Ciekawa jestem, kim jest jego wybranka – zastanawiała się. Nie miała wątpliwości, że musi być wyjątkową osobą, skoro podbiła serce tego wspaniałego mężczyzny, adorowanego przez kobiety prawie od kołyski.
– Jestem gotowa mu pomóc – powiedziała na głos, chociaż pamiętała z własnego doświadczenia, że jedynie czas może tego dokonać.
Miklos nie śmiałby odjechać, nie spotkawszy się z wujem. Nie mógł też pójść do miasta w obawie, że wszystkie jego postanowienia upadną, gdyż nie potrafi odmówić sobie spotkania z Gizelą. Toteż następny dzień spędził spacerując po lesie i jeżdżąc konno.
Owładnęły nim wspomnienia o niej. Nie potrafił się od nich uwolnić. Poczucie, że Gizela jest blisko, dodawało mu siły i łagodziło nieco udrękę.
Po dwóch dniach późnym popołudniem przyjechał arcyksiążę z najmłodszym dwudziestodwuletnim synem. Miklos widział go już kilkakrotnie i zdążył polubić. Młodzieniec miał na imię Antoni. Gdy tylko znaleźli się sami, powiedział do Miklosa:
– Nawet nie wiesz, jak ucieszył mnie list od mamy o twoim przyjeździe do Wiednia. To była wspaniała okazja, żeby tu wrócić.
– Wieś cię chyba nudzi. – Miklos mrugnął do niego porozumiewawczo.
– Okropnie! Papa uczy mnie, jak zarządzać posiadłością. Może od rana do wieczora opowiadać o zbiorach, kaprysach wina, podczas gdy mnie bawią zupełnie inne rzeczy.
– Na przykład co? – zapytał Miklos, domyślając się jednocześnie odpowiedzi.
– Naturalnie kobiety! – odpowiedział Antoni. – Byłeś w operze?
– Tym razem nie.
– Więc musisz pójść! Grają zabawną operetkę. Wy-stępują w niej najbardziej ponętne tancerki, jakie kiedykolwiek widziałem!
– I oczywiście, jedna w szczególności! – podpowiedział Miklos.
– Oczywiście! – potwierdził chłopiec z szelmowskim uśmiechem. – Dzisiaj ją poznasz!
Miklos chciał odmówić, ale Antoni błagał:
– Musisz pójść ze mną. Jeśli odmówisz, papa i mama każą nam tu zostać i wtedy obaj umrzemy z nudów.
– Jakoś udało mi się do tej pory przeżyć – odparł Miklos.
– To dlatego, że byłeś tylko z mamą. Ona jest bardzo zabawna i zarazem wyrozumiała, ale przy papie się zmienia. Pozwala mu marudzić tak długo, że czasami chce mi się krzyczeć!
Nie było wątpliwości, że chłopaka trzymano w ryzach. Miklos nie dziwił się temu. Wuj Ludwik, jak wszyscy Habsburgowie, był przekonany, że kobiety i dzieci to istoty niższe i powinny być raczej strofowane, niż wciągane do rozmów dorosłych.
Ponieważ nie miało to dla Miklosa większego znaczenia, zdecydował:
– Zgoda, zrobię, co zechcesz, ale chciałbym jutro wrócić do domu!
– A więc połączymy tę eskapadę z nocną wyprawą! – wykrzyknął Antoni. – Zjemy, a gdy papa zacznie drzemać po obiedzie, co jest w jego zwyczaju, wyruszymy do teatru.
W operze Miklos starał się zainteresować tańcem na scenie i nie myśleć o Gizeli siedzącej być może w loży innego teatru.
Przedstawienia w Operze Narodowej, a wiedział to od stałych bywalców, odznaczały się wyższym poziomem, niż grane w teatrach dworskich czy innych ekskluzywnych teatrach miejskich.
Tancerki, zgodnie z tym, co powiedział Antoni, były rzeczywiście ponętnymi osóbkami i wiedziały, jak zaprezentować swoje wdzięki, by zachęcić młodych mężczyzn do zabierania ich na kolacje.
Z trudem, ale stanowczo Miklos odmówił, gdy Antoni proponował mu wybór dziewczyny i urządzenie przyjęcia we czwórkę. Postanowił, że gdy tylko zjedzą kolację, umknie i pozostawi Antoniego z jego ładną partnerką.
Przemyśliwał, jak samotnie wrócić do domu i co wymyślić, żeby arcyksięcia nie urazić tym samotnym powrotem. Nie mógł przedłużać pobytu w centrum miasta, bo nieodparta tęsknota zawiodłaby go do hotelu Sacher. Kiedy Antoni oznajmił, że wybierają się do sali tańca, gdzie dyryguje Strauss, nawet przez myśl mu nie przeszło, że będzie tam Gizela.
