Владимир Короткевич - W szałasie

Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - W szałasie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W szałasie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W szałasie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W szałasie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W szałasie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uładzimir Karatkievič

W szałasie

Michał ledwie zdążył dobiec do szałasu, gdy niebo rozpękło się na pół, zaś w tej rozpadlinie zalśniło tak oślepiające światło, że chciało się upaść na ziemię. Jednocześnie z tego światła wyrwał się suchy trzask, jak gdyby nad głową ktoś złamał olbrzymie drzewo.

Chłopak rzucił się do czarnego otworu, o coś się potknął, wreszcie usiadł na słomie.

- O, do licha! - splunął.

Błyskawice przebiegały przez niebo tak często, że można było dokładnie rozejrzeć się po szałasie: wyścielone słomą łóżko, zydelek, koszyk z ziemniakami, stojący na podłodze kociołek, wiązka cebuli, wiszący przy wejściu waciak.

Wartownik może ruszył na obchód, a może siedział gdzie indziej.

Gdy czarny mrok znowu rozbłysnął światłem, Michał wysunął głowę i zobaczył w pobliżu coś na kształt małej stodółki: na ścianach z żerdzi słomiana czapa strzechy.

"Pewnie, żeby jabłka było gdzie jesienią zsypywać..." - pomyślał Michał.

Natychmiast usłyszał daleki, zdecydowany, narastający szelest deszczu. W błyskawicy ujrzał ruchomą, idącą od strony pobliskiego lasu, wszechogarniającą, srebrzystą ścianę.

Wściekał się!

"Ot, i doszedłem do stacji! A namawiali, żebym przenocował! I mieli rację, przecież zrobiłem ponad dwadzieścia wiorst. No, ale do stacji zostawało zaledwie pięć. A teraz bracie, nocuj nie u powinowatych, ale w tym jakimś szałasie!"

Deszcz miał widać zamiar padać przez całą noc. Cichuteńko rozmawiała z nim słoma. Słyszał nad samą głową powolne bulgotanie a w nim szelest grochowin.

Do szałasu wrywał się wiatr tak świeży, że człowiek czuł się jak nowo narodzony.

Słoma wciąż gaworzyła z deszczem.

A jednak to tylko tak się zdawało: to pewnie dobiegała rozmowa z owej stodółki. Sądząc z głosów, mogły rozmawiać dwie kobiety: jeden należał do młodej, drugi do znacznie starszej.

Nie interesowało to Michała. Niech się tam dzielą swoimi sekretami! Przecież i tak nie zobaczy ich, na zawsze będą dla niego tylko cichymi głosami, które odezwały się w ciemnościach i w nich także się rozpłyną.

- Powiedz, ciotuniu, co ja mam robić? Ja tak go kocham...

- A on i patrzeć na ciebie nie chce! Wczoraj znowu chuliganił! Trzech chłopców pobił!

- To oni zawinili. Zaczepiali jego kolegę, słabowitego chłopaka.

- Nie ma co - w głosie starszej było mniej surowości - udany młodzieniec, wdał się w ojca, ale...

- ...Ale twoja, ciotuniu, prawda: nie chce on nawet patrzeć na mnie! O, jak mi ciężko, kiedy widzę jego oczy, natrętne, niebieskie, zuchwałe! Czub jak ze słomy, tylko trochę więcej rdzawy. I zawsze się śmieje! Jak on ładnie się śmieje!

Michał zdjął marynarkę, położył się na wznak i zapalił. Młoda ciągnęła dalej.

- Nigdy przedtem o nim nie myślałam, ale teraz nie mogę zejść mu z drogi. Chcę żyć dla niego... Kiedyś przypadkowo wziął mnie w ramiona, ot, tak dla żartu...

- Uważaj, dziewczyno - powiedziała niemłoda - w taki sposób nasz babski rodzaj i marnieje...

- Dla niego gotowam na wszystko, ale on jak wiatr...

Michał cicho powtórzył jej ostatnie słowa... Znowu czyjaś nieudana miłość, ale co mu do tego?!

"Oto ściekają krople - zastanawiał się - i ja też jestem podobną kroplą. Ściekają, tworząc krynice, rzekę, morze. I wszystko im jedno, co tworzą. Ale mnie jest potrzebna tylko taka kropla wyjątkowa, z którą razem wynurzyliśmy się z głębiny."

Głosy jakby ucichły, może dlatego, że zerwał się wiatr, który rozwiewał deszcz na różne strony. Robiło się zimno.

Wtedy zaś, jakieś półtora miesiąca temu, był taki ciepły dzień! I był Kijów z jego gmachami, kolumnami, złotymi kopułami, zdawało się, że odpływał dokądś obłokiem na spotkanie słońca i ciepła.

