Владимир Короткевич - Złocisty bóg
Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Złocisty bóg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Złocisty bóg
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Złocisty bóg: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złocisty bóg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Złocisty bóg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złocisty bóg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Miał rację Piotr Modestowicz. Po co mi idol? Potrzebna mi jest współtowarzyszka. A od ciebie za wszystkie moje modlitwy otrzymałem tylko ból. Wzmaga się opętanie... Jak mi smutno! Dzisiaj podczas tańców ogarnęła mnie taka rozpacz, że się aż przeraziłem, iż nic w człowieku nie jest wiecznotrwałe i to, że jestem bliski ostateczności... Ale jednak rozum nie może być niewolnikiem uczucia, choćby nawet najsilniejszego w życiu. Na próżno modliłem się o poczucie zdrowia, siły i niezależności!
Była w tym taka szczerość, że aż znowu zbiegły się brwi kobiety. Przysunęła się bliżej, położyła głowę na jego kolanach, chwyciła go za szyję giętkimi, pieszczotliwymi rękami.
- Wybacz mi, mój drogi!
Dłonie, które podsunął pod jej plecy, lekko drżały.
- Mnie jest lekko i strasznie zarazem.
Odwieczny nawyk władania ujawnił się i w tej chwili. Pycha wymagała, chciała koniecznie widzieć, jak znowu rodzi się najbardziej oddany i wierny, tak jej potrzebujący, że kobieta nie wytrzymała i powiedziała:
- Po co chciałeś mnie w całości? Przecież nigdy ci nie przyrzekałam, że zawsze będę tylko twoją. Po co żądałeś aż tak wiele?
- Czemu ja jeszcze żyję? Po jakie licho dwadzieścia lat strawiłem na pracę, na walkę o uznanie?! I czemu ty wymagałaś tak mało? Czemu teraz chcesz więcej?
- Bo ciebie kocham...
Ale mężczyznę nawiedziła jakaś dokuczliwa myśl. Jego duże oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły. Głęboko westchnął, wyprostował się, jednocześnie jak gdyby ją odpychając.
Wąskie biodra i szeroki tors. Od dołu wydał się jej czymś w rodzaju trójkąta, ustawionego ostrzeni nad nią. Jego skóra w księżycu mieniła się złotem i błękitem. Tylko pod lewą sutką skóra lekko drżała i to stanowiło jedyną oznakę wzburzenia, które go przepełniało.
- Dlaczego teraz właśnie chcesz być tylko ze mną?
- Człowiek się zmienia - szepnęła. - W ciągu roku, miesiąca, a czasem w ciągu jednego dnia, staje się kimś innym. Kocham tylko ciebie.
- Tylko tyle? Ja wiem, że dla ciebie było obojętne to wszystko, co ja przeżywałem. Tyś myślała - wszechświat przed tobą!.. A obecnie wiele ci się wymknęło z rąk, zostało w nich tak mało... Teraz mnie szukasz, teraz znowu stałem ci się potrzebny...
Wyciągała ręce wciąż wyżej i wyżej, a jednocześnie coraz niżej chyliła się ku jej ustom głowa mężczyzny.
Ale nagle z pojękiwaniem odwrócił się od niej.
- Ciężko mnie zraniłaś!... - wykrztusił.
- Późno sobie o tym przypomniałeś.
- Oto niemal w konwulsjach szukam jeszcze ciebie. W jakichś prześmiertnych drgawkach, gdyż wciąż nie mogę uwierzyć, że miłość już umarła. Każdy ma taką tylko jedną.
- Za późno... - uśmiechnęła się niewyraźnie. - Byłeś mój! I nikt z twojej pamięci nie wydrze tego wszystkiego, co było. Nic nie odbierze ani szczęścia, ani tych, jak to mówisz, upokorzeń.
I dodała:
- Czemu milczysz? Pocałuj mnie.
Pragnienie, jak do strumyka wody, który wpadał do buchającej żarem zatoki w słońcu, spadło na jego wargi. Jak gdyby dookoła panował upał śmiertelny i tylko ten nikły strumyk zawierał w sobie życie.
- Tak będzie zawsze... - powiedziała.
Głaskał ją po włosach.
- Zawsze... - powtórzyła.
- Zawsze? - zapytał.
- Tak.
- Pójdziesz ze mną wszędzie?
- Bardzo być może...
Teraz wiedziała: nic nie przeszło, nie ma czego się obawiać. A to dlatego, że ten złocisty bóg należał jeszcze do niej i tylko do niej. Umacniał ją w tym przekonaniu suchy, gorączkowy blask jego wielkich oczu.
- Będę z tobą, gdy ty tylko wyciągniesz po mnie rękę.
To był błąd, z którego natychmiast zdała sobie sprawę.
