – odparł z namysłem. – Masz piękne włosy i powinnaś być z nich dumna.
– A nie wydaje ci się to nieco dziwne? – zapytałam zafrasowana, biorąc do ręki kubek z kawą.
– To pewnie coś w rodzaju genetycznej czkawki.
W tym momencie przemknęła mi przez głowę nieproszona myśl – o Brianie Dicku. Nie dlatego, że ma rude włosy – bo nie ma. Ale uświadomiłam sobie, że jeśli moja matka spała z nim, będąc mężatką, to równie dobrze mogła wcześniej spać z kimś innym. Spojrzałam na tatę. Niby nie jest specjalnie spostrzegawczy – czasami wydaje się nawet wyjątkowo tępy – jednak teraz oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia. Wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka sekund, a potem tato uśmiechnął się szeroko.
– Nie podejrzewam, by twoja matka zwracała uwagę na kolor twoich włosów, gdyby… no, wiesz…
– Miała skok w bok? – podpowiedziałam.
– Właśnie.
Pomimo tego co usłyszał od Aisling, Dan wciąż uważał, że został wystrychnięty na dudka. Mógł od biedy zrozumieć, że Jo udawała kogoś innego po to, żeby nawiązać z nim kontakt, natomiast zaaranżowanie randki z „Sarą” i paradowanie tuż przed jego nosem z nowym facetem pod pachą to zupełnie inna historia. To było nie do pojęcia.
Według niego, Jo dała mu w ten dziwny sposób do zrozumienia, że ostatecznie z nim skończyła. Być może nadeszła pora, żeby i on to zrobił… I dlatego zgodził się wyjść dziś z Aisling i Steve’em. Rola przyzwoitki nie jest specjalnie porywająca, ale chciał wyrwać się z domu.
Telefon zadzwonił, gdy Dan był w połowie wycierania sterty naczyń. To pewnie Aisling sprawdza, czy nie zmienił zdania w kwestii planów na wieczór. Tylko że to nie była Aisling.
– Mówi Cass – usłyszał pełen obawy głos.
– Cass? – Chwilę trwało, zanim się pozbierał. – Czyżby to była ta sama Cass, która pomogła Jo w ucieczce?
– Przykro mi z tego powodu.
– Ta sama Cass, którą uważałem za swoją przyjaciółkę i która od wieków się nie odzywała?
Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając ją sobie na krawędzi łez.
– Byłam przede wszystkim przyjaciółką Jo – odparła zgnębiona.
– Zapewne ci o tym przypomniała, kiedy wciągała cię do współpracy, co?
– Szczerze mówiąc tak.
Dan roześmiał się cicho, a potem zapytał Cass, czemu zawdzięcza tę nieoczekiwaną przyjemność, jaką jest telefon od niej.
– Podobno napisałeś książkę o jakimś boysbandzie?
– Zgadza się – odpowiedział. – Skąd się o tym dowiedziałaś?
– Doszły mnie słuchy – odparła szybko.
Dan zastanowił się nad tym przez chwilę. O książce wiedziały jedynie Aisling i Sara Daly, więc pewnie słuchy doszły ją przez Jo. Ciekawe, czy powiedziała jej też o Sarze?
– Nie miałem pojęcia, że jesteś fanką Vantage-Point – stwierdził.
– Bo nie jestem – oburzyła się. – Nie byłam nawet w stanie zapamiętać nazwy zespołu.
– W takim razie czemu…?
– Bo znam ich wielbiciela – przerwała mu. – A właściwie wielbicielki. Trzy. – W skrócie opowiedziała o swoim trudnym położeniu. – Zasadniczo uważają mnie za nudziarę. Przyszło mi do głowy, że gdybym zdobyła dla nich autografy…
– To by pomyślały, że jesteś… eee… w porzo?
– Coś w tym rodzaju.
– Chciałbym poznać kiedyś tego faceta – uśmiechnął się Dan. – Musi być dla ciebie kimś wyjątkowym, skoro jesteś gotowa zadać sobie tyle trudu.
– To ciebie proszę o to, żebyś zadał sobie trud – odparowała sztywno.
– Nie ma o czym mówić – odparł. – Rozchmurz się, dobrze? – Właśnie dostał informację, że członkowie zespołu pojawią się następnego dnia na promocji książki. Musiał tylko zadzwonić do ich agenta i tyle. – Co byś powiedziała na dedykacje w książce? Po jednej dla każdej z dziewczyn?
– Byłoby fantastycznie – odpowiedziała, nieco już rozluźniona.
– Więc możesz uznać sprawę za załatwioną.
– Dzięki, Dan. I jeszcze raz przepraszam.
– Nie ma sprawy. Poczekaj chwilkę, pójdę po długopis i zapiszę imionach tych trzech strasznych siostrzyczek.
Dzisiaj wieczorem miałam zamiar rzucić się w wir życia klubowego. Po rozmowie z tatą zrezygnowałam z farbowania włosów. Włożyłam za to swoją najbardziej kusą, czarną sukienkę, posmarowałam się samoopalaczem, pomalowałam sobie paznokcie u rąk i nóg na szkarłatno i wskoczyłam w dziesięciocentymetrowe szpilki. Czułam się fantastycznie.
Ale tato miał wątpliwości. Dał mi do zrozumienia, że wyglądam trochę jak dziwka.
Читать дальше