Nie rozglądał się też po sali, kiedy wchodził. Był zajęty zamawianiem potraw i wina na kolację, gdy z nagłym skurczem w sercu zobaczył ją tańczącą z ojcem.
Szok był silny, dostał jakby obuchem w głowę. Przez chwilę nie potrafił jasno myśleć.
Potem, kiedy ojciec i córka wrócili do stolika, uświadomił sobie, że jego ukochana siedzi plecami do niego i prawdopodobnie w tłoku nie zobaczy go.
Patrzeć na nią było zarazem rozkoszą i męką. Zaczął zastanawiać się, czy odejść, czy zostać. W końcu zdecydował, że pozostanie; wolał uniknąć trudu tłumaczenia się przed kuzynem, dlaczego nie zjadł posiłku, który dopiero co zamówił.
Teraz więc, kiedy Antoni flirtował ze swoją małą tancerką, Miklos z bólem w sercu obserwował złote refleksy we włosach Gizeli i porównywał sposób, w jaki trzymała głowę, do kwiatu na delikatnej łodydze.
Gdy zaczęła się kłótnia pomiędzy niemieckim oficerem a Paulem Ferrarisem, nie zrozumiał, co się dzieje, aż do chwili, w której Gizela przyciągnęła go ku sobie niczym magnes: wstał i podszedł do niej.
Ona myślała, że to los albo siła modlitwy przyniosła jej Miklosa, i to wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała.
Kiedy zorientowała się z przerażeniem, że ojciec opadł z sił i że rana na ramieniu jest dużo bardziej poważna, niż ktokolwiek mógł przypuszczać, Miklos zatroszczył się o chorego.
To Miklos wyprowadził ojca z sali, pomógł mu wsiąść do powozu i zawiózł do hotelu Sacher.
To Miklos wykorzystując swój autorytet, sprowadził w rekordowym czasie lekarza.
I wreszcie to Miklos instruował służbę hotelową, jak się rozbiera rannego i kładzie go do łóżka, żeby nie sprawiać mu najmniejszego bólu.
Lekarz opatrzył ranę i wchodząc do salonu powiedział poważnym tonem:
– Sądzę, panno Ferraris, że pani ojciec będzie spał do rana, ale wcześniej wezwę i przyprowadzę ze szpitala starszego chirurga, aby obejrzał ramię.
– Nie jest poważnie ranny, prawda? – spytała przerażona.
– Mówiąc szczerze, nie wiem – odrzekł. Ale skoro prawe ramię jest tak ważne dla pani ojca, nie wolno nam niczego zaniedbać.
Ledwie lekarz wyszedł, kłaniając się, najwyraźniej oczarowany osobą Paula Ferrarisa, a także Miklosem, Gizela wyjąkała z lękiem w głosie:
– Co on miał na myśli?… Co mogłoby się stać z… ramieniem papy? Czy to na pewno tylko… powierzchowna rana?
– Musimy w to wierzyć, kochanie – odparł. – Ale lekarz ma rację: nie wolno nam ryzykować żadnego zaniedbania.
– Boję się!
Podniosła na niego zatroskane oczy, a on objął ją czule.
– Zajmę się wszystkim – pocieszał. – Twój ojciec będzie miał najlepszego chirurga, jakiego w ogóle można znaleźć, i jestem pewny, że wszystko skończy się dobrze.
– Co się stanie… z nami… jeśli się nie skończy dobrze? – - spytała tak cicho, że ledwie dosłyszał jej słowa.
– Nie ma powodu teraz się nad tym zastanawiać. Chcę, moja najdroższa, abyś poszła do łóżka i spróbowała zasnąć.
Zaprotestowała, ale on mówił dalej:
– Wrócę wcześnie rano, zanim przyjdą lekarze. Po-wiem im, że pieniądze nie mają znaczenia. Chcemy, aby twój ojciec powrócił do zdrowia tak szybko, jak to możliwe.
Gizela z głębokim westchnieniem położyła głowę na jego ramieniu i zapytała:
– Jak to… się stało, że… przyszedłeś dzisiaj, kiedy cię właśnie tak strasznie potrzebowałam?
– To przeznaczenie skierowało mnie do tej sali – odpowiedział. – To samo przeznaczenie, które kierowało naszymi krokami, odkąd pierwszy raz zobaczyłem cię w lasku.
Читать дальше