- Jestem już bardzo zmęczony tym chodzeniem po linie nad przepaścią...
- Kiedyż to aż tak się zmęczyłeś?
- Dziś. Gdy trzymałem na rękach tego chłopca... A może i wcześniej? Kiedy on zdradził nas wybierając tego grubasa... Ale potem uśmiechnął się do mnie. Odpłacił jednak dobrocią. A ty nigdy tak nie postąpiłaś.
- Ach, te twoje kwiaty życia! - powiedziała tym razem gniewnym tonem.
- Nie do żartów mi... Ja już w połowie zatraciłem swoje życie. W imię czego? W imię tego, że mi nikt za to nie powie: "dziękuję"! Mam zmarnować i drugą połowę?
- Czy może ci być z kimś lepiej, niż ze mną?
- Nie...
- A więc... - powiedziała, siadając. - Na tym polega cała różnica. Jestem dla ciebie wszystkim. I ja to wiem. I pochylam się nad tobą, gdyż jesteś najpiękniejszym, najmądrzejszym, najrozumniejszym człowiekiem na świecie... Gdyż jest mi... z tobą tak dobrze. Jest mi dobrze i będę z tobą, gdy ty tylko wyciągniesz do mnie ręce. Ale dla mnie, jak dla kotki, najważniejszy jest nie dom, lecz ogród...
- Albo dom sąsiedzki... - wtrącił zjadliwie. - Chcesz zatrzymać mnie na całe życie, niczym jednocześnie nie ryzykując, nic nie dając z siebie. Tak nie może być!
Łagodnie odsunął jej ręce od swojej szyi.
- Masz teraz mniej i dlatego mnie potrzebujesz. Zostało ci w życiu mniej, ale chcesz panować nad moimi uczuciami, nad moim życiem i szczęściem. Jakby to był dżyn. Wystarczy nacisnąć guziczek przy lampie i w jej świetle ukaże się butelka, w której spokojnie czeka na ciebie ten dżyn.
Wstał na chwilę, znowu usiadł.
- Tak nie będzie. Ma być równość.
- A co na to pamięć?
W tym miejscu Waleryj cichutko się roześmiał.
- Kiedy prawie wszystko ciebie opuści, nie będziesz płakała nad moimi listami z myślą, że wszystko zależało tylko od ciebie... Ogarnie ciebie śmiertelny, spóźniony żal.
Niemal triumfował, jakby coś ważnego nagle pojął.
A potem powiedział:
- Będziesz żałowała, że byłaś młoda i czysta. I że byłem ja. I że mogłaś mnie mieć wraz ze wszystkimi myślami, z chwilami słabości i latami siły... z oczami, z włosami, z rękami, z objęciami i pragnieniem... że mogłaś mnie mieć całego, do ostatniej tkanki. Wszystko mogło być twoje. Cały świat... Mogło to być...
Śledziła go z uważnym niepokojem.
- To wszystko będzie moje! - powiedziała.
- Może i będzie... Ale uprzedzam, że nie będziemy bawić się w kotka i myszkę...
Naraz się obejrzał.
- Na co tak patrzysz?
- Zaczekaj.
Na występie pobliskiej, niewysokiej skały pojawiły się dwie sylwety: kobieca i chłopięca. Obie smukłe, błękitne w księżycowej poświacie.
- Siadaj tutaj - dał się słyszeć głos Łarysy.
- Ani myślę! Będę ciebie ratować! - odparł chłopak.
- Przecież jesteś już mężczyzną.
- Czy cieszysz się, że jestem twoim bratem?
- Cieszę.
- I dlatego jesteś taka wesoła? Tylko z tego powodu?
- Tylko z tego powodu - odpowiedziała. - I to ja widocznie muszę nauczyć ciebie dobrze pływać i nurkować.
- Czemu?
- Kiedyś dasz nurka i wydobędziesz dla mnie z dna scytyjską koronę.
- Ależ pleciesz bzdury! - westchnął.
- To co, nie zechcesz dla mnie jej wyłowić?
- Wyłowię - powiedział zgodliwie. - Wyłowię, jeżeli tylko taka gdzieś jest.
Dziewczyna wyprostowała się na skale, odchyliła się nieco do tyłu i wyciągnęła do księżyca delikatne, wzruszająco cienkie, niemal dziecięce ręce.
- Jaki piękny księżyc! Jakie morze! Chyba widzisz koronę na jego dnie?
- To tylko odblask - orzekł chłopiec.
- Nie, to korona!
Cała ogarnięta przez poświatę, stała Łarysa z wyciągniętymi przed siebie rękami.
- Ja ciebie bardzo kocham - powiedział podrostek, tłumiąc zawstydzenie. - Będę ciebie kochać i wtedy, gdy wyjdziesz za mąż.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Złocisty bóg»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złocisty bóg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Złocisty bóg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.