– Wszelkie nikczemności, jakie mi przyszły do głowy.
– To daje nam w każdym razie podstawy do podjęcia dochodzenia przeciwko niemu. Pierwsze, co powinniśmy zrobić, to znaleźć dobrego adwokata dla Helle. Znam takiego, który ma opinię jednego z najlepszych. Czy zgadzasz się, bym się z nim skontaktował, Helle?
– Ja… nie mam przecież pieniędzy na opłacenie adwokata – powiedziała przestraszona dziewczyna.
– Nie martw się o koszty – uspokoił ją Lund. – Jakoś to załatwię.
Zaczerwieniła się.
– W takim razie serdecznie dziękuję.
– Aha! Czy mógłbym dostać rękopis „Tęsknoty”? To niezwykle cenny dowód przeciw Bernlandowi.
Peter wyjął z szafy gruby plik i podał policjantowi, który obiecał Helle dobrze pilnować jej skarbu.
– Świetnie! Kolejna rzecz, to zapewnienie Helle bezpieczeństwa. Życie dziewczyny nadal jest zagrożone, a zwłaszcza tutaj w Vildehede.
– Ale… – zaprotestowała pełna niepokoju.
– Nie możesz chyba pozostać dłużej u Thorna? – rzekł Christian ze złośliwym błyskiem w oku.
Zapanowała nieprzyjemna cisza.
– Nie, naturalnie, że nie – odezwała się tak cicho, że ledwie ją usłyszeli.
– Wiem, że nie masz na to ochoty, ale trzeba cię znowu ukryć – rzekł Lund. – To niestety konieczne. Doktor Jepsen poznał pewną miłą rodzinę na Fionii. Owa rodzina prowadzi na tej wyspie coś w rodzaju pensjonatu, w którym przebywa wiele dziewcząt i chłopców w twoim wieku. A ty potrzebujesz towarzystwa rówieśników i musisz się oderwać na pewien czas od trosk i kłopotów.
Chłopcy w jej wieku! Peter poczuł się tak, jakby mu ktoś wyrywał serce. Chciał zaprotestować, zaproponować, że się nią zaopiekuje, że…
Ale nie mógł tego zrobić! Nadużył zaufania, jakim go obdarzono, i zdawał sobie sprawę, że z każdą upływającą godziną Helle znaczyła dla niego coraz więcej.
Helle nie odezwała się ani słowem. Było jej tylko tak strasznie smutno, że musi opuścić Vildehede. Poklepała Zara z czułością.
Jeszcze tego samego dnia przyjechał wóz, który miał odwieźć Helle. Dziewczyna dreptała niecierpliwie w holu dworku i wyszukiwała setki powodów, dla których mogłaby odwlec wyjazd. Peter bowiem jeszcze się nie zjawił, a koniecznie chciała się z nim pożegnać. Nagle, kiedy gotowa do drogi rozmawiała z panią Wildehede i Lundem, matka Christiana zawołała:
– O, idzie Peter. A więc do widzenia, Helle. Uważaj na siebie!
Lund także się pożegnał.
Helle czuła, że się płoni na dźwięk imienia ukochanego. Odwróciła się i ujrzała, że leśniczy stoi tuż za nią.
Nic nie mogła poradzić na to, że jej oczy promieniały blaskiem.
– Nie sądziłam, że zechcesz przyjść – szepnęła bez tchu.
– Miałem trochę pracy – odparł i zamilkł. W rzeczywistości przez ostatnią godzinę toczył walkę z samym sobą i… przegrał.
Helle wyciągnęła rękę.
– Dziękuję za wszystko – powiedziała, a ponieważ nagle uderzyła ją dwuznaczność tych słów, pośpiesznie dodała: – I pożegnaj ode mnie Zara!
Peter skinął głową.
– Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Pragnąłem się tobą zaopiekować, ochraniać cię. Jesteś taka krucha i bezbronna.
– A ja myślę, że radziłam sobie dość dobrze przez te dwadzieścia dwa lata – odparła z goryczą w głosie.
– Tak, ale tyle musiałaś przejść. Jesteś jak mały…
Oczy Helle stały się jak ciemne ołowiane chmury.
– Dziękuję, wiem, co masz na myśli. Dla ciebie istnieją tylko nieopierzone pisklęta albo te nędzne kobiety strzelające do zwierząt i prowadzące mężczyzn do zguby!
– Nie, Helle! Ja nigdy…
– Drogi przyjacielu – odezwała się z prośbą w głosie. – Spróbuj zrozumieć, że kobiety mają własną wartość, że nie istnieją tylko ze względu na mężczyzn. Czy ty dokładnie przeczytałeś moją powieść?