Kasztany rozwinęły zielone żagle. Na skraju miasta ścieżki wiodły od chaty do chaty, na cegłach gotowano obiad, wzdymały się jak sieci rozwieszone na sznurach koszule, słyszało się zgiełkliwe rozmowy.

Wiatr pędził przez zaułki puch topolowy, który słał się na ziemi puchową kołdrą. Chłopcy ciskali w ten puch zapalone zapałki, wybuchał niby proch, ale natychmiast pojawiał się nowy puch.

Był w Kijowie na wycieczce i przypadkiem zawędrował przed klasztor, gdzie włoskie orzechy ocierały twarze przechodniów palczastymi liśćmi. W zieleni ukrywała się maleńka cerkiew Zbawiciela. Michał oglądał jej pasiaste ściany z wąziutkich cegiełek, grubo spojonych, wszedł do środka, po schodach zawędrował do podziemia. Świątynia nie oparła się brzemieniu lat i, jak Świętogór, aż po kolana zapadła się w ziemię.

W samej świątyni było pusto i zimno, jak w jakiej krypcie. Do okienek zaglądały ciepłe, nasycone słońcem liście. Za nimi panowało południe, spiekota, słyszało się leniwe pianie kogutów...

Było tak cicho, że Michałowi nie chciało się ruszyć z miejsca, zatrzymał się przed brzydkim grobowcem Jurija Dołgorukowa i pomyślał, że księciu się nie udało: brzydki sarkofag, brzydka na nim postać, jakby straszydło dla dzieci: - Czekajcie, wstanie ze skrzyni dziadźka i już on wam pokaże!

Och, byłoby lepiej, żeby Moskwę założył nie Dołgoruki, ale kto inny! Wtedy nie byłoby tego brzydkiego sarkofagu!

Tutaj to właśnie zaczęły się wszystkie nieszczęścia Michała.

W pobliżu stali trzej chłopcy i dziewczyna. Dziewczyna miała silne, rzekłbyś chłopięce nogi i ręce takie, jak gdyby zawsze bawiła się w palanta: zręczne, szybkie, zgrabne. Głowę miała tak osadzoną, że włosy zawsze spływały do tyłu. Twarz o szczerym, niemal dziecięcym wyrazie, jakże jednocześnie mądra! Oczy zaś? Ach, co za oczy!

Dziwiło więc Michała, że stojący z nią chłopcy byli jacyś niezdarni, mieli brud za paznokciami. Patrzyli na nią bez jakiegokolwiek szacunku, nazywali ją po prostu Mariaszą.

Co zaś do niego, ledwie ją ujrzał i już przepadł.

Mariasza lekko trąciła jednego z chłopców dłonią w czoło.

- Ach ty, Lowaczka, byłeś jak z garbem na plecach. Trzeba było koniecznie szukać dalej!

- A nawet gdybyśmy znaleźli szkielet, to co z tego? - usprawiedliwiał się. - Jak byśmy się dowiedzieli?

- "Jarosław był kulejący..." - basem wtrącił drugi młodzieniec w okularach.

- I jeszcze miał białą plamę na czaszce - żywo podchwyciła dziewczyna. - Ślad po cięciu mieczem. - Jakoś to stwierdzilibyśmy!

Michał nie wytrzymał. Strach było nawet pomyśleć, że po chwili dziewczyna może zniknąć. Więc zbliżył się i głuchym, nienaturalnym głosem zapytał:

- Proszę mi wybaczyć, ale nie jest chyba dokładnie wiadomo, gdzie został pochowany kniaź?

- To co z tego?! - ożywiła się dziewczyna. - A może pan wie?

Michał miał taki wygląd, jak gdyby przed chwilą połknął kość.

- Skądże, ja jestem tylko trochę znawcą myśliwstwa.

- A my jesteśmy archeologami - uśmiechnęła się - pracujemy tutaj wspólnie z Ukraińcami.

- To bardzo ciekawa praca...

- A pańska?

- Także, ale wasza jest szczególna: poszukiwanie skarbów, wykopalisk...

Wszyscy parsknęli śmiechem. Tylko ona uważnie spoglądała na niego.

- Nie zawsze... Czy pan nigdy nie widział wykopalisk?

- Nie widziałem, ale chętnie zobaczyłbym.

- Chłopaki, zabierzmy go ze sobą? Chce pan?

- Bardzo.

- To jedźmy! Na Boryczowym Uzwozie wyryto rów, w którym natrafiono na ciekawe rzeczy. Na nas tam zresztą czekają!

- Taki upał! - jęknął nazwany Lowaczką. - Chcę piwa! Jeszcze i tak zdążymy!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W szałasie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W szałasie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Владимир КОРОТКЕВИЧ
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
Отзывы о книге «W szałasie»

Обсуждение, отзывы о книге «W szałasie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x