Popatrzył na nią nieszczęśliwy.
– Rozczarowałem cię wczoraj – zaczął, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi.
Przymknęła oczy i westchnęła zrezygnowana.
– Ależ Peter! Czy pamiętasz, kiedy Christian pocałował mnie w wieży? Kiedy uciekłam pełna niechęci? Czy uciekałam wczoraj wieczorem? Czy nie rozumiesz, co to znaczy?
Postawiła stopę na stopniu powozu.
– Wyjdź ze swojej skorupy, mój drogi, i przypatrz się kobietom, które cię otaczają! Zdziwisz się. Nie dzielą się tylko na dwa typy: słodkie i bezradne oraz zepsute uwodzicielki. Jest ich setki tysięcy, a każda jest inna. Większości nie zdążysz chyba poznać przed moim powrotem.
Helle poczuła się nagle o wiele starsza od Petera.
– Ale pewnie nawet nie będziesz próbował. Najlepiej więc chyba będzie, jeśli się więcej nie spotkamy. Jestem żywą kobietą, rozumiesz, i chcę być kochana i kochać, nie mając przy tym uczucia, że robię coś złego. Chcę się czuć bezpieczna i wolna, a nie odgrywać roli zajączka, który co najwyżej może się czasem spodziewać poklepania po grzbiecie.
Zanim Peter zdążył ochłonąć z oszołomienia, Helle skinęła mu na pożegnanie i zatrzasnęła drzwiczki wozu. Stangret natychmiast popędził konie.
– Helle! – zawołał Peter, a w jego głosie brzmiały rozpacz i tęsknota.
Lecz powóz znajdował się już daleko.
Tygodnie spędzone na Fionii okazały się o wiele przyjemniejsze, niż Helle się spodziewała. Na początku czuła się onieśmielona, lecz młodzież przyjęła ją do swego kręgu w sposób zupełnie naturalny. Dwaj synowie pastora, u którego Helle zamieszkała, traktowali ją z pełnym szacunku podziwem, lecz byli zbyt dobrze wychowani, aby się narzucać. Dostała trochę ubrań, z których córki duchownego już wyrosły. Rzeczy te bardzo się przydały, bowiem jej jedyna suknia była już bardzo zniszczona. Helle poprosiła, by pozwolono jej pomagać w dużej kuchni na plebanii, na co gospodyni z radością się zgodziła. I chociaż dziewczyna postanowiła zapomnieć o Peterze, myśl o nim towarzyszyła jej przy każdej czynności, również w czasie wolnym od zajęć.
Helle wiedziała, że miejsce jej pobytu musi pozostać tajemnicą, nie oczekiwała więc żadnych listów ani odwiedzin. Jedynie jej adwokat, człowiek zachowujący się z rezerwą i dość oficjalnie, lecz niewątpliwie bardzo inteligentny, zjawił się jeden raz, by wypytać o szczegóły dotyczące rękopisów.
Wydawał się jednak tak nieprzystępny, że Helle nie ośmieliła się pytać go o nowe szczegóły w sprawie przeciw Bernlandowi ani też o wieści z „domu” w Vildehede.
Otrzymała również list od Lunda. Policjant usilnie prosił w nim, by Helle nie kontaktowała się z nikim ani też nie opuszczała plebanii, gdyż istnieje ryzyko, że prześladowcy wpadną na jej ślad. Donosił, że Bernland kategorycznie wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że młoda dziewczyna, którą kilka razy spotkał, przeczytała jego powieść, a teraz twierdzi bezczelnie, że to jej własne dzieło, nie mając na to żadnych dowodów. I tak dalej. Jego wspólników nie udało się jeszcze odnaleźć, a Bella tak pije, że trudno się z nią dogadać.
Na zakończenie Lund napisał: Thorn zadręcza mnie niemal na śmierć, żebym mu dał Twój adres. Lecz naturalnie go nie dostanie.
Wieczory wydawały się Helle najgorsze. Dziewczyna wspominała przed zaśnięciem chwile spędzone w przytulnym domku Petera. Dlaczego musiała się zakochać w mężczyźnie, który nie zamierzał się ożenić, nie chciał mieć dzieci i który do tego stopnia nie ufał kobietom, że bronił się przed nimi rękami i nogami?
Pisać także nie mogła. Dom za bardzo tętnił życiem, a poza tym dzieliła pokój z córkami pastora. Dodatkowo przygnębiała ją myśl, że odebrano jej wszystko, co dotychczas napisała, i nie miała siły zaczynać od nowa.
Читать